Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

poniedziałek, 30 września 2013

Czy is­tnieje większe źródło ra­dości niż praw­dzi­wa przy­jaźń? Tak, to początek ta­kiej przyjaźni.

Dom powoli się wypełniał. Razem z Filipem, moim bratem nieustannie otwieraliśmy drzwi. W tle leciała muzyka, a goście rozmawiali w małych grupkach. W końcu przyszła Kaśka. Siedziałam z Maćkiem, gdy podbiegła do mnie i pociągnęła za rękę.
- Co jest? - spytałam, gdy wyszłyśmy na przedpokój.
- Zaprosiłaś tego kelnera? - popatrzyła na mnie zdziwiona. - Mówiłaś, że jest nudny..
- Ale przystojny.. Nie biorę z nim ślubu, więc przynajmniej sobie na niego popatrzę.. - wzruszyłam ramionami. - Jak było na meczu?
- Wygraliśmy, ale ważne jest to co było po nim. Ten z trzynastką.. Nie pamiętam jak się nazywał..
- Michał. - weszłam jej w słowo.
- No właśnie. Prosił nas, żebyśmy przekazały ci jego numer telefonu. - powiedziała, wyciągając z torebki kartkę papieru.
- Serio? - spytałam zaskoczona, patrząc na dziewięć małych liczb.
- Serio. Zadzwonisz?
- Pewnie, ale jutro. - odpowiedziałam bez zastanowienia. - A teraz wybacz. Wracam do nudziarza, który zajebiście całuje. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę salonu.
Impreza trwała w najlepsze. Niektórzy tańczyli w drugim pokoju, inni pili w salonie, a jeszcze inni zajęli pokoje. Muzyka na fulla niszczyła mi bębenki, ale nie przeszkadzało mi to w tańczeniu na stole razem z Kaśką. Zmęczona opadłam na kanapę, patrząc jak inni się bawią.
- Idź stąd. - zwróciłam się do jednego z kolegów Filipa, który usiadł obok mnie.
- Wiesz, że nie jedna marzy o tym, żeby być na twoim miejscu.. - powiedział, przybliżając się do mnie.
- To idź i spełnij marzenie jednej z nich. - odparłam, piorunując go wzrokiem.
- Rozumiem, że chcesz zgrywać niedostępna.. Laski tak mają, ale już wystarczająco mnie nakręciłaś.
- Zjeżdżaj stąd. - odwróciłam się i zobaczyłam Filipa, który stał za mną.  Jego przygłupi kolega skrzywił się i odszedł.
- Po co go zaprosiłeś? - spytałam oburzona, gdy opadł na kanapę obok mnie.
- To mój kupel. - wzruszył ramionami. - Jak się czujesz? Wszystko ok?
- Nie zaczynaj. - fuknęłam. - Na imprezie jest kilkanaście dziewczyn, a ty siedzisz z siostrą?
- Na imprezie jest kilkunastu facetów, a ty siedzisz z bratem?
- Siedziałam sama zanim przyszedłeś.
- O mój Boże.. Ale mi się w głowie kręci. - obok nas usiadła Kaśka. - Nie pije już. - westchnęła.
- Jasne. - powiedzieliśmy oboje i zaczęliśmy się śmiać.
- To co zatańczysz z bratem? - zwrócił sę do mnie. Skinęłam głową i razem dołączyliśmy do tańczących par.

Obudziłam się na kanapie w salonie. Ból rozsadzał mi czaszkę. Wstałam i sięgnęłam po butelkę z wodą. Nie mogłam przypomnieć sobie co działo się, gdy skończyłam tańczyć. Filip wszedł do salonu, trzymając się za głowę.
- Umieram. - mruknął i wyrwał mi butelkę z rąk.
- O której rodzice wracają? - spytałam, patrząc na zegarek.
- Koło 13.. - wzruszył ramionami, jakby to była ostatnia rzecz o której teraz chciał myśleć.
- Jest po 11.. - westchnęłam, podnosząc się z kanapy. Wyszłam na przedpokój i zobaczyłam, że ze schodów schodzi jakaś dziewczyna. - A ty jesteś.. - zmarszczyłam brwi, patrząc na nią.
- To jest Iza.. Nocowała tutaj. - odpowiedział mi Filip, wchodząc do przedpokoju. Pożegnali się bardzo namiętnie i zostaliśmy sami. 
- Tak bardzo była pijana, że wskoczyła ci do łóżka? - wyszczerzyłam się.
- Siedź cicho. - mruknął i zmierzwił mi włosy. - Łap worek i sprzątamy. Jak rodzice to zobaczą to nie wyjdziemy z domu przez cały miesiąc.

Skończyliśmy sprzątać jakieś 5 minut przed tym jak do domu wrócili rodzice. Po zapewnieniu ich, że żadnej imprezy nie było poszłam się kąpać. W ręczniku na głowie usiadłam na łóżku i wyjęłam kartkę z numerem telefonu Michała. Wybrałam numer i przyłożyłam komórkę do ucha. Po trzech sygnałach usłyszałam głos Kubiaka.
- Słucham..
- Cześć. - powiedziałam radośnie. - Z tej strony Majka. Kasia przekazał mi numer. Stało się coś?
- Właściwie nie.. Pomyślałem, że moglibyśmy wyskoczyć kiedyś gdzieś i porozmawiać.
- W sumie czemu nie.. To gdzie i kiedy?
- Hmm.. Masz dzisiaj czas? Jestem cały dzień wolny.
- Nie mam planów, więc możemy się zobaczyć. Gdzie?
- Może w tej restauracji w której cie staranowałem? Napijemy się kawy.
- Idziemy na kawę? - spytałam bez entuzjazmu.
- Chyba, że masz jakieś inne propozycje.. - odparł szybko.
- Może kręgle w Galaktyce? - zaproponowałam. - Potem możemy coś zjeść.
- Nie ma sprawy. To co o 18?
- Będę. Do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam. Sięgnęłam po butelkę wody, którą przyniosłam ze sobą. Wstałam i podeszłam do szafy. W co ja się ubiorę?


Po dwugodzinnych przygotowaniach stanęłam przed lustrem ubrana, uczesana i umalowana. Uśmiechnęłam się na swój widok. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które zamartwiają się, że mają coś za małe lub za duże. Akceptowałam w pełni swój wygląd. Pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do taksówki. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Michał czekał na mnie przed wejściem. Uśmiechnął się na mój widok.
- No cześć. - powiedziałam, szczerząc się do niego. Miał niesamowicie zaraźliwy uśmiech.
- Hej.. Cieszę się, że przyszłaś. - odpowiedział, przepuszczając mnie w drzwiach.
- Nie miałam nic ciekawszego w planach, więc sam rozumiesz.. - wzruszyłam ramionami, a on się zaśmiał. Zmieniliśmy buty i dopiero teraz zauważyłam ogromną różnice wzrostu. - Jejku, aleś ty wielki.. - pokręciłam głową, zadzierając ja do góry.
- Jejku, aleś ty mała. - powtórzył, uśmiechając się. - To co zaczynamy? - spytał, biorąc do rąk jedną z kul.
- Ostrzegam, że nie umiem grać. - powiedziałam, wybierając niebieską kulę.
- To dlaczego chciałaś tu przyjść? - spytał, marszcząc brwi.
- Bo chcę się nauczyć. Mam to na liście rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią.
- Masz taką listę? - popatrzył na mnie jeszcze bardziej zdziwiony.
- A ty nie?
- Nie, jeszcze takiej nie sporządziłem.
- Im szybciej to zrobisz, tym więcej czasu będziesz miał. - odparłam. - Zaczynaj. - machnęłam ręką w stronę toru. Ustawił się po czym wykonał parę ruchów i pchnął kulę tak, że zbiła większość kręgli. - Nieźle. - skinęłam głową z uznaniem.
- Teraz ty.. - ustąpił mi miejsca i stanął z boku. Powtórzyłam to co on zrobił, ale z takim efektem, że nie zbiłam ani jednego kręgla. Przez następną godzinę graliśmy na zmianę i dopiero po jakichś 30 minutach udało mi się przewrócić wszystkie kręgle.
Zmęczeni usiedliśmy przu stoliku w restauracji obok kręgielni i zamówiliśmy hot dogi z pepsi.
- No to opowiadaj. Rozmawiałeś z tą całą Karoliną? - spytałam, po czym wzięłam wielkiego gryza bułki.
- Rozmawiałem, ale to nic nie dało. Nie potrafię jej wybaczyć, więc się rozstaliśmy. A teraz próbuję o niej zapomnieć, tak jak mi radziłaś. - odparł po czym się zaśmiał. - Jesteś cała w ketchupie. - popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami i wielkim uśmiechem na twarzy. Wzięłam szybko serwetkę i wytarłam się.
- Jesteś tego pewien? - spytałam.
- Tak. - skinął głową. - O pewnych rzeczach nie da się zapomnieć. Ale ja ci się zwierzam a o tobie nic nie wiem..
- A co byś chciał wiedzieć?
- Czym się zajmujesz? Uczysz się?
- Mhm. - mruknęłam, ciesząc się, że nie sformułował tego pytania inaczej.
- Co studiujesz? - spytał, a ja westchnęłam zawiedziona, że będę musiała powiedzieć mu prawdę.
- Nie studiuje.. W tym roku mam maturę. - odpowiedziałam, obserwując jego reakcję. Tak jak myślałam, był w szoku.
- Jesteś w liceum? - wydusił z siebie. Skinęłam głową. - Masz już chociaż 18 lat?
- Od 4 miesięcy. - odparłam. - Zmieniłeś o mnie zdanie?
- Nie, po prostu.. Zaskoczyłaś mnie tym, że jesteś taka młoda..
- Nie wyglądam? - uniosłam brwi.
- Wyglądasz na 18 lat, ale rozmawiając z tobą odniosłem wrażenie, że jesteś starsza..
- Cóż, wygląda na to, że jestem po prostu dojrzała.. - wzruszyłam ramionami. Patrzył na mnie, nie bardzo wiedząc co ma teraz powiedzieć. - Michał serio to jest dla ciebie problem? Dobrze nam się rozmawiało zanim dowiedziałeś się ile mam lat. Myślisz, że teraz będzie inaczej? Przecież znajomymi, a nawet przyjaciółmi możemy być. Nie oczekuję od ciebie związku.. - westchnęłam z uśmiechem.
- Przepraszam, po prostu byłem w szoku.. - odparł i również się uśmiechnął. - To powiedz mi co masz na tej liście oprócz nauki gry w kręgle. - oparł głowę na rękach i patrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Cóż.. Mam trzy miejsca, które chciałabym zobaczyć.. Wyspy Ko Phi Phi w Tajlandii..
- Dlaczego?
- Bo to miejsce, które przypomina raj.. Przynajmniej tak myślał Leonardo da Vinci.
- A dwa pozostałe?
- Machu Picchu, ale to chciałby zobaczyć chyba każdy, a ostatnim miejscem jest Wielki Kanion.
- I kiedy ty to wszystko zdążysz zobaczyć?
- Chciałabym jeszcze w tym roku..
- Cóż, nie będzie łatwo. A poza podróżami masz coś jeszcze?
- Skok na bungee lub ze spadochronem.. Najlepiej to i to, a poza tym takie głupoty jak na przykład nie spać przez 50 godzin lub kąpać się nago pod wodospadem.
- A na którym miejscu jest ten jedyny i gromadka dzieci?
- Nie ma ich na mojej liście..
- Serio?
- Serio. - przytaknęłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 21, a jutro musiałam wcześnie wstać. - Powinnam się już zbierać.
- Odwiozę cię. - wstał i wyjął portfel. Chciałam zapłacić za siebie, ale był nieugięty. W drodze rozmawialiśmy jeszcze o mojej liście rzeczy do zrobienia. Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Świetnie się bawiłam. - powiedziałam, uśmiechając się promiennie.
- Ja również. Może przyjdziesz w sobotę na mecz?
- O nie.. Nie jestem fanką siatkówki.
- To zadzwonię i się jakoś umówimy.
- Nie ma sprawy. - rzuciłam przez ramie, mocując się z klamką. - Jak to się otwiera? - zmarszczyłam brwi poirytowana. On jedynie się zaśmiał i otworzył jednym ruchem. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedział. Zamknęłam za sobą drzwi i patrzyłam jak odjeżdża. To mógł być początek pięknej przyjaźni.

                                                                         ~*~

Jest kolejny, a ja dziękuję za wszystkie komentarze! :) To naprawdę ogromna motywacja :) Następny w piątek! :)

piątek, 27 września 2013

Na ze­garze nasze­go cza­su jest tyl­ko jed­no słowo - TERAZ.

- Jestem, a właściwie byłem z Karoliną, dziewczyną, którą widziałaś w restauracji cztery lata. Poznaliśmy się na studiach i od razu zaiskrzyło. Zamieszkaliśmy razem, planowaliśmy wspólną przyszłość.. W dniu kiedy cię, jak ty to ujęłaś staranowałem powiedziała mi, że jest w ciąży.
- Nie chcesz tego dziecka? - spytałam cicho.
- Chciałbym, gdyby ono było moje. Zaszła w ciążę, gdy ja byłem na Mistrzostwach Europy. Najlepsze jest to, że ojcem jest prawdopodobnie mój przyjaciel. Zdradziła mnie z mężczyzną, którego znałem od dziecka.. - wbił wzrok w ziemie i z zawziętą miną skubał trawę.
- Chce nadal być z tobą?
- Tak.. Chce, żebyśmy wychowywali to dziecko razem.. - odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. - Jakby to było takie proste..
- Nie potrafisz jej wybaczyć?
- A ty byś potrafiła? Oszukała mnie, zdradziła.. Jak ja mam jej ponownie zaufać?
- Ja bym nie wybaczyła, ale jeśli ją kochasz powinieneś z nią szczerze porozmawiać. Wiesz dlaczego to zrobiła?
- A czy to ważne? Jaki mogła mieć powód? Złe samopoczucie, nuda?
- Porozmawiaj z nią na spokojnie. Wysłuchaj jej, a potem dopiero zdecyduj co chcesz dalej zrobić. Jeśli nie będziesz w stanie jej wybaczyć to po prostu o niej zapomnij i to możliwie jak najszybciej. Życie masz tylko jedno i nie wiadomo jak długo będzie trwało. Nie możesz marnować dni na zadręczanie się.
- Łatwo powiedzieć.. - mruknął pod nosem.
- Uwierz mi, że to nie jest takie trudne. - uśmiechnęłam się. Drzwi ponownie się otworzyły i na zewnątrz wyszła Kaśka z Kubą i jego kolegami.
- Idziemy? - spytała, podchodząc do nas. Gdy zobaczyła kto siedzi koło mnie otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Tak, tak.. - odparłam wstając. - Miło było cię poznać. Jak to się mówi.. Do trzech razy sztuka? - wyszczerzyłam się.
- Dziękuję. - powiedział również wstając.
- Proszę.. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam za Kaśką. Odwróciłam się, gdy byłyśmy przy taksówce, ale jego już nie było.


Wróciłam do domu i na palcach weszłam do swojego pokoju. Myślałam, że wszyscy już śpią dlatego, aż podskoczyłam, gdy zobaczyłam, że mama siedzi na moim łóżku.
- Co ty tutaj robisz? Nie śpisz jeszcze? - spytałam zdziwiona.
- Myślisz, że mogłam zasnąć, gdy ciebie nie było w domu? Wiesz która jest godzina? Gdzie byłaś? - popatrzyła na mnie z wyrzutem.
- Mam osiemnaście lat. Jestem dorosła. - przypomniałam jej. - Wiesz dobrze, że byłam na meczu.
- Do drugiej w nocy?
- Mamo o co ci chodzi? - spytałam, unosząc głos. - Jestem pełnoletnia i godzina policyjna mnie już nie obowiązuje.
- Dopóki mieszkasz pod tym dachem jesteśmy za ciebie odpowiedzialni.
- To może mam się wyprowadzić? - powiedziałam spokojniej, ale ona i tak zmieniła wyraz twarzy.
- Po prostu się o ciebie martwię. Nie chce, żeby  ci się coś stało. - odpowiedziała cicho.
- Nie potrzebnie. Nic  mi nie będzie. - westchnęłam. Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Idź spać, dobranoc. - szepnęła i wyszła z pokoju. Naprawdę rozumiałam, że się o mnie martwi, ale to była już przesada.

Dwa dni później...

- Dlaczego nie byłaś w szkole? - usłyszałam głos Kaśki w telefonie.
- Spotkałam się z tym barmanem.. - odpowiedziałam. - Ale chyba ciekawiej byłoby na historii.
- Aż tak nudno? - zaśmiała się.
- Proszę cię.. Kolejny przykład tego, że inteligencja nie idzie w parze z wyglądem. - westchnęłam. - Działo się coś ciekawego? Kogo pytała na angielskim?
- Nie pytała w ogóle. Ej rozumiesz, że mam iść na mecz w sobotę z Julką? Mama powiedziała, że jeśli chce iść na imprezę to muszę najpierw zabrać ją na mecz. Idziesz z nami?
- Nie. - odpowiedziałam szybko. - Nie zmarnuje kolejnych dwóch godzin na oglądanie jakiegoś meczu.. Poza tym muszę przygotować wszystko.
- Nie chcesz spotkać się z tym całym Kubiakiem? - spytała, a ja wyobraziłam sobie jej uśmiech, który teraz na sto procent miała na twarzy.
- To nic z tych rzeczy. My po prostu rozmawialiśmy. - odparłam. Do pokoju weszła mama, a ja już po jej minie zauważyłam, że czeka mnie awantura. - Dobra, ja muszę kończyć. Do zobaczenia jutro w szkole. - powiedziałam szybko i się rozłączyłam.
- Czyli jutro masz zamiar pojawić się w szkole? Właśnie rozmawiałam z twoją wychowawczynią! Znów Cię nie było!
- Wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Gdzie byłaś?
- A czy to ważne? Nie było mnie w szkole.
- Wiesz, że w tym roku masz maturę?
- A po co mi ta matura? Myślisz, że ona będzie miała wpływ na moją przyszłość? Myślisz, że ona zapewni mi ją lepszą, że coś zmieni? - spytałam, patrząc na nią z powagą. Wyglądała jakby zachłysnęła się powietrzem, a do oczu napłynęły jej łzy. Po chwili jednak wzięła się w garść.
- Masz chodzić do szkoły. - powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju. Nałożyłam słuchawki na uszy i opadłam ponownie na poduszki. Mogła mówić co chciała. Ja i tak miałam już plan na ten rok i miejsca na naukę było w nim niewiele.

Oczami Michała...

- Za kim ty się tak rozgadasz? - spytał Zibi patrząc na mnie. Siedzieliśmy na boisku, rozgrzewając sie przed meczem. Hala powoli się zapełniała, ale nigdzie jej nie widziałem. Miałem nadzieję, że się pojawi. Od tygodnia o niej myślałem. Nie wiem dlaczego. Rozmawialiśmy może dwadzieścia minut, ale miała coś w sobie.
- Nieważne. - mruknąłem.
- Chyba nie szukasz jej.. - westchnął, kręcąc głową.
- Kogo? - popatrzyłem na niego zdziwiony, zastanawiając się skąd o niej wie.
- No Karoliny.
- Co? Nie, nie szukam jej. Mówiłem ci, że chce o niej zapomnieć. - odpowiedziałem. W końcu zauważyłem tą małą dziewczynkę, która właśnie usiadła w pierwszym rzędzie. Ku mojemu rozczarowaniu obok niej siedziała jakaś dziewczyna, a nie Majka. Co jakiś czas zerkałem w tamtym kierunku, ale jej nigdzie nie było. Gdy mecz się rozpoczął porzuciłem wszelkie nadzieje na to, że się pojawi. Wygraliśmy szybkie 3:0, a Zbyszek został MVP spotkania. Rozciągając się po meczu, zauważyłem, że dziewczynka stoi przy barierce i czeka, aż jakiś zawodnik podejdzie. Wstałem i ruszyłem w jej kierunku.
- Cześć - zwróciłem się do niej. Popatrzyła na mnie jak na ducha.
- Cześć - pisnęła i zrobiła się cała czerwona. - Podpiszesz  mi się? - wyciągnęła zeszyt i długopis w moim kierunku. Zrobiłem coś zupełnie innego. Ściągnąłem koszulkę i jej podałem. Zrobiła oczy wielkości monet pięciozłotowych. - To dla mnie? - spytała, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Tak, ale w zamian musisz coś dla mnie zrobić. - uśmiechnąłem się i wziąłem od niej zeszyt. Na jednej stronie się podpisałem, a na drugiej zapisałem swój numer telefonu. - Dasz ten numer dziewczynie z która byłaś ostatnio na meczu?
- Majce? Ale ona tydzień temu powiedziała, że jesteś kompletnym idiotą.. - zmarszczyła brwi.
- Jula! - przy małej zmaterializowała się dziewczyna obok której siedziała. - Wiesz jak się przestraszyłam! Miałaś na mnie czekać!
- Przepraszam.. - powiedziała cicho. - To jest moja siostra Kasia. - zwróciła się tym razem do mnie. - Mam dać Majce jego numer, ale ona przecież nazwała go..
- Cicho. - przerwała jej. - Miło mi cię poznać. Przekażemy jej numer. - odparła szybko. - Chyba, że.. Urządza dzisiaj imprezę i na pewno ucieszyłaby się, gdybyś na niej był.
- Nie.. Myślę, że to nie jest dobry pomysł. - odpowiedziałem. - Będę wdzięczy jeśli przekażecie jej numer.
- Nie ma problemu. - wzruszyła ramionami z uśmiechem. Tłum krzyczący moje imię był coraz większy, więc zacząłem rozdawać autografy, a dziewczyny po jakimś czasie zniknęły.


                                                                      ~*~

Jest trzeci :) Następny we wtorek :) Bardzo proszę o komentarze :)

wtorek, 24 września 2013

Być może Bóg ob­da­rował nas uśmie­chem, bo chciał żebyśmy ba­wili się w "Po­daj dalej".

Siedziałam z Kaśką w jednym z rzeszowskich klubów. Po meczu straciłam jakąkolwiek ochotę na zabawę. Nadal nie mogłam zrozumieć tego jak można być, aż takim dupkiem. Niby za kogo on się uważa? Siatkarz, wielka mi gwiazda.
- Nadal myślisz o tym facecie? - spytała, kręcąc głową. - Może wpadł ci w oko, co? - wyszczerzyła się, unosząc brwi.
- Jesteś nienormalna. - westchnęłam. - Wiesz dobrze, że nie lubię chamów, a on jest największym jakiego kiedykolwiek spotkałam.
- Ale przystojnym chamem. - przerwała mi.
- To bez znaczenia. - powiedziałam stanowczo, upijając trochę piwa. Zmierzyłam wzrokiem kelnera, który właśnie przechodził obok naszego stolika. - Niezły..
- A ty tylko o jednym.. - wywróciła oczami.
- Czy to ja od pięciu lat piszę z chłopakiem, któremu nigdy nie powiedziałam o tym co do niego czuję? - uniosłam brwi. - Ja się nie ograniczam do jednego. A właśnie.. O czym rozmawiałaś z Kubą? Tym razem o czymś konkretnym, czy tak jak zwykle o wszystkim i o niczym?
- Po prostu rozmawialiśmy.. - wzruszyła ramionami, a ja się zaśmiałam.
- Tak myślałam. - mruknęłam, patrząc ponownie na kelnera, który wracał do baru. Uśmiechnął się do mnie ukazując rząd śnieżnobiałych zębów, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Stanął za barem, zmieniając tym samym barmana. Kaśka obserwowała całą sytuację. - No idź.. - westchnęła. Czasem naprawdę mnie przerażała. Wzięłam puste kufle i ruszyłam w stronę baru.
- Co dla ciebie? - spytał, gdy podeszłam i usiadłam na krzesełku przed barem.
- Jeszcze raz to samo. - odpowiedziałam.
- Jesteś tutaj pierwszy raz? Nie widziałem cię wcześniej.. - zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Byłam tu kilka razy wcześniej. Może nie zwróciłeś na mnie uwagi..
- Nie sądzę, żeby to było możliwe. - odpowiedział, mrużąc oczy.
- Cztery piwa, poproszę. - usłyszałam męski głos obok siebie. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Wydawało mi się, że już go gdzieś widziałam. Obok niego stał jeszcze wyższy blondyn, który pomógł mu, biorąc dwie szklanki. Miałam dziwne wrażenie, że skądś ich znam. Odwróciłam się za nimi i zobaczyłam, że siadają przy stoliku w kącie. No nie.. Znowu on. Siedział razem z nimi. Minę miała ponurą i naburmuszoną, jakby był tu za karę. A może męczy go to, że jest wśród zwykłych, normalnych ludzi? Popatrzyłam na barmana, który wydawał się być zazdrosny.
- Majka. - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
- Maciek. - uścisnął ją. - Może dasz mi swój numer telefonu?
- Nie daje numeru obcym osobą.. A co jeśli jesteś psychopatą i będziesz potem do mnie wydzwaniał? - spytałam, unosząc brwi.
- Rozumiem twoje obawy, ale zapewniam, że jestem zwykłym, nudnym, szarym facetem.
- Umiesz przekonać kobietę do siebie. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował. - Daj mi twój telefon. - poprosiłam. Podał mi go, a ja wpisałam swój numer. - Zaryzykuję. - rzuciłam przez ramie idąc ze szklankami do naszego stolika.
- I co? - spytała Kaśka, choć widać było, że za bardzo ją to nie interesuje.
- Mam do niego numer. - odparłam z dumą.
- Nie szkoda ci tych chłopaków? A jak któryś się w tobie kiedyś zakocha?
- Życie jest zbyt krótkie, żeby przejmować się wszystkim. Chce z niego korzystać dopóki mogę. - odpowiedziałam.
- O mój Boże.. - zakryła usta dłonią. Popatrzyłam na nią zdziwiona, ale po chwili zorientowałam się, że chodzi jej o kogoś za mną. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kubę, który wszedł do klubu razem z kolegami.
- Idź się przywitaj..
- Chyba oszalałaś.. Nie podejdę do niego. - powiedziała stanowczo, prawie zjeżdżając pod stół.
- To ja podejdę. - wzruszyłam ramionami i juz miałam wstawać, gdy to Kuba pierwszy podszedł do naszego stolika.
- Cześć. - przywitał się, patrząc głównie na Kaśkę.
- Hej.. - pisnęła, a ja powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- Pójdę się przewietrzyć. - mruknęłam, zostawiając ich samych. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na jednej z ławek. Wyjęłam telefon z torebki i zobaczyłam dziesięć połączeń nieodebranych od mamy. Denerwowało mnie to, że chciała mnie kontrolować na każdym kroku. Rozumiałam to, że sie o mnie martwiła, ale bez przesady. Z klubu właśnie ktoś wyszedł, rozmawiając przez telefon. W ciemnościach widziałam jedynie zarys postaci, ale zauważyłam, że chodzi podenerwowany w tą i z powrotem. W końcu kopnął w murek i schował telefon do kieszeni. Usiadł na schodach i ukrył twarz w dłonie. Podeszłam powoli do niego.
- Stało się coś? - spytałam.
- A co cię to obchodzi? - warknął. Popatrzył na mnie i dopiero wtedy zorientowałam się, że to był on.
- W sumie to nic. - wzruszyłam ramionami i mijając go zaczęłam wchodzić po schodach.
- Czekaj.. Przepraszam. - powiedział, wstając. Zatrzymałam się i odwróciłam.
- Chyba się przesłyszałam.. Przeprosiłeś mnie?
- Wiem, że zachowałem się jak dupek na meczu i teraz w sumie też..
- Zapomniałeś o tym, że mnie staranowałeś, gdy wychodziłeś z restauracji i nawet nie przeprosiłeś..
- To byłaś ty? - spytał, marszcząc brwi.
- Niestety. - przytaknęłam.
- Przepraszam.. Strasznie mi głupio, ale ostatnio tyle się dzieję..
- Spoko. - uśmiechnęłam się, podchodząc do niego bliżej. - Majka. - wyciągnęłam rękę, a on wyraźnie zdziwiony moją otwartością, uścisnął ją.
- Michał. - odpowiedział.
- A więc Michał.. Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie sądzę, żebyś mogła coś zrobić.. - uśmiechnął się smutno.
- Aż tak bardzo cię skrzywdziła?
- Kto?
- Ta wysoka brunetka z którą się pokłóciłeś. - odpowiedziałam.
- Skąd.. - urwał i popatrzył na mnie jeszcze bardziej zaciekawiony. - Masz rację chodzi o nią.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie znam cię..
- Dlatego powinno być ci łatwiej. Mogę się założyć, że nie zwierzyłeś się nikomu.. Dlatego twoi koledzy ciągają cię po klubach, żeby poprawić ci humor.
- Na prawdę chcesz tego słuchać?
- Albo będę słuchać ciebie, albo mojej przyjaciółki, która piskliwym głosem rozmawia z chłopakiem w którym jest zakochana. Z dwojga złego wolę już chyba ciebie. - uśmiechnęłam się, siadając na schodach i patrząc na niego wyczekująco.
- Zawsze jesteś taka wygadana? - spytał, siadając obok mnie.
- Przeważnie zawsze. - wzruszyłam ramionami. - Lubię poznawać nowych ludzi.
- Zauważyłem.. - uśmiechnął się.
- Nie zmieniaj tematu. Jestem gotowa wysłuchać tej nudnej, smutnej historii.. - wywróciłam oczami. Widziałam, że nadal się waha. - Ok.. Jeśli nie chcesz to nie. Ja nie naciskam, ale widzę, że chcesz to komuś powiedzieć, ale nie chcesz się przed nikim otworzyć. Masz okazję zrobić to przed osobą, której możesz już więcej nie spotkać..
- W ciągu tygodnia spotkaliśmy się trzy razy. - wtrącił.
- Ja tu byłam pierwsza. Jeśli nie będziesz mnie śledził to się nie spotkamy. - powiedziałam, a on się lekko zaśmiał.
- Twój optymizm jest zaraźliwy.. - pokręcił głową, nie dowierzając. Jedynie się uśmiechnęłam, a on westchnął i zaczął mówić...


                                                                              ~*~

Przegraliśmy z Bułgarią i tym samym zakończyliśmy swoją przygodę z Mistrzostwami Europy. Co sądzicie o meczu?

Następny w sobotę.

niedziela, 22 września 2013

"Cza­sami pier­wsze wrażenie jest ok­ropnym kłamcą."

Wysiadłam z autobusu i ruszyłam długim chodnikiem w stronę kawiarni. Szłam powoli, oglądając sklepowe wystawy. W końcu znalazłam się przed drzwiami restauracji. Gdy otworzyłam drzwi  ktoś wpadł na mnie z impetem. Zachwiałam się, ale w ostatniej chwili złapałam klamkę, utrzymując się dzięki temu na nogach. Mężczyzna nawet się nie obejrzał tylko szybkim krokiem ruszył przed siebie.
- Nic mi nie jest. Dzięki, że pytasz.. - mruknęłam, kręcąc głową. Wyjęłam słuchawki i zaczęłam szukać wzrokiem Kaśki. Zauważyłam ją przy jednym ze stolików. Siedziała oczywiście z zeszytami i coś zawzięcie czytała. Podeszłam do niej i opadłam na krzesełko naprzeciwko niej.
- Nareszcie. - powiedziała, podnosząc wzrok.
- Co się stało? - spytałam, zdejmując płaszczyk i gestem przywołując kelnera. - Sok pomarańczowy. - zwróciłam się do niego, posyłając mu zawadiacki uśmiech. Zarumienił się i odszedł. Kaśka obserwowała całą sytuację, ale nie powiedziała nic. Wywróciła oczami, tak jak tylko ona potrafiła i westchnęła.
- Musisz wytłumaczyć mi matmę.
- Słucham? - popatrzyłam na nią zdziwiona. - Tłukłam się tutaj autobusem, siedziałam obok gościa, który nie widział na oczy antyperspirantu, zostałam staranowana przez jakiegoś idiotę i chcesz mi powiedzieć, że zrobiłam to wszystko po to, żeby wytłumaczyć ci matmę?
- Wiesz, że nie mogę dostać jedynki.. - posłała mi błagalne spojrzenie. - Jeśli jutro zawalę sprawdzian..
- Jutro jest sprawdzian? - spytałam, marszcząc brwi.
- Nie mam bladego pojęcia jak ty to robisz.. Nie wiesz co się dzieje w szkole, a i tak masz średnią powyżej 4.. - jęknęła, oburzona tą niesprawiedliwością.
- Skarbie.. To się nazywa inteligencja. - uśmiechnęłam się do niej słodko. - Dobra.. pokaż.. - pokręciłam głową, biorąc od niej zeszyt.
- Potrącił cię ten przystojniak? - spytała, zapominając widocznie o matematyce. - Nieźle się pokłócili z tą dziewczyną, która siedzi obok nas. - szepnęła. Popatrzyłam w tamtą stronę i zobaczyłam dziewczynę, która poprawiała makijaż. Widocznie płakała. Utwierdziłam się w przekonaniu, że facet, który na mnie wpadł to skończony dupek.


3 dni później...

- Kaśka.. - westchnęłam, załamana. - Nie możesz się z tego jakoś wykręcić? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Wiesz dobrze, że gdybym mogła to bym to zrobiła. Uwierz, że wolałabym iść z wami na  imprezę, niż oglądać jakiś mecz.. Przecież możesz iść z chłopakami..
- Sama z tą bandą idiotów? Po pierwsze oni zaraz będą pijani, a po drugie jeśli będę cały czas z nimi to nie poznam nikogo nowego.. Nie chce siedzieć w sobotni wieczór sama w domu.. - jęknęłam, opadając na poduszki.
- To chodź z nami na mecz. Nie kupiłyśmy jeszcze biletów, więc możemy kupić też tobie..
- To ja już chyba wolę zostać w domu przed telewizorem.. - odparłam bez wahania.
- Proszę nie zostawiaj mnie z tym samej.. - powiedziała błagalnym tonem. - Może nie będzie, aż tak źle? Oglądałaś kiedyś mecz siatkówki?
- To ty masz siostrę, która mówi o niej 24 godziny na dobę, nie ja. - przypomniałam. - Ale po meczu pójdziemy gdzieś na miasto?
- Odstawimy młodą do domu i pójdziemy gdzie tylko będziesz chciała.. - odparła podekscytowana tym, że jest nadzieja.
- Dobra. - westchnęłam. - O której jest ten mecz?
- O 18. Spotkamy się pod halą. - powiedziała wesoło i się rozłączyła.

Następnego dnia...
Stałam pod halą czując się tak jakbym stała przed jakąś światynią. Podekscytowani ludzie, ubrani w biało-czerwone barwy zmierzali ku wejściu. Co w tym takiego ekscytującego? Banda napakowanych sportowców przebija piłkę nad siatką z jednej strony na drugą. Wielkie mi halo. W końcu zobaczyłam dziewczyny. Kaśka miała minę podobną do mojej, czyli "Za jakie grzechy muszę tutaj być?". Julka za to była cała rozpromieniona. Szła dumnie w pasiastej koszulce i z malutką flagą na prawym policzku.
- Cześć. - pisnęła mała, podbiegając do mnie. - Zobaczysz jak będzie fajnie.. Dzisiaj Sovia będzie grała ze Skrą! - powiedziała podekscytowana. Niewiele z tego zrozumiałam, więc tylko się uśmiechnęłam.
- Trzymaj. - jej starsza siostra podała mi bilet. Sięgnęłam do torebki po portfel. - Nie, nie musisz mi oddawać. Wystarczy, że się poświęciłaś.
- To ja postawię piwa. - szepnęłam, żeby Julka nie słyszała. Ruszyłyśmy w stronę wejścia i po chwili byłyśmy już na trybunach. Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Nic dziwnego. Rodzice Kaśki robili wszystko, żeby ich córki były szczęśliwe. Na parkiecie rozgrzewały się dwa zespoły. Od małej dowiedziałyśmy się, że drugi żółto-czarny zespół jest z Bełchatowa. Ich kapitanem jest wysoki, szczupły mężczyzna, który gra na ataku, ale nazwiska nie zapamiętałam. U nas kapitan pochodzi z Białorusi i ma na imię chyba Olieg, czy jakoś tak.. Za dużo było tego wszystkiego, więc wyłączyłam się obserwując każdego z graczy po kolei. Cóż, musiałam przyznać, że niektórzy byli całkiem przystojni.
- Ej ten z 13 w naszej drużynie, to nie jest ten sam mężczyzna na którego wpadłaś wczoraj? - spytała Kaśka. Przeniosłam wzrok na niego i faktycznie to był on.
- Niestety.. - mruknęłam.
- Znasz Kubiaka? - oczy Julki w tym momencie miały wielkość monet pięciozłotowych. - Poprosisz go o autograf?
- Nie znam go. Wpadł wczoraj na mnie, ale nawet nie przeprosił. - powiedziałam, oburzona. Na jej twarzy pojawił się cień zawodu, który po chwili zniknął. Mecz się rozpoczął, a mała wstrzymała oddech z podekscytowania. Oglądałam bez większych emocji. Drużyna z Bełchatowa była bez wątpienia lepsza i nie musiałam znać się na siatkówce, żeby stwierdzić to po pierwszym secie.
- Kuba dzwoni! Nareszcie! - krzyknęła Kaśka, wstając z miejsca. - Jakbym nie wróciła to idź z nią po autografy ja będę czekać pod halą. - powiedziała i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła w stronę wyjścia. Rozpoczął się drugi set, który też przegraliśmy. Tak jak się spodziewałam całe spotkanie zakończyło się wygraną gości.
- Pójdziesz ze mną po autografy? - spytała mała, ciągnąc mnie za rękę. Popatrzyłam przerażona na tłum nastolatek przy barierkach. Już miałam protestować ale zrobiła maślane oczy i westchnęłam zrezygnowana.
- Dobra. Od którego chcesz autograf?
- Od Kubiaka.. Chodź do Kubiaka.. On zawsze pierwszy wchodzi do szatni może uda nam się go złapać. - krzyczała, podskakując.
- Dobra, dobra.. Idziemy. - przerwałam jej szybko. Nasz cel właśnie szedł do szatni. Mała podbiegła szybko do niego. Pobiegłam za nią i przepychając się przez tłum, stanęłam przy niej. Reszta widząc, że nie ma ochoty podpisywać wycofała się i zostałyśmy tylko we dwie czekając przy wejściu do szatni.
- Mogę prosić o autograf? - spytała o mało nie płacząc z radości.
- Nie mam czasu. - mruknął i nawet się nie zatrzymał.
- Przepraszam. - oburzyłam się. - Jedenastoletnia dziewczynka prosi jedynie o głupi podpis na kartce. Ile potrzebujesz na to czasu?
- Słucham? - przystanął koło nas i popatrzył na mnie. Nie trzeba było długo czekać na tłum napalonych nastolatek. Było ich tyle, że wbiłam się w barierkę.
- Słyszałeś. Chodź Julka, znajdziemy milszego siatkarza, który będzie miał czas na maźnięcie długopisem po kartce, sprawiając ci tym samym radość. - powiedziałam, patrząc na niego jak na karalucha. Wzięliśmy autografy od kilku, zdecydowanie milszych zawodników i wyszłyśmy przed halę.
- I jak było? - spytała Kaśka, podchodząc do nas.
- Majka nakrzyczała na Kubiaka.
- Czemu?
- A weź.. Kompletny idiota.


                                                                                     ~*~

Jest pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Proszę o komentarze :) Następny w środę :)

środa, 18 września 2013

Prolog.

ONA - osiemnastoletnia uczennica...
ON - dwudziestoośmioletni siatkarz...

ONA - interesuje się wszystkim...
ON - nie widzi świata poza siatkówką...

ONA - metr sześćdziesiąt wzrostu...
ON - metr dziewięćdziesiąt dwa...

ONA - dusza towarzystwa...
ON - domator...

ONA - rozgadana...
ON - cichy...

Czy jest więc coś co ich łączy?