Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

środa, 11 grudnia 2013

EPILOG

                                                                                       podkład


Droga Gosiu,
   
          Wiem, że znasz Michała najlepiej ze wszystkich. Lepiej nawet, niż ja. Dlatego wierzę, że to Ty zajmiesz moje miejsce w jego sercu. Ja swoją rolę w jego życiu już odegrałam. Pokazałam mu jak cieszyć się życiem. Teraz chcę Cię prosić o to, żebyś zapewniła mu to, o czym marzył. Rodzinę i szczęście. Ja niestety nie mogę mu tego dać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak przez to cierpię. Nigdy nie myślałam, że będę pragnęła stabilizacji, męża i gromadki dzieci. Tak to już jest, że człowiek chce tego czego nie może mieć. Wiem, że przy Tobie będzie szczęśliwy. Wiem, że go kochasz i chcesz jego szczęścia, równie mocno. Nie wyobrażam sobie lepszej żony dla niego. Proszę Cię, a nawet błagam.. Zaopiekuj się nim. Pomóż mu o mnie zapomnieć i spraw by był szczęśliwy. Tylko o to Cię proszę...

                                                                                                                                             Majka.


                                                                                        ***

Tydzień po Jej śmierci. Kilka dni po Jej pogrzebie. Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. W końcu jesteś na miejscu. Klękasz przed Jej grobem i ze łzami w oczach czytasz tablicę.
                                                                          
                                                                            Majka Kubiak
                                                                    ur. 7 XII 1995 zm. 16 XI 2013
                                                                                Żyła lat 18
                                            "Tak krótko żyła, a tak żyć chciała. Bóg tak chciał, odejść musiała".

                                                                                                                                   Spoczywaj w pokoju


Patrzysz na Jej małe zdjęcie w rogu. Na Jej uśmiech, którego już nie zobaczysz. Na Jej oczy, za którymi tak tęsknisz i zaczynasz płakać jak małe dziecko. W końcu sam. Bez ludzi, którzy patrzą na ciebie ze współczuciem. W ręce trzymasz statuetkę, na której tak Jej zależało. Tą, którą Jej obiecałeś.
- Udało się.. - szepczesz przez łzy. - Dla ciebie..


10 lat później..

Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. Kładziesz na Jej grobie wiązankę kwiatów i siadasz jak zawsze na ławce. Czytasz tablicę, której treść znasz na pamięć. Przypominasz sobie Jej ostatnie słowa "Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy..". Wyciągasz portfel i patrzysz na zdjęcie swojego 3 miesięcznego synka na rękach Gosi. Gosi, która była z tobą od zawsze. Gosi, która akceptowała to, że na komodzie w waszym domu stoi Jej zdjęcie, a drugie nosisz w portfelu. Gosi, która była z tobą, choć wiedziała, że nadal nosisz Ją w sercu. Gosi, która rozumiała to, że co najmniej raz w tygodniu przychodzisz w to miejsce i rozmawiasz z Nią. Gosi, która dała ci synka o którym zawsze marzyłeś. Wiedziałeś, że Ona patrzy na was z góry i się uśmiecha. Na tym jej zależało. Unosisz wzrok i patrzysz na jej małe zdjęcie.
- Jestem szczęśliwy.. - szepczesz. 


                                                                                          ***

Nie wiem czy zaskoczyłam Was epilogiem, czy też nie, ale w każdym bądź razie taki miałam w głowie od początku :) Jak zawsze kończąc opowiadania dziękuję moim najwierniejszym czytelniczkom :) I teraz też mam taki zamiar, więc.. Rilla, lupo_lupo, wikusiao8, Majka, Amelka, Anonimy :) --> DZIĘKUJĘ! :) Dawałyście mi niesamowitą motywację i mam nadzieję, że będziecie ze mną nadal podczas tworzenia nowego opowiadania: http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/ Pierwszy rozdział już jest! :)

Mam nadzieję, że Majkę i Michała będziecie miło wspominać, mimo tak smutnego zakończenia.

LR. :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Śmierć jest prze­cin­kiem w zda­niu twe­go życia

- Michaś przecież szanse były minimalne.. - westchnęłam, próbując go uspokoić. Po wizycie w szwajcarskiej klinice rozwalił kołpak w samochodzie. Usiadłam obok niego na krawężniku i złapałam za rękę.
- Nie wierzę, że nie da się nic zrobić.. - pokręcił z rozpaczą głową i uciekł spojrzeniem w przeciwnym  kierunku, żebym nie widziała jego łez. Chciałam dać mu chwilę na uspokojenie.
- Da się.. - odezwałam się w końcu. - Spędźmy czas, który nam został najlepiej jak możemy.. Jesteśmy w Szwajcarii.. Naprawdę chcesz siedzieć pod tą kliniką, aż do wyjazdu?
- Naprawdę masz ochotę na zabawę? - spytał, patrząc na ciebie z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałam większej.. - odpowiedziałam, wstając i wyciągając do niego rękę. - Mam jechać sama?
Nie musiałam długo czekać. Wstał i razem pojechaliśmy zwiedzać najciekawsze miejsca w Szwajcarii. Najlepiej bawiłam się wieczorem podczas ulicznej samby w Zurychu. To było coś niesamowitego. Ci ludzie to dopiero potrafią się cieszyć życiem. Wynajęliśmy pokój w jednym z hoteli w stolicy i spędzaliśmy tam romantyczną noc tylko we dwoje. Byłam cholernie szczęśliwa. Humor nie popsuł mi się nawet następnego dnia, gdy wracaliśmy do Polski.

W Polsce czas mijał nam w zawrotnym tempie. Wydawało mi się, że wszystko przyśpieszyło nam na złość. Dosłownie wszystko. Nowotwór coraz bardziej wykańczał mój organizm. Stawałam się z każdym dniem słabsza i bledsza. Doktor patrzył na mnie z coraz większym współczuciem. Moja mama wybuchała płaczem, gdy tylko na mnie popatrzyła. Michałowi nie szło w klubie bo ciągle myślał o tym czy jeszcze żyje. Kaśka starała się przy mnie nie płakać, ale co jakiś czas wychodziła do łazienki i wracała z zaczerwienionymi oczami. Filip przestał chodzić na imprezy i każdą wolną chwile spędzał ze mną. Wszyscy starali się udawać, że się z tym pogodzili, ale dobrze wiedziałam, że cały czas udają. To było dla mnie najgorsze. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpieli. Ja już dawno pogodziłam się  tym, że umrę. Każdy kiedyś umrze. Jedni wcześniej, drudzy później. Nie da się od tego uciec. Taka jest po prostu kolei rzeczy.

Przyszedł listopad, a z nim moja przeprowadzka do rodziców. Razem z Michałem zajęliśmy mój dawny pokój. Wszyscy uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Misiek większość dnia spędzał na treningach, a rodzice uparli się, że ktoś musi być zawsze przy mnie. W sumie nawet im się nie dziwie. Nie raz było tak, że mdlałam w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu nie chcieli dopuścić do sytuacji, w której nie będzie mi miał kto pomóc. Większość czasu spędzałam w wielkim fotelu w salonie. Przykryta kocami i z kubkiem herbaty w rękach. Mój organizm był podatny na wszystkie zarazki, bakterie i wirusy, więc ciągle kichałam, kasłałam i miewałam gorączkę.
- Nie zimno ci? - spytał Michał, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przed domem na ławce. Siedziałam ubrana jak na trzydziestostopniowy mróz i to w jego objęciach, a on pytał czy jest mi zimno.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Oglądałam wasz dzisiejszy mecz..
- Nie chce o tym rozmawiać.. - mruknął.
- Michał co się dzieje? Przecież oboje dobrze wiemy, że stać cię na dużo, dużo więcej..
- Jak mam myśleć o jakiejś durnej grze, gdy wiem, że ty.. - urwał, a ja podniosłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Wiem dobrze, że dla ciebie to nie jest jakaś durna gra.. Nie możesz niszczyć swojej kariery. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby być najlepszym.
- Majka.. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
- Na meczu za tydzień chce widzieć jak odbierasz statuetkę MVP.
- A jeśli jej nie zdobędę? - zaśmiał się cicho i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w jego ramiona. 

Następnego dnia.
Oczami Filipa..

                                                                                  podkład

    Siedzieliśmy w trójkę na tarasie. Maja przykryta była dwoma kocami i zawzięcie coś pisała. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że już wkrótce odejdzie. Jej blade policzki wskazywały na to, że koniec jest coraz bliżej. Nie chciałem, żeby widziała mojego smutku. Ona dawała radę więc i ja musiałem być silny. Dla niej. 
    Nagle podniosła wzrok, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Uśmiechnęła się tak, jakby zdała sobie z czegoś sprawę.
- Myślicie, że niebo istnieje? - spytała cicho. Z dnia na dzień mówiła coraz ciszej.
- Na pewno. - odpowiedziała Kaśka, uśmiechając  się do niej. Widziałem, że z całych sił powstrzymuje łzy.
- Nie byłam chyba złym człowiekiem? Nie zrobiłam nic takiego, czego Bóg nie mógłby mi wybaczyć..
- Pójdziesz do nieba.. To oczywiste. - odparła, drżącym głosem. - Kiedy przyjdzie Michał? - spytała szybko, żeby zmienić temat.
- Po treningu.. Przekażesz to Gosi? - spytała, dając jej kopertę z kartką, na której przed chwilą pisała. -  Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystkie rzeczy z mojej listy, a nawet o jedną więcej.. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że chodzi jej o Miśka. - Dostałam więcej, niż sobie życzyłam..
- To dlaczego nie zażyczyłaś sobie, żebyś nie umierała?
- Było coś, czego bardziej chciałam.. - wzruszyła ramionami.
- To poproś o to teraz.. Boże, słuchasz mnie? Nie możesz jej zabrać! Ma tutaj zostać!
- To na nic. - uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za rękę.
- Boisz się?
- Nie.. Już nie. - pokręciła przecząco głową. Kasia zacisnęła mocno usta, żeby przestać płakać i wszyscy skupiliśmy się na obserwowaniu Reksia, który ganiał za własnym ogonem. Po chwili popatrzyłem na Maję, ale ona miała zamknięte oczy.
- Majka.. - podszedłem do niej. Nic. - Majka. - potrząsnąłem nią lekko. Nadal nic. - Dzwoń na pogotowie. - zwróciłem się do Kaśki. Sam wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Michała. Włączyła się poczta głosowa. - Przyjedź do szpitala...

Oczami Michała...

Przemierzałem biegiem długie szpitalne korytarze. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale coś w środku wskazywało mi kierunek. W końcu dotarłem do odpowiedniej sali. Przy jej łóżku stali rodzice, Filip i Kasia. Panowała przerażająca cisza. Wszyscy płakali.. Tylko ona się uśmiechała. Złapałem ją za rękę, a z moich oczu popłynął strumyk łez.
- A mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał.. - szepnęła. - Przepraszam..
- Za co?
- Za to, że ci na to pozwoliłam..
- Przestań. To jeszcze nie koniec. Za tydzień miałaś zobaczyć jak zdobywam statuetkę.
- Nie myśl, że ci się upiecze.. Jeśli zawalisz to będę cię straszyć po nocach.. - uśmiecha się lekko. - Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko.
- Znajdź osobę, która pokochasz równie mocno. Nie chcę, żebyś był sam. Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. - wydusiłem z siebie bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić normalnie. Po chwili zamknęła oczy, a ja zacząłem płakać jak małe dziecko. Odeszła. Na zawsze.


                                                                                     ~*~

Wiem, że wiele z was ma mnie ochotę teraz zabić, ale tak musiało być. Mam nadzieję, że wstąpicie tutaj, żeby przeczytać epilog. Postaram się wrzucić go w czwartek.

Tak na pocieszenie.. Nie kończę mojej przygody z pisaniem. Mam mało czasu, dużo nauki, maturę za kilka miesięcy, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie piszę.. Zapraszam..
http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/

sobota, 7 grudnia 2013

Jest tyl­ko jed­no szczęście w życiu, kochać i być kochanym.

Najważniejszy mecz w sezonie. Gwizdek. Akcja. I taaak! Mamy to! Resovia Mistrzem Polski! Chwila ciszy, gdy podawane jest nazwisko najlepszego zawodnika meczu, którym został.. Michał Kubiak! Mój Michaś.. Patrzyłam na niego z dumą jak odbiera statuetkę z uśmiechem na twarzy. Mokry od szampana i z konfetti przyklejonym do ciała dziękuje kibicom. Mimo tego, że z jego powodu drużyna została ukarana żółtą kartką bo wdał się w niepotrzebną dyskusje z sędzią - był dzisiejszym bohaterem, który poprowadził drużynę do zwycięstwa. Trzy najlepsze drużyny stały teraz na podium i czekały na wręczenie medali. Po całej ceremonii czekałam na Miśka obok trybun. Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
- Wygraliśmy! - krzyknął, cały rozpromieniony. Popatrzyłam na niego, chcąc zobaczyć jego radość. To w nim podobało mi się najbardziej. Gdy się cieszył w oczach pojawiały mu się radosne iskierki szczęścia, a w policzkach słodkie dołeczki.
- Nie mogło być inaczej.. - powiedziałam. - No to co? Idziecie świętować?
- Idziemy. - westchnął bo emocje powoli z niego schodziły.
- Mam na ciebie czekać w domu? - spytałam, ale po chwili dodałam. - Nie no.. Głupie pytanie.. Tylko grzecznie.
- Ale ty idziesz z nami. - powiedział, łapiąc mnie za rękę. - Ustaliliśmy, że bierzemy ze sobą żony bo nie każdy ma tak cudowną kobietę jak ja, która pozwoli mu iść samemu świętować.
- Widzisz jakim jesteś szczęściarzem.. - zaśmiałam się lekko.
- Największym na świecie. - przytaknął mi, całując mnie w nos.
- Koniec czułości. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Olę, dziewczynę Pita, która stała i kręciła głową. - Leć do szatni bo nie będziemy na ciebie czekać, a ty - zwróciła się tym razem do mnie. - Idziesz ze mną do reszty, która czeka przed halą. - pociągnęła mnie za rękę i bez słowa ruszyłam za nią.
- Gdzie idziemy? Do jakiegoś klubu? - spytałam.
- Nie wiem.. Pewnie tak, ale to Igła jest organizatorem wszelkiego rodzaju zabaw i imprez. - wzruszyła ramionami i pchnęła drzwi główne Podpromia. - Muszę cię uprzedzić, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele od dzisiejszego wieczoru. Chłopaki przez świętowanie rozumieją omawianie co było dobrze, a co źle w trakcie meczu. Wspominają najciekawsze akcje i ogólnie przez całą imprezę jest jeden temat.
- Serio? - jęknęłam. Cóż.. Zapowiadał się cudowny wieczór. Po 20 minutach dołączyli do nas zawodnicy, którzy odświeżeni wciąż byli w świetnych nastrojach. Postanowiliśmy, a raczej Igła zarządził to, że pójdziemy do klubu w pobliżu Podpromia. Wszyscy razem, dużą grupką przemierzaliśmy rzeszowskie ulice. Z Michałem szliśmy w samym środku rozmawiając ze wszystkimi dookoła, jednak cały czas trzymając się za ręce. Pierwszy raz byłam w tym klubie do którego weszliśmy. Myślałam, że znam wszystkie miejsca tego typu w Rzeszowie, a jednak okazało się, że nie. Zajęliśmy wolny stolik, chyba ostatni jaki został i zamówiliśmy pierwszego szampana. Tak jak ostrzegała mnie Ola jedynym tematem był mecz. Siedziałam, zresztą tak jak pozostałe dziewczyny i słuchałam ich podekscytowanych głosów.
- Może pójdziemy zatańczyć? - spytałam cicho Michała, który pochłonięty był rozmową z Pitem na temat żółtej kartki, którą dostał w dzisiejszym meczu. Jego zdaniem było to po prostu niesprawiedliwe i nie mógł się z tym pogodzić.
- Chwileczkę.. - odparł i wrócił do dalszej konwersacji. Popatrzyłam na Olę, która nawet nie próbowała przerywać Pitowi. Skinęłam głową w stronę parkietu, a ona z ulgą wstała. Dołączyłyśmy do tańczących par i zaczęłyśmy kołysać się w rytm muzyki. Po chwili dołączyła do nas dwójka facetów, którzy bez słowa zaczęli tańczyć obok nas. Nie minęły nawet 3 minuty, gdy obok mnie pojawił się Michał, a Pit już obejmował Olę. Ahh ta zazdrość.. pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Wtuliłam się w ramiona Miśka bo akurat leciała wolna piosenka. - Zmywamy się stąd? - spytał, patrząc na mnie.
- Nie chcesz zostać z kolegami?
- Szczerze? Mam ochotę położyć się z tobą pod kocem i włączyć jakąś komedie..
- No to w drogę. - odparłam bez namysłu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Na dworze zdążyło się zrobić chłodno więc nałożyłam marynarkę a Michał objął mnie ramieniem. - Pogodziłeś się z żółtą kartką? - spytałam, czekając na to, aż wybuchnie.
- Nie bo nie zasłużyłem na nią. Sama dobrze widziałaś, że był blok i to przed jego nosem.. - wycedził, a ja się tylko zaśmiałam. Uwielbiałam gdy się złościł.
- Kochanie, krzyczałeś tak głośno, że twoje przekleństwa słyszałam na trybunach.. - powiedziałam cicho.
- Bo się zdenerwowałem. Człowiek stara się jak może, a jakiś ślepy idiota.. - przerwałam mu pocałunkiem. Stanęliśmy na środku chodnika, nie przejmując się tym, że obok nas przechodzą cały czas ludzie. - Potrafisz mnie uspokoić.. - mruknął, gdy odsunęliśmy się od siebie, a ja jedynie się zaśmiałam.

Kolejne dni mijały nam zdecydowanie zbyt szybko. Michał, mimo tego, że nie chciał nawet słyszeć o przyjęciu powołania do kadry ostatecznie dał się przekonać. Nie chciałam, żeby z mojego powodu rezygnował z kariery i rozwoju. Za to ja miałam więcej czasu na przygotowania do matury. Nie widziałam sensu w tym, żeby do niej podchodzić, ale sama zdecydowałam się na to, żeby prowadzić normalne życie dopóki mogę. Przynajmniej nie odczuwałam tak wielkiego stresu jak moi znajomi. Nie spali, nie jedli, nie wychodzili z domu. Wciąż się uczyli, próbując zapamiętać po kilka rzeczy na raz. Ja nie miałam takiego problemu. Wyniki były mi obojętne. Chciałam tylko skończyć szkołę. Inaczej podchodził do tego Michał. Codziennie dzwonił do mnie ze Spały sprawdzając czy się uczę. Nie miał natomiast takiego problemu w weekendy kiedy spędzaliśmy 24 godziny na dobę razem. W końcu nadszedł początek maja, a wraz z nim egzaminy. Byłam zadowolona. Jak się okazało pamiętałam dość sporo z tych 3 lat nauki i wydawało mi się, że poszło mi całkiem nieźle. Michał dostał tydzień wolnego i dzięki temu odwiedziliśmy dwa pozostałe miejsca, które chciałam zobaczyć. Potem razem spędzaliśmy jedynie weekendy. Razem z rozgrywkami w Lidze Światowej rozpoczęły się moje problemy ze zdrowiem. Czułam się coraz bardziej osłabiona. Czasami nawet nie wstawałam z łóżka bo nie miałam po prostu na to siły. Nie chciałam martwić Michała i stawiałam się na każdym meczu reprezentacji, który miał miejsce w Polsce. Nie powiedziałam o tym nawet rodzicom. Znając ich od razu zaczęliby panikować, a mama cały czas wybuchałaby płaczem. Kontaktowałam się jedynie z moim lekarzem, który nie powiedział mi tego wprost, ale po jego minie dało się zauważyć, że mój czas się kończy. Miałam robione zaraz więcej badań. Czasami nawet zostawałam na noc w szpitalu. Jadłam dwa razy więcej, często na siłę bo mimowolnie chudłam, a nie chciałam, żeby mama zorientowała się czym to jest spowodowane. Niestety, to nic nie dało dlatego też  zaczęłam coraz rzadziej bywać w domu. Jedynie Michała nie udawało mi się oszukać. Pod koniec sezonu coraz trudniej było mi go wygonić z domu.

Sezon reprezentacyjny dobiegł końca. Nie można był go zaliczyć do udanych, ale ja się cieszyłam jedynie z tego, że mogłam spędzać dnie z Michałem. Czas przed powrotem do klubu spędziliśmy ponownie w Tajlandii, gdzie zrobiliśmy sobie tatuaże. O dziwo, nie musiałam go długo do tego namawiać. Gdy wróciliśmy powtórzyliśmy skok ze spadochronem, a resztę czasu spędziliśmy po prostu w domu, razem. Chciałam uniknąć wizyt u lekarza z Michałem, ale w tej sprawie był nieugięty. Chodził ze mną i w skupieniu słuchał zaleceń doktora. Starał się przekonać mnie i siebie, że trzeba mieć nadzieję. Próbował wierzyć w to, że zdarzy się cud i moje wyniki się polepszą. Jednak jak do tej pory nie było nawet minimalnej poprawy. Widocznie mój organizm zaakceptował nowotwór i pozwalał mu się niszczyć bez jakiejkolwiek obrony. Czułam, że słabnę. Nie mogłam już tego ukrywać. Moi rodzice zorientowali się, że mimo to, że jem jestem coraz chudsza. Michał cały czas szukał klinik, które zajmowały się tego typu nowotworami. Tłumaczyłam mu, że to na nic, ale nie miał zamiaru się poddawać.

- Michaś przecież wiesz, że to nie ma sensu.. - westchnęłam, zasuwając walizkę. Znalazł jedną z klinik w Szwajcarii, która cieszyła się największą liczbą wyleczonych nowotworów.
- Kochanie musimy spróbować. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i wychodząc z domu. Sprawdziłam, czy wszystko jest wyłączone i zamknęłam drzwi. Jednak nawet we mnie tliła się iskierka nadziei, że może.. może jakimś cudem, uda mi się wyzdrowieć...


                                                                                       ~*~

Rozdział na czas :) Następny już we wtorek! :) Bardzo proszę o komentarze :) Miłego weekendu! :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Naj­lep­szy przy­jaciel dos­ta­nie praw­do­podob­nie naj­lep­szą małżonkę, po­nieważ dob­re małżeństwo opiera się na ta­len­cie do przyjaźni.

- Michał to jest szaleństwo.. Nie ma rodziców, Kaśki.. Oni mi nie wybaczą.. - powiedziałam, zakładając zegarek. - Nie mam sukienki.. Gdzie my weźmiemy ten ślub? Kto nam go udzieli?
- Wszystko jest załatwione. - odpowiedział ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Kiedy to załatwiłeś jak wczoraj wieczorem się zgodziłam? - spytałam, zdziwiona.
- Zaryzykowałem i ustaliłem wszystko wcześniej.. - wzruszył ramionami.
- A gdybym się nie zgodziła?
- To bym wszystko odwołał. - odparł.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie rodziców. Jak się dowiedzą, że wyszłam za mąż to mnie wydziedziczą chyba.. A ciebie zabiją.. - westchnęłam. - Może powinnam do nich zadzwonić i im powiedzieć?
- Porozmawiamy o tym przy śniadaniu. - wszedł do łazienki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, próbując to wszystko sobie poukładać. Miałam jutro wziąć ślub. Nie miałam sukienki, gości, a nawet rodziców. Kompletne szaleństwo. - Idziemy? - spytał, wychodząc z łazienki. Skinęłam głową, zamyślona. - Rozmyśliłaś się?
- Nie, nie.. - odpowiedziałam szybko. - Po prostu próbuję to wszystko ogarnąć. Już jutro będę panią Kubiak.
Zeszliśmy do restauracji, w której było pełno ludzi. Stanęłam na palcach rozglądając się za wolnym miejscem, gdy nagle przy jednym ze stolików zauważyłam.. Zbyszka. Miał prawie dwa metry, więc był widoczny wśród innych osób. Obok niego siedziała Kaśka, a obok niej Filip i reszta mojej rodziny. Popatrzyłam na Michała, ale on tylko pociągnął mnie w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co wy tu robicie? - spytałam, opadając na krzesełko obok mamy.
- Wiedzieliśmy o wszystkim zanim wyjechaliście.. - odpowiedziała mi Kaśka, cała w skowronkach.
- Rozumiem, że ja dowiaduje się ostatnia.. - pokręciłam głową. - Miło mi państwa poznać. - dopiero teraz zauważyłam rodziców Michała.
- Nam również. - odparła z uśmiechem jego mama. - W końcu mamy przyjemność się poznać. Michał ciągle o tobie mówił.
- Mam nadzieję, że nic złego.. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziała.
- Dobra dziewczyny zbieramy się bo mamy masę rzeczy do załatwienia. Musimy znaleźć fryzjera, kosmetyczkę, a przede wszystkim suknię. - zaczęła moja mama, wstając i czekając, aż się ruszymy.
- I zorganizować wieczór panieński. - dodała Kaśka, uśmiechając się znacząco do Gosi.
- I kawalerski. - wtrącił Zbyszek, przybijając piątkę z Filipem. Popatrzyłam z przerażeniem na Michała, ale on tylko uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi otuchy. Wyszłyśmy z hotelu i złapałyśmy taksówkę. Umówiliśmy się z fryzjerem i kosmetyczką i zaczęłyśmy wędrować od jednego salonu sukien ślubnych do drugiego. Byłam trochę zestresowana bo razem z nami była mama Michała i chciałam zrobić na niej dobre wrażenie. Dopiero po obiedzie znalazłam suknię, w której zakochałam się, gdy tylko ją zobaczyłam. Cała w skowronka wróciłam do hotelu, żeby się przebrać. Michał zostawił mi kartkę, że jest już na wieczorze kawalerskim. Myślałam, że większe obawy towarzyszą przyszłym żonom w związku z tym, że ich narzeczeni bawią się na wieczorze kawalerskim. Może miałam do Michała po prostu zaufanie? Chociaż z drugiej strony jest tam ze Zbyszkiem po którym nigdy nic nie wiadomo.. Spokojnie, jest Filip. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego. Chyba, że się upije.. Nie. Spokojnie. Walcząc sama ze sobą weszłam do łazienki. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Dzisiaj ostatni raz będę bawiła się jako panna Brzozowska. Już jutro będę miała męża. Nagle całe otoczenie widziałam jakby przez mgłę. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie mogłam ustać na nogach. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na zimnej posadzce. Schowałam twarz w dłonie. Nie, nie dzisiaj. Proszę. Popatrzyłam przed siebie, ale mgła zniknęła.
- Majka! - usłyszałam głos Kaśki, dobiegający z pokoju. Wzięłam głęboki oddech i wstałam. Dziewczyny czekały na mnie w pokoju. - No nareszcie!
- Gdzie idziemy? - spytałam, bojąc się, że sytuacja z łazienki się powtórzy. Nie chciałam ich martwić.
- Znalazłyśmy świetny klub. - odpowiedziała mi Gosia. - Spodoba ci się.
- No to prowadźcie. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Nie miałam ochoty na zabawę. Bałam się, że to się powtórzy, ale nie chciałam psuć jej dziewczynom. Miały rację klub był świetny. Przez większość czasu tańczyłyśmy. Nie chciałam pić. Jutro miałam wyglądać pięknie, a kac by mi w tym na pewno nie pomógł. Po jakimś czasie wyszłam na zewnątrz, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Kaśka próbowała się dogadać z jakimś Francuzem, który nie rozumiał angielskiego, a Gosia tańczyła z jakimś Hiszpanem. Usiadłam na schodach przed klubem i zaczerpnęłam głośno powietrza.
- Stresujesz się? - usłyszałam za sobą głos Gosi. Usiadła obok mnie i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że to jeszcze do mnie nie dociera. Jutro będę miała męża. - pokręciłam głową. - To wszystko dzieje się tak szybko..
- Nigdy nie spodziewałabym się po Michale czegoś takiego. - zaśmiała się. - Zawsze był taki poważny, rozsądny.. Myślałam, że swój ślub będzie planował dwa lata wcześniej.. A jak się okazało wystarczyło mu kilka dni.
- Przyznam szczerze, że też się po nim tego nie spodziewałam..
- Zmienił się dzięki tobie. - powiedziała, patrząc w przeszłość. - Jest bardziej otwarty, pogodny.. Jest szczęśliwy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
-  Wiem, że byłaś z nim kiedyś. Nie jeste..
- Czy nie jestem zazdrosna? - przerwała mi. - Nie. Zawsze zależało mi na jego szczęściu. Nam nie wyszło. Chcę, żeby był szczęśliwy, a z tobą na pewno będzie.
- Kochasz go? - spytałam, patrząc na nią.
- To bez znaczenia. Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak zostanie. Naprawdę trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Tu jesteście! - usłyszałyśmy za sobą głos Kaśki.
- Jak tam twój Francuz? - uniosłam brwi.
- A daj spokój.. - westchnęła. - Nie zrozumiałam nic, a nic z tego co mówił.. Wracamy?
- Tak, proszę.. Nie chcę jutro stać przed ołtarzem z podkrążonymi oczami..
- Nie będziesz miała ołtarzu.. Bierze.. - zaczęła Kaśka, ale urwała, gdy dostała z łokcia od Gośki.
- Gdzie bierzemy ślub? - spytałam, zdziwiona. Myślałam, że Michał załatwił normalną mszę.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. - odparła Gosia i ruszyła w stronę hotelu, ciągnąc za sobą Kaśkę. Wiedziałam, że nic od nich już nie wyciągnę, więc nawet nie próbowałam. Gdy wróciłam Michała jeszcze nie było. Wzięłam jedynie piżamę i szczoteczkę do zębów i wyszłam ze swojego pokoju. Dziewczyny stwierdziły, że nie mogę spać z Michałem w jednym łóżku tuż przed ślubem. Położyłam się obok Kaśki i zaczęłam rozmyślać. Już jutro miałam być panią Kubiak. Będę miała męża. W wieku 18 lat! Czyste szaleństwo..

Następnego dnia wszystko działo się w zawrotnym tempie. Kaśka obudziła mnie już o 7 i prawie biegiem załatwiałyśmy fryzjera i kosmetyczkę. Nie wiem jak udało im się załatwić salę, kamerzystę i całą resztę w tak krótkim czasie. W południe ubrana w białą suknie czekałam w pokoju na moment w którym będę mogła w końcu zobaczyć się z Michałem. Podobno wrócił sam o przyzwoitej porze i na dodatek na własnych nogach. Zbyszek i Filip to inna bajka, ale Kaśka postawiła ich na nogi.
- Gotowa? - usłyszałam głos mojego taty, który właśnie wszedł do pokoju. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Tak myślę. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Nadal próbuje to wszystko sobie poukładać.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał, podchodząc do mnie. - Jeśli masz wątpliwości..
- Nie mam. - przerwałam mu szybko. - Nie mam żadnych wątpliwości. Ja po prostu nie wierzę w to, że mam takie szczęście..
- Zasługujesz na to. - powiedział, przytulając mnie. - Idziemy? Wszyscy już czekają..
Nie odpowiedziałam tylko skinęłam lekko głową bo poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Wzięłam głęboki oddech i cała spięta ruszyłam z tatą w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do długiej czarnej limuzyny, ale nawet nie byłam tym zdziwiona. Teraz już mnie nic nie zaskoczy. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jedziemy. Może do jakiejś małej świątyni? Nie jechaliśmy długo bo po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał. Gdy wysiadłam, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Mieliśmy wziąć ślub na.. plaży. Michał stał razem z księdzem, a przed nimi na białych krzesłach siedziała reszta. Szłam z tatą w ich stronę, czując na sobie ich spojrzenia. Nie potknij się, powtarzałam sobie w myślach. W końcu znalazłam sie obok Michała, który nie odrywał ode mnie wzroku.
- Wyglądasz przepięknie.. - szepnął po czym złapał mnie za rękę i oboje stanęliśmy przed księdzem. Nie mogłam się doczekać przysięgi, a kiedy nadeszła na nią pora popatrzyłam Miśkowi prosto w oczy i zaczęłam powtarzać za kapłanem.
- Ja, Majka, biorę ciebie Michale, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


***

- No chyba nie chcesz.. - powiedziałam, ale już niósł mnie przez próg do naszego pokoju. - Przecież już mnie przenosiłeś, gdy wchodziliśmy do restauracji na przyjęcie.
- Od dzisiaj będę cię codziennie nosił na rękach. - odpowiedział, stawiając mnie na ziemi.
- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęłam się. - Wiesz, że nie miałabym nic przeciwko gdybyś napił się z resztą?
- Wiem, ale wolałem napić się z moją żoną. - odparł, wyciągając szampana i dwa kieliszki. Usiadłam na brzegu łóżka, patrząc jak go otwiera. Usiadł obok mnie, podając mi jeden z kieliszków
- Za co wypijemy? - spytałam, mrużąc oczy.
- Za nas. Za to, żebyśmy byli zawsze tacy szczęśliwi jak dzisiaj.. - powiedział. Upiłam łyk szampana.
- Nie wierze w to, że się pobraliśmy.. - westchnęłam szczęśliwa, patrząc na złotą obrączkę. Przeniosłam wzrok na niego i musnęłam dłonią jego policzek. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. - szepnęłam, a w moich oczach nie wiadomo dlaczego pojawiły się łzy. Odgarnął mi pojedyncze włosy z twarzy i założył za ucho. Przez chwile patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a potem jakby na niesłyszalny znak wpiliśmy się w swoje usta. Chyba nie tylko ja czekałam z niecierpliwością na naszą noc poślubną. Położyliśmy się na jedwabnej pościeli nie odrywając się od siebie. W między czasie zdjęłam mu marynarkę, a teraz siłowałam się z krawatem. Chyba zorientował się, że sama sobie nie poradzę bo sam go ściągnął. Powoli odpinałam guziki jego białej koszuli, a on sunął ręką po moim udzie, cały czas mnie całując...



                                                                                       ~*~

Wiem, że znów się spóźniłam, ale nie miałam kiedy się za to zabrać. Wybaczcie. Następny prawdopodobnie koło soboty. :) Miłego tygodnia! :)