Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Śmierć jest prze­cin­kiem w zda­niu twe­go życia

- Michaś przecież szanse były minimalne.. - westchnęłam, próbując go uspokoić. Po wizycie w szwajcarskiej klinice rozwalił kołpak w samochodzie. Usiadłam obok niego na krawężniku i złapałam za rękę.
- Nie wierzę, że nie da się nic zrobić.. - pokręcił z rozpaczą głową i uciekł spojrzeniem w przeciwnym  kierunku, żebym nie widziała jego łez. Chciałam dać mu chwilę na uspokojenie.
- Da się.. - odezwałam się w końcu. - Spędźmy czas, który nam został najlepiej jak możemy.. Jesteśmy w Szwajcarii.. Naprawdę chcesz siedzieć pod tą kliniką, aż do wyjazdu?
- Naprawdę masz ochotę na zabawę? - spytał, patrząc na ciebie z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałam większej.. - odpowiedziałam, wstając i wyciągając do niego rękę. - Mam jechać sama?
Nie musiałam długo czekać. Wstał i razem pojechaliśmy zwiedzać najciekawsze miejsca w Szwajcarii. Najlepiej bawiłam się wieczorem podczas ulicznej samby w Zurychu. To było coś niesamowitego. Ci ludzie to dopiero potrafią się cieszyć życiem. Wynajęliśmy pokój w jednym z hoteli w stolicy i spędzaliśmy tam romantyczną noc tylko we dwoje. Byłam cholernie szczęśliwa. Humor nie popsuł mi się nawet następnego dnia, gdy wracaliśmy do Polski.

W Polsce czas mijał nam w zawrotnym tempie. Wydawało mi się, że wszystko przyśpieszyło nam na złość. Dosłownie wszystko. Nowotwór coraz bardziej wykańczał mój organizm. Stawałam się z każdym dniem słabsza i bledsza. Doktor patrzył na mnie z coraz większym współczuciem. Moja mama wybuchała płaczem, gdy tylko na mnie popatrzyła. Michałowi nie szło w klubie bo ciągle myślał o tym czy jeszcze żyje. Kaśka starała się przy mnie nie płakać, ale co jakiś czas wychodziła do łazienki i wracała z zaczerwienionymi oczami. Filip przestał chodzić na imprezy i każdą wolną chwile spędzał ze mną. Wszyscy starali się udawać, że się z tym pogodzili, ale dobrze wiedziałam, że cały czas udają. To było dla mnie najgorsze. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpieli. Ja już dawno pogodziłam się  tym, że umrę. Każdy kiedyś umrze. Jedni wcześniej, drudzy później. Nie da się od tego uciec. Taka jest po prostu kolei rzeczy.

Przyszedł listopad, a z nim moja przeprowadzka do rodziców. Razem z Michałem zajęliśmy mój dawny pokój. Wszyscy uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Misiek większość dnia spędzał na treningach, a rodzice uparli się, że ktoś musi być zawsze przy mnie. W sumie nawet im się nie dziwie. Nie raz było tak, że mdlałam w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu nie chcieli dopuścić do sytuacji, w której nie będzie mi miał kto pomóc. Większość czasu spędzałam w wielkim fotelu w salonie. Przykryta kocami i z kubkiem herbaty w rękach. Mój organizm był podatny na wszystkie zarazki, bakterie i wirusy, więc ciągle kichałam, kasłałam i miewałam gorączkę.
- Nie zimno ci? - spytał Michał, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przed domem na ławce. Siedziałam ubrana jak na trzydziestostopniowy mróz i to w jego objęciach, a on pytał czy jest mi zimno.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Oglądałam wasz dzisiejszy mecz..
- Nie chce o tym rozmawiać.. - mruknął.
- Michał co się dzieje? Przecież oboje dobrze wiemy, że stać cię na dużo, dużo więcej..
- Jak mam myśleć o jakiejś durnej grze, gdy wiem, że ty.. - urwał, a ja podniosłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Wiem dobrze, że dla ciebie to nie jest jakaś durna gra.. Nie możesz niszczyć swojej kariery. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby być najlepszym.
- Majka.. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
- Na meczu za tydzień chce widzieć jak odbierasz statuetkę MVP.
- A jeśli jej nie zdobędę? - zaśmiał się cicho i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w jego ramiona. 

Następnego dnia.
Oczami Filipa..

                                                                                  podkład

    Siedzieliśmy w trójkę na tarasie. Maja przykryta była dwoma kocami i zawzięcie coś pisała. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że już wkrótce odejdzie. Jej blade policzki wskazywały na to, że koniec jest coraz bliżej. Nie chciałem, żeby widziała mojego smutku. Ona dawała radę więc i ja musiałem być silny. Dla niej. 
    Nagle podniosła wzrok, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Uśmiechnęła się tak, jakby zdała sobie z czegoś sprawę.
- Myślicie, że niebo istnieje? - spytała cicho. Z dnia na dzień mówiła coraz ciszej.
- Na pewno. - odpowiedziała Kaśka, uśmiechając  się do niej. Widziałem, że z całych sił powstrzymuje łzy.
- Nie byłam chyba złym człowiekiem? Nie zrobiłam nic takiego, czego Bóg nie mógłby mi wybaczyć..
- Pójdziesz do nieba.. To oczywiste. - odparła, drżącym głosem. - Kiedy przyjdzie Michał? - spytała szybko, żeby zmienić temat.
- Po treningu.. Przekażesz to Gosi? - spytała, dając jej kopertę z kartką, na której przed chwilą pisała. -  Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystkie rzeczy z mojej listy, a nawet o jedną więcej.. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że chodzi jej o Miśka. - Dostałam więcej, niż sobie życzyłam..
- To dlaczego nie zażyczyłaś sobie, żebyś nie umierała?
- Było coś, czego bardziej chciałam.. - wzruszyła ramionami.
- To poproś o to teraz.. Boże, słuchasz mnie? Nie możesz jej zabrać! Ma tutaj zostać!
- To na nic. - uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za rękę.
- Boisz się?
- Nie.. Już nie. - pokręciła przecząco głową. Kasia zacisnęła mocno usta, żeby przestać płakać i wszyscy skupiliśmy się na obserwowaniu Reksia, który ganiał za własnym ogonem. Po chwili popatrzyłem na Maję, ale ona miała zamknięte oczy.
- Majka.. - podszedłem do niej. Nic. - Majka. - potrząsnąłem nią lekko. Nadal nic. - Dzwoń na pogotowie. - zwróciłem się do Kaśki. Sam wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Michała. Włączyła się poczta głosowa. - Przyjedź do szpitala...

Oczami Michała...

Przemierzałem biegiem długie szpitalne korytarze. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale coś w środku wskazywało mi kierunek. W końcu dotarłem do odpowiedniej sali. Przy jej łóżku stali rodzice, Filip i Kasia. Panowała przerażająca cisza. Wszyscy płakali.. Tylko ona się uśmiechała. Złapałem ją za rękę, a z moich oczu popłynął strumyk łez.
- A mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał.. - szepnęła. - Przepraszam..
- Za co?
- Za to, że ci na to pozwoliłam..
- Przestań. To jeszcze nie koniec. Za tydzień miałaś zobaczyć jak zdobywam statuetkę.
- Nie myśl, że ci się upiecze.. Jeśli zawalisz to będę cię straszyć po nocach.. - uśmiecha się lekko. - Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko.
- Znajdź osobę, która pokochasz równie mocno. Nie chcę, żebyś był sam. Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. - wydusiłem z siebie bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić normalnie. Po chwili zamknęła oczy, a ja zacząłem płakać jak małe dziecko. Odeszła. Na zawsze.


                                                                                     ~*~

Wiem, że wiele z was ma mnie ochotę teraz zabić, ale tak musiało być. Mam nadzieję, że wstąpicie tutaj, żeby przeczytać epilog. Postaram się wrzucić go w czwartek.

Tak na pocieszenie.. Nie kończę mojej przygody z pisaniem. Mam mało czasu, dużo nauki, maturę za kilka miesięcy, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie piszę.. Zapraszam..
http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że mimo wszystko cały czas miałam nadzieję, że zakończysz to w inny sposób.
    No cóż, zimno mi się zrobiło podczas czytania, mimo 20 stopni ciepła w pokoju, jakoś wilgotno na twarzy... Nie lubię takich zakończeń. Nie chodzi o to, że to twoje jest złe ale o to, że jest na serio bardzo realistyczne. I że rzeczywiście co chwila ktoś traci drugą osobę i zostaje z tym sam. Z tym wspomnieniem szczęścia które było, z tym bólem którego nikt nie ma ochoty zrozumieć. Z cholerną samotnością i brakiem chęci do życia...

    Cudowne opowiadanie...

    Nie mam pojęcia co możesz po tym napisać w epilogu....

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mnie brzuch rozbolał, jak zobaczyłam jaki tytuł ma nowy rozdział.... i ta piosenka w tle jak to czytałam... szkoda, że taki koniec, ale cóż to Twoja wyobraźnia i twórczość;) bardzo mi się podobało to opowiadanie, zresztą jak wszystkie inne i nadal będę czytać Twoje opowiadania (mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać;) pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem,że to tylko opowiadanie,ale i tak płaczę jakby stało się to na prawdę.Jak zwykle piękne opowiadanie i tak jak to robię teraz będę i czytać kolejne opowiadanie.Wszystkie twoje opowiadania potrafią wywołać łzy szczęścia i łzy smutku...To akurat wywołało więcej łez smutku,ale tak czy tak opowiadanie cudne.
    Pozdrawiam,Czekam na epilog,ale nie wiem co ty możesz napisać w epilogu?Chociaż ty możesz wymyślić wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie popłakałam się tylko dlatego, że moja siostra siedziała obok mnie i znając ją zaczęłaby się ze mnie śmiać :D super piszesz rób to dalej bo idzie Ci świetnie :D a i czekam na koniec, nie wiem czego się po Tobie spodziewać :) do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak bym sie poryczała, nie musiałaś dodawać tego podkładu żebym ryczała jeszcze bardziej niż to można było przewidzieć -,- myślałam że inaczej sie to skończy.. tzn miałam nadzieje a i tak wiedziałam że tak to zakończysz ;p no ale cóż.. smutne zakończenie, ale opowiadanie genialne! chyba najlepsze ze wszystkich ;)

    OdpowiedzUsuń