Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

niedziela, 24 listopada 2013

Ani różni­ca poglądów, ani różni­ca wieku, nic w ogóle nie może być po­wodem zer­wa­nia wiel­kiej miłości.

Zatrzymaliśmy się w jednym z tajlandzkich hoteli, który znajdował się zaledwie kilkaset metrów od plaży. Zostawiliśmy bagaż w pokoju i od razu wyruszyliśmy zwiedzać okolice.
- I powiedz, że tu nie jest jak w raju.. - westchnęłam, patrząc na niesamowite krajobrazy, które zapierały dech w piersiach. Szliśmy po gorącym piasku, trzymając się za ręce. Było idealnie
- Przyznaje, że miałaś racje. - odparł, nasuwając okulary przeciwsłoneczne na nos. - Piękna kobieta, piękne widoki czego można chcieć więcej? - popatrzył na mnie, przyciągając mnie do siebie.
- Przydałby się jeszcze przystojny mężczyzna.. - mruknęłam, obserwując jego reakcje.
- Okulary masz chyba zbyt ciemne.. - zmarszczył brwi z uśmiechem, a ja zaczęłam się śmiać.
Całe popołudnie spędziliśmy na plaży, robiąc przy tym miliony zdjęć. W tym jedno specjalnie dla Zbyszka, na tle tysięcy dziewczyn w bikini. Wysłaliśmy mu je i z niecierpliwością czekaliśmy na odpowiedź. Nie rozczarował nas. Zadzwonił z pretensjami o to, że go nie zabraliśmy ze sobą. Wieczorem wybraliśmy się na kolację do jednej z tutejszych restauracji. Nie dałam się namówić na spróbowanie owoców morza, choć Michał przez całe pół godziny próbował mnie przekonać. Ostatecznie wzięłam sałatkę, a on z uwielbieniem patrzył na talerz pełen skorupiaków. Jak można coś takiego jeść? Przecież to kiedyś żyło. Nie byłam wegetarianką, ale do kurczaków też miałam odrazę.
- Na pewno nie chcesz spróbować? - spytał wyciągając w moją stronę widelec z krewetką. Popatrzyłam na nią z obrzydzeniem.
- Ona mogła mieć rodzinę.. - odparłam oburzona i wróciłam do grzebania w sałatce. Jedynie się zaśmiał i demonstracyjnie włożył ją do ust. - Jesteś okropny.. - westchnęłam, kręcąc głową.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu. Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju bo wcześniej nie miałam na to nawet czasu. Położyłam się na wielkim łóżku, które stało w samym centrum pokoju i westchnęłam. Byłam szczęśliwa. Tym bardziej, gdy Michał wyszedł z łazienki w samym ręczniku z mokrymi włosami. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Łazienka wolna. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Wstałam i niby od niechcenia  otarłam się o niego, gdy przechodziłam obok. Z wielkim bananem na twarzy weszłam do łazienki. Po tak długim i męczącym dniu prysznic był tak wielką przyjemnością, że najchętniej bym spod niego nie wychodziła. Przypomniałam sobie jednak, że w pokoju czeka na mnie najseksowniejszy facet jakiego do tej pory poznałam i prawie wybiegłam spod niego. Michał leżał na łóżku i oglądał mecz.. siatkówki.
- Siatkówka, wszędzie siatkówka..- wywróciłam oczami. Popatrzył na mnie i wyłączył. - Nie musisz wyłączać mogłam obejrzeć z tobą.
- Nie chce, żebyś zasnęła. - odpowiedział, patrząc na mnie.
- Masz jakieś inne propozycje? - uniosłam brwi.
- Wziąłem ze sobą kilka filmów. Możemy coś obejrzeć. - powiedział, podchodząc do telewizora, obok którego leżało kilka pudełek z płytami.
- No to wybierz coś. - położyłam się na łóżku, patrząc jak szuka czegoś odpowiedniego.
- Horror?
- Nie. -  odpowiedziałam stanowczo. Włożył jakąś płytę do odtwarzacza i położył się obok mnie. Na wielkim ekranie zobaczyłam tytuł "W pogoni za szczęściem."
- Oglądałaś? - spytał, patrząc na moją minę.
- Nie.
- Mój ulubiony. Spodoba ci się. - dodał, łapiąc mnie za rękę. W milczeniu oglądaliśmy film, a ja próbowałam nie zwracać uwagi na klatkę piersiową Michała, która była na wciągnięcie ręki. To są jakieś tortury. Jesteśmy sami w hotelowym pokoju. Jest odpowiedni klimat, wszystko jest idealnie. Dlaczego on nic nie robi?
- Pójdę się przebrać.. - szepnęłam, nie chcąc mu przeszkadzać. Wyjęłam z walizki piżamę i weszłam do łazienki. Może tego nie chce? Może nadal uważa mnie jedynie za przyjaciółkę.. Ale chyba wtedy nie całowalibyśmy się prawie co 10 minut. Przebrałam się i wyszłam z łazienki, mając zamiar sama go sprowokować. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu Michał już spał. - No nie.. - westchnęłam. Wyłączyłam telewizor i położyłam się obok niego. Widocznie on nie należał do facetów, którzy wykorzystują pierwszą nadarzającą się okazję..

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez niezasłonięte okno. Michał jeszcze spał, więc odwróciłam się na drugi bok i oparłam na łokciu, patrząc jak słodko wygląda. Jemu też słońce nie pozwalało spać i po chwili, krzywiąc się otworzył oczy.
- Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem.
- Nawet bardzo dobry. - mruknął przyciągając mnie do siebie. - Gotowa na dzień pełen wrażeń?
- Wiesz w sumie nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy tu zostali cały dzień. - powiedziałam, wtulona w jego ramiona.
- Nadrobimy wieczorem, a teraz zmykaj do łazienki pierwsza bo mamy mało czasu.. - odparł, całując mnie w czoło.
- Idę, idę.. - westchnęłam. Niezgrabnie zeszłam z łóżka i weszłam do łazienki się ogarnąć, po drodze biorąc ubrania z walizki. Po dwudziestu minutach wyszłam już ubrana i gotowa do całodniowego zwiedzania. Michałowi zajęło to jeszcze więcej czasu, a podobno nam się śpieszyło. Zjedliśmy śniadanie w błyskawicznym tempie i wypożyczonym samochodem pojechaliśmy do Bangkoku. Zaczęliśmy od najstarszej świątyni w tym mieście z leżącym Buddą i zrobiliśmy tam kurs masażu tajskiego. Potem pojechaliśmy do najważniejszej świątyni Wat Phra Keao ze szmaragdowym Buddą. Obiad zjedliśmy przy Pałacu Królewskim, a stamtąd pojechaliśmy do centrum Bangkoku, żeby zobaczyć Wat Phra Kaew. Najgorsze było wchodzenie przez kilkadziesiąt minut po schodach, żeby zobaczyć Wat Doi Suthep, ale widok był tak nieziemski, że od razu przestały boleć mnie nogi. Wycieczkę po Bangkoku skończyliśmy na Wat Arun, który oświetlony nocą wyglądał przepięknie. Dopiero w siedząc w samochodzie poczułam jak bardzo zmęczona i głodna jestem.
- Michaś umieram z głodu nie możemy zjeść gdzieś po drodze? Musimy jeść kolację w hotelu? - jęknęłam.
- Tak. - odparł tylko i jechał dalej. - Bardzo zmęczona?
- Nogi mnie jedynie trochę bolą. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon, żeby odpisać mamie na smsa, którego wysłała mi jakieś 3 godziny temu. Dojechaliśmy na miejsce, a Michał zaczął zachowywać się dziwnie. Razem szliśmy do pokoju, a on nagle gdzieś zniknął. Weszłam sama i zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego na kolacje. Przebrałam się a w między czasie pojawił się Michał.
- Gdzie byłeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Zarezerwować stolik, żebyśmy nie  musieli czekać. - odpowiedział, wchodząc do łazienki. No tak, logiczne. Czekając na niego włączyłam telewizję, ale wszystkie programy były w języku tajskim i tylko oglądałam ludzi poruszających się na ekranie. - Rozumiesz co mówią?
- Nic a nic. - pokręciłam przecząco głową, wyłączając telewizor. Popatrzyłam na Michała i ze zdziwienie otworzyłam szeroko usta. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru, koszulę, a na nią założył marynarkę. - Wow.
- Przy tobie i tak wyglądam przeciętnie. - powiedział, podchodząc do mnie i całując mnie w nos. - Idziemy?
- Tak bo umieram z głodu.. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby jak najszybciej znaleźć się w restauracji.
- Nie w tą stronę. - pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Restauracja jest przecież tam. - wskazałam palcem w przestrzeń, idąc w przeciwnym kierunku.
- Nie idziemy do restauracji.
- Misiek... Jestem głodna i po prostu skręca mnie z.. - urwałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdował się jeden nakryty stolik ze świecami i innymi romantycznymi dekoracjami. - Michał.. - wydusiłam z siebie, widząc w rogu mężczyzn ze skrzypcami. Odsunął mi krzesełko, a ja bez słowa usiadłam. Z tego wszystkiego, aż zapomniałam o głodzie. - Mogłeś mi powiedzieć.. Ubrałabym się ładniej.
- To miała być niespodzianka, poza tym wyglądasz przepięknie. - odpowiedział, otwierając wino. Przyniesiono pierwsze danie, a mój organizm dał znać o tym, że jestem głodna. Zajęliśmy się jedzeniem, a ja cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy. - Co się stało?
- Nic, nic.. Jak się stresuję to mi się śmiać chce.. -powiedziałam i zaśmiałam się cicho. - Kiedy ty to wszystko przygotowałeś?
- Wczoraj, kiedy zasnęłaś.. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie spałeś wtedy?
- Wybacz, ale musiałem cię oszukać w imię wyższego dobra. - wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową śmiejąc się. Byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pierwszy razy jadłam romantyczną kolację z facetem. Musiałam powstrzymywać się przed tym, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Każdy inaczej radził sobie ze stresem. Ja akurat chichotałam jak głupia. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego Michał zorganizował to wszystko. Nie przypominałam sobie sytuacji w której dałabym mu do zrozumienia, że tego oczekuję. Może zrobił to tak po prostu? Może należy do tego typu mężczyzn, którzy robili takie rzeczy dla swoich dziewczyn? Ale czy to możliwe, żebym była taką szczęściarą? - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to wszystko zorganizowałem.. - popatrzył na mnie, a ja przerażona zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, żeby potrafił czytać mi w myślach.
- Jest jakiś konkretny powód? - spytałam, zaskoczona. Serce zaczęło mi jeszcze szybciej bić, gdy wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Mężczyźni stojący w rogu zaczęli cicho grać na skrzypcach, a Michał.. uklęknął. Zakryłam usta dłonią, przerażona tym co może się wydarzyć.
- Majka.. Wiem, że znamy się dopiero kilka miesięcy. Wiem, że mimo tego, że jesteś pełnoletnia chodzisz wciąż do liceum. Wiem też, że nie będziemy mogli się razem zestarzeć. Ale wiem też, że cię kocham jak nikogo innego na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę żebyś była moją żoną - wyjął małe, czerwone pudełeczko i je otworzył. - Wyjdziesz za mnie?
- Michał.. - wydusiłam z siebie. - To jest szaleństwo..
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale kto mnie tego nauczył? - uniósł brwi.
- Będziesz wdowcem..
- Będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi jeśli się zgodzisz.. - przerwał mi.
- Naprawdę tego chcesz? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- W życiu nie byłem niczego bardziej pewien. - odpowiedział poważnie. - Wyjdziesz za mnie? - spytał ponownie, a ja jedynie skinęłam głową, wycierając łzy, które płynęły po moich policzkach. Nałożył mi pierścionek na palec, wstał i mnie przytulił. - Kocham cię.. - szepnął w moje włosy.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam cała rozpromieniona. Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Musisz jutro poszukać sukienki..
- Dlaczego już jutro? - spytałam zdziwiona.
- Bo pojutrze bierzemy ślub..


                                                                                   ~*~

Wiem, że rozdział miał być w sobotę ale mam teraz tyle na głowie, że nie miałam kiedy się za niego zabrać. Następny w niedziele :) Proszę o komentarze, które są ogromną motywacją i może dzięki nim uda mi się naskrobać coś wcześniej :) Miłego poniedziałku! :)

niedziela, 17 listopada 2013

Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz.

- To było pół roku temu.. Zaczęłam się niewyraźnie czuć zresztą.. tak samo wyglądałam. Zignorowałam to. Myślałam, że jestem po prostu zmęczona. Przystopowałam z imprezami, zaczęłam się zdrowiej odżywiać i więcej spać, ale to nic nie dało. W końcu mama prawie siłą zaciągnęła mnie do lekarza. Nawet nie wiesz jaką jej awanturę zrobiłam o to, że traktuje mnie jak dziecko, które nie potrafi o siebie zadbać. Zrobili mi wszystkie badania i okazało się, że jestem właśnie takim dzieckiem. Tydzień po tym badaniu zostałam wezwana na dodatkowe badania, które miały potwierdzić obawy lekarzy. Niestety, potwierdziły. Znowu zostałam wezwana i oznajmiono mi, że mam raka okrężnicy i został mi niecały rok życia. Wiesz.. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Mam umrzeć? Ale dlaczego? W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem dzieckiem szczęścia. Uświadomiłam sobie, że Bóg nie wymyślił dla mnie dalszej przyszłości.. Męża, kariery, dzieci, wnucząt.. Pogodziłam się z tym. Zajęło mi to trochę czasu, ale nauczyłam się żyć ze świadomością, że mój czas się kończy. Postanowiłam sobie, że wykorzystam go najlepiej jak będę umiała. Wiesz niektórych to może dziwić.. Co prawda mogłabym się teraz rzucić z mostu bo i tak za jakiś czas umrę, ale wydaje mi się, że dostałam ten czas po coś.  Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu, ale.. Zrozum, że ja się z tym pogodziłam, ale inni nie. Moi rodzice najchętniej zamknęli by mnie w klatce, jakby to miało zapewnić im to, że nie umrę. Filip niby zachowuje się normalnie, ale widzę jak na mnie patrzy. Jakby musiał się napatrzeć dzisiaj bo jutro już może mnie nie zobaczyć. Nie chcę, żeby inni tak na mnie patrzyli. W domu już się duszę od tej litości. Gdy byłam z Kaśka, tobą, czy nawet ze Zbyszkiem mogłam przynajmniej na chwile od tego uciec. - skończyłam mówić, wycierając ostatnią łzę, która jeszcze błąkała się po moim policzku. Popatrzyłam na Miśka, który ocierał policzki. Nie odzywał się przez dłuższy czas. Rozumiałam, że to był dla niego szok. Sama nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Wiedziałam, że musi sobie to wszystko poukładać.
- Nie da się już nic zrobić? Przecież ludzie walczą z nowotworami. Jeśli nie w Polsce to zagranicą..
- Michał sprawdziliśmy wszystkie najlepsze kliniki. Ze wszystkich dostaliśmy tą samą odpowiedź. Mój nowotwór jest w takim stadium, że nie da się nic zrobić. - powiedziałam cicho.
- Może nie wszystkie? Może..
- Michał.. - przerwałam mu, patrząc na jego twarz, którą przepełniała rozpacz. - Nie ma szans na to, że przeżyję.
- To nie możliwe.. - pokręcił szybko głową. - To nie może być prawdą.. Nie możesz umrzeć!- wydusił z siebie, a potem zaczął płakać jak małe dziecko. Poczułam się jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chciałam zapobiec jego cierpieniu. Wtuliłam się w niego a on zatopił twarz w moich włosach.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- Za co? - mruknął w moje włosy.
- Gdybym nie pozwoliła ci się we mnie zakochać to teraz byś nie cierpiał.. - odpowiedziałam, czując obrzydzenie do samej siebie. Jak mogłam być taką egoistką? Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Nigdy więcej mnie za to nie przepraszaj.. Kocham cię i będę z tobą do końca. - powiedział stanowczo. Ujęłam jego twarz w dłonie. Zamiast coś powiedzieć pocałowałam go w policzek, po którym wolno sunęła pojedyncza łza. Nie odsuwając głowy popatrzyłam mu prosto w oczy. Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął moje usta. Dwutygodniowa tęsknota dała o sobie znać. Nasz początkowo delikatny pocałunek po chwili stał się namiętny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, chcąc być jeszcze bliżej siebie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Chcę ci coś obiecać.. - szepnął, obejmując mnie w tali. - Każdy punkt z twojej listy zrobimy razem. - powiedział, patrząc na mnie z taką czułością, że prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie we włosy. Kochałam go. Kochałam go najbardziej na świecie.


Następnego dnia obudził mnie dźwięk smsa. Zaspana odczytałam wiadomość od Michała "O 14  w Chilicie. Dzień dobry :)" westchnęłam i opadłam ponownie na poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Już czułam, że powoli odpływam do krainy Morfeusza, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Filip.
- Śpisz? - spytał, wchodząc i siadając obok mnie na łóżku. - Rozmawiałaś z Michałem?
- Tak. - mruknęłam w poduszkę. - I tak, powiedziałam mu. A teraz daj mi spokój i pozwól mi iść spać.
- Teraz i tak już nie uśniesz..
- Nienawidzę cię.. - westchnęłam, siadając i przecierając oczy. - Chcesz coś konkretnego, czy przyszedłeś, żeby mnie obudzić?
- Chciałem po prostu pogadać.. - wzruszył ramionami, a ja od razu zorientowałam się, ze coś go gryzie. - Tak sobie.. O niczym konkretnym.. Byłaś wczoraj na koncercie? Widziałem Kaśkę ze Zbyszkiem, ale ciebie z nimi nie było..
- Wyszłam z Michałem zanim się zaczął, a oni zostali w środku.
- Kręcą ze sobą? - spytał, niby od nie chcenia ale ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie sądzę. Lubią się i nic poza tym. Czemu pytasz? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Tak po prostu... - odpowiedział szybko. Zmarszczyłam brwi i już miałam coś mówić, ale on był szybszy. - Mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Patrzyłam jeszcze przez chwile na drzwi zastanawiając się, czy to możliwe, żeby podobała mu się Kaśka.

Kilka minut po 14 otworzyłam z impetem drzwi restauracji i rozejrzałam się, szukając Michała. Siedział przy stole, przeglądając kartę dań.
- Jestem. - powiedziałam zdyszana, opadając na krzesełko na przeciw niego.
- Nie musiałaś się spieszyć.. - odpowiedział, patrząc na mnie z troską. Tak, jakbym zaraz miała spaść z krzesełka i już nie wstać. Tego bałam się najbardziej.
- Nie chciałam, żebyś czekał. Zamówiłeś już coś?
- Nie jeszcze nie. - odparł, podając mi druga kartę dań. - A ty na co masz ochotę?
- Zjadłabym gyrosa na frytkach.. - odpowiedziałam nawet jej nie otwierając.
- Myślę, ze powinnaś wziąć coś zdrowszego..
- Sugerujesz, ze powinnam się odchudzać? - zmarszczyłam brwi. - Rozumiem szczerość, szczerością, ale..
- Nie chodzi o odchudzanie. Wiesz w twoim stanie..
- Michał. - przerwałam mu, uświadamiając sobie o co mu tak naprawdę chodzi. - Bo sprawisz, że będę żałowała tego, że ci powiedziałam. Gorzej być już nie może. - powiedziałam, przywołując kelnera. - Gyros na frytkach dla mnie, a dla ciebie? - popatrzyłam na Miśka, który tylko popatrzył na mnie i wybrał pierwsze lepsze danie z menu. - Co było tak ważne, że chciałeś się ze mną spotkać?
- Pamiętasz co ci wczoraj obiecałem?
- Pamiętam.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i położył na stole bilet lotniczy. Wzięłam go do ręki i aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co było na nim napisane.
- Tajlandia? - popatrzyłam na niego zszokowana. - Żartujesz?
- Ani trochę. - uśmiechnął się promiennie. - Mam tydzień wolnego bo potem zaczynamy pla.. Zresztą nieważnie i tak nie wiesz co to. Będzie problem z tym, że opuścisz tydzień w szkole?
- Serio myślisz, że mogłabym chodzić do szkoły wiedząc, że mogłam być w Tajlandii?
- W Tajlandii a dokładniej na wyspach Ko Phi Phi. - dodał.
- Pamiętałeś? - spytałam zdziwiona. - Naprawdę nie musiałeś..
- Ale chciałem. I opłacało się, choćby po to by zobaczyć cię taką rozpromienioną. - odparł, patrząc na mnie czule.
- Uwielbiam cię.. - westchnęłam, całując go.
Zjedliśmy obiad i odprowadziłam Michała na Podpromie. Nalegał, żebym została i popatrzyła, ale już wcześniej umówiłam się z Kaśką. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Opanowanie płaczu zajęło jej dobre dwie godziny. Rozumiałam ja doskonale i cierpliwie czekałam, aż się z tym oswoi. Wiedziałam, że od tej pory już nie będzie miedzy nami tak samo. Nie będzie kłótni o błahostki, czy nawet złego spojrzenia. Będzie obchodziła się ze mną jak z jajkiem, zresztą tak jak cala reszta...

W poniedziałek podekscytowana czekałam na Michała ze spakowaną walizką. Czekał nas jeszcze obiad z moimi rodzicami, którzy zgodzili się na wyjazd pod warunkiem, ze poznają Miśka. Chyba nadal nie zdawali sobie sprawy z tego, że mam 18 lat i nie potrzebuję ich pozwolenia na to, żeby wyjechać. Nie chciałam się jednak kłócić i od razu przystałam na ten warunek. Poza tym skoro byłam już oficjalnie z Michałem to moi rodzice powinni go poznać. Pełna obaw, aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze wskazówki wskazują równą 14. Jak zwykle punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem, całując go w policzek.
- Cześć. - odpowiedział, przyciągając mnie  do siebie i całując w usta znacznie dłużej i namiętniej. Weszliśmy do salonu, w którym przy stole siedział już mój tata. Po dość sztywnym przywitaniu usiedliśmy wszyscy przy stole.
- No to może powiesz nam czym się zajmujesz? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nikt z mojej rodziny nie interesuje się siatkówką. - wtrąciłam. Musiałam przyznać, że Michał miał dużo cierpliwości. Nie wiem czy ja zniosłabym takie przesłuchanie jakie zaserwowali mu moi rodzice. Próbowałam im kilka razy przeszkodzić, ale nie uważali, żeby robili coś nie na miejscu. Zresztą Michał też zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. W końcu zajęłam się jedzeniem, ale gdy przypomniałam sobie, że już za kilkanaście godzin będę musiała pokazać się Miśkowi w bikini z tym też dałam sobie spokój.

- Mamo możemy już wyjść? - jęknęłam w jej objęciach, stojąc na przedpokoju. - Spóźnimy się. Wrócę za tydzień.
- No już, już.. - odparła, puszczając mnie. - Zapomniałabym! Zrobiłam wam kanapki na drogę!- powiedziała i pobiegła szybko do kuchni. Popatrzyłam przepraszająco na Michała, ale on się tylko uśmiechnął. Widocznie polubił moja roztrzepaną mamę. Wróciła z pełną reklamówka jedzenia.
- Mamo przecież tego starczy na cały tydzień.. - westchnęłam, biorąc od niej siatkę.
- Nie jest tego tak dużo. Na pewno będziecie głodni. - odpowiedziała.
- Przecież lecicie na bezludną wyspę bez sklepów z jedzeniem.. - wtrącił złośliwie Filip, za co został spiorunowany jej spojrzeniem.
- Wychodzimy. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- Do widzenia. Milo było państwa poznać. - Michał zaczął się żegnać, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Tak, tak.. Chodź bo teraz ciebie zaczną przytulać..
- Masz świetną rodzinę - zaśmiał się, chowając moją walizkę do bagażnika.
- W sumie mogłam trafić gorzej.. - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu.
- Gotowa? - spytał, odpalając silnik.
- Jedźmy..

                                                                               ~*~

Rozdział wcześniej :) Chyba ciągle męczy mnie sumienie za to, że raz spóźniłam się z dodaniem. Następny w sobotę :) Komentarze mile widziane :) Miłego poniedziałku! :)

środa, 13 listopada 2013

Prawdę można wyz­nać będąc przy­goto­wanym, al­bo zwle­kać z tym, aż sa­ma nieo­cze­kiwa­nie wyj­dzie na jaw, w naj­mniej od­po­wied­nim momencie.

Szłam po rzeszowskich chodnikach, ciągnąc za sobą walizkę z ubraniami. Kaśka czekała na mnie siedząc na murku w centrum Rzeszowa. Musiałam z kimś porozmawiać, a ona była pierwszą osobą o której pomyślałam.
- Co się stało? - spytała, gdy tylko zobaczyła moją minę
- Michał mnie pocałował. - jęknęłam.
- Mówiłam, że tak będzie!
- Ale go odepchnęłam.. - powiedziałam siadając obok niej. - A potem pocałowałam.. - dodałam, widząc, że patrzy na mnie jak na idiotkę.
- No chyba nie chcesz mi wciskać, że tego nie chciałaś...
- Kaśka, gdyby to było takie proste.. - jęknęłam. - Mieliśmy być przyjaciółmi, a teraz wszystko spieprzyliśmy..
- Od początku było wiadomo, że ciągnie was do siebie. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz wiązać się z chłopakami.. Rozumiem, że lubisz być niezależna ale z Miśkiem tworzycie świetną parę
- Nie jesteśmy parą i nigdy nią nie będziemy.
- Ale dlaczego? - spytała, przeszywając mnie wzrokiem. O ile prościej by się rozmawiało gdyby wiedziała o wszystkim.
- Mam swoje powody. - odparłam.
- Rozumiem, że mi tego nie wyjaśnisz. To może powiedz mi co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie pozostaje mi nic innego niż zerwać z nim kontakt. - powiedziałam cicho, wbijając wzrok w chodnik.
- No ty nienormalna jednak jesteś..
- Myślisz, że postąpiłbym tak gdybym nie musiała?
- Jestem bardzo ciekawa tych twoich powodów.
- Przysięgam, że kiedyś się dowiesz. Lecę do domu bo już po 21.. Dzięki, że przyszłaś..
- Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Idziemy jutro na zakupy?
- Koniecznie. Musze mieć tą bluzkę z Reserved.
Złapałam taksówkę i po 20 minutach byłam już w domu. Chciałam wejść do pokoju niezauważalnie ale to w tym domu graniczyło z cudem.
- Kochanie to ty? - usłyszałam głos mamy z kuchni. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i ruszyłam w stronę kuchni. - Jak było?
- Fajnie.. Opaliłam się trochę
- Jakoś nie tryskasz entuzjazmem. Stało się coś?
- Nie, po prostu jestem zmęczona. Pójdę się położyć. Dobranoc. - pocałowałam ją w policzek i wyszłam szybko z kuchni, żeby mnie nie zatrzymała. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć o Michale. Wzięłam szybki prysznic, cały czas widząc przed sobą nasz pocałunek. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mi się to podobało.
- Brałaś moje słuchawki? - spytał Filip, gdy weszłam do pokoju w którym leżał na łóżku i przeglądał mojego laptopa.
- Nie brałam. - odpowiedziałam, wchodząc pod kołdrę.
- Co jest? - spytał, marszcząc brwi.
- A co ma być?
- Jakaś za cicha jesteś.. Nie zrobisz mi awantury nawet o laptopa?
- Tylko go potem wyłącz.. - mruknęłam w poduszkę. Wyłączył od razu ale zamiast wyjść popatrzył na mnie uważnie.
- Stało się coś w Gdańsku?
- Nie. - odparłam.
- Nie powiesz mi co cię gryzie?
- Chyba się zakochałam..
- W Zbyszku? - spytał, a ja jedynie zaprzeczyłam głową bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić. - W Michale?
Nie musiałam odpowiadać. Dobrze znał odpowiedź, a jeśli nie to łzy, których nie mogłam dłużej powstrzymywać dały mu odpowiedź.
- Nie powiedziałaś mu prawda? - powiedział z lekkim wyrzutem. - Wiesz dobrze, że nie powinnaś tego ukrywać. Oni muszą wiedzieć.
- Filip myślisz, że powiedzenie o czymś takim jest proste? Jeśli takie by było to Kaśka już dawno by o tym wiedziała.
- No to co chcesz teraz zrobić?
- Nie mogę być egoistką.. Nie mogę nadal z nim utrzymywać kontaktu. To jest nie fair.
- A okłamywanie go jest ok? To nie jest twoim zdaniem egoistyczne? Powinnaś powiedzieć i jemu i Kaśce.
- Wiem, że nie jest.. - jęknęłam, załamana swoją bezsilnością.
- A on? Mówił ci co do ciebie czuje?
- Nie wprost, ale myślisz, że to, że mnie pocałował to znaczy, że chce być nadal moim przyjacielem?
- Musisz mu powiedzieć i to jak najszybciej. I Kaśce tak samo. Zasługują na to, żeby wiedzieć.
- Powiem im.. - westchnęłam, przygryzając wargę ze stresu na samą myśl o tym. - Ale muszę się zastanowić nad tym jak to zrobić.. Sam rozumiesz, że to nie jest temat do spotkania przy pizzy.. - powiedziałam, wycierając łzy ręką. Nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy chcąc jak najszybciej zasnąć.


Oczami Michała...

Minęły dwa tygodnie, a Majka nie dawała znaku życia. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała. Na smsy też nie odpisywała. Chciałem do niej pojechać, ale widocznie nie miała ochoty na spotkanie. Tęskniłem za nią z każdym dniem coraz bardziej. Treningi mi nie szły, chodziłem struty i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Może po prostu źle całujesz? - spytał Zbyszek, gdy w piątkowy wieczór wracaliśmy z treningu.
- Czy ty możesz być choć przez chwilę poważny? - popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- Ale ja pytam serio. - wzruszył ramionami. - Po naszym pocałunku mnie nie unikała, więc może nie spodobał jej..
- Przestań. - przerwałem mu.
- Misiek dlaczego po prostu do niej nie pojedziesz? Przecież wiesz gdzie mieszka.
- Gdyby chciała ze mną rozmawiać to by zadzwoniła albo przynajmniej odebrała, gdy ja kilkadziesiąt razy do niej dzwoniłem.
- Jedź do niej, wtedy nie będzie miała wyjścia i z tobą porozmawia. - powiedział, stając przy swoim samochodzie. - Czekając nic nie zdziałasz.
- Myślisz, że zastanę ją teraz w domu? - spytałem, układając sobie w głowie jak to wszystko miałoby wyglądać. Podjechałbym pod dom i co potem?
- Majkę? W piątek o 19 w domu? - uniósł brwi z po wątpieniem. - Mam lepszy pomysł! - krzyknął, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Wyciągnął telefon i wybrał do kogoś numer. Patrzyłem na niego zastanawiając się co zamierza zrobić. Odszedł na bok z komórką przy uchu.
- Wsiadaj. - powiedział, gdy wrócił.
- Co? - popatrzyłem na niego zdezorientowany.
- Chciałeś z nią porozmawiać, więc wskakuj.. - westchnął zniecierpliwiony. Nie pytając o nic więcej usiadłem obok niego i razem ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Podjechaliśmy pod jedną z rzeszowskich restauracji, gdzie dzisiaj zaplanowany był koncert miejscowej kapeli. Wszedłem razem z nim do środka i od razu zauważyłem Majkę przy jednym ze stolików blisko sceny.  Wyglądała przepięknie w upiętych włosach i czarnej sukience na ramiączkach. Już po jej minie zauważyłem, że nie jest w nastroju do zabawy. Chyba po raz pierwszy widziałem ją bez uśmiechu na twarzy. Gdy mnie zobaczyła o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Podszedłem razem ze Zbyszkiem do stolika przy którym siedziała z Kaśką.
- Cześć. - przywitałem się cicho, ciągle na nią patrząc. - Możemy porozmawiać?
- Nie tutaj.. - westchnęła. Wydawało mi się, że była przygotowana na tą rozmowę ale miała nadzieję, że odbędzie się to znacznie później. - Chodźmy się przejść. - powiedziała, wstając. Ruszyłem za nią, słysząc jeszcze krzyk Zbyszka, że on tutaj zostaje.

Oczami Majki...

Szliśmy w milczeniu po prostu przed siebie. Nie miałam odwagi odezwać się pierwsza, a on chyba na to czekał. Przez te dwa tygodnie nie myślałam o niczym innym. Doszłam do wniosku, że nie mogę dalej ukrywać przed nim tak ważnej sprawy, ale z drugiej strony nie wyobrażałam sobie momentu,  w którym mu to powiem. Wiedziałam, że ten moment zbliża się coraz bardziej i przez milczenie chciałam go odsunąć, choćby na kilka minut. Doszliśmy na jeden z rzeszowskich mostów. Nie miałam sił iść dalej, więc usiadłam na krawężniku, a on opadł obok mnie.
- Dlaczego się nie odzywałaś? - spytał, przerywając w końcu tą długotrwałą ciszę.
- Musiałam sobie coś przemyśleć.. - szepnęłam, patrząc przed siebie.
- I przemyślałaś?
- Tak.. Michał sądzę, że nie powinniśmy się spotykać. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz.
- Najlepiej dla kogo?
- Dla ciebie. - odparłam, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Dla mnie? Nie wydaje mi się. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a ja nie myślałem o niczym innym tylko o tobie. Majka co się dzieję?
- Mieliśmy być przyjaciółmi.. W tej sytuacji to chyba nie jest możliwe.. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał, więc proszę.. błagam.. zapomnij o mnie. - powiedziałam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy. - Nie jestem pierwszą dziewczyną w twoim życiu.. Znajdziesz sobie..
- Masz rację. - przerwał mi. - Nie jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu.. Ale jesteś pierwszą, w której zakochałem się tak bardzo.. - wyznał. Czułam na sobie jego wzrok. Nie mogłam tego wytrzymać, wstałam i oparłam się o barierkę.
- Miałeś się we mnie nie zakochiwać.. - powiedziałam takim tonem jakbym obwiniała go o całe zło na świecie.
- Ale się zakochałem! - podniósł głos. - Kocham cię jak wariat. Nie mogę spać, nie mogę jeść, a nie wspomnę już o treningach. Wiem, że nie jestem ci obojętny. Dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
- Szansy? - popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. - Szansy na co? Na związek? Na wspólną przyszłość? Na zestarzenie się razem? Michał to jest niemożliwe.. - czułam, że po policzkach spływają mi łzy, ale nawet ich nie wycierałam.
- Dlaczego? - spytał, przeszywając mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. - Majka, do jasnej cholery! - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wyjaśnij mi dlaczego to nie jest możliwe! Dlaczego nie możemy być razem? Mieć wspólnej przyszłości? Razem..
- Bo ja nie mam przyszłości... - szepnęłam.


                                                                                   ~*~

Tym razem w terminie :) Kolejny w poniedziałek :) Jak zwykle proszę o komentarze :)

piątek, 8 listopada 2013

Między mężczyzną a ko­bietą przy­jaźń nie jest możli­wa. Na­miętność, wro­gość, uwiel­bienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń.

- Nie zimno ci? - spytałem, gdy szliśmy po plaży, szukając odpowiedniego miejsca. Było dość chłodno, a ona miała na sobie jedynie letnią sukienkę.
- Nie. - pokręciła głową, siadając na piachu.
- Na pewno? - uniosłem brwi.
- No może trochę, ale nie ma mowy nawet, żebym się wróciła. - odparła stanowczo. Westchnąłem, uśmiechając się pod nosem. Usiadłem za nią i ją przytuliłem. Musiało być jej naprawdę zimno bo wtuliła się w moją bluzę. Jeszcze wczoraj, siedząc tak czułbym się naturalnie, ale z głowy nie mogłem wyrzucić snu z nią w roli głównej. A może nie chciałem? - Jesteś na mnie zły? - spytała cicho.
- O co miałbym być zły?
- O to, że weszłam do waszego pokoju przez balkon i obudziłam cię o piątej rano, a teraz musisz przeze mnie marznąć..
- Teraz gdy to powiedziałaś, zdałem sobie sprawę, że mam powód do złości, ale wybaczam. Zastanawiam się tylko dlaczego mnie obudziłaś? Wszyscy inni cię spławili?
- Zbyszek pewnie utopił by mnie w tym morzu, gdybym go obudziła. Kaśka bez przerwy marudziłaby, że jej zimno i chce wracać, a Gosi nie znam na tyle, żeby budzić ją rano i oglądać z nią wschód słońca.
- Dogadujecie się?
- Pewnie. Przegadałyśmy pół nocy, bo Kaśka chrapała i nie mogłyśmy zasnąć.
- O czym rozmawiałyście?
- Nie mogę ci powiedzieć. - uśmiechnęła się. - To są tajemnice kobiet..
- Rozumiem. - skinąłem głową z uśmiechem. - O facetach?
- Między innymi. - wzruszyła ramionami.
- Byłem jednym z tych facetów?
- Za dużo byś chciał wiedzieć. - odparła. - Nic ci więcej nie powiem.
- Czyli byłem. - uśmiechnąłem się pod nosem. Nie odpowiedziała nic. Oboje patrzyliśmy daleko przed siebie podziwiając słońce wychodzące znad horyzontu. 
- Pięknie. - mruknąłem.
- Gdyby nie ja, teraz spałbyś w łóżku, nie widząc tego. - powiedziała z satysfakcją.
- Nie wiem skąd bierzesz tyle energii.. - pokręciłem głową.
- Ja też się nad tym zastanawiam, gdy widzę osoby, które marnują sobie życie. - odpowiedziała. - Nie martw się. Dopóki będę mogła, nie pozwolę ci na to.
- Mam rozumieć, że jestem prawdziwym szczęściarzem, że cię poznałem? - uniosłem brwi.
- Największym na świecie. - odparła, uśmiechając się. - Tylko się we mnie nie zakochuj.. - dźgnęła mnie łokciem w brzuch.
- Wtedy musiałbym z tobą żyć, aż do śmierci.. - powiedziałem, udając przerażonego.
- Nie wytrzymałbyś ze mną tyle?
- Na pewno, nie narzekałbym na nudę.
- To chyba dobrze.. - uniosła głowę i popatrzyła na mnie. Zatopiłem spojrzenie w jej
brązowych oczach i nie potrafiłem wydusić z siebie nawet słowa. Co się ze mną dzieje?
- Mówiłem! - usłyszałem głos Zbyszka i oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Szedł razem z dziewczynami i kręcił głową. - Wybaczcie, że przerywamy tą romantyczną scenę, ale też chcieliśmy popatrzeć na wschód słońca.
-  Od kiedy ty jesteś taki romantyczny? - spytałem.
- Od zawsze. Nie udawaj, że tego nie widziałeś. - odparł, szczerząc się. Usiedli obok nas i wszyscy razem patrzyliśmy przed siebie, podziwiając wschodzące słońce.

Oczami Majki...


Cały dzień spędziliśmy na plaży bo dziewczynom nie spodobał się pomysł zwiedzania miasta. Jedynie na godzinę wyrwaliśmy się z chłopakami zobaczyć Ratusz Głównego Miasta i kilka innych ciekawych miejsc. Wieczorem wybraliśmy się na imprezę do jednego z gdańskich klubów. Po dwóch godzinach razem z Kaśką, lekko wstawione spacerowałyśmy po gdańskim molo.
- Pięknie tu. - powiedziała.
- Mogłabym tu mieszkać. - odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Uwilibyście tutaj sobie gniazdko z Miśkiem.. - wyszczerzyła się, a ja popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Co?
- Chociaż nie.. Nie słyszałam o drużynie siatkarskiej z Gdańska..
- O czym ty w ogóle mówisz? Nie pij więcej.
- Dobrze wiesz o czym mówie. - popatrzyła na mnie nadal z bananem na twarzy. - Przecież nie jestem ślepa i widzę co się dzieję. Kompletnie stracił dla ciebie głowę. Nie mów, że nie zauważyłaś jak na ciebie patrzy. A ta scena na plaży? No chyba mi nie powiesz, że tak zachowują się przyjaciele..
- Muszę ograniczyć ci alkohol bo widocznie rzuca ci się na oczy.. - pokręciłam głową, siadając na drewnianym pomoście.
- Nie musisz przede mną ukrywać co do niego czujesz..
- Kaśka.. - westchnęłam. - Nic przed tobą nie ukrywam. Jeśli coś poczuję to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Obiecuje. - popatrzyłam na nią unosząc brwi.
- Wracajmy. - odpowiedziała, dziwnie się uśmiechając.

Oczami Michała...

Następnego dnia o 10 wyjechaliśmy z Gdańska. Dziewczyny na tylnym siedzeniu, ściśnięte i na lekkim kacu spały w trójkę na sobie. Ja jako jedyny w pełni kontaktujący prowadziłem z wesołą miną samochód, zadowolony, że nie czuje się tak jak oni. Wysadzałem wszystkich po kolei, aż w końcu zostałem sam z Majką, która przesiadła się teraz do przodu.
- No to jakie masz plany na wieczór? - spytałem, gdy poprawiała się w lusterku.
- Żadnych. Zalegnę na kanapie i będę oglądała pewnie jakiś film. Co robisz? - zmarszczyła brwi, widząc, że gwałtownie zawracam.
- Obejrzymy coś u mnie. - odparłem uśmiechając się. - Idziesz jutro do szkoły?
- Nie, nie opłaca mi się. Mam tylko dwie lekcje.. - wzruszyła ramionami.
- No to świetnie się składa.
Resztę drogi słuchałem śpiewu Majki, jeśli to można było nazwać śpiewem. Gdy dotarliśmy rzuciłem torbę do pokoju, a ona wybrała film. Na szczęście nie należała do tych dziewczyn, które uwielbiają komedie romantyczne. Wybrała jeden z horrorów, którego jeszcze nie oglądałem.
- Nie boisz się?
- Czego? Wyobraźni scenarzysty? - uniosła brwi.
- Wiesz.. Niektóre dziewczyny nie lubią oglądać horrorów..
- Nie jestem jedną z nich. - uśmiechnęła się, wkładając płytę do odtwarzacza DVD. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy ogąldać. Film od początku był dobry.
- Michaś. - szepnęła w pewnym momencie.
- Hm..
- Głodna jestem..
- Weź sobie coś z lodówki. - mruknąłem. Wstała i zatrzymała film. Westchnąłem i zmieniłem pozycje na kanapie, czekając na nią.
- Nie masz popcornu? - usłyszałem jej głos z kuchni.
- Nie! - odkrzyknąłem. - Tylko to co jest w lodówce!
- Ale tutaj za wiele nie ma.. - jęknęła. Wstałem i poszedłem do niej. Stała przed lodówką, krzywiąc się.
- Zapomniałem zrobić zakupów.. - odparłem.
- Masz 4 jajka.. Zrobimy jajecznice. - skinęła głową i zaczęła krzątać się po kuchni. Uwinęła sie w niecałe 10 minut i juz po chwili siedzieliśmy na kanapie jedząc.
- Pyszne. - powiedziałem z uznaniem.
- To mi wychodzi najlepiej - zaśmiała się. Włączyliśmy ponownie film i rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie. W pewnym momencie popatrzyłem na nią przypadkowo i zauważyłem, że ma zamknięte oczy.
- Śpisz? - spytałem cicho.
- Co? Nie, nie.. - pokręciła szybko głową, a ja zacząłem się śmiać.
- Boisz się i nie oglądasz! - stwierdziłem, cały czas trząsąc się ze śmiechu. - To jednak boisz się wyobraźni scenarzysty..
- Nie prawda! - oburzyła się. - Po prostu..
- No co? Nie musimy tego oglądać jeśli się boisz..
- Nie boje się. - odporwiedziała, będąc tak zdenerwowaną, że jeszcze jej takiej nie widziałem. Uroczo wyglądała, gdy się denerwowała.
- Boisz się.
- Nie boję się.
- Boisz się. Przyznaj się. Nie będę się śmiał.
- Nie będę się do niczego przyznawać bo się nie boje! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Niby taka odważna.. - pokręciłem głową, prowokując ją.
- Michał mówię ci, że wcale się nie.. - nie skończyła. Nie pozwoliłem jej. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale to jakoś się stało. Nie kontrolowałem tego. Nawet nie wiem kiedy przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta. Odepchnęła mnie i popatrzyła prosto w oczy. Nie wiedziałem co mam robić. Widziałem, że walczy ze sobą, zastanawiając się co zrobić. Westchnęła cichutko i przyciągnęła mnie do siebie. Było idealnie. Gdy leżeliśmy już na kanapie, nagle oderwała się ode mnie i wstała.
- Muszę już iść. - powiedziała, pakując rzeczy do torebki.
- Ale..
- Zadzwonię. - rzuciła przez ramię. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mi trzaśnięcie drzwi.


Oczami Majki...

Wybiegłam z klatki schodowej z prędkością światła. Nie zamówiłam taksówki. Chciałam się przejść, żeby ochłonąć. Cholera. Co ja zrobiłam? Cholera. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Kaśki.
- Słucham? - usłyszałam jej zaspany głos.
- Chyba coś poczułam...


                                                                                      ~*~

Przepraszam za opóźnienie, ale miałam tak ciężki tydzień, że nie miałam nawet chwili by zająć się rozdziałem. Niestety klasa maturalna do czegoś zobowiązuje. Następny będzie w piątek, a może nawet w czwartek wieczorem. :) Standardowo proszę o komentarze :) Miłego weekendu :)

A mojej najwierniejszej czytelniczce A. Wszystkiego najlepszego z okazji niedzielnych 18-tych urodzin!! :)

piątek, 1 listopada 2013

Czy przy­jaźń dam­sko-męska is­tnieje, czy tyl­ko my za­bija­my w so­bie miłość, która w nas się rodzi?

- Zostań ze mną.. - szepczę, patrząc mu prosto w oczy. Nie odrywając ode mnie wzroku zbliża się do mnie i wpija w moje usta. Zaskoczona, reaguję po chwili i przyciągam go do siebie. Zatopieni w jedwabnej pościeli błądzimy rękoma po swoich ciałach, spragnieni jeszcze bliższego kontaktu.Wciąga mnie na siebie i wplata dłoń w moje mokre włosy. Odpinam kolejne guziki koszulki z coraz większym sfrustrowaniem. Zdecydowanie za dużo ich tutaj. W końcu udaje mi się pozbawić go tego zbędnego skrawka odzieży. Sunę ręką po jego umięśnionej klatce piersiowej, czując twarde mięśnie pod palcami. Uświadamia sobie, że chce iść na całość. Szybkim, zwinnym ruchem zdejmuje mój biały podkoszulek. Gwałtownie kładzie mnie na materacu i obdarowuje każdy skrawek mojego ciała gorącymi pocałunkami, na dłużej zatrzymując się jedynie w okolicy piersi. Nabieram powietrza, zamykając oczy. Nagle chce, żeby to działo się szybciej. Mój temperament nie pozwala na romantyczne gry wstępne. Przyciągam go do siebie...
Otworzyłam oczy i od razu zostałam oślepiona, przez promienie słońca, które przedostawały się przez nie zasłonięte okno. Nigdy więcej, pomyślałam gdy poczułam, że głowa pęka mi z bólu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie śpie na łóżku, tylko na kimś. Popatrzyłam szybko do góry i zobaczyłam śpiącego Miśka, który śpiąc wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż zwykle. Jęknęłam zawiedziona, że to był tylko sen. Jakby wyczuwając to, że na niego patrze otworzył oczy i zaspanym wzrokiem spojrzał na mnie.
- Dzień dobry. - wymruczał, uśmiechając się lekko.
- Zostałeś na noc? - spytałam, siadając i chwytając się za głowę. Nie mogłam znieść tego bólu.
- Prosiłaś mnie o to..
- Poważnie? Nie musiałeś..
- Nie umiem odmawiać, gdy kobieta błaga mnie o to, żebym spędził z nią noc. - uśmiechnął się, opierając się na łokciach.
- Błagałam cię o to? - popatrzyłam na niego przerażona. - Muszę się napić. - jęknęłam, bo w buzi miałam Saharę. Wybiegłam z pokoju i od razu skierowałam się do kuchni. Wypiłam duszkiem większą połowę butelki z wodą mineralną i usiadłam na krześle, próbując przywrócić swój organizm do normalnego stanu.
- Główka boli? - usłyszałam głos Filipa i jęknęłam. Tylko jego tutaj brakowało.
- Daj mi spokój.. - mruknęłam. - Bądź dobrym bratem i zrób śniadanie.
- Na co masz ochotę?
- Ja nie przełknę nic, ale Michał pewnie jest głodny. - odpowiedziałam, wstając.
- Uhuhu - zagwizdał. - Został na noc?
- Nie twój interes.. Idę się kąpać. - rzuciłam przez ramie i wyszłam z kuchni. Napuściłam gorącej wody do wanny i rozłożyłam się w niej wygodnie. Na pewno dobrze mi to zrobi. Zaczęłam się zastanawiać co mam dalej robić. Ewidentnie sprawy z Michałem zaszły za daleko. Nie powinnam się do niego przywiązywać, a szczególnie on do mnie. To nie było fair. Z drugiej strony teraz nie wyobrażałam sobie, że go nie będzie. Może źle zrobiłam zaczynając tą przyjaźń? A jeśli się w nim zakocham lub co gorsza on we mnie? Nie, nie mogę do tego dopuścić.
    Woda zrobiła się chłodna, więc wyszłam i zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się i zeszłam z powrotem do kuchni, gdzie przy stole siedział Filip z Michałem.
- Jak się czujesz? - spytał Misiek, patrząc na mnie z troską.
- Lepiej. Zdecydowanie lepiej. - odpowiedziałam, nalewając sobie soku do szklanki. - Musze zadzwonić do Zbyszka. Wczoraj był chyba w jeszcze gorszym stanie niż ja..
- Nic mu nie będzie - uśmiechnął się.
- O wilku mowa. - powiedziałam, patrząc na wyświetlacz, na którym pojawił się numer Zbyszka. - Cześć. - przywitałam się. - Jak się czujesz?
- Nie najlepiej, ale nie o tym chce rozmawiać. Mam propozycję nie do odrzucenia.
- Zamieniam się w słuch..
- Następny weekend mamy wolny i ma być naprawdę ciepło, więc pomyślałem, że trzeba wykorzystać okazję i wybrać się gdzieś odpocząć.
- We dwoje? - spytałam, lekko przerażona. Myślałam, że dotarło do niego, że między nami oprócz przyjaźni nie będzie nic.
- Chciałabyś. - odpowiedział złośliwie. - Chodzi mi raczej o grupowy wyjazd. Ja, ty, Misiek, Gosia.. Możesz wziąć tą twoją przyjaciółkę bo mamy miejsce jedno w samochodzie.
- A gdzie konkretnie chcesz jechać?
- Może Gdańsk? Zakopane mi się już znudziło, a chętnie poleżałbym na plaży.
- I popatrzył na dziewczyny w bikini. - dokończyłam za niego, śmiejąc się. - Cóż, ja jestem jak najbardziej za. Michał wie?
- Nie. Miałem nadzieję, że pomożesz mi go przekonać. Wiesz jaki on jest.. - westchnął. Popatrzyłam na Miśka, który teraz rozmawiał z Filipem.
- Załatwię to. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Weszłam ponownie do kuchni.
- Umówiłem się z chłopakami, więc będe się już zbierał. - powiedział Filip, wkładając naczynia do zlewu. - Weź pozmywaj.. - rzucił przez ramie i zanim zdążyłam zaprotestować już go nie było. Wywróciłam oczami i opadłam na krzesełko obok Miśka.
- Masz jakieś plany na następny weekend? - spytałam, jak gdyby nigdy nic.
- Nie, a co? - spytał, upijając łyk kawy.
- No to już masz. - odparłam z uśmiechem. - Jedziemy do Gdańska.
- Jak to? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Po co?
- Dzwonił Zbyszek i to zaproponował. Macie wolne, więc nie masz się jak wykręcić.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale.. Jedziemy i koniec kropka. - przerwałam mu, tonem nie znaczącym sprzeciwu. - Skakać ze spadochronem też nie chciałeś i co, żałujesz?
- No nie.. - westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że mam racje.
- No właśnie. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się z satysfakcją.

Tydzień ciągnął mi się niemiłosiernie. Nie mogłam doczekać się piątku. W czwartek razem z Kaśką, wybrałyśmy się na zakupy i wieczorem byłam już spakowana. Następnego dnia o 14  byliśmy już w drodze do Gdańska. Nie mogłam powiedzieć, że siedmiogodzinna podróż na tylnym siedzeniu, między Gosią, a Kaśką należała do przyjemnych.
- Mamy tylu znajomych, a zabraliśmy trzy dziewczyny z najmniejszymi pęcherzami na świecie.. - mruknął Zbyszek do Miśka, zjeżdżając na trzecią już stację paliw.
- Nie chodzi o potrzebę fizjologiczną tylko o rozprostowanie kości. Wiesz jak tutaj jest niewygodnie? - spytałam oburzona. - Zamień się miejscami to nie będziemy musieli się zatrzymywać.
- Zamieniłbym się miejscami gdybyś miała prawo jazdy, a skoro nie masz to musisz cierpieć. - wzruszył ramionami, zatrzymując się na miejscu parkingowym. - Za 5 minut wszystkich widzę na swoim miejscu. - oznajmił i wysiadł z samochodu. Kaśka poszła do łazienki, a reszta do sklepu, który znajdował się na stacji. Oparłam się o samochód i wtedy wpadłam na pewien pomysł. Z przebiegłą miną ruszyłam w stronę sklepu.
- Daj mi kluczyki bo nie będę na was czekała na tym słońcu. - zwróciłam się do Zibiego.
- Nie możesz poczekać tu?
- Widzisz jaka jest kolejka? - uniosłam brwi i wyciągnęłam rękę po kluczyki. Z grymasem na twarzy podał mi je, a ja prawie wybiegłam na zewnątrz. Usiadłam za kierownicą i z niecierpliwością czekałam na widok miny Zbyszka. Nie zawiodłam się. Jego mina była bezcenna.
- Nie pomyliły ci się miejsca? - spytał, otwierając drzwi.
- Nie. Powiedziałeś, że gdybym miała prawo jazdy to byś się ze mną zamienił, a tak się składa, że mam prawko. Siadaj do tyłu bo pojedziemy bez ciebie.
- To jest mój samochód. - oburzył się.
- Przecież nic ci z nim nie zrobię. Wsiadaj bo tracimy jedynie czas.
- Zbyszek nie martw się. Odkąd rozbiła swój samochód nic więcej nie zrobiła.. - powiedziała Kaśka, a on popatrzył na nią przerażony.
- Misiek powiedź coś.. - jęknął.
- Przykro mi, ale sam powiedziałeś, że gdyby miała prawko to byś się z nią zamienił. Nie panikuj tylko ładuj się do tyłu. - wzruszył ramionami, rozbawiony.
- Kiedy rozbiłaś ten samochód? - spytał, zamykając za sobą drzwi.
- Nie rozbiłam żadnego samochodu.. Jestem świetnym kierowcą. - odpowiedziałam, ruszając z piskiem opon, wbijając wszystkich w siedzenia.


- Kto ci dał prawo jazdy?- spytał Zbyszek, wysiadając z auta i patrząc na samochód. - Zaparkowałaś na dwóch miejscach parkingowych!
- Ale zaparkowałam, nie marudź.. - wzruszyłam ramionami, otwierając bagażnik i wyjmując swoją torbę. - Dzięki mnie jesteśmy przed czasem.
- Misiek powiedź coś.. - westchnął, wsiadając do auta, żeby go prze parkować.
- Nie mogę.. Od tych zakrętów jest mi jakoś niedobrze.. - mruknął.
- Dajcie już spokój.. - wywróciłam oczami. - Dojechaliśmy? To w czym problem..
- Jakie pokoje zarezerwowałeś? - spytała Gosia, chcąc widocznie mnie wybawić i zmienić temat.
- Dla was trójkę, a dla mnie i Miśka dwuosobowy.. No chyba, że któraś chce ze mną spać to się zamienimy. - wyszczerzył się.
- Jak widzisz.. Brak chętnych. - wzruszyłam ramionami, idąc w kierunku wejścia. Odebraliśmy kluczę do pokojów i po wejściu na najwyższe schody, jakie w życiu widziałam dotarliśmy na miejsce. Pokój mnie zaskoczył. Myślałam, że Zbyszek znajdzie jakiś byle hotel, byle tani, ale się wykazał. Po kilkugodzinnej podróży nie marzyłam o niczym innym, tylko o kąpieli. Niestety, jedyną wadą tego lokum był brak wanny. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem, wyszłam z łazienki. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam w pokoju Zibiego i Miśka.
- Pokój ci się podoba, złośnico? - spytał Zbyszek, mierząc mnie wzrokiem.
- O dziwo. - odpowiedziałam, mrużąc oczy. Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej piżamę.
- No to wyśpijcie się bo z samego rana wyruszamy. - odparł Misiek, zerkając na mnie kątem oka. Weszłam ponownie do łazienki zostawiając ich samych.

Oczami Michała...

- Dobranoc. - mówi, uśmiechając się słodko. Nie rusza się jednak. Stoi i patrzy na mnie. Już mam odpowiadać, gdy nagle mnie całuje. Szybko, przelotnie, a potem odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie nieśmiało. Zdezorientowany, nie wiele myśląc nad tym co robię przyciągam ją do siebie i wpijam się w jej usta. Obejmuję ją w talii i przyciągam jeszcze mocniej do siebie. Jest taka drobna. Przypieram ją do ściany i podciągam koszulę nocną do góry. Łapię ją za udo i unoszę na wysokość swojego biodra. Jedną ręką otwieram drzwi i nawet nie wiem kiedy znajdujemy się na łóżku...
- Michał! - otworzyłem oczy słysząc zniecierpliwiony głos Majki, która teraz ani trochę nie przypominała nieśmiałej dziewczyny ze snu. - Śpisz jak zabity.. - westchnęła.
- Która godzina? - spytałem, zaspanym głosem.
- Odpowiednia do tego, żeby iść na plażę i zobaczyć wschód słońca. No wstawaj...- jęknęła.
- Jak ty tutaj weszłaś? Drzwi były zamknięte.. - mruknąłem w poduszkę.
- Przez balkon. Wiesz jak mi się adrenalina podniosła, gdy przechodziłam przez barierkę kilkadziesiąt metrów nad ziemią? Doceń to i wstań w końcu!
- Nie możesz iść z kimś innym?
- Nie. - odparła stanowczo. Wiedziałem, że nie odpuści, więc nawet się nie kłóciłem. Wstałem i ruszyłem w stronę łazienki. Po drodze zerknąłem na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę 5. Odpoczynek z Majką.. Jasne..


                                                                   ~*~

Jakoś się udało i rozdział jest na czas :) Jeszcze wczoraj wyglądał zupełnie inaczej, ale ostatecznie ta wersja trafiła do opublikowania :) Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Następny w czwartek :) Standardowo proszę o komentarze :)