Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

niedziela, 17 listopada 2013

Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz.

- To było pół roku temu.. Zaczęłam się niewyraźnie czuć zresztą.. tak samo wyglądałam. Zignorowałam to. Myślałam, że jestem po prostu zmęczona. Przystopowałam z imprezami, zaczęłam się zdrowiej odżywiać i więcej spać, ale to nic nie dało. W końcu mama prawie siłą zaciągnęła mnie do lekarza. Nawet nie wiesz jaką jej awanturę zrobiłam o to, że traktuje mnie jak dziecko, które nie potrafi o siebie zadbać. Zrobili mi wszystkie badania i okazało się, że jestem właśnie takim dzieckiem. Tydzień po tym badaniu zostałam wezwana na dodatkowe badania, które miały potwierdzić obawy lekarzy. Niestety, potwierdziły. Znowu zostałam wezwana i oznajmiono mi, że mam raka okrężnicy i został mi niecały rok życia. Wiesz.. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Mam umrzeć? Ale dlaczego? W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem dzieckiem szczęścia. Uświadomiłam sobie, że Bóg nie wymyślił dla mnie dalszej przyszłości.. Męża, kariery, dzieci, wnucząt.. Pogodziłam się z tym. Zajęło mi to trochę czasu, ale nauczyłam się żyć ze świadomością, że mój czas się kończy. Postanowiłam sobie, że wykorzystam go najlepiej jak będę umiała. Wiesz niektórych to może dziwić.. Co prawda mogłabym się teraz rzucić z mostu bo i tak za jakiś czas umrę, ale wydaje mi się, że dostałam ten czas po coś.  Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu, ale.. Zrozum, że ja się z tym pogodziłam, ale inni nie. Moi rodzice najchętniej zamknęli by mnie w klatce, jakby to miało zapewnić im to, że nie umrę. Filip niby zachowuje się normalnie, ale widzę jak na mnie patrzy. Jakby musiał się napatrzeć dzisiaj bo jutro już może mnie nie zobaczyć. Nie chcę, żeby inni tak na mnie patrzyli. W domu już się duszę od tej litości. Gdy byłam z Kaśka, tobą, czy nawet ze Zbyszkiem mogłam przynajmniej na chwile od tego uciec. - skończyłam mówić, wycierając ostatnią łzę, która jeszcze błąkała się po moim policzku. Popatrzyłam na Miśka, który ocierał policzki. Nie odzywał się przez dłuższy czas. Rozumiałam, że to był dla niego szok. Sama nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Wiedziałam, że musi sobie to wszystko poukładać.
- Nie da się już nic zrobić? Przecież ludzie walczą z nowotworami. Jeśli nie w Polsce to zagranicą..
- Michał sprawdziliśmy wszystkie najlepsze kliniki. Ze wszystkich dostaliśmy tą samą odpowiedź. Mój nowotwór jest w takim stadium, że nie da się nic zrobić. - powiedziałam cicho.
- Może nie wszystkie? Może..
- Michał.. - przerwałam mu, patrząc na jego twarz, którą przepełniała rozpacz. - Nie ma szans na to, że przeżyję.
- To nie możliwe.. - pokręcił szybko głową. - To nie może być prawdą.. Nie możesz umrzeć!- wydusił z siebie, a potem zaczął płakać jak małe dziecko. Poczułam się jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chciałam zapobiec jego cierpieniu. Wtuliłam się w niego a on zatopił twarz w moich włosach.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- Za co? - mruknął w moje włosy.
- Gdybym nie pozwoliła ci się we mnie zakochać to teraz byś nie cierpiał.. - odpowiedziałam, czując obrzydzenie do samej siebie. Jak mogłam być taką egoistką? Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Nigdy więcej mnie za to nie przepraszaj.. Kocham cię i będę z tobą do końca. - powiedział stanowczo. Ujęłam jego twarz w dłonie. Zamiast coś powiedzieć pocałowałam go w policzek, po którym wolno sunęła pojedyncza łza. Nie odsuwając głowy popatrzyłam mu prosto w oczy. Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął moje usta. Dwutygodniowa tęsknota dała o sobie znać. Nasz początkowo delikatny pocałunek po chwili stał się namiętny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, chcąc być jeszcze bliżej siebie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Chcę ci coś obiecać.. - szepnął, obejmując mnie w tali. - Każdy punkt z twojej listy zrobimy razem. - powiedział, patrząc na mnie z taką czułością, że prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie we włosy. Kochałam go. Kochałam go najbardziej na świecie.


Następnego dnia obudził mnie dźwięk smsa. Zaspana odczytałam wiadomość od Michała "O 14  w Chilicie. Dzień dobry :)" westchnęłam i opadłam ponownie na poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Już czułam, że powoli odpływam do krainy Morfeusza, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Filip.
- Śpisz? - spytał, wchodząc i siadając obok mnie na łóżku. - Rozmawiałaś z Michałem?
- Tak. - mruknęłam w poduszkę. - I tak, powiedziałam mu. A teraz daj mi spokój i pozwól mi iść spać.
- Teraz i tak już nie uśniesz..
- Nienawidzę cię.. - westchnęłam, siadając i przecierając oczy. - Chcesz coś konkretnego, czy przyszedłeś, żeby mnie obudzić?
- Chciałem po prostu pogadać.. - wzruszył ramionami, a ja od razu zorientowałam się, ze coś go gryzie. - Tak sobie.. O niczym konkretnym.. Byłaś wczoraj na koncercie? Widziałem Kaśkę ze Zbyszkiem, ale ciebie z nimi nie było..
- Wyszłam z Michałem zanim się zaczął, a oni zostali w środku.
- Kręcą ze sobą? - spytał, niby od nie chcenia ale ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie sądzę. Lubią się i nic poza tym. Czemu pytasz? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Tak po prostu... - odpowiedział szybko. Zmarszczyłam brwi i już miałam coś mówić, ale on był szybszy. - Mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Patrzyłam jeszcze przez chwile na drzwi zastanawiając się, czy to możliwe, żeby podobała mu się Kaśka.

Kilka minut po 14 otworzyłam z impetem drzwi restauracji i rozejrzałam się, szukając Michała. Siedział przy stole, przeglądając kartę dań.
- Jestem. - powiedziałam zdyszana, opadając na krzesełko na przeciw niego.
- Nie musiałaś się spieszyć.. - odpowiedział, patrząc na mnie z troską. Tak, jakbym zaraz miała spaść z krzesełka i już nie wstać. Tego bałam się najbardziej.
- Nie chciałam, żebyś czekał. Zamówiłeś już coś?
- Nie jeszcze nie. - odparł, podając mi druga kartę dań. - A ty na co masz ochotę?
- Zjadłabym gyrosa na frytkach.. - odpowiedziałam nawet jej nie otwierając.
- Myślę, ze powinnaś wziąć coś zdrowszego..
- Sugerujesz, ze powinnam się odchudzać? - zmarszczyłam brwi. - Rozumiem szczerość, szczerością, ale..
- Nie chodzi o odchudzanie. Wiesz w twoim stanie..
- Michał. - przerwałam mu, uświadamiając sobie o co mu tak naprawdę chodzi. - Bo sprawisz, że będę żałowała tego, że ci powiedziałam. Gorzej być już nie może. - powiedziałam, przywołując kelnera. - Gyros na frytkach dla mnie, a dla ciebie? - popatrzyłam na Miśka, który tylko popatrzył na mnie i wybrał pierwsze lepsze danie z menu. - Co było tak ważne, że chciałeś się ze mną spotkać?
- Pamiętasz co ci wczoraj obiecałem?
- Pamiętam.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i położył na stole bilet lotniczy. Wzięłam go do ręki i aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co było na nim napisane.
- Tajlandia? - popatrzyłam na niego zszokowana. - Żartujesz?
- Ani trochę. - uśmiechnął się promiennie. - Mam tydzień wolnego bo potem zaczynamy pla.. Zresztą nieważnie i tak nie wiesz co to. Będzie problem z tym, że opuścisz tydzień w szkole?
- Serio myślisz, że mogłabym chodzić do szkoły wiedząc, że mogłam być w Tajlandii?
- W Tajlandii a dokładniej na wyspach Ko Phi Phi. - dodał.
- Pamiętałeś? - spytałam zdziwiona. - Naprawdę nie musiałeś..
- Ale chciałem. I opłacało się, choćby po to by zobaczyć cię taką rozpromienioną. - odparł, patrząc na mnie czule.
- Uwielbiam cię.. - westchnęłam, całując go.
Zjedliśmy obiad i odprowadziłam Michała na Podpromie. Nalegał, żebym została i popatrzyła, ale już wcześniej umówiłam się z Kaśką. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Opanowanie płaczu zajęło jej dobre dwie godziny. Rozumiałam ja doskonale i cierpliwie czekałam, aż się z tym oswoi. Wiedziałam, że od tej pory już nie będzie miedzy nami tak samo. Nie będzie kłótni o błahostki, czy nawet złego spojrzenia. Będzie obchodziła się ze mną jak z jajkiem, zresztą tak jak cala reszta...

W poniedziałek podekscytowana czekałam na Michała ze spakowaną walizką. Czekał nas jeszcze obiad z moimi rodzicami, którzy zgodzili się na wyjazd pod warunkiem, ze poznają Miśka. Chyba nadal nie zdawali sobie sprawy z tego, że mam 18 lat i nie potrzebuję ich pozwolenia na to, żeby wyjechać. Nie chciałam się jednak kłócić i od razu przystałam na ten warunek. Poza tym skoro byłam już oficjalnie z Michałem to moi rodzice powinni go poznać. Pełna obaw, aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze wskazówki wskazują równą 14. Jak zwykle punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem, całując go w policzek.
- Cześć. - odpowiedział, przyciągając mnie  do siebie i całując w usta znacznie dłużej i namiętniej. Weszliśmy do salonu, w którym przy stole siedział już mój tata. Po dość sztywnym przywitaniu usiedliśmy wszyscy przy stole.
- No to może powiesz nam czym się zajmujesz? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nikt z mojej rodziny nie interesuje się siatkówką. - wtrąciłam. Musiałam przyznać, że Michał miał dużo cierpliwości. Nie wiem czy ja zniosłabym takie przesłuchanie jakie zaserwowali mu moi rodzice. Próbowałam im kilka razy przeszkodzić, ale nie uważali, żeby robili coś nie na miejscu. Zresztą Michał też zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. W końcu zajęłam się jedzeniem, ale gdy przypomniałam sobie, że już za kilkanaście godzin będę musiała pokazać się Miśkowi w bikini z tym też dałam sobie spokój.

- Mamo możemy już wyjść? - jęknęłam w jej objęciach, stojąc na przedpokoju. - Spóźnimy się. Wrócę za tydzień.
- No już, już.. - odparła, puszczając mnie. - Zapomniałabym! Zrobiłam wam kanapki na drogę!- powiedziała i pobiegła szybko do kuchni. Popatrzyłam przepraszająco na Michała, ale on się tylko uśmiechnął. Widocznie polubił moja roztrzepaną mamę. Wróciła z pełną reklamówka jedzenia.
- Mamo przecież tego starczy na cały tydzień.. - westchnęłam, biorąc od niej siatkę.
- Nie jest tego tak dużo. Na pewno będziecie głodni. - odpowiedziała.
- Przecież lecicie na bezludną wyspę bez sklepów z jedzeniem.. - wtrącił złośliwie Filip, za co został spiorunowany jej spojrzeniem.
- Wychodzimy. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- Do widzenia. Milo było państwa poznać. - Michał zaczął się żegnać, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Tak, tak.. Chodź bo teraz ciebie zaczną przytulać..
- Masz świetną rodzinę - zaśmiał się, chowając moją walizkę do bagażnika.
- W sumie mogłam trafić gorzej.. - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu.
- Gotowa? - spytał, odpalając silnik.
- Jedźmy..

                                                                               ~*~

Rozdział wcześniej :) Chyba ciągle męczy mnie sumienie za to, że raz spóźniłam się z dodaniem. Następny w sobotę :) Komentarze mile widziane :) Miłego poniedziałku! :)

7 komentarzy:

  1. Właśnie tego się spodziewałam...
    Nie taką wersję przewidziałam już jakiś miesiąc temu? (wtedy zaprzeczyłaś ale .... )
    no cóż. oczywisty staje się pęd Majki do życia. oczywistym jest nawet wygląd twojego bloga. oczywiste staje się jej roztrzepanie. brak zainteresowania tym co najmniej istotne w takiej sytuacji czyli szkołą.
    z jednej strony moje serce krzyczy, że ma się zdarzyć cud tu i teraz. źle zidentyfikowane wyniki. źle postawiona diagnoza. albo cud nad Wisłą. wspaniała klinika. operacja na skraju życia i śmierci, która mimo wszystko skończy się happy endem. ale czy to wszystko jest możliwe?
    czy nie przedstawisz nam przypadkiem jej ostatnich chwil a potem wzruszające pożegnanie z Miśkiem?
    z drugiej strony może ta gorsza wersja pozwoli nam więcej zrozumieć....
    wiem pewnie komentarz nie ma za cholerę ani ładu ani składu ale, ale chyba musiałam.
    liczę na to, że mnie zaskoczysz i żadna z podanych przeze mnie wersji nie będzie prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyyyy nie chce mi się wierzyć, że ona jest śmiertelnie chora... mam nadzieję, że to jakoś się zmieni? do następnego!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj ale mam nadzieję, że ona jednak wyzdrowieje :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W pierwszych zdaniach rozdziału już zaczęłam płakać.Mam nadzieje,że zdarzy się jakiś cud...ale...Eh..
    Jak już wspomniała Rilla. jak nie będzie happy endu to może lepiej dotrze do nas nasz świat,życie..
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. poniedziałek przeżyty... to już tylko z górki :D
    genialny rozdział, taki... po prostu genialny... jest w nim tyle rzeczy, na które czekałam... wszystko się rozjaśniło...
    do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o Boże ;o to to jest to buum? ;oo jaa.. poryczałam sie..
    ale naprawde mega mega dobry rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne jak zawsze! :)
    Mam nadzieję, że na końcu zaskoczysz nas jakimś najmniej prawdopodobnym zakończeniem :)

    OdpowiedzUsuń