Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

niedziela, 22 września 2013

"Cza­sami pier­wsze wrażenie jest ok­ropnym kłamcą."

Wysiadłam z autobusu i ruszyłam długim chodnikiem w stronę kawiarni. Szłam powoli, oglądając sklepowe wystawy. W końcu znalazłam się przed drzwiami restauracji. Gdy otworzyłam drzwi  ktoś wpadł na mnie z impetem. Zachwiałam się, ale w ostatniej chwili złapałam klamkę, utrzymując się dzięki temu na nogach. Mężczyzna nawet się nie obejrzał tylko szybkim krokiem ruszył przed siebie.
- Nic mi nie jest. Dzięki, że pytasz.. - mruknęłam, kręcąc głową. Wyjęłam słuchawki i zaczęłam szukać wzrokiem Kaśki. Zauważyłam ją przy jednym ze stolików. Siedziała oczywiście z zeszytami i coś zawzięcie czytała. Podeszłam do niej i opadłam na krzesełko naprzeciwko niej.
- Nareszcie. - powiedziała, podnosząc wzrok.
- Co się stało? - spytałam, zdejmując płaszczyk i gestem przywołując kelnera. - Sok pomarańczowy. - zwróciłam się do niego, posyłając mu zawadiacki uśmiech. Zarumienił się i odszedł. Kaśka obserwowała całą sytuację, ale nie powiedziała nic. Wywróciła oczami, tak jak tylko ona potrafiła i westchnęła.
- Musisz wytłumaczyć mi matmę.
- Słucham? - popatrzyłam na nią zdziwiona. - Tłukłam się tutaj autobusem, siedziałam obok gościa, który nie widział na oczy antyperspirantu, zostałam staranowana przez jakiegoś idiotę i chcesz mi powiedzieć, że zrobiłam to wszystko po to, żeby wytłumaczyć ci matmę?
- Wiesz, że nie mogę dostać jedynki.. - posłała mi błagalne spojrzenie. - Jeśli jutro zawalę sprawdzian..
- Jutro jest sprawdzian? - spytałam, marszcząc brwi.
- Nie mam bladego pojęcia jak ty to robisz.. Nie wiesz co się dzieje w szkole, a i tak masz średnią powyżej 4.. - jęknęła, oburzona tą niesprawiedliwością.
- Skarbie.. To się nazywa inteligencja. - uśmiechnęłam się do niej słodko. - Dobra.. pokaż.. - pokręciłam głową, biorąc od niej zeszyt.
- Potrącił cię ten przystojniak? - spytała, zapominając widocznie o matematyce. - Nieźle się pokłócili z tą dziewczyną, która siedzi obok nas. - szepnęła. Popatrzyłam w tamtą stronę i zobaczyłam dziewczynę, która poprawiała makijaż. Widocznie płakała. Utwierdziłam się w przekonaniu, że facet, który na mnie wpadł to skończony dupek.


3 dni później...

- Kaśka.. - westchnęłam, załamana. - Nie możesz się z tego jakoś wykręcić? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Wiesz dobrze, że gdybym mogła to bym to zrobiła. Uwierz, że wolałabym iść z wami na  imprezę, niż oglądać jakiś mecz.. Przecież możesz iść z chłopakami..
- Sama z tą bandą idiotów? Po pierwsze oni zaraz będą pijani, a po drugie jeśli będę cały czas z nimi to nie poznam nikogo nowego.. Nie chce siedzieć w sobotni wieczór sama w domu.. - jęknęłam, opadając na poduszki.
- To chodź z nami na mecz. Nie kupiłyśmy jeszcze biletów, więc możemy kupić też tobie..
- To ja już chyba wolę zostać w domu przed telewizorem.. - odparłam bez wahania.
- Proszę nie zostawiaj mnie z tym samej.. - powiedziała błagalnym tonem. - Może nie będzie, aż tak źle? Oglądałaś kiedyś mecz siatkówki?
- To ty masz siostrę, która mówi o niej 24 godziny na dobę, nie ja. - przypomniałam. - Ale po meczu pójdziemy gdzieś na miasto?
- Odstawimy młodą do domu i pójdziemy gdzie tylko będziesz chciała.. - odparła podekscytowana tym, że jest nadzieja.
- Dobra. - westchnęłam. - O której jest ten mecz?
- O 18. Spotkamy się pod halą. - powiedziała wesoło i się rozłączyła.

Następnego dnia...
Stałam pod halą czując się tak jakbym stała przed jakąś światynią. Podekscytowani ludzie, ubrani w biało-czerwone barwy zmierzali ku wejściu. Co w tym takiego ekscytującego? Banda napakowanych sportowców przebija piłkę nad siatką z jednej strony na drugą. Wielkie mi halo. W końcu zobaczyłam dziewczyny. Kaśka miała minę podobną do mojej, czyli "Za jakie grzechy muszę tutaj być?". Julka za to była cała rozpromieniona. Szła dumnie w pasiastej koszulce i z malutką flagą na prawym policzku.
- Cześć. - pisnęła mała, podbiegając do mnie. - Zobaczysz jak będzie fajnie.. Dzisiaj Sovia będzie grała ze Skrą! - powiedziała podekscytowana. Niewiele z tego zrozumiałam, więc tylko się uśmiechnęłam.
- Trzymaj. - jej starsza siostra podała mi bilet. Sięgnęłam do torebki po portfel. - Nie, nie musisz mi oddawać. Wystarczy, że się poświęciłaś.
- To ja postawię piwa. - szepnęłam, żeby Julka nie słyszała. Ruszyłyśmy w stronę wejścia i po chwili byłyśmy już na trybunach. Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Nic dziwnego. Rodzice Kaśki robili wszystko, żeby ich córki były szczęśliwe. Na parkiecie rozgrzewały się dwa zespoły. Od małej dowiedziałyśmy się, że drugi żółto-czarny zespół jest z Bełchatowa. Ich kapitanem jest wysoki, szczupły mężczyzna, który gra na ataku, ale nazwiska nie zapamiętałam. U nas kapitan pochodzi z Białorusi i ma na imię chyba Olieg, czy jakoś tak.. Za dużo było tego wszystkiego, więc wyłączyłam się obserwując każdego z graczy po kolei. Cóż, musiałam przyznać, że niektórzy byli całkiem przystojni.
- Ej ten z 13 w naszej drużynie, to nie jest ten sam mężczyzna na którego wpadłaś wczoraj? - spytała Kaśka. Przeniosłam wzrok na niego i faktycznie to był on.
- Niestety.. - mruknęłam.
- Znasz Kubiaka? - oczy Julki w tym momencie miały wielkość monet pięciozłotowych. - Poprosisz go o autograf?
- Nie znam go. Wpadł wczoraj na mnie, ale nawet nie przeprosił. - powiedziałam, oburzona. Na jej twarzy pojawił się cień zawodu, który po chwili zniknął. Mecz się rozpoczął, a mała wstrzymała oddech z podekscytowania. Oglądałam bez większych emocji. Drużyna z Bełchatowa była bez wątpienia lepsza i nie musiałam znać się na siatkówce, żeby stwierdzić to po pierwszym secie.
- Kuba dzwoni! Nareszcie! - krzyknęła Kaśka, wstając z miejsca. - Jakbym nie wróciła to idź z nią po autografy ja będę czekać pod halą. - powiedziała i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła w stronę wyjścia. Rozpoczął się drugi set, który też przegraliśmy. Tak jak się spodziewałam całe spotkanie zakończyło się wygraną gości.
- Pójdziesz ze mną po autografy? - spytała mała, ciągnąc mnie za rękę. Popatrzyłam przerażona na tłum nastolatek przy barierkach. Już miałam protestować ale zrobiła maślane oczy i westchnęłam zrezygnowana.
- Dobra. Od którego chcesz autograf?
- Od Kubiaka.. Chodź do Kubiaka.. On zawsze pierwszy wchodzi do szatni może uda nam się go złapać. - krzyczała, podskakując.
- Dobra, dobra.. Idziemy. - przerwałam jej szybko. Nasz cel właśnie szedł do szatni. Mała podbiegła szybko do niego. Pobiegłam za nią i przepychając się przez tłum, stanęłam przy niej. Reszta widząc, że nie ma ochoty podpisywać wycofała się i zostałyśmy tylko we dwie czekając przy wejściu do szatni.
- Mogę prosić o autograf? - spytała o mało nie płacząc z radości.
- Nie mam czasu. - mruknął i nawet się nie zatrzymał.
- Przepraszam. - oburzyłam się. - Jedenastoletnia dziewczynka prosi jedynie o głupi podpis na kartce. Ile potrzebujesz na to czasu?
- Słucham? - przystanął koło nas i popatrzył na mnie. Nie trzeba było długo czekać na tłum napalonych nastolatek. Było ich tyle, że wbiłam się w barierkę.
- Słyszałeś. Chodź Julka, znajdziemy milszego siatkarza, który będzie miał czas na maźnięcie długopisem po kartce, sprawiając ci tym samym radość. - powiedziałam, patrząc na niego jak na karalucha. Wzięliśmy autografy od kilku, zdecydowanie milszych zawodników i wyszłyśmy przed halę.
- I jak było? - spytała Kaśka, podchodząc do nas.
- Majka nakrzyczała na Kubiaka.
- Czemu?
- A weź.. Kompletny idiota.


                                                                                     ~*~

Jest pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Proszę o komentarze :) Następny w środę :)

5 komentarzy:

  1. huhu :* zapowiada sie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie sie zaczyna :D widze że takie inne bedzie to opowiadanko :D ale już mi sie podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super, czekam jak zwykle z niecierpliwością na następny;))

    OdpowiedzUsuń
  4. No no... Czuję że Kubiaczek będzie miał ciężko z ta nasza Majeczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny, fajny tylko nie wiem dlaczego Kubiak gra w Skrze ?

    OdpowiedzUsuń