podkład
Droga Gosiu,
Wiem, że znasz Michała najlepiej ze wszystkich. Lepiej nawet, niż ja. Dlatego wierzę, że to Ty zajmiesz moje miejsce w jego sercu. Ja swoją rolę w jego życiu już odegrałam. Pokazałam mu jak cieszyć się życiem. Teraz chcę Cię prosić o to, żebyś zapewniła mu to, o czym marzył. Rodzinę i szczęście. Ja niestety nie mogę mu tego dać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak przez to cierpię. Nigdy nie myślałam, że będę pragnęła stabilizacji, męża i gromadki dzieci. Tak to już jest, że człowiek chce tego czego nie może mieć. Wiem, że przy Tobie będzie szczęśliwy. Wiem, że go kochasz i chcesz jego szczęścia, równie mocno. Nie wyobrażam sobie lepszej żony dla niego. Proszę Cię, a nawet błagam.. Zaopiekuj się nim. Pomóż mu o mnie zapomnieć i spraw by był szczęśliwy. Tylko o to Cię proszę...
Majka.
***
Tydzień po Jej śmierci. Kilka dni po Jej pogrzebie. Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. W końcu jesteś na miejscu. Klękasz przed Jej grobem i ze łzami w oczach czytasz tablicę.
Majka Kubiak
ur. 7 XII 1995 zm. 16 XI 2013
Żyła lat 18
"Tak krótko żyła, a tak żyć chciała. Bóg tak chciał, odejść musiała".
Spoczywaj w pokoju
Patrzysz na Jej małe zdjęcie w rogu. Na Jej uśmiech, którego już nie zobaczysz. Na Jej oczy, za którymi tak tęsknisz i zaczynasz płakać jak małe dziecko. W końcu sam. Bez ludzi, którzy patrzą na ciebie ze współczuciem. W ręce trzymasz statuetkę, na której tak Jej zależało. Tą, którą Jej obiecałeś.
- Udało się.. - szepczesz przez łzy. - Dla ciebie..
10 lat później..
Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. Kładziesz na Jej grobie wiązankę kwiatów i siadasz jak zawsze na ławce. Czytasz tablicę, której treść znasz na pamięć. Przypominasz sobie Jej ostatnie słowa "Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy..". Wyciągasz portfel i patrzysz na zdjęcie swojego 3 miesięcznego synka na rękach Gosi. Gosi, która była z tobą od zawsze. Gosi, która akceptowała to, że na komodzie w waszym domu stoi Jej zdjęcie, a drugie nosisz w portfelu. Gosi, która była z tobą, choć wiedziała, że nadal nosisz Ją w sercu. Gosi, która rozumiała to, że co najmniej raz w tygodniu przychodzisz w to miejsce i rozmawiasz z Nią. Gosi, która dała ci synka o którym zawsze marzyłeś. Wiedziałeś, że Ona patrzy na was z góry i się uśmiecha. Na tym jej zależało. Unosisz wzrok i patrzysz na jej małe zdjęcie.
- Jestem szczęśliwy.. - szepczesz.
***
Nie wiem czy zaskoczyłam Was epilogiem, czy też nie, ale w każdym bądź razie taki miałam w głowie od początku :) Jak zawsze kończąc opowiadania dziękuję moim najwierniejszym czytelniczkom :) I teraz też mam taki zamiar, więc.. Rilla, lupo_lupo, wikusiao8, Majka, Amelka, Anonimy :) --> DZIĘKUJĘ! :) Dawałyście mi niesamowitą motywację i mam nadzieję, że będziecie ze mną nadal podczas tworzenia nowego opowiadania: http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/ Pierwszy rozdział już jest! :)
Mam nadzieję, że Majkę i Michała będziecie miło wspominać, mimo tak smutnego zakończenia.
LR. :)
Tylko się we mnie nie zakochuj...
środa, 11 grudnia 2013
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Śmierć jest przecinkiem w zdaniu twego życia
- Michaś przecież szanse były minimalne.. - westchnęłam, próbując go uspokoić. Po wizycie w szwajcarskiej klinice rozwalił kołpak w samochodzie. Usiadłam obok niego na krawężniku i złapałam za rękę.
- Nie wierzę, że nie da się nic zrobić.. - pokręcił z rozpaczą głową i uciekł spojrzeniem w przeciwnym kierunku, żebym nie widziała jego łez. Chciałam dać mu chwilę na uspokojenie.
- Da się.. - odezwałam się w końcu. - Spędźmy czas, który nam został najlepiej jak możemy.. Jesteśmy w Szwajcarii.. Naprawdę chcesz siedzieć pod tą kliniką, aż do wyjazdu?
- Naprawdę masz ochotę na zabawę? - spytał, patrząc na ciebie z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałam większej.. - odpowiedziałam, wstając i wyciągając do niego rękę. - Mam jechać sama?
Nie musiałam długo czekać. Wstał i razem pojechaliśmy zwiedzać najciekawsze miejsca w Szwajcarii. Najlepiej bawiłam się wieczorem podczas ulicznej samby w Zurychu. To było coś niesamowitego. Ci ludzie to dopiero potrafią się cieszyć życiem. Wynajęliśmy pokój w jednym z hoteli w stolicy i spędzaliśmy tam romantyczną noc tylko we dwoje. Byłam cholernie szczęśliwa. Humor nie popsuł mi się nawet następnego dnia, gdy wracaliśmy do Polski.
W Polsce czas mijał nam w zawrotnym tempie. Wydawało mi się, że wszystko przyśpieszyło nam na złość. Dosłownie wszystko. Nowotwór coraz bardziej wykańczał mój organizm. Stawałam się z każdym dniem słabsza i bledsza. Doktor patrzył na mnie z coraz większym współczuciem. Moja mama wybuchała płaczem, gdy tylko na mnie popatrzyła. Michałowi nie szło w klubie bo ciągle myślał o tym czy jeszcze żyje. Kaśka starała się przy mnie nie płakać, ale co jakiś czas wychodziła do łazienki i wracała z zaczerwienionymi oczami. Filip przestał chodzić na imprezy i każdą wolną chwile spędzał ze mną. Wszyscy starali się udawać, że się z tym pogodzili, ale dobrze wiedziałam, że cały czas udają. To było dla mnie najgorsze. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpieli. Ja już dawno pogodziłam się tym, że umrę. Każdy kiedyś umrze. Jedni wcześniej, drudzy później. Nie da się od tego uciec. Taka jest po prostu kolei rzeczy.
Przyszedł listopad, a z nim moja przeprowadzka do rodziców. Razem z Michałem zajęliśmy mój dawny pokój. Wszyscy uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Misiek większość dnia spędzał na treningach, a rodzice uparli się, że ktoś musi być zawsze przy mnie. W sumie nawet im się nie dziwie. Nie raz było tak, że mdlałam w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu nie chcieli dopuścić do sytuacji, w której nie będzie mi miał kto pomóc. Większość czasu spędzałam w wielkim fotelu w salonie. Przykryta kocami i z kubkiem herbaty w rękach. Mój organizm był podatny na wszystkie zarazki, bakterie i wirusy, więc ciągle kichałam, kasłałam i miewałam gorączkę.
- Nie zimno ci? - spytał Michał, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przed domem na ławce. Siedziałam ubrana jak na trzydziestostopniowy mróz i to w jego objęciach, a on pytał czy jest mi zimno.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Oglądałam wasz dzisiejszy mecz..
- Nie chce o tym rozmawiać.. - mruknął.
- Michał co się dzieje? Przecież oboje dobrze wiemy, że stać cię na dużo, dużo więcej..
- Jak mam myśleć o jakiejś durnej grze, gdy wiem, że ty.. - urwał, a ja podniosłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Wiem dobrze, że dla ciebie to nie jest jakaś durna gra.. Nie możesz niszczyć swojej kariery. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby być najlepszym.
- Majka.. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
- Na meczu za tydzień chce widzieć jak odbierasz statuetkę MVP.
- A jeśli jej nie zdobędę? - zaśmiał się cicho i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w jego ramiona.
Następnego dnia.
Oczami Filipa..
podkład
Siedzieliśmy w trójkę na tarasie. Maja przykryta była dwoma kocami i zawzięcie coś pisała. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że już wkrótce odejdzie. Jej blade policzki wskazywały na to, że koniec jest coraz bliżej. Nie chciałem, żeby widziała mojego smutku. Ona dawała radę więc i ja musiałem być silny. Dla niej.
Nagle podniosła wzrok, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Uśmiechnęła się tak, jakby zdała sobie z czegoś sprawę.
- Myślicie, że niebo istnieje? - spytała cicho. Z dnia na dzień mówiła coraz ciszej.
- Na pewno. - odpowiedziała Kaśka, uśmiechając się do niej. Widziałem, że z całych sił powstrzymuje łzy.
- Nie byłam chyba złym człowiekiem? Nie zrobiłam nic takiego, czego Bóg nie mógłby mi wybaczyć..
- Pójdziesz do nieba.. To oczywiste. - odparła, drżącym głosem. - Kiedy przyjdzie Michał? - spytała szybko, żeby zmienić temat.
- Po treningu.. Przekażesz to Gosi? - spytała, dając jej kopertę z kartką, na której przed chwilą pisała. - Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystkie rzeczy z mojej listy, a nawet o jedną więcej.. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że chodzi jej o Miśka. - Dostałam więcej, niż sobie życzyłam..
- To dlaczego nie zażyczyłaś sobie, żebyś nie umierała?
- Było coś, czego bardziej chciałam.. - wzruszyła ramionami.
- To poproś o to teraz.. Boże, słuchasz mnie? Nie możesz jej zabrać! Ma tutaj zostać!
- To na nic. - uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za rękę.
- Boisz się?
- Nie.. Już nie. - pokręciła przecząco głową. Kasia zacisnęła mocno usta, żeby przestać płakać i wszyscy skupiliśmy się na obserwowaniu Reksia, który ganiał za własnym ogonem. Po chwili popatrzyłem na Maję, ale ona miała zamknięte oczy.
- Majka.. - podszedłem do niej. Nic. - Majka. - potrząsnąłem nią lekko. Nadal nic. - Dzwoń na pogotowie. - zwróciłem się do Kaśki. Sam wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Michała. Włączyła się poczta głosowa. - Przyjedź do szpitala...
Oczami Michała...
Przemierzałem biegiem długie szpitalne korytarze. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale coś w środku wskazywało mi kierunek. W końcu dotarłem do odpowiedniej sali. Przy jej łóżku stali rodzice, Filip i Kasia. Panowała przerażająca cisza. Wszyscy płakali.. Tylko ona się uśmiechała. Złapałem ją za rękę, a z moich oczu popłynął strumyk łez.
- A mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał.. - szepnęła. - Przepraszam..
- Za co?
- Za to, że ci na to pozwoliłam..
- Przestań. To jeszcze nie koniec. Za tydzień miałaś zobaczyć jak zdobywam statuetkę.
- Nie myśl, że ci się upiecze.. Jeśli zawalisz to będę cię straszyć po nocach.. - uśmiecha się lekko. - Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko.
- Znajdź osobę, która pokochasz równie mocno. Nie chcę, żebyś był sam. Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. - wydusiłem z siebie bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić normalnie. Po chwili zamknęła oczy, a ja zacząłem płakać jak małe dziecko. Odeszła. Na zawsze.
~*~
Wiem, że wiele z was ma mnie ochotę teraz zabić, ale tak musiało być. Mam nadzieję, że wstąpicie tutaj, żeby przeczytać epilog. Postaram się wrzucić go w czwartek.
Tak na pocieszenie.. Nie kończę mojej przygody z pisaniem. Mam mało czasu, dużo nauki, maturę za kilka miesięcy, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie piszę.. Zapraszam..
http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/
- Nie wierzę, że nie da się nic zrobić.. - pokręcił z rozpaczą głową i uciekł spojrzeniem w przeciwnym kierunku, żebym nie widziała jego łez. Chciałam dać mu chwilę na uspokojenie.
- Da się.. - odezwałam się w końcu. - Spędźmy czas, który nam został najlepiej jak możemy.. Jesteśmy w Szwajcarii.. Naprawdę chcesz siedzieć pod tą kliniką, aż do wyjazdu?
- Naprawdę masz ochotę na zabawę? - spytał, patrząc na ciebie z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałam większej.. - odpowiedziałam, wstając i wyciągając do niego rękę. - Mam jechać sama?
Nie musiałam długo czekać. Wstał i razem pojechaliśmy zwiedzać najciekawsze miejsca w Szwajcarii. Najlepiej bawiłam się wieczorem podczas ulicznej samby w Zurychu. To było coś niesamowitego. Ci ludzie to dopiero potrafią się cieszyć życiem. Wynajęliśmy pokój w jednym z hoteli w stolicy i spędzaliśmy tam romantyczną noc tylko we dwoje. Byłam cholernie szczęśliwa. Humor nie popsuł mi się nawet następnego dnia, gdy wracaliśmy do Polski.
W Polsce czas mijał nam w zawrotnym tempie. Wydawało mi się, że wszystko przyśpieszyło nam na złość. Dosłownie wszystko. Nowotwór coraz bardziej wykańczał mój organizm. Stawałam się z każdym dniem słabsza i bledsza. Doktor patrzył na mnie z coraz większym współczuciem. Moja mama wybuchała płaczem, gdy tylko na mnie popatrzyła. Michałowi nie szło w klubie bo ciągle myślał o tym czy jeszcze żyje. Kaśka starała się przy mnie nie płakać, ale co jakiś czas wychodziła do łazienki i wracała z zaczerwienionymi oczami. Filip przestał chodzić na imprezy i każdą wolną chwile spędzał ze mną. Wszyscy starali się udawać, że się z tym pogodzili, ale dobrze wiedziałam, że cały czas udają. To było dla mnie najgorsze. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpieli. Ja już dawno pogodziłam się tym, że umrę. Każdy kiedyś umrze. Jedni wcześniej, drudzy później. Nie da się od tego uciec. Taka jest po prostu kolei rzeczy.
Przyszedł listopad, a z nim moja przeprowadzka do rodziców. Razem z Michałem zajęliśmy mój dawny pokój. Wszyscy uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Misiek większość dnia spędzał na treningach, a rodzice uparli się, że ktoś musi być zawsze przy mnie. W sumie nawet im się nie dziwie. Nie raz było tak, że mdlałam w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu nie chcieli dopuścić do sytuacji, w której nie będzie mi miał kto pomóc. Większość czasu spędzałam w wielkim fotelu w salonie. Przykryta kocami i z kubkiem herbaty w rękach. Mój organizm był podatny na wszystkie zarazki, bakterie i wirusy, więc ciągle kichałam, kasłałam i miewałam gorączkę.
- Nie zimno ci? - spytał Michał, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przed domem na ławce. Siedziałam ubrana jak na trzydziestostopniowy mróz i to w jego objęciach, a on pytał czy jest mi zimno.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Oglądałam wasz dzisiejszy mecz..
- Nie chce o tym rozmawiać.. - mruknął.
- Michał co się dzieje? Przecież oboje dobrze wiemy, że stać cię na dużo, dużo więcej..
- Jak mam myśleć o jakiejś durnej grze, gdy wiem, że ty.. - urwał, a ja podniosłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Wiem dobrze, że dla ciebie to nie jest jakaś durna gra.. Nie możesz niszczyć swojej kariery. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby być najlepszym.
- Majka.. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
- Na meczu za tydzień chce widzieć jak odbierasz statuetkę MVP.
- A jeśli jej nie zdobędę? - zaśmiał się cicho i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w jego ramiona.
Następnego dnia.
Oczami Filipa..
podkład
Siedzieliśmy w trójkę na tarasie. Maja przykryta była dwoma kocami i zawzięcie coś pisała. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że już wkrótce odejdzie. Jej blade policzki wskazywały na to, że koniec jest coraz bliżej. Nie chciałem, żeby widziała mojego smutku. Ona dawała radę więc i ja musiałem być silny. Dla niej.
Nagle podniosła wzrok, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Uśmiechnęła się tak, jakby zdała sobie z czegoś sprawę.
- Myślicie, że niebo istnieje? - spytała cicho. Z dnia na dzień mówiła coraz ciszej.
- Na pewno. - odpowiedziała Kaśka, uśmiechając się do niej. Widziałem, że z całych sił powstrzymuje łzy.
- Nie byłam chyba złym człowiekiem? Nie zrobiłam nic takiego, czego Bóg nie mógłby mi wybaczyć..
- Pójdziesz do nieba.. To oczywiste. - odparła, drżącym głosem. - Kiedy przyjdzie Michał? - spytała szybko, żeby zmienić temat.
- Po treningu.. Przekażesz to Gosi? - spytała, dając jej kopertę z kartką, na której przed chwilą pisała. - Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystkie rzeczy z mojej listy, a nawet o jedną więcej.. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że chodzi jej o Miśka. - Dostałam więcej, niż sobie życzyłam..
- To dlaczego nie zażyczyłaś sobie, żebyś nie umierała?
- Było coś, czego bardziej chciałam.. - wzruszyła ramionami.
- To poproś o to teraz.. Boże, słuchasz mnie? Nie możesz jej zabrać! Ma tutaj zostać!
- To na nic. - uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za rękę.
- Boisz się?
- Nie.. Już nie. - pokręciła przecząco głową. Kasia zacisnęła mocno usta, żeby przestać płakać i wszyscy skupiliśmy się na obserwowaniu Reksia, który ganiał za własnym ogonem. Po chwili popatrzyłem na Maję, ale ona miała zamknięte oczy.
- Majka.. - podszedłem do niej. Nic. - Majka. - potrząsnąłem nią lekko. Nadal nic. - Dzwoń na pogotowie. - zwróciłem się do Kaśki. Sam wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Michała. Włączyła się poczta głosowa. - Przyjedź do szpitala...
Oczami Michała...
Przemierzałem biegiem długie szpitalne korytarze. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale coś w środku wskazywało mi kierunek. W końcu dotarłem do odpowiedniej sali. Przy jej łóżku stali rodzice, Filip i Kasia. Panowała przerażająca cisza. Wszyscy płakali.. Tylko ona się uśmiechała. Złapałem ją za rękę, a z moich oczu popłynął strumyk łez.
- A mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał.. - szepnęła. - Przepraszam..
- Za co?
- Za to, że ci na to pozwoliłam..
- Przestań. To jeszcze nie koniec. Za tydzień miałaś zobaczyć jak zdobywam statuetkę.
- Nie myśl, że ci się upiecze.. Jeśli zawalisz to będę cię straszyć po nocach.. - uśmiecha się lekko. - Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko.
- Znajdź osobę, która pokochasz równie mocno. Nie chcę, żebyś był sam. Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. - wydusiłem z siebie bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić normalnie. Po chwili zamknęła oczy, a ja zacząłem płakać jak małe dziecko. Odeszła. Na zawsze.
~*~
Wiem, że wiele z was ma mnie ochotę teraz zabić, ale tak musiało być. Mam nadzieję, że wstąpicie tutaj, żeby przeczytać epilog. Postaram się wrzucić go w czwartek.
Tak na pocieszenie.. Nie kończę mojej przygody z pisaniem. Mam mało czasu, dużo nauki, maturę za kilka miesięcy, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie piszę.. Zapraszam..
http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/
sobota, 7 grudnia 2013
Jest tylko jedno szczęście w życiu, kochać i być kochanym.
Najważniejszy mecz w sezonie. Gwizdek. Akcja. I taaak! Mamy to! Resovia Mistrzem Polski! Chwila ciszy, gdy podawane jest nazwisko najlepszego zawodnika meczu, którym został.. Michał Kubiak! Mój Michaś.. Patrzyłam na niego z dumą jak odbiera statuetkę z uśmiechem na twarzy. Mokry od szampana i z konfetti przyklejonym do ciała dziękuje kibicom. Mimo tego, że z jego powodu drużyna została ukarana żółtą kartką bo wdał się w niepotrzebną dyskusje z sędzią - był dzisiejszym bohaterem, który poprowadził drużynę do zwycięstwa. Trzy najlepsze drużyny stały teraz na podium i czekały na wręczenie medali. Po całej ceremonii czekałam na Miśka obok trybun. Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
- Wygraliśmy! - krzyknął, cały rozpromieniony. Popatrzyłam na niego, chcąc zobaczyć jego radość. To w nim podobało mi się najbardziej. Gdy się cieszył w oczach pojawiały mu się radosne iskierki szczęścia, a w policzkach słodkie dołeczki.
- Nie mogło być inaczej.. - powiedziałam. - No to co? Idziecie świętować?
- Idziemy. - westchnął bo emocje powoli z niego schodziły.
- Mam na ciebie czekać w domu? - spytałam, ale po chwili dodałam. - Nie no.. Głupie pytanie.. Tylko grzecznie.
- Ale ty idziesz z nami. - powiedział, łapiąc mnie za rękę. - Ustaliliśmy, że bierzemy ze sobą żony bo nie każdy ma tak cudowną kobietę jak ja, która pozwoli mu iść samemu świętować.
- Widzisz jakim jesteś szczęściarzem.. - zaśmiałam się lekko.
- Największym na świecie. - przytaknął mi, całując mnie w nos.
- Koniec czułości. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Olę, dziewczynę Pita, która stała i kręciła głową. - Leć do szatni bo nie będziemy na ciebie czekać, a ty - zwróciła się tym razem do mnie. - Idziesz ze mną do reszty, która czeka przed halą. - pociągnęła mnie za rękę i bez słowa ruszyłam za nią.
- Gdzie idziemy? Do jakiegoś klubu? - spytałam.
- Nie wiem.. Pewnie tak, ale to Igła jest organizatorem wszelkiego rodzaju zabaw i imprez. - wzruszyła ramionami i pchnęła drzwi główne Podpromia. - Muszę cię uprzedzić, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele od dzisiejszego wieczoru. Chłopaki przez świętowanie rozumieją omawianie co było dobrze, a co źle w trakcie meczu. Wspominają najciekawsze akcje i ogólnie przez całą imprezę jest jeden temat.
- Serio? - jęknęłam. Cóż.. Zapowiadał się cudowny wieczór. Po 20 minutach dołączyli do nas zawodnicy, którzy odświeżeni wciąż byli w świetnych nastrojach. Postanowiliśmy, a raczej Igła zarządził to, że pójdziemy do klubu w pobliżu Podpromia. Wszyscy razem, dużą grupką przemierzaliśmy rzeszowskie ulice. Z Michałem szliśmy w samym środku rozmawiając ze wszystkimi dookoła, jednak cały czas trzymając się za ręce. Pierwszy raz byłam w tym klubie do którego weszliśmy. Myślałam, że znam wszystkie miejsca tego typu w Rzeszowie, a jednak okazało się, że nie. Zajęliśmy wolny stolik, chyba ostatni jaki został i zamówiliśmy pierwszego szampana. Tak jak ostrzegała mnie Ola jedynym tematem był mecz. Siedziałam, zresztą tak jak pozostałe dziewczyny i słuchałam ich podekscytowanych głosów.
- Może pójdziemy zatańczyć? - spytałam cicho Michała, który pochłonięty był rozmową z Pitem na temat żółtej kartki, którą dostał w dzisiejszym meczu. Jego zdaniem było to po prostu niesprawiedliwe i nie mógł się z tym pogodzić.
- Chwileczkę.. - odparł i wrócił do dalszej konwersacji. Popatrzyłam na Olę, która nawet nie próbowała przerywać Pitowi. Skinęłam głową w stronę parkietu, a ona z ulgą wstała. Dołączyłyśmy do tańczących par i zaczęłyśmy kołysać się w rytm muzyki. Po chwili dołączyła do nas dwójka facetów, którzy bez słowa zaczęli tańczyć obok nas. Nie minęły nawet 3 minuty, gdy obok mnie pojawił się Michał, a Pit już obejmował Olę. Ahh ta zazdrość.. pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Wtuliłam się w ramiona Miśka bo akurat leciała wolna piosenka. - Zmywamy się stąd? - spytał, patrząc na mnie.
- Nie chcesz zostać z kolegami?
- Szczerze? Mam ochotę położyć się z tobą pod kocem i włączyć jakąś komedie..
- No to w drogę. - odparłam bez namysłu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Na dworze zdążyło się zrobić chłodno więc nałożyłam marynarkę a Michał objął mnie ramieniem. - Pogodziłeś się z żółtą kartką? - spytałam, czekając na to, aż wybuchnie.
- Nie bo nie zasłużyłem na nią. Sama dobrze widziałaś, że był blok i to przed jego nosem.. - wycedził, a ja się tylko zaśmiałam. Uwielbiałam gdy się złościł.
- Kochanie, krzyczałeś tak głośno, że twoje przekleństwa słyszałam na trybunach.. - powiedziałam cicho.
- Bo się zdenerwowałem. Człowiek stara się jak może, a jakiś ślepy idiota.. - przerwałam mu pocałunkiem. Stanęliśmy na środku chodnika, nie przejmując się tym, że obok nas przechodzą cały czas ludzie. - Potrafisz mnie uspokoić.. - mruknął, gdy odsunęliśmy się od siebie, a ja jedynie się zaśmiałam.
Kolejne dni mijały nam zdecydowanie zbyt szybko. Michał, mimo tego, że nie chciał nawet słyszeć o przyjęciu powołania do kadry ostatecznie dał się przekonać. Nie chciałam, żeby z mojego powodu rezygnował z kariery i rozwoju. Za to ja miałam więcej czasu na przygotowania do matury. Nie widziałam sensu w tym, żeby do niej podchodzić, ale sama zdecydowałam się na to, żeby prowadzić normalne życie dopóki mogę. Przynajmniej nie odczuwałam tak wielkiego stresu jak moi znajomi. Nie spali, nie jedli, nie wychodzili z domu. Wciąż się uczyli, próbując zapamiętać po kilka rzeczy na raz. Ja nie miałam takiego problemu. Wyniki były mi obojętne. Chciałam tylko skończyć szkołę. Inaczej podchodził do tego Michał. Codziennie dzwonił do mnie ze Spały sprawdzając czy się uczę. Nie miał natomiast takiego problemu w weekendy kiedy spędzaliśmy 24 godziny na dobę razem. W końcu nadszedł początek maja, a wraz z nim egzaminy. Byłam zadowolona. Jak się okazało pamiętałam dość sporo z tych 3 lat nauki i wydawało mi się, że poszło mi całkiem nieźle. Michał dostał tydzień wolnego i dzięki temu odwiedziliśmy dwa pozostałe miejsca, które chciałam zobaczyć. Potem razem spędzaliśmy jedynie weekendy. Razem z rozgrywkami w Lidze Światowej rozpoczęły się moje problemy ze zdrowiem. Czułam się coraz bardziej osłabiona. Czasami nawet nie wstawałam z łóżka bo nie miałam po prostu na to siły. Nie chciałam martwić Michała i stawiałam się na każdym meczu reprezentacji, który miał miejsce w Polsce. Nie powiedziałam o tym nawet rodzicom. Znając ich od razu zaczęliby panikować, a mama cały czas wybuchałaby płaczem. Kontaktowałam się jedynie z moim lekarzem, który nie powiedział mi tego wprost, ale po jego minie dało się zauważyć, że mój czas się kończy. Miałam robione zaraz więcej badań. Czasami nawet zostawałam na noc w szpitalu. Jadłam dwa razy więcej, często na siłę bo mimowolnie chudłam, a nie chciałam, żeby mama zorientowała się czym to jest spowodowane. Niestety, to nic nie dało dlatego też zaczęłam coraz rzadziej bywać w domu. Jedynie Michała nie udawało mi się oszukać. Pod koniec sezonu coraz trudniej było mi go wygonić z domu.
Sezon reprezentacyjny dobiegł końca. Nie można był go zaliczyć do udanych, ale ja się cieszyłam jedynie z tego, że mogłam spędzać dnie z Michałem. Czas przed powrotem do klubu spędziliśmy ponownie w Tajlandii, gdzie zrobiliśmy sobie tatuaże. O dziwo, nie musiałam go długo do tego namawiać. Gdy wróciliśmy powtórzyliśmy skok ze spadochronem, a resztę czasu spędziliśmy po prostu w domu, razem. Chciałam uniknąć wizyt u lekarza z Michałem, ale w tej sprawie był nieugięty. Chodził ze mną i w skupieniu słuchał zaleceń doktora. Starał się przekonać mnie i siebie, że trzeba mieć nadzieję. Próbował wierzyć w to, że zdarzy się cud i moje wyniki się polepszą. Jednak jak do tej pory nie było nawet minimalnej poprawy. Widocznie mój organizm zaakceptował nowotwór i pozwalał mu się niszczyć bez jakiejkolwiek obrony. Czułam, że słabnę. Nie mogłam już tego ukrywać. Moi rodzice zorientowali się, że mimo to, że jem jestem coraz chudsza. Michał cały czas szukał klinik, które zajmowały się tego typu nowotworami. Tłumaczyłam mu, że to na nic, ale nie miał zamiaru się poddawać.
- Michaś przecież wiesz, że to nie ma sensu.. - westchnęłam, zasuwając walizkę. Znalazł jedną z klinik w Szwajcarii, która cieszyła się największą liczbą wyleczonych nowotworów.
- Kochanie musimy spróbować. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i wychodząc z domu. Sprawdziłam, czy wszystko jest wyłączone i zamknęłam drzwi. Jednak nawet we mnie tliła się iskierka nadziei, że może.. może jakimś cudem, uda mi się wyzdrowieć...
~*~
Rozdział na czas :) Następny już we wtorek! :) Bardzo proszę o komentarze :) Miłego weekendu! :)
- Wygraliśmy! - krzyknął, cały rozpromieniony. Popatrzyłam na niego, chcąc zobaczyć jego radość. To w nim podobało mi się najbardziej. Gdy się cieszył w oczach pojawiały mu się radosne iskierki szczęścia, a w policzkach słodkie dołeczki.
- Nie mogło być inaczej.. - powiedziałam. - No to co? Idziecie świętować?
- Idziemy. - westchnął bo emocje powoli z niego schodziły.
- Mam na ciebie czekać w domu? - spytałam, ale po chwili dodałam. - Nie no.. Głupie pytanie.. Tylko grzecznie.
- Ale ty idziesz z nami. - powiedział, łapiąc mnie za rękę. - Ustaliliśmy, że bierzemy ze sobą żony bo nie każdy ma tak cudowną kobietę jak ja, która pozwoli mu iść samemu świętować.
- Widzisz jakim jesteś szczęściarzem.. - zaśmiałam się lekko.
- Największym na świecie. - przytaknął mi, całując mnie w nos.
- Koniec czułości. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Olę, dziewczynę Pita, która stała i kręciła głową. - Leć do szatni bo nie będziemy na ciebie czekać, a ty - zwróciła się tym razem do mnie. - Idziesz ze mną do reszty, która czeka przed halą. - pociągnęła mnie za rękę i bez słowa ruszyłam za nią.
- Gdzie idziemy? Do jakiegoś klubu? - spytałam.
- Nie wiem.. Pewnie tak, ale to Igła jest organizatorem wszelkiego rodzaju zabaw i imprez. - wzruszyła ramionami i pchnęła drzwi główne Podpromia. - Muszę cię uprzedzić, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele od dzisiejszego wieczoru. Chłopaki przez świętowanie rozumieją omawianie co było dobrze, a co źle w trakcie meczu. Wspominają najciekawsze akcje i ogólnie przez całą imprezę jest jeden temat.
- Serio? - jęknęłam. Cóż.. Zapowiadał się cudowny wieczór. Po 20 minutach dołączyli do nas zawodnicy, którzy odświeżeni wciąż byli w świetnych nastrojach. Postanowiliśmy, a raczej Igła zarządził to, że pójdziemy do klubu w pobliżu Podpromia. Wszyscy razem, dużą grupką przemierzaliśmy rzeszowskie ulice. Z Michałem szliśmy w samym środku rozmawiając ze wszystkimi dookoła, jednak cały czas trzymając się za ręce. Pierwszy raz byłam w tym klubie do którego weszliśmy. Myślałam, że znam wszystkie miejsca tego typu w Rzeszowie, a jednak okazało się, że nie. Zajęliśmy wolny stolik, chyba ostatni jaki został i zamówiliśmy pierwszego szampana. Tak jak ostrzegała mnie Ola jedynym tematem był mecz. Siedziałam, zresztą tak jak pozostałe dziewczyny i słuchałam ich podekscytowanych głosów.
- Może pójdziemy zatańczyć? - spytałam cicho Michała, który pochłonięty był rozmową z Pitem na temat żółtej kartki, którą dostał w dzisiejszym meczu. Jego zdaniem było to po prostu niesprawiedliwe i nie mógł się z tym pogodzić.
- Chwileczkę.. - odparł i wrócił do dalszej konwersacji. Popatrzyłam na Olę, która nawet nie próbowała przerywać Pitowi. Skinęłam głową w stronę parkietu, a ona z ulgą wstała. Dołączyłyśmy do tańczących par i zaczęłyśmy kołysać się w rytm muzyki. Po chwili dołączyła do nas dwójka facetów, którzy bez słowa zaczęli tańczyć obok nas. Nie minęły nawet 3 minuty, gdy obok mnie pojawił się Michał, a Pit już obejmował Olę. Ahh ta zazdrość.. pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Wtuliłam się w ramiona Miśka bo akurat leciała wolna piosenka. - Zmywamy się stąd? - spytał, patrząc na mnie.
- Nie chcesz zostać z kolegami?
- Szczerze? Mam ochotę położyć się z tobą pod kocem i włączyć jakąś komedie..
- No to w drogę. - odparłam bez namysłu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Na dworze zdążyło się zrobić chłodno więc nałożyłam marynarkę a Michał objął mnie ramieniem. - Pogodziłeś się z żółtą kartką? - spytałam, czekając na to, aż wybuchnie.
- Nie bo nie zasłużyłem na nią. Sama dobrze widziałaś, że był blok i to przed jego nosem.. - wycedził, a ja się tylko zaśmiałam. Uwielbiałam gdy się złościł.
- Kochanie, krzyczałeś tak głośno, że twoje przekleństwa słyszałam na trybunach.. - powiedziałam cicho.
- Bo się zdenerwowałem. Człowiek stara się jak może, a jakiś ślepy idiota.. - przerwałam mu pocałunkiem. Stanęliśmy na środku chodnika, nie przejmując się tym, że obok nas przechodzą cały czas ludzie. - Potrafisz mnie uspokoić.. - mruknął, gdy odsunęliśmy się od siebie, a ja jedynie się zaśmiałam.
Kolejne dni mijały nam zdecydowanie zbyt szybko. Michał, mimo tego, że nie chciał nawet słyszeć o przyjęciu powołania do kadry ostatecznie dał się przekonać. Nie chciałam, żeby z mojego powodu rezygnował z kariery i rozwoju. Za to ja miałam więcej czasu na przygotowania do matury. Nie widziałam sensu w tym, żeby do niej podchodzić, ale sama zdecydowałam się na to, żeby prowadzić normalne życie dopóki mogę. Przynajmniej nie odczuwałam tak wielkiego stresu jak moi znajomi. Nie spali, nie jedli, nie wychodzili z domu. Wciąż się uczyli, próbując zapamiętać po kilka rzeczy na raz. Ja nie miałam takiego problemu. Wyniki były mi obojętne. Chciałam tylko skończyć szkołę. Inaczej podchodził do tego Michał. Codziennie dzwonił do mnie ze Spały sprawdzając czy się uczę. Nie miał natomiast takiego problemu w weekendy kiedy spędzaliśmy 24 godziny na dobę razem. W końcu nadszedł początek maja, a wraz z nim egzaminy. Byłam zadowolona. Jak się okazało pamiętałam dość sporo z tych 3 lat nauki i wydawało mi się, że poszło mi całkiem nieźle. Michał dostał tydzień wolnego i dzięki temu odwiedziliśmy dwa pozostałe miejsca, które chciałam zobaczyć. Potem razem spędzaliśmy jedynie weekendy. Razem z rozgrywkami w Lidze Światowej rozpoczęły się moje problemy ze zdrowiem. Czułam się coraz bardziej osłabiona. Czasami nawet nie wstawałam z łóżka bo nie miałam po prostu na to siły. Nie chciałam martwić Michała i stawiałam się na każdym meczu reprezentacji, który miał miejsce w Polsce. Nie powiedziałam o tym nawet rodzicom. Znając ich od razu zaczęliby panikować, a mama cały czas wybuchałaby płaczem. Kontaktowałam się jedynie z moim lekarzem, który nie powiedział mi tego wprost, ale po jego minie dało się zauważyć, że mój czas się kończy. Miałam robione zaraz więcej badań. Czasami nawet zostawałam na noc w szpitalu. Jadłam dwa razy więcej, często na siłę bo mimowolnie chudłam, a nie chciałam, żeby mama zorientowała się czym to jest spowodowane. Niestety, to nic nie dało dlatego też zaczęłam coraz rzadziej bywać w domu. Jedynie Michała nie udawało mi się oszukać. Pod koniec sezonu coraz trudniej było mi go wygonić z domu.
Sezon reprezentacyjny dobiegł końca. Nie można był go zaliczyć do udanych, ale ja się cieszyłam jedynie z tego, że mogłam spędzać dnie z Michałem. Czas przed powrotem do klubu spędziliśmy ponownie w Tajlandii, gdzie zrobiliśmy sobie tatuaże. O dziwo, nie musiałam go długo do tego namawiać. Gdy wróciliśmy powtórzyliśmy skok ze spadochronem, a resztę czasu spędziliśmy po prostu w domu, razem. Chciałam uniknąć wizyt u lekarza z Michałem, ale w tej sprawie był nieugięty. Chodził ze mną i w skupieniu słuchał zaleceń doktora. Starał się przekonać mnie i siebie, że trzeba mieć nadzieję. Próbował wierzyć w to, że zdarzy się cud i moje wyniki się polepszą. Jednak jak do tej pory nie było nawet minimalnej poprawy. Widocznie mój organizm zaakceptował nowotwór i pozwalał mu się niszczyć bez jakiejkolwiek obrony. Czułam, że słabnę. Nie mogłam już tego ukrywać. Moi rodzice zorientowali się, że mimo to, że jem jestem coraz chudsza. Michał cały czas szukał klinik, które zajmowały się tego typu nowotworami. Tłumaczyłam mu, że to na nic, ale nie miał zamiaru się poddawać.
- Michaś przecież wiesz, że to nie ma sensu.. - westchnęłam, zasuwając walizkę. Znalazł jedną z klinik w Szwajcarii, która cieszyła się największą liczbą wyleczonych nowotworów.
- Kochanie musimy spróbować. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i wychodząc z domu. Sprawdziłam, czy wszystko jest wyłączone i zamknęłam drzwi. Jednak nawet we mnie tliła się iskierka nadziei, że może.. może jakimś cudem, uda mi się wyzdrowieć...
~*~
Rozdział na czas :) Następny już we wtorek! :) Bardzo proszę o komentarze :) Miłego weekendu! :)
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Najlepszy przyjaciel dostanie prawdopodobnie najlepszą małżonkę, ponieważ dobre małżeństwo opiera się na talencie do przyjaźni.
- Michał to jest szaleństwo.. Nie ma rodziców, Kaśki.. Oni mi nie wybaczą.. - powiedziałam, zakładając zegarek. - Nie mam sukienki.. Gdzie my weźmiemy ten ślub? Kto nam go udzieli?
- Wszystko jest załatwione. - odpowiedział ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Kiedy to załatwiłeś jak wczoraj wieczorem się zgodziłam? - spytałam, zdziwiona.
- Zaryzykowałem i ustaliłem wszystko wcześniej.. - wzruszył ramionami.
- A gdybym się nie zgodziła?
- To bym wszystko odwołał. - odparł.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie rodziców. Jak się dowiedzą, że wyszłam za mąż to mnie wydziedziczą chyba.. A ciebie zabiją.. - westchnęłam. - Może powinnam do nich zadzwonić i im powiedzieć?
- Porozmawiamy o tym przy śniadaniu. - wszedł do łazienki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, próbując to wszystko sobie poukładać. Miałam jutro wziąć ślub. Nie miałam sukienki, gości, a nawet rodziców. Kompletne szaleństwo. - Idziemy? - spytał, wychodząc z łazienki. Skinęłam głową, zamyślona. - Rozmyśliłaś się?
- Nie, nie.. - odpowiedziałam szybko. - Po prostu próbuję to wszystko ogarnąć. Już jutro będę panią Kubiak.
Zeszliśmy do restauracji, w której było pełno ludzi. Stanęłam na palcach rozglądając się za wolnym miejscem, gdy nagle przy jednym ze stolików zauważyłam.. Zbyszka. Miał prawie dwa metry, więc był widoczny wśród innych osób. Obok niego siedziała Kaśka, a obok niej Filip i reszta mojej rodziny. Popatrzyłam na Michała, ale on tylko pociągnął mnie w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co wy tu robicie? - spytałam, opadając na krzesełko obok mamy.
- Wiedzieliśmy o wszystkim zanim wyjechaliście.. - odpowiedziała mi Kaśka, cała w skowronkach.
- Rozumiem, że ja dowiaduje się ostatnia.. - pokręciłam głową. - Miło mi państwa poznać. - dopiero teraz zauważyłam rodziców Michała.
- Nam również. - odparła z uśmiechem jego mama. - W końcu mamy przyjemność się poznać. Michał ciągle o tobie mówił.
- Mam nadzieję, że nic złego.. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziała.
- Dobra dziewczyny zbieramy się bo mamy masę rzeczy do załatwienia. Musimy znaleźć fryzjera, kosmetyczkę, a przede wszystkim suknię. - zaczęła moja mama, wstając i czekając, aż się ruszymy.
- I zorganizować wieczór panieński. - dodała Kaśka, uśmiechając się znacząco do Gosi.
- I kawalerski. - wtrącił Zbyszek, przybijając piątkę z Filipem. Popatrzyłam z przerażeniem na Michała, ale on tylko uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi otuchy. Wyszłyśmy z hotelu i złapałyśmy taksówkę. Umówiliśmy się z fryzjerem i kosmetyczką i zaczęłyśmy wędrować od jednego salonu sukien ślubnych do drugiego. Byłam trochę zestresowana bo razem z nami była mama Michała i chciałam zrobić na niej dobre wrażenie. Dopiero po obiedzie znalazłam suknię, w której zakochałam się, gdy tylko ją zobaczyłam. Cała w skowronka wróciłam do hotelu, żeby się przebrać. Michał zostawił mi kartkę, że jest już na wieczorze kawalerskim. Myślałam, że większe obawy towarzyszą przyszłym żonom w związku z tym, że ich narzeczeni bawią się na wieczorze kawalerskim. Może miałam do Michała po prostu zaufanie? Chociaż z drugiej strony jest tam ze Zbyszkiem po którym nigdy nic nie wiadomo.. Spokojnie, jest Filip. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego. Chyba, że się upije.. Nie. Spokojnie. Walcząc sama ze sobą weszłam do łazienki. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Dzisiaj ostatni raz będę bawiła się jako panna Brzozowska. Już jutro będę miała męża. Nagle całe otoczenie widziałam jakby przez mgłę. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie mogłam ustać na nogach. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na zimnej posadzce. Schowałam twarz w dłonie. Nie, nie dzisiaj. Proszę. Popatrzyłam przed siebie, ale mgła zniknęła.
- Majka! - usłyszałam głos Kaśki, dobiegający z pokoju. Wzięłam głęboki oddech i wstałam. Dziewczyny czekały na mnie w pokoju. - No nareszcie!
- Gdzie idziemy? - spytałam, bojąc się, że sytuacja z łazienki się powtórzy. Nie chciałam ich martwić.
- Znalazłyśmy świetny klub. - odpowiedziała mi Gosia. - Spodoba ci się.
- No to prowadźcie. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Nie miałam ochoty na zabawę. Bałam się, że to się powtórzy, ale nie chciałam psuć jej dziewczynom. Miały rację klub był świetny. Przez większość czasu tańczyłyśmy. Nie chciałam pić. Jutro miałam wyglądać pięknie, a kac by mi w tym na pewno nie pomógł. Po jakimś czasie wyszłam na zewnątrz, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Kaśka próbowała się dogadać z jakimś Francuzem, który nie rozumiał angielskiego, a Gosia tańczyła z jakimś Hiszpanem. Usiadłam na schodach przed klubem i zaczerpnęłam głośno powietrza.
- Stresujesz się? - usłyszałam za sobą głos Gosi. Usiadła obok mnie i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że to jeszcze do mnie nie dociera. Jutro będę miała męża. - pokręciłam głową. - To wszystko dzieje się tak szybko..
- Nigdy nie spodziewałabym się po Michale czegoś takiego. - zaśmiała się. - Zawsze był taki poważny, rozsądny.. Myślałam, że swój ślub będzie planował dwa lata wcześniej.. A jak się okazało wystarczyło mu kilka dni.
- Przyznam szczerze, że też się po nim tego nie spodziewałam..
- Zmienił się dzięki tobie. - powiedziała, patrząc w przeszłość. - Jest bardziej otwarty, pogodny.. Jest szczęśliwy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
- Wiem, że byłaś z nim kiedyś. Nie jeste..
- Czy nie jestem zazdrosna? - przerwała mi. - Nie. Zawsze zależało mi na jego szczęściu. Nam nie wyszło. Chcę, żeby był szczęśliwy, a z tobą na pewno będzie.
- Kochasz go? - spytałam, patrząc na nią.
- To bez znaczenia. Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak zostanie. Naprawdę trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Tu jesteście! - usłyszałyśmy za sobą głos Kaśki.
- Jak tam twój Francuz? - uniosłam brwi.
- A daj spokój.. - westchnęła. - Nie zrozumiałam nic, a nic z tego co mówił.. Wracamy?
- Tak, proszę.. Nie chcę jutro stać przed ołtarzem z podkrążonymi oczami..
- Nie będziesz miała ołtarzu.. Bierze.. - zaczęła Kaśka, ale urwała, gdy dostała z łokcia od Gośki.
- Gdzie bierzemy ślub? - spytałam, zdziwiona. Myślałam, że Michał załatwił normalną mszę.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. - odparła Gosia i ruszyła w stronę hotelu, ciągnąc za sobą Kaśkę. Wiedziałam, że nic od nich już nie wyciągnę, więc nawet nie próbowałam. Gdy wróciłam Michała jeszcze nie było. Wzięłam jedynie piżamę i szczoteczkę do zębów i wyszłam ze swojego pokoju. Dziewczyny stwierdziły, że nie mogę spać z Michałem w jednym łóżku tuż przed ślubem. Położyłam się obok Kaśki i zaczęłam rozmyślać. Już jutro miałam być panią Kubiak. Będę miała męża. W wieku 18 lat! Czyste szaleństwo..
Następnego dnia wszystko działo się w zawrotnym tempie. Kaśka obudziła mnie już o 7 i prawie biegiem załatwiałyśmy fryzjera i kosmetyczkę. Nie wiem jak udało im się załatwić salę, kamerzystę i całą resztę w tak krótkim czasie. W południe ubrana w białą suknie czekałam w pokoju na moment w którym będę mogła w końcu zobaczyć się z Michałem. Podobno wrócił sam o przyzwoitej porze i na dodatek na własnych nogach. Zbyszek i Filip to inna bajka, ale Kaśka postawiła ich na nogi.
- Gotowa? - usłyszałam głos mojego taty, który właśnie wszedł do pokoju. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Tak myślę. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Nadal próbuje to wszystko sobie poukładać.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał, podchodząc do mnie. - Jeśli masz wątpliwości..
- Nie mam. - przerwałam mu szybko. - Nie mam żadnych wątpliwości. Ja po prostu nie wierzę w to, że mam takie szczęście..
- Zasługujesz na to. - powiedział, przytulając mnie. - Idziemy? Wszyscy już czekają..
Nie odpowiedziałam tylko skinęłam lekko głową bo poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Wzięłam głęboki oddech i cała spięta ruszyłam z tatą w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do długiej czarnej limuzyny, ale nawet nie byłam tym zdziwiona. Teraz już mnie nic nie zaskoczy. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jedziemy. Może do jakiejś małej świątyni? Nie jechaliśmy długo bo po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał. Gdy wysiadłam, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Mieliśmy wziąć ślub na.. plaży. Michał stał razem z księdzem, a przed nimi na białych krzesłach siedziała reszta. Szłam z tatą w ich stronę, czując na sobie ich spojrzenia. Nie potknij się, powtarzałam sobie w myślach. W końcu znalazłam sie obok Michała, który nie odrywał ode mnie wzroku.
- Wyglądasz przepięknie.. - szepnął po czym złapał mnie za rękę i oboje stanęliśmy przed księdzem. Nie mogłam się doczekać przysięgi, a kiedy nadeszła na nią pora popatrzyłam Miśkowi prosto w oczy i zaczęłam powtarzać za kapłanem.
- Ja, Majka, biorę ciebie Michale, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
***
- No chyba nie chcesz.. - powiedziałam, ale już niósł mnie przez próg do naszego pokoju. - Przecież już mnie przenosiłeś, gdy wchodziliśmy do restauracji na przyjęcie.
- Od dzisiaj będę cię codziennie nosił na rękach. - odpowiedział, stawiając mnie na ziemi.
- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęłam się. - Wiesz, że nie miałabym nic przeciwko gdybyś napił się z resztą?
- Wiem, ale wolałem napić się z moją żoną. - odparł, wyciągając szampana i dwa kieliszki. Usiadłam na brzegu łóżka, patrząc jak go otwiera. Usiadł obok mnie, podając mi jeden z kieliszków
- Za co wypijemy? - spytałam, mrużąc oczy.
- Za nas. Za to, żebyśmy byli zawsze tacy szczęśliwi jak dzisiaj.. - powiedział. Upiłam łyk szampana.
- Nie wierze w to, że się pobraliśmy.. - westchnęłam szczęśliwa, patrząc na złotą obrączkę. Przeniosłam wzrok na niego i musnęłam dłonią jego policzek. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. - szepnęłam, a w moich oczach nie wiadomo dlaczego pojawiły się łzy. Odgarnął mi pojedyncze włosy z twarzy i założył za ucho. Przez chwile patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a potem jakby na niesłyszalny znak wpiliśmy się w swoje usta. Chyba nie tylko ja czekałam z niecierpliwością na naszą noc poślubną. Położyliśmy się na jedwabnej pościeli nie odrywając się od siebie. W między czasie zdjęłam mu marynarkę, a teraz siłowałam się z krawatem. Chyba zorientował się, że sama sobie nie poradzę bo sam go ściągnął. Powoli odpinałam guziki jego białej koszuli, a on sunął ręką po moim udzie, cały czas mnie całując...
~*~
Wiem, że znów się spóźniłam, ale nie miałam kiedy się za to zabrać. Wybaczcie. Następny prawdopodobnie koło soboty. :) Miłego tygodnia! :)
- Wszystko jest załatwione. - odpowiedział ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Kiedy to załatwiłeś jak wczoraj wieczorem się zgodziłam? - spytałam, zdziwiona.
- Zaryzykowałem i ustaliłem wszystko wcześniej.. - wzruszył ramionami.
- A gdybym się nie zgodziła?
- To bym wszystko odwołał. - odparł.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie rodziców. Jak się dowiedzą, że wyszłam za mąż to mnie wydziedziczą chyba.. A ciebie zabiją.. - westchnęłam. - Może powinnam do nich zadzwonić i im powiedzieć?
- Porozmawiamy o tym przy śniadaniu. - wszedł do łazienki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, próbując to wszystko sobie poukładać. Miałam jutro wziąć ślub. Nie miałam sukienki, gości, a nawet rodziców. Kompletne szaleństwo. - Idziemy? - spytał, wychodząc z łazienki. Skinęłam głową, zamyślona. - Rozmyśliłaś się?
- Nie, nie.. - odpowiedziałam szybko. - Po prostu próbuję to wszystko ogarnąć. Już jutro będę panią Kubiak.
Zeszliśmy do restauracji, w której było pełno ludzi. Stanęłam na palcach rozglądając się za wolnym miejscem, gdy nagle przy jednym ze stolików zauważyłam.. Zbyszka. Miał prawie dwa metry, więc był widoczny wśród innych osób. Obok niego siedziała Kaśka, a obok niej Filip i reszta mojej rodziny. Popatrzyłam na Michała, ale on tylko pociągnął mnie w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co wy tu robicie? - spytałam, opadając na krzesełko obok mamy.
- Wiedzieliśmy o wszystkim zanim wyjechaliście.. - odpowiedziała mi Kaśka, cała w skowronkach.
- Rozumiem, że ja dowiaduje się ostatnia.. - pokręciłam głową. - Miło mi państwa poznać. - dopiero teraz zauważyłam rodziców Michała.
- Nam również. - odparła z uśmiechem jego mama. - W końcu mamy przyjemność się poznać. Michał ciągle o tobie mówił.
- Mam nadzieję, że nic złego.. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziała.
- Dobra dziewczyny zbieramy się bo mamy masę rzeczy do załatwienia. Musimy znaleźć fryzjera, kosmetyczkę, a przede wszystkim suknię. - zaczęła moja mama, wstając i czekając, aż się ruszymy.
- I zorganizować wieczór panieński. - dodała Kaśka, uśmiechając się znacząco do Gosi.
- I kawalerski. - wtrącił Zbyszek, przybijając piątkę z Filipem. Popatrzyłam z przerażeniem na Michała, ale on tylko uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi otuchy. Wyszłyśmy z hotelu i złapałyśmy taksówkę. Umówiliśmy się z fryzjerem i kosmetyczką i zaczęłyśmy wędrować od jednego salonu sukien ślubnych do drugiego. Byłam trochę zestresowana bo razem z nami była mama Michała i chciałam zrobić na niej dobre wrażenie. Dopiero po obiedzie znalazłam suknię, w której zakochałam się, gdy tylko ją zobaczyłam. Cała w skowronka wróciłam do hotelu, żeby się przebrać. Michał zostawił mi kartkę, że jest już na wieczorze kawalerskim. Myślałam, że większe obawy towarzyszą przyszłym żonom w związku z tym, że ich narzeczeni bawią się na wieczorze kawalerskim. Może miałam do Michała po prostu zaufanie? Chociaż z drugiej strony jest tam ze Zbyszkiem po którym nigdy nic nie wiadomo.. Spokojnie, jest Filip. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego. Chyba, że się upije.. Nie. Spokojnie. Walcząc sama ze sobą weszłam do łazienki. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Dzisiaj ostatni raz będę bawiła się jako panna Brzozowska. Już jutro będę miała męża. Nagle całe otoczenie widziałam jakby przez mgłę. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie mogłam ustać na nogach. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na zimnej posadzce. Schowałam twarz w dłonie. Nie, nie dzisiaj. Proszę. Popatrzyłam przed siebie, ale mgła zniknęła.
- Majka! - usłyszałam głos Kaśki, dobiegający z pokoju. Wzięłam głęboki oddech i wstałam. Dziewczyny czekały na mnie w pokoju. - No nareszcie!
- Gdzie idziemy? - spytałam, bojąc się, że sytuacja z łazienki się powtórzy. Nie chciałam ich martwić.
- Znalazłyśmy świetny klub. - odpowiedziała mi Gosia. - Spodoba ci się.
- No to prowadźcie. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Nie miałam ochoty na zabawę. Bałam się, że to się powtórzy, ale nie chciałam psuć jej dziewczynom. Miały rację klub był świetny. Przez większość czasu tańczyłyśmy. Nie chciałam pić. Jutro miałam wyglądać pięknie, a kac by mi w tym na pewno nie pomógł. Po jakimś czasie wyszłam na zewnątrz, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Kaśka próbowała się dogadać z jakimś Francuzem, który nie rozumiał angielskiego, a Gosia tańczyła z jakimś Hiszpanem. Usiadłam na schodach przed klubem i zaczerpnęłam głośno powietrza.
- Stresujesz się? - usłyszałam za sobą głos Gosi. Usiadła obok mnie i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że to jeszcze do mnie nie dociera. Jutro będę miała męża. - pokręciłam głową. - To wszystko dzieje się tak szybko..
- Nigdy nie spodziewałabym się po Michale czegoś takiego. - zaśmiała się. - Zawsze był taki poważny, rozsądny.. Myślałam, że swój ślub będzie planował dwa lata wcześniej.. A jak się okazało wystarczyło mu kilka dni.
- Przyznam szczerze, że też się po nim tego nie spodziewałam..
- Zmienił się dzięki tobie. - powiedziała, patrząc w przeszłość. - Jest bardziej otwarty, pogodny.. Jest szczęśliwy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
- Wiem, że byłaś z nim kiedyś. Nie jeste..
- Czy nie jestem zazdrosna? - przerwała mi. - Nie. Zawsze zależało mi na jego szczęściu. Nam nie wyszło. Chcę, żeby był szczęśliwy, a z tobą na pewno będzie.
- Kochasz go? - spytałam, patrząc na nią.
- To bez znaczenia. Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak zostanie. Naprawdę trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Tu jesteście! - usłyszałyśmy za sobą głos Kaśki.
- Jak tam twój Francuz? - uniosłam brwi.
- A daj spokój.. - westchnęła. - Nie zrozumiałam nic, a nic z tego co mówił.. Wracamy?
- Tak, proszę.. Nie chcę jutro stać przed ołtarzem z podkrążonymi oczami..
- Nie będziesz miała ołtarzu.. Bierze.. - zaczęła Kaśka, ale urwała, gdy dostała z łokcia od Gośki.
- Gdzie bierzemy ślub? - spytałam, zdziwiona. Myślałam, że Michał załatwił normalną mszę.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. - odparła Gosia i ruszyła w stronę hotelu, ciągnąc za sobą Kaśkę. Wiedziałam, że nic od nich już nie wyciągnę, więc nawet nie próbowałam. Gdy wróciłam Michała jeszcze nie było. Wzięłam jedynie piżamę i szczoteczkę do zębów i wyszłam ze swojego pokoju. Dziewczyny stwierdziły, że nie mogę spać z Michałem w jednym łóżku tuż przed ślubem. Położyłam się obok Kaśki i zaczęłam rozmyślać. Już jutro miałam być panią Kubiak. Będę miała męża. W wieku 18 lat! Czyste szaleństwo..
Następnego dnia wszystko działo się w zawrotnym tempie. Kaśka obudziła mnie już o 7 i prawie biegiem załatwiałyśmy fryzjera i kosmetyczkę. Nie wiem jak udało im się załatwić salę, kamerzystę i całą resztę w tak krótkim czasie. W południe ubrana w białą suknie czekałam w pokoju na moment w którym będę mogła w końcu zobaczyć się z Michałem. Podobno wrócił sam o przyzwoitej porze i na dodatek na własnych nogach. Zbyszek i Filip to inna bajka, ale Kaśka postawiła ich na nogi.
- Gotowa? - usłyszałam głos mojego taty, który właśnie wszedł do pokoju. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Tak myślę. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Nadal próbuje to wszystko sobie poukładać.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał, podchodząc do mnie. - Jeśli masz wątpliwości..
- Nie mam. - przerwałam mu szybko. - Nie mam żadnych wątpliwości. Ja po prostu nie wierzę w to, że mam takie szczęście..
- Zasługujesz na to. - powiedział, przytulając mnie. - Idziemy? Wszyscy już czekają..
Nie odpowiedziałam tylko skinęłam lekko głową bo poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Wzięłam głęboki oddech i cała spięta ruszyłam z tatą w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do długiej czarnej limuzyny, ale nawet nie byłam tym zdziwiona. Teraz już mnie nic nie zaskoczy. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jedziemy. Może do jakiejś małej świątyni? Nie jechaliśmy długo bo po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał. Gdy wysiadłam, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Mieliśmy wziąć ślub na.. plaży. Michał stał razem z księdzem, a przed nimi na białych krzesłach siedziała reszta. Szłam z tatą w ich stronę, czując na sobie ich spojrzenia. Nie potknij się, powtarzałam sobie w myślach. W końcu znalazłam sie obok Michała, który nie odrywał ode mnie wzroku.
- Wyglądasz przepięknie.. - szepnął po czym złapał mnie za rękę i oboje stanęliśmy przed księdzem. Nie mogłam się doczekać przysięgi, a kiedy nadeszła na nią pora popatrzyłam Miśkowi prosto w oczy i zaczęłam powtarzać za kapłanem.
- Ja, Majka, biorę ciebie Michale, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
***
- No chyba nie chcesz.. - powiedziałam, ale już niósł mnie przez próg do naszego pokoju. - Przecież już mnie przenosiłeś, gdy wchodziliśmy do restauracji na przyjęcie.
- Od dzisiaj będę cię codziennie nosił na rękach. - odpowiedział, stawiając mnie na ziemi.
- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęłam się. - Wiesz, że nie miałabym nic przeciwko gdybyś napił się z resztą?
- Wiem, ale wolałem napić się z moją żoną. - odparł, wyciągając szampana i dwa kieliszki. Usiadłam na brzegu łóżka, patrząc jak go otwiera. Usiadł obok mnie, podając mi jeden z kieliszków
- Za co wypijemy? - spytałam, mrużąc oczy.
- Za nas. Za to, żebyśmy byli zawsze tacy szczęśliwi jak dzisiaj.. - powiedział. Upiłam łyk szampana.
- Nie wierze w to, że się pobraliśmy.. - westchnęłam szczęśliwa, patrząc na złotą obrączkę. Przeniosłam wzrok na niego i musnęłam dłonią jego policzek. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. - szepnęłam, a w moich oczach nie wiadomo dlaczego pojawiły się łzy. Odgarnął mi pojedyncze włosy z twarzy i założył za ucho. Przez chwile patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a potem jakby na niesłyszalny znak wpiliśmy się w swoje usta. Chyba nie tylko ja czekałam z niecierpliwością na naszą noc poślubną. Położyliśmy się na jedwabnej pościeli nie odrywając się od siebie. W między czasie zdjęłam mu marynarkę, a teraz siłowałam się z krawatem. Chyba zorientował się, że sama sobie nie poradzę bo sam go ściągnął. Powoli odpinałam guziki jego białej koszuli, a on sunął ręką po moim udzie, cały czas mnie całując...
~*~
Wiem, że znów się spóźniłam, ale nie miałam kiedy się za to zabrać. Wybaczcie. Następny prawdopodobnie koło soboty. :) Miłego tygodnia! :)
niedziela, 24 listopada 2013
Ani różnica poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania wielkiej miłości.
Zatrzymaliśmy się w jednym z tajlandzkich hoteli, który znajdował się zaledwie kilkaset metrów od plaży. Zostawiliśmy bagaż w pokoju i od razu wyruszyliśmy zwiedzać okolice.
- I powiedz, że tu nie jest jak w raju.. - westchnęłam, patrząc na niesamowite krajobrazy, które zapierały dech w piersiach. Szliśmy po gorącym piasku, trzymając się za ręce. Było idealnie
- Przyznaje, że miałaś racje. - odparł, nasuwając okulary przeciwsłoneczne na nos. - Piękna kobieta, piękne widoki czego można chcieć więcej? - popatrzył na mnie, przyciągając mnie do siebie.
- Przydałby się jeszcze przystojny mężczyzna.. - mruknęłam, obserwując jego reakcje.
- Okulary masz chyba zbyt ciemne.. - zmarszczył brwi z uśmiechem, a ja zaczęłam się śmiać.
Całe popołudnie spędziliśmy na plaży, robiąc przy tym miliony zdjęć. W tym jedno specjalnie dla Zbyszka, na tle tysięcy dziewczyn w bikini. Wysłaliśmy mu je i z niecierpliwością czekaliśmy na odpowiedź. Nie rozczarował nas. Zadzwonił z pretensjami o to, że go nie zabraliśmy ze sobą. Wieczorem wybraliśmy się na kolację do jednej z tutejszych restauracji. Nie dałam się namówić na spróbowanie owoców morza, choć Michał przez całe pół godziny próbował mnie przekonać. Ostatecznie wzięłam sałatkę, a on z uwielbieniem patrzył na talerz pełen skorupiaków. Jak można coś takiego jeść? Przecież to kiedyś żyło. Nie byłam wegetarianką, ale do kurczaków też miałam odrazę.
- Na pewno nie chcesz spróbować? - spytał wyciągając w moją stronę widelec z krewetką. Popatrzyłam na nią z obrzydzeniem.
- Ona mogła mieć rodzinę.. - odparłam oburzona i wróciłam do grzebania w sałatce. Jedynie się zaśmiał i demonstracyjnie włożył ją do ust. - Jesteś okropny.. - westchnęłam, kręcąc głową.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu. Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju bo wcześniej nie miałam na to nawet czasu. Położyłam się na wielkim łóżku, które stało w samym centrum pokoju i westchnęłam. Byłam szczęśliwa. Tym bardziej, gdy Michał wyszedł z łazienki w samym ręczniku z mokrymi włosami. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Łazienka wolna. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Wstałam i niby od niechcenia otarłam się o niego, gdy przechodziłam obok. Z wielkim bananem na twarzy weszłam do łazienki. Po tak długim i męczącym dniu prysznic był tak wielką przyjemnością, że najchętniej bym spod niego nie wychodziła. Przypomniałam sobie jednak, że w pokoju czeka na mnie najseksowniejszy facet jakiego do tej pory poznałam i prawie wybiegłam spod niego. Michał leżał na łóżku i oglądał mecz.. siatkówki.
- Siatkówka, wszędzie siatkówka..- wywróciłam oczami. Popatrzył na mnie i wyłączył. - Nie musisz wyłączać mogłam obejrzeć z tobą.
- Nie chce, żebyś zasnęła. - odpowiedział, patrząc na mnie.
- Masz jakieś inne propozycje? - uniosłam brwi.
- Wziąłem ze sobą kilka filmów. Możemy coś obejrzeć. - powiedział, podchodząc do telewizora, obok którego leżało kilka pudełek z płytami.
- No to wybierz coś. - położyłam się na łóżku, patrząc jak szuka czegoś odpowiedniego.
- Horror?
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. Włożył jakąś płytę do odtwarzacza i położył się obok mnie. Na wielkim ekranie zobaczyłam tytuł "W pogoni za szczęściem."
- Oglądałaś? - spytał, patrząc na moją minę.
- Nie.
- Mój ulubiony. Spodoba ci się. - dodał, łapiąc mnie za rękę. W milczeniu oglądaliśmy film, a ja próbowałam nie zwracać uwagi na klatkę piersiową Michała, która była na wciągnięcie ręki. To są jakieś tortury. Jesteśmy sami w hotelowym pokoju. Jest odpowiedni klimat, wszystko jest idealnie. Dlaczego on nic nie robi?
- Pójdę się przebrać.. - szepnęłam, nie chcąc mu przeszkadzać. Wyjęłam z walizki piżamę i weszłam do łazienki. Może tego nie chce? Może nadal uważa mnie jedynie za przyjaciółkę.. Ale chyba wtedy nie całowalibyśmy się prawie co 10 minut. Przebrałam się i wyszłam z łazienki, mając zamiar sama go sprowokować. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu Michał już spał. - No nie.. - westchnęłam. Wyłączyłam telewizor i położyłam się obok niego. Widocznie on nie należał do facetów, którzy wykorzystują pierwszą nadarzającą się okazję..
Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez niezasłonięte okno. Michał jeszcze spał, więc odwróciłam się na drugi bok i oparłam na łokciu, patrząc jak słodko wygląda. Jemu też słońce nie pozwalało spać i po chwili, krzywiąc się otworzył oczy.
- Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem.
- Nawet bardzo dobry. - mruknął przyciągając mnie do siebie. - Gotowa na dzień pełen wrażeń?
- Wiesz w sumie nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy tu zostali cały dzień. - powiedziałam, wtulona w jego ramiona.
- Nadrobimy wieczorem, a teraz zmykaj do łazienki pierwsza bo mamy mało czasu.. - odparł, całując mnie w czoło.
- Idę, idę.. - westchnęłam. Niezgrabnie zeszłam z łóżka i weszłam do łazienki się ogarnąć, po drodze biorąc ubrania z walizki. Po dwudziestu minutach wyszłam już ubrana i gotowa do całodniowego zwiedzania. Michałowi zajęło to jeszcze więcej czasu, a podobno nam się śpieszyło. Zjedliśmy śniadanie w błyskawicznym tempie i wypożyczonym samochodem pojechaliśmy do Bangkoku. Zaczęliśmy od najstarszej świątyni w tym mieście z leżącym Buddą i zrobiliśmy tam kurs masażu tajskiego. Potem pojechaliśmy do najważniejszej świątyni Wat Phra Keao ze szmaragdowym Buddą. Obiad zjedliśmy przy Pałacu Królewskim, a stamtąd pojechaliśmy do centrum Bangkoku, żeby zobaczyć Wat Phra Kaew. Najgorsze było wchodzenie przez kilkadziesiąt minut po schodach, żeby zobaczyć Wat Doi Suthep, ale widok był tak nieziemski, że od razu przestały boleć mnie nogi. Wycieczkę po Bangkoku skończyliśmy na Wat Arun, który oświetlony nocą wyglądał przepięknie. Dopiero w siedząc w samochodzie poczułam jak bardzo zmęczona i głodna jestem.
- Michaś umieram z głodu nie możemy zjeść gdzieś po drodze? Musimy jeść kolację w hotelu? - jęknęłam.
- Tak. - odparł tylko i jechał dalej. - Bardzo zmęczona?
- Nogi mnie jedynie trochę bolą. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon, żeby odpisać mamie na smsa, którego wysłała mi jakieś 3 godziny temu. Dojechaliśmy na miejsce, a Michał zaczął zachowywać się dziwnie. Razem szliśmy do pokoju, a on nagle gdzieś zniknął. Weszłam sama i zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego na kolacje. Przebrałam się a w między czasie pojawił się Michał.
- Gdzie byłeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Zarezerwować stolik, żebyśmy nie musieli czekać. - odpowiedział, wchodząc do łazienki. No tak, logiczne. Czekając na niego włączyłam telewizję, ale wszystkie programy były w języku tajskim i tylko oglądałam ludzi poruszających się na ekranie. - Rozumiesz co mówią?
- Nic a nic. - pokręciłam przecząco głową, wyłączając telewizor. Popatrzyłam na Michała i ze zdziwienie otworzyłam szeroko usta. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru, koszulę, a na nią założył marynarkę. - Wow.
- Przy tobie i tak wyglądam przeciętnie. - powiedział, podchodząc do mnie i całując mnie w nos. - Idziemy?
- Tak bo umieram z głodu.. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby jak najszybciej znaleźć się w restauracji.
- Nie w tą stronę. - pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Restauracja jest przecież tam. - wskazałam palcem w przestrzeń, idąc w przeciwnym kierunku.
- Nie idziemy do restauracji.
- Misiek... Jestem głodna i po prostu skręca mnie z.. - urwałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdował się jeden nakryty stolik ze świecami i innymi romantycznymi dekoracjami. - Michał.. - wydusiłam z siebie, widząc w rogu mężczyzn ze skrzypcami. Odsunął mi krzesełko, a ja bez słowa usiadłam. Z tego wszystkiego, aż zapomniałam o głodzie. - Mogłeś mi powiedzieć.. Ubrałabym się ładniej.
- To miała być niespodzianka, poza tym wyglądasz przepięknie. - odpowiedział, otwierając wino. Przyniesiono pierwsze danie, a mój organizm dał znać o tym, że jestem głodna. Zajęliśmy się jedzeniem, a ja cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy. - Co się stało?
- Nic, nic.. Jak się stresuję to mi się śmiać chce.. -powiedziałam i zaśmiałam się cicho. - Kiedy ty to wszystko przygotowałeś?
- Wczoraj, kiedy zasnęłaś.. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie spałeś wtedy?
- Wybacz, ale musiałem cię oszukać w imię wyższego dobra. - wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową śmiejąc się. Byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pierwszy razy jadłam romantyczną kolację z facetem. Musiałam powstrzymywać się przed tym, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Każdy inaczej radził sobie ze stresem. Ja akurat chichotałam jak głupia. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego Michał zorganizował to wszystko. Nie przypominałam sobie sytuacji w której dałabym mu do zrozumienia, że tego oczekuję. Może zrobił to tak po prostu? Może należy do tego typu mężczyzn, którzy robili takie rzeczy dla swoich dziewczyn? Ale czy to możliwe, żebym była taką szczęściarą? - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to wszystko zorganizowałem.. - popatrzył na mnie, a ja przerażona zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, żeby potrafił czytać mi w myślach.
- Jest jakiś konkretny powód? - spytałam, zaskoczona. Serce zaczęło mi jeszcze szybciej bić, gdy wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Mężczyźni stojący w rogu zaczęli cicho grać na skrzypcach, a Michał.. uklęknął. Zakryłam usta dłonią, przerażona tym co może się wydarzyć.
- Majka.. Wiem, że znamy się dopiero kilka miesięcy. Wiem, że mimo tego, że jesteś pełnoletnia chodzisz wciąż do liceum. Wiem też, że nie będziemy mogli się razem zestarzeć. Ale wiem też, że cię kocham jak nikogo innego na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę żebyś była moją żoną - wyjął małe, czerwone pudełeczko i je otworzył. - Wyjdziesz za mnie?
- Michał.. - wydusiłam z siebie. - To jest szaleństwo..
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale kto mnie tego nauczył? - uniósł brwi.
- Będziesz wdowcem..
- Będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi jeśli się zgodzisz.. - przerwał mi.
- Naprawdę tego chcesz? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- W życiu nie byłem niczego bardziej pewien. - odpowiedział poważnie. - Wyjdziesz za mnie? - spytał ponownie, a ja jedynie skinęłam głową, wycierając łzy, które płynęły po moich policzkach. Nałożył mi pierścionek na palec, wstał i mnie przytulił. - Kocham cię.. - szepnął w moje włosy.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam cała rozpromieniona. Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Musisz jutro poszukać sukienki..
- Dlaczego już jutro? - spytałam zdziwiona.
- Bo pojutrze bierzemy ślub..
~*~
Wiem, że rozdział miał być w sobotę ale mam teraz tyle na głowie, że nie miałam kiedy się za niego zabrać. Następny w niedziele :) Proszę o komentarze, które są ogromną motywacją i może dzięki nim uda mi się naskrobać coś wcześniej :) Miłego poniedziałku! :)
- I powiedz, że tu nie jest jak w raju.. - westchnęłam, patrząc na niesamowite krajobrazy, które zapierały dech w piersiach. Szliśmy po gorącym piasku, trzymając się za ręce. Było idealnie
- Przyznaje, że miałaś racje. - odparł, nasuwając okulary przeciwsłoneczne na nos. - Piękna kobieta, piękne widoki czego można chcieć więcej? - popatrzył na mnie, przyciągając mnie do siebie.
- Przydałby się jeszcze przystojny mężczyzna.. - mruknęłam, obserwując jego reakcje.
- Okulary masz chyba zbyt ciemne.. - zmarszczył brwi z uśmiechem, a ja zaczęłam się śmiać.
Całe popołudnie spędziliśmy na plaży, robiąc przy tym miliony zdjęć. W tym jedno specjalnie dla Zbyszka, na tle tysięcy dziewczyn w bikini. Wysłaliśmy mu je i z niecierpliwością czekaliśmy na odpowiedź. Nie rozczarował nas. Zadzwonił z pretensjami o to, że go nie zabraliśmy ze sobą. Wieczorem wybraliśmy się na kolację do jednej z tutejszych restauracji. Nie dałam się namówić na spróbowanie owoców morza, choć Michał przez całe pół godziny próbował mnie przekonać. Ostatecznie wzięłam sałatkę, a on z uwielbieniem patrzył na talerz pełen skorupiaków. Jak można coś takiego jeść? Przecież to kiedyś żyło. Nie byłam wegetarianką, ale do kurczaków też miałam odrazę.
- Na pewno nie chcesz spróbować? - spytał wyciągając w moją stronę widelec z krewetką. Popatrzyłam na nią z obrzydzeniem.
- Ona mogła mieć rodzinę.. - odparłam oburzona i wróciłam do grzebania w sałatce. Jedynie się zaśmiał i demonstracyjnie włożył ją do ust. - Jesteś okropny.. - westchnęłam, kręcąc głową.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu. Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju bo wcześniej nie miałam na to nawet czasu. Położyłam się na wielkim łóżku, które stało w samym centrum pokoju i westchnęłam. Byłam szczęśliwa. Tym bardziej, gdy Michał wyszedł z łazienki w samym ręczniku z mokrymi włosami. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Łazienka wolna. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Wstałam i niby od niechcenia otarłam się o niego, gdy przechodziłam obok. Z wielkim bananem na twarzy weszłam do łazienki. Po tak długim i męczącym dniu prysznic był tak wielką przyjemnością, że najchętniej bym spod niego nie wychodziła. Przypomniałam sobie jednak, że w pokoju czeka na mnie najseksowniejszy facet jakiego do tej pory poznałam i prawie wybiegłam spod niego. Michał leżał na łóżku i oglądał mecz.. siatkówki.
- Siatkówka, wszędzie siatkówka..- wywróciłam oczami. Popatrzył na mnie i wyłączył. - Nie musisz wyłączać mogłam obejrzeć z tobą.
- Nie chce, żebyś zasnęła. - odpowiedział, patrząc na mnie.
- Masz jakieś inne propozycje? - uniosłam brwi.
- Wziąłem ze sobą kilka filmów. Możemy coś obejrzeć. - powiedział, podchodząc do telewizora, obok którego leżało kilka pudełek z płytami.
- No to wybierz coś. - położyłam się na łóżku, patrząc jak szuka czegoś odpowiedniego.
- Horror?
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. Włożył jakąś płytę do odtwarzacza i położył się obok mnie. Na wielkim ekranie zobaczyłam tytuł "W pogoni za szczęściem."
- Oglądałaś? - spytał, patrząc na moją minę.
- Nie.
- Mój ulubiony. Spodoba ci się. - dodał, łapiąc mnie za rękę. W milczeniu oglądaliśmy film, a ja próbowałam nie zwracać uwagi na klatkę piersiową Michała, która była na wciągnięcie ręki. To są jakieś tortury. Jesteśmy sami w hotelowym pokoju. Jest odpowiedni klimat, wszystko jest idealnie. Dlaczego on nic nie robi?
- Pójdę się przebrać.. - szepnęłam, nie chcąc mu przeszkadzać. Wyjęłam z walizki piżamę i weszłam do łazienki. Może tego nie chce? Może nadal uważa mnie jedynie za przyjaciółkę.. Ale chyba wtedy nie całowalibyśmy się prawie co 10 minut. Przebrałam się i wyszłam z łazienki, mając zamiar sama go sprowokować. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu Michał już spał. - No nie.. - westchnęłam. Wyłączyłam telewizor i położyłam się obok niego. Widocznie on nie należał do facetów, którzy wykorzystują pierwszą nadarzającą się okazję..
Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez niezasłonięte okno. Michał jeszcze spał, więc odwróciłam się na drugi bok i oparłam na łokciu, patrząc jak słodko wygląda. Jemu też słońce nie pozwalało spać i po chwili, krzywiąc się otworzył oczy.
- Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem.
- Nawet bardzo dobry. - mruknął przyciągając mnie do siebie. - Gotowa na dzień pełen wrażeń?
- Wiesz w sumie nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy tu zostali cały dzień. - powiedziałam, wtulona w jego ramiona.
- Nadrobimy wieczorem, a teraz zmykaj do łazienki pierwsza bo mamy mało czasu.. - odparł, całując mnie w czoło.
- Idę, idę.. - westchnęłam. Niezgrabnie zeszłam z łóżka i weszłam do łazienki się ogarnąć, po drodze biorąc ubrania z walizki. Po dwudziestu minutach wyszłam już ubrana i gotowa do całodniowego zwiedzania. Michałowi zajęło to jeszcze więcej czasu, a podobno nam się śpieszyło. Zjedliśmy śniadanie w błyskawicznym tempie i wypożyczonym samochodem pojechaliśmy do Bangkoku. Zaczęliśmy od najstarszej świątyni w tym mieście z leżącym Buddą i zrobiliśmy tam kurs masażu tajskiego. Potem pojechaliśmy do najważniejszej świątyni Wat Phra Keao ze szmaragdowym Buddą. Obiad zjedliśmy przy Pałacu Królewskim, a stamtąd pojechaliśmy do centrum Bangkoku, żeby zobaczyć Wat Phra Kaew. Najgorsze było wchodzenie przez kilkadziesiąt minut po schodach, żeby zobaczyć Wat Doi Suthep, ale widok był tak nieziemski, że od razu przestały boleć mnie nogi. Wycieczkę po Bangkoku skończyliśmy na Wat Arun, który oświetlony nocą wyglądał przepięknie. Dopiero w siedząc w samochodzie poczułam jak bardzo zmęczona i głodna jestem.
- Michaś umieram z głodu nie możemy zjeść gdzieś po drodze? Musimy jeść kolację w hotelu? - jęknęłam.
- Tak. - odparł tylko i jechał dalej. - Bardzo zmęczona?
- Nogi mnie jedynie trochę bolą. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon, żeby odpisać mamie na smsa, którego wysłała mi jakieś 3 godziny temu. Dojechaliśmy na miejsce, a Michał zaczął zachowywać się dziwnie. Razem szliśmy do pokoju, a on nagle gdzieś zniknął. Weszłam sama i zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego na kolacje. Przebrałam się a w między czasie pojawił się Michał.
- Gdzie byłeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Zarezerwować stolik, żebyśmy nie musieli czekać. - odpowiedział, wchodząc do łazienki. No tak, logiczne. Czekając na niego włączyłam telewizję, ale wszystkie programy były w języku tajskim i tylko oglądałam ludzi poruszających się na ekranie. - Rozumiesz co mówią?
- Nic a nic. - pokręciłam przecząco głową, wyłączając telewizor. Popatrzyłam na Michała i ze zdziwienie otworzyłam szeroko usta. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru, koszulę, a na nią założył marynarkę. - Wow.
- Przy tobie i tak wyglądam przeciętnie. - powiedział, podchodząc do mnie i całując mnie w nos. - Idziemy?
- Tak bo umieram z głodu.. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby jak najszybciej znaleźć się w restauracji.
- Nie w tą stronę. - pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Restauracja jest przecież tam. - wskazałam palcem w przestrzeń, idąc w przeciwnym kierunku.
- Nie idziemy do restauracji.
- Misiek... Jestem głodna i po prostu skręca mnie z.. - urwałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdował się jeden nakryty stolik ze świecami i innymi romantycznymi dekoracjami. - Michał.. - wydusiłam z siebie, widząc w rogu mężczyzn ze skrzypcami. Odsunął mi krzesełko, a ja bez słowa usiadłam. Z tego wszystkiego, aż zapomniałam o głodzie. - Mogłeś mi powiedzieć.. Ubrałabym się ładniej.
- To miała być niespodzianka, poza tym wyglądasz przepięknie. - odpowiedział, otwierając wino. Przyniesiono pierwsze danie, a mój organizm dał znać o tym, że jestem głodna. Zajęliśmy się jedzeniem, a ja cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy. - Co się stało?
- Nic, nic.. Jak się stresuję to mi się śmiać chce.. -powiedziałam i zaśmiałam się cicho. - Kiedy ty to wszystko przygotowałeś?
- Wczoraj, kiedy zasnęłaś.. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie spałeś wtedy?
- Wybacz, ale musiałem cię oszukać w imię wyższego dobra. - wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową śmiejąc się. Byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pierwszy razy jadłam romantyczną kolację z facetem. Musiałam powstrzymywać się przed tym, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Każdy inaczej radził sobie ze stresem. Ja akurat chichotałam jak głupia. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego Michał zorganizował to wszystko. Nie przypominałam sobie sytuacji w której dałabym mu do zrozumienia, że tego oczekuję. Może zrobił to tak po prostu? Może należy do tego typu mężczyzn, którzy robili takie rzeczy dla swoich dziewczyn? Ale czy to możliwe, żebym była taką szczęściarą? - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to wszystko zorganizowałem.. - popatrzył na mnie, a ja przerażona zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, żeby potrafił czytać mi w myślach.
- Jest jakiś konkretny powód? - spytałam, zaskoczona. Serce zaczęło mi jeszcze szybciej bić, gdy wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Mężczyźni stojący w rogu zaczęli cicho grać na skrzypcach, a Michał.. uklęknął. Zakryłam usta dłonią, przerażona tym co może się wydarzyć.
- Majka.. Wiem, że znamy się dopiero kilka miesięcy. Wiem, że mimo tego, że jesteś pełnoletnia chodzisz wciąż do liceum. Wiem też, że nie będziemy mogli się razem zestarzeć. Ale wiem też, że cię kocham jak nikogo innego na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę żebyś była moją żoną - wyjął małe, czerwone pudełeczko i je otworzył. - Wyjdziesz za mnie?
- Michał.. - wydusiłam z siebie. - To jest szaleństwo..
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale kto mnie tego nauczył? - uniósł brwi.
- Będziesz wdowcem..
- Będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi jeśli się zgodzisz.. - przerwał mi.
- Naprawdę tego chcesz? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- W życiu nie byłem niczego bardziej pewien. - odpowiedział poważnie. - Wyjdziesz za mnie? - spytał ponownie, a ja jedynie skinęłam głową, wycierając łzy, które płynęły po moich policzkach. Nałożył mi pierścionek na palec, wstał i mnie przytulił. - Kocham cię.. - szepnął w moje włosy.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam cała rozpromieniona. Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Musisz jutro poszukać sukienki..
- Dlaczego już jutro? - spytałam zdziwiona.
- Bo pojutrze bierzemy ślub..
~*~
Wiem, że rozdział miał być w sobotę ale mam teraz tyle na głowie, że nie miałam kiedy się za niego zabrać. Następny w niedziele :) Proszę o komentarze, które są ogromną motywacją i może dzięki nim uda mi się naskrobać coś wcześniej :) Miłego poniedziałku! :)
niedziela, 17 listopada 2013
Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz.
- To było pół roku temu.. Zaczęłam się niewyraźnie czuć zresztą.. tak samo wyglądałam. Zignorowałam to. Myślałam, że jestem po prostu zmęczona. Przystopowałam z imprezami, zaczęłam się zdrowiej odżywiać i więcej spać, ale to nic nie dało. W końcu mama prawie siłą zaciągnęła mnie do lekarza. Nawet nie wiesz jaką jej awanturę zrobiłam o to, że traktuje mnie jak dziecko, które nie potrafi o siebie zadbać. Zrobili mi wszystkie badania i okazało się, że jestem właśnie takim dzieckiem. Tydzień po tym badaniu zostałam wezwana na dodatkowe badania, które miały potwierdzić obawy lekarzy. Niestety, potwierdziły. Znowu zostałam wezwana i oznajmiono mi, że mam raka okrężnicy i został mi niecały rok życia. Wiesz.. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Mam umrzeć? Ale dlaczego? W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem dzieckiem szczęścia. Uświadomiłam sobie, że Bóg nie wymyślił dla mnie dalszej przyszłości.. Męża, kariery, dzieci, wnucząt.. Pogodziłam się z tym. Zajęło mi to trochę czasu, ale nauczyłam się żyć ze świadomością, że mój czas się kończy. Postanowiłam sobie, że wykorzystam go najlepiej jak będę umiała. Wiesz niektórych to może dziwić.. Co prawda mogłabym się teraz rzucić z mostu bo i tak za jakiś czas umrę, ale wydaje mi się, że dostałam ten czas po coś. Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu, ale.. Zrozum, że ja się z tym pogodziłam, ale inni nie. Moi rodzice najchętniej zamknęli by mnie w klatce, jakby to miało zapewnić im to, że nie umrę. Filip niby zachowuje się normalnie, ale widzę jak na mnie patrzy. Jakby musiał się napatrzeć dzisiaj bo jutro już może mnie nie zobaczyć. Nie chcę, żeby inni tak na mnie patrzyli. W domu już się duszę od tej litości. Gdy byłam z Kaśka, tobą, czy nawet ze Zbyszkiem mogłam przynajmniej na chwile od tego uciec. - skończyłam mówić, wycierając ostatnią łzę, która jeszcze błąkała się po moim policzku. Popatrzyłam na Miśka, który ocierał policzki. Nie odzywał się przez dłuższy czas. Rozumiałam, że to był dla niego szok. Sama nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Wiedziałam, że musi sobie to wszystko poukładać.
- Nie da się już nic zrobić? Przecież ludzie walczą z nowotworami. Jeśli nie w Polsce to zagranicą..
- Michał sprawdziliśmy wszystkie najlepsze kliniki. Ze wszystkich dostaliśmy tą samą odpowiedź. Mój nowotwór jest w takim stadium, że nie da się nic zrobić. - powiedziałam cicho.
- Może nie wszystkie? Może..
- Michał.. - przerwałam mu, patrząc na jego twarz, którą przepełniała rozpacz. - Nie ma szans na to, że przeżyję.
- To nie możliwe.. - pokręcił szybko głową. - To nie może być prawdą.. Nie możesz umrzeć!- wydusił z siebie, a potem zaczął płakać jak małe dziecko. Poczułam się jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chciałam zapobiec jego cierpieniu. Wtuliłam się w niego a on zatopił twarz w moich włosach.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- Za co? - mruknął w moje włosy.
- Gdybym nie pozwoliła ci się we mnie zakochać to teraz byś nie cierpiał.. - odpowiedziałam, czując obrzydzenie do samej siebie. Jak mogłam być taką egoistką? Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Nigdy więcej mnie za to nie przepraszaj.. Kocham cię i będę z tobą do końca. - powiedział stanowczo. Ujęłam jego twarz w dłonie. Zamiast coś powiedzieć pocałowałam go w policzek, po którym wolno sunęła pojedyncza łza. Nie odsuwając głowy popatrzyłam mu prosto w oczy. Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął moje usta. Dwutygodniowa tęsknota dała o sobie znać. Nasz początkowo delikatny pocałunek po chwili stał się namiętny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, chcąc być jeszcze bliżej siebie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Chcę ci coś obiecać.. - szepnął, obejmując mnie w tali. - Każdy punkt z twojej listy zrobimy razem. - powiedział, patrząc na mnie z taką czułością, że prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie we włosy. Kochałam go. Kochałam go najbardziej na świecie.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk smsa. Zaspana odczytałam wiadomość od Michała "O 14 w Chilicie. Dzień dobry :)" westchnęłam i opadłam ponownie na poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Już czułam, że powoli odpływam do krainy Morfeusza, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Filip.
- Śpisz? - spytał, wchodząc i siadając obok mnie na łóżku. - Rozmawiałaś z Michałem?
- Tak. - mruknęłam w poduszkę. - I tak, powiedziałam mu. A teraz daj mi spokój i pozwól mi iść spać.
- Teraz i tak już nie uśniesz..
- Nienawidzę cię.. - westchnęłam, siadając i przecierając oczy. - Chcesz coś konkretnego, czy przyszedłeś, żeby mnie obudzić?
- Chciałem po prostu pogadać.. - wzruszył ramionami, a ja od razu zorientowałam się, ze coś go gryzie. - Tak sobie.. O niczym konkretnym.. Byłaś wczoraj na koncercie? Widziałem Kaśkę ze Zbyszkiem, ale ciebie z nimi nie było..
- Wyszłam z Michałem zanim się zaczął, a oni zostali w środku.
- Kręcą ze sobą? - spytał, niby od nie chcenia ale ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie sądzę. Lubią się i nic poza tym. Czemu pytasz? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Tak po prostu... - odpowiedział szybko. Zmarszczyłam brwi i już miałam coś mówić, ale on był szybszy. - Mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Patrzyłam jeszcze przez chwile na drzwi zastanawiając się, czy to możliwe, żeby podobała mu się Kaśka.
Kilka minut po 14 otworzyłam z impetem drzwi restauracji i rozejrzałam się, szukając Michała. Siedział przy stole, przeglądając kartę dań.
- Jestem. - powiedziałam zdyszana, opadając na krzesełko na przeciw niego.
- Nie musiałaś się spieszyć.. - odpowiedział, patrząc na mnie z troską. Tak, jakbym zaraz miała spaść z krzesełka i już nie wstać. Tego bałam się najbardziej.
- Nie chciałam, żebyś czekał. Zamówiłeś już coś?
- Nie jeszcze nie. - odparł, podając mi druga kartę dań. - A ty na co masz ochotę?
- Zjadłabym gyrosa na frytkach.. - odpowiedziałam nawet jej nie otwierając.
- Myślę, ze powinnaś wziąć coś zdrowszego..
- Sugerujesz, ze powinnam się odchudzać? - zmarszczyłam brwi. - Rozumiem szczerość, szczerością, ale..
- Nie chodzi o odchudzanie. Wiesz w twoim stanie..
- Michał. - przerwałam mu, uświadamiając sobie o co mu tak naprawdę chodzi. - Bo sprawisz, że będę żałowała tego, że ci powiedziałam. Gorzej być już nie może. - powiedziałam, przywołując kelnera. - Gyros na frytkach dla mnie, a dla ciebie? - popatrzyłam na Miśka, który tylko popatrzył na mnie i wybrał pierwsze lepsze danie z menu. - Co było tak ważne, że chciałeś się ze mną spotkać?
- Pamiętasz co ci wczoraj obiecałem?
- Pamiętam.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i położył na stole bilet lotniczy. Wzięłam go do ręki i aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co było na nim napisane.
- Tajlandia? - popatrzyłam na niego zszokowana. - Żartujesz?
- Ani trochę. - uśmiechnął się promiennie. - Mam tydzień wolnego bo potem zaczynamy pla.. Zresztą nieważnie i tak nie wiesz co to. Będzie problem z tym, że opuścisz tydzień w szkole?
- Serio myślisz, że mogłabym chodzić do szkoły wiedząc, że mogłam być w Tajlandii?
- W Tajlandii a dokładniej na wyspach Ko Phi Phi. - dodał.
- Pamiętałeś? - spytałam zdziwiona. - Naprawdę nie musiałeś..
- Ale chciałem. I opłacało się, choćby po to by zobaczyć cię taką rozpromienioną. - odparł, patrząc na mnie czule.
- Uwielbiam cię.. - westchnęłam, całując go.
Zjedliśmy obiad i odprowadziłam Michała na Podpromie. Nalegał, żebym została i popatrzyła, ale już wcześniej umówiłam się z Kaśką. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Opanowanie płaczu zajęło jej dobre dwie godziny. Rozumiałam ja doskonale i cierpliwie czekałam, aż się z tym oswoi. Wiedziałam, że od tej pory już nie będzie miedzy nami tak samo. Nie będzie kłótni o błahostki, czy nawet złego spojrzenia. Będzie obchodziła się ze mną jak z jajkiem, zresztą tak jak cala reszta...
W poniedziałek podekscytowana czekałam na Michała ze spakowaną walizką. Czekał nas jeszcze obiad z moimi rodzicami, którzy zgodzili się na wyjazd pod warunkiem, ze poznają Miśka. Chyba nadal nie zdawali sobie sprawy z tego, że mam 18 lat i nie potrzebuję ich pozwolenia na to, żeby wyjechać. Nie chciałam się jednak kłócić i od razu przystałam na ten warunek. Poza tym skoro byłam już oficjalnie z Michałem to moi rodzice powinni go poznać. Pełna obaw, aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze wskazówki wskazują równą 14. Jak zwykle punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem, całując go w policzek.
- Cześć. - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie i całując w usta znacznie dłużej i namiętniej. Weszliśmy do salonu, w którym przy stole siedział już mój tata. Po dość sztywnym przywitaniu usiedliśmy wszyscy przy stole.
- No to może powiesz nam czym się zajmujesz? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nikt z mojej rodziny nie interesuje się siatkówką. - wtrąciłam. Musiałam przyznać, że Michał miał dużo cierpliwości. Nie wiem czy ja zniosłabym takie przesłuchanie jakie zaserwowali mu moi rodzice. Próbowałam im kilka razy przeszkodzić, ale nie uważali, żeby robili coś nie na miejscu. Zresztą Michał też zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. W końcu zajęłam się jedzeniem, ale gdy przypomniałam sobie, że już za kilkanaście godzin będę musiała pokazać się Miśkowi w bikini z tym też dałam sobie spokój.
- Mamo możemy już wyjść? - jęknęłam w jej objęciach, stojąc na przedpokoju. - Spóźnimy się. Wrócę za tydzień.
- No już, już.. - odparła, puszczając mnie. - Zapomniałabym! Zrobiłam wam kanapki na drogę!- powiedziała i pobiegła szybko do kuchni. Popatrzyłam przepraszająco na Michała, ale on się tylko uśmiechnął. Widocznie polubił moja roztrzepaną mamę. Wróciła z pełną reklamówka jedzenia.
- Mamo przecież tego starczy na cały tydzień.. - westchnęłam, biorąc od niej siatkę.
- Nie jest tego tak dużo. Na pewno będziecie głodni. - odpowiedziała.
- Przecież lecicie na bezludną wyspę bez sklepów z jedzeniem.. - wtrącił złośliwie Filip, za co został spiorunowany jej spojrzeniem.
- Wychodzimy. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- Do widzenia. Milo było państwa poznać. - Michał zaczął się żegnać, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Tak, tak.. Chodź bo teraz ciebie zaczną przytulać..
- Masz świetną rodzinę - zaśmiał się, chowając moją walizkę do bagażnika.
- W sumie mogłam trafić gorzej.. - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu.
- Gotowa? - spytał, odpalając silnik.
- Jedźmy..
~*~
Rozdział wcześniej :) Chyba ciągle męczy mnie sumienie za to, że raz spóźniłam się z dodaniem. Następny w sobotę :) Komentarze mile widziane :) Miłego poniedziałku! :)
- Nie da się już nic zrobić? Przecież ludzie walczą z nowotworami. Jeśli nie w Polsce to zagranicą..
- Michał sprawdziliśmy wszystkie najlepsze kliniki. Ze wszystkich dostaliśmy tą samą odpowiedź. Mój nowotwór jest w takim stadium, że nie da się nic zrobić. - powiedziałam cicho.
- Może nie wszystkie? Może..
- Michał.. - przerwałam mu, patrząc na jego twarz, którą przepełniała rozpacz. - Nie ma szans na to, że przeżyję.
- To nie możliwe.. - pokręcił szybko głową. - To nie może być prawdą.. Nie możesz umrzeć!- wydusił z siebie, a potem zaczął płakać jak małe dziecko. Poczułam się jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chciałam zapobiec jego cierpieniu. Wtuliłam się w niego a on zatopił twarz w moich włosach.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- Za co? - mruknął w moje włosy.
- Gdybym nie pozwoliła ci się we mnie zakochać to teraz byś nie cierpiał.. - odpowiedziałam, czując obrzydzenie do samej siebie. Jak mogłam być taką egoistką? Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Nigdy więcej mnie za to nie przepraszaj.. Kocham cię i będę z tobą do końca. - powiedział stanowczo. Ujęłam jego twarz w dłonie. Zamiast coś powiedzieć pocałowałam go w policzek, po którym wolno sunęła pojedyncza łza. Nie odsuwając głowy popatrzyłam mu prosto w oczy. Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął moje usta. Dwutygodniowa tęsknota dała o sobie znać. Nasz początkowo delikatny pocałunek po chwili stał się namiętny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, chcąc być jeszcze bliżej siebie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Chcę ci coś obiecać.. - szepnął, obejmując mnie w tali. - Każdy punkt z twojej listy zrobimy razem. - powiedział, patrząc na mnie z taką czułością, że prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie we włosy. Kochałam go. Kochałam go najbardziej na świecie.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk smsa. Zaspana odczytałam wiadomość od Michała "O 14 w Chilicie. Dzień dobry :)" westchnęłam i opadłam ponownie na poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Już czułam, że powoli odpływam do krainy Morfeusza, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Filip.
- Śpisz? - spytał, wchodząc i siadając obok mnie na łóżku. - Rozmawiałaś z Michałem?
- Tak. - mruknęłam w poduszkę. - I tak, powiedziałam mu. A teraz daj mi spokój i pozwól mi iść spać.
- Teraz i tak już nie uśniesz..
- Nienawidzę cię.. - westchnęłam, siadając i przecierając oczy. - Chcesz coś konkretnego, czy przyszedłeś, żeby mnie obudzić?
- Chciałem po prostu pogadać.. - wzruszył ramionami, a ja od razu zorientowałam się, ze coś go gryzie. - Tak sobie.. O niczym konkretnym.. Byłaś wczoraj na koncercie? Widziałem Kaśkę ze Zbyszkiem, ale ciebie z nimi nie było..
- Wyszłam z Michałem zanim się zaczął, a oni zostali w środku.
- Kręcą ze sobą? - spytał, niby od nie chcenia ale ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie sądzę. Lubią się i nic poza tym. Czemu pytasz? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Tak po prostu... - odpowiedział szybko. Zmarszczyłam brwi i już miałam coś mówić, ale on był szybszy. - Mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Patrzyłam jeszcze przez chwile na drzwi zastanawiając się, czy to możliwe, żeby podobała mu się Kaśka.
Kilka minut po 14 otworzyłam z impetem drzwi restauracji i rozejrzałam się, szukając Michała. Siedział przy stole, przeglądając kartę dań.
- Jestem. - powiedziałam zdyszana, opadając na krzesełko na przeciw niego.
- Nie musiałaś się spieszyć.. - odpowiedział, patrząc na mnie z troską. Tak, jakbym zaraz miała spaść z krzesełka i już nie wstać. Tego bałam się najbardziej.
- Nie chciałam, żebyś czekał. Zamówiłeś już coś?
- Nie jeszcze nie. - odparł, podając mi druga kartę dań. - A ty na co masz ochotę?
- Zjadłabym gyrosa na frytkach.. - odpowiedziałam nawet jej nie otwierając.
- Myślę, ze powinnaś wziąć coś zdrowszego..
- Sugerujesz, ze powinnam się odchudzać? - zmarszczyłam brwi. - Rozumiem szczerość, szczerością, ale..
- Nie chodzi o odchudzanie. Wiesz w twoim stanie..
- Michał. - przerwałam mu, uświadamiając sobie o co mu tak naprawdę chodzi. - Bo sprawisz, że będę żałowała tego, że ci powiedziałam. Gorzej być już nie może. - powiedziałam, przywołując kelnera. - Gyros na frytkach dla mnie, a dla ciebie? - popatrzyłam na Miśka, który tylko popatrzył na mnie i wybrał pierwsze lepsze danie z menu. - Co było tak ważne, że chciałeś się ze mną spotkać?
- Pamiętasz co ci wczoraj obiecałem?
- Pamiętam.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i położył na stole bilet lotniczy. Wzięłam go do ręki i aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co było na nim napisane.
- Tajlandia? - popatrzyłam na niego zszokowana. - Żartujesz?
- Ani trochę. - uśmiechnął się promiennie. - Mam tydzień wolnego bo potem zaczynamy pla.. Zresztą nieważnie i tak nie wiesz co to. Będzie problem z tym, że opuścisz tydzień w szkole?
- Serio myślisz, że mogłabym chodzić do szkoły wiedząc, że mogłam być w Tajlandii?
- W Tajlandii a dokładniej na wyspach Ko Phi Phi. - dodał.
- Pamiętałeś? - spytałam zdziwiona. - Naprawdę nie musiałeś..
- Ale chciałem. I opłacało się, choćby po to by zobaczyć cię taką rozpromienioną. - odparł, patrząc na mnie czule.
- Uwielbiam cię.. - westchnęłam, całując go.
Zjedliśmy obiad i odprowadziłam Michała na Podpromie. Nalegał, żebym została i popatrzyła, ale już wcześniej umówiłam się z Kaśką. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Opanowanie płaczu zajęło jej dobre dwie godziny. Rozumiałam ja doskonale i cierpliwie czekałam, aż się z tym oswoi. Wiedziałam, że od tej pory już nie będzie miedzy nami tak samo. Nie będzie kłótni o błahostki, czy nawet złego spojrzenia. Będzie obchodziła się ze mną jak z jajkiem, zresztą tak jak cala reszta...
W poniedziałek podekscytowana czekałam na Michała ze spakowaną walizką. Czekał nas jeszcze obiad z moimi rodzicami, którzy zgodzili się na wyjazd pod warunkiem, ze poznają Miśka. Chyba nadal nie zdawali sobie sprawy z tego, że mam 18 lat i nie potrzebuję ich pozwolenia na to, żeby wyjechać. Nie chciałam się jednak kłócić i od razu przystałam na ten warunek. Poza tym skoro byłam już oficjalnie z Michałem to moi rodzice powinni go poznać. Pełna obaw, aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze wskazówki wskazują równą 14. Jak zwykle punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem, całując go w policzek.
- Cześć. - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie i całując w usta znacznie dłużej i namiętniej. Weszliśmy do salonu, w którym przy stole siedział już mój tata. Po dość sztywnym przywitaniu usiedliśmy wszyscy przy stole.
- No to może powiesz nam czym się zajmujesz? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nikt z mojej rodziny nie interesuje się siatkówką. - wtrąciłam. Musiałam przyznać, że Michał miał dużo cierpliwości. Nie wiem czy ja zniosłabym takie przesłuchanie jakie zaserwowali mu moi rodzice. Próbowałam im kilka razy przeszkodzić, ale nie uważali, żeby robili coś nie na miejscu. Zresztą Michał też zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. W końcu zajęłam się jedzeniem, ale gdy przypomniałam sobie, że już za kilkanaście godzin będę musiała pokazać się Miśkowi w bikini z tym też dałam sobie spokój.
- Mamo możemy już wyjść? - jęknęłam w jej objęciach, stojąc na przedpokoju. - Spóźnimy się. Wrócę za tydzień.
- No już, już.. - odparła, puszczając mnie. - Zapomniałabym! Zrobiłam wam kanapki na drogę!- powiedziała i pobiegła szybko do kuchni. Popatrzyłam przepraszająco na Michała, ale on się tylko uśmiechnął. Widocznie polubił moja roztrzepaną mamę. Wróciła z pełną reklamówka jedzenia.
- Mamo przecież tego starczy na cały tydzień.. - westchnęłam, biorąc od niej siatkę.
- Nie jest tego tak dużo. Na pewno będziecie głodni. - odpowiedziała.
- Przecież lecicie na bezludną wyspę bez sklepów z jedzeniem.. - wtrącił złośliwie Filip, za co został spiorunowany jej spojrzeniem.
- Wychodzimy. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- Do widzenia. Milo było państwa poznać. - Michał zaczął się żegnać, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Tak, tak.. Chodź bo teraz ciebie zaczną przytulać..
- Masz świetną rodzinę - zaśmiał się, chowając moją walizkę do bagażnika.
- W sumie mogłam trafić gorzej.. - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu.
- Gotowa? - spytał, odpalając silnik.
- Jedźmy..
~*~
Rozdział wcześniej :) Chyba ciągle męczy mnie sumienie za to, że raz spóźniłam się z dodaniem. Następny w sobotę :) Komentarze mile widziane :) Miłego poniedziałku! :)
środa, 13 listopada 2013
Prawdę można wyznać będąc przygotowanym, albo zwlekać z tym, aż sama nieoczekiwanie wyjdzie na jaw, w najmniej odpowiednim momencie.
Szłam po rzeszowskich chodnikach, ciągnąc za sobą walizkę z ubraniami. Kaśka czekała na mnie siedząc na murku w centrum Rzeszowa. Musiałam z kimś porozmawiać, a ona była pierwszą osobą o której pomyślałam.
- Co się stało? - spytała, gdy tylko zobaczyła moją minę
- Michał mnie pocałował. - jęknęłam.
- Mówiłam, że tak będzie!
- Ale go odepchnęłam.. - powiedziałam siadając obok niej. - A potem pocałowałam.. - dodałam, widząc, że patrzy na mnie jak na idiotkę.
- No chyba nie chcesz mi wciskać, że tego nie chciałaś...
- Kaśka, gdyby to było takie proste.. - jęknęłam. - Mieliśmy być przyjaciółmi, a teraz wszystko spieprzyliśmy..
- Od początku było wiadomo, że ciągnie was do siebie. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz wiązać się z chłopakami.. Rozumiem, że lubisz być niezależna ale z Miśkiem tworzycie świetną parę
- Nie jesteśmy parą i nigdy nią nie będziemy.
- Ale dlaczego? - spytała, przeszywając mnie wzrokiem. O ile prościej by się rozmawiało gdyby wiedziała o wszystkim.
- Mam swoje powody. - odparłam.
- Rozumiem, że mi tego nie wyjaśnisz. To może powiedz mi co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie pozostaje mi nic innego niż zerwać z nim kontakt. - powiedziałam cicho, wbijając wzrok w chodnik.
- No ty nienormalna jednak jesteś..
- Myślisz, że postąpiłbym tak gdybym nie musiała?
- Jestem bardzo ciekawa tych twoich powodów.
- Przysięgam, że kiedyś się dowiesz. Lecę do domu bo już po 21.. Dzięki, że przyszłaś..
- Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Idziemy jutro na zakupy?
- Koniecznie. Musze mieć tą bluzkę z Reserved.
Złapałam taksówkę i po 20 minutach byłam już w domu. Chciałam wejść do pokoju niezauważalnie ale to w tym domu graniczyło z cudem.
- Kochanie to ty? - usłyszałam głos mamy z kuchni. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i ruszyłam w stronę kuchni. - Jak było?
- Fajnie.. Opaliłam się trochę
- Jakoś nie tryskasz entuzjazmem. Stało się coś?
- Nie, po prostu jestem zmęczona. Pójdę się położyć. Dobranoc. - pocałowałam ją w policzek i wyszłam szybko z kuchni, żeby mnie nie zatrzymała. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć o Michale. Wzięłam szybki prysznic, cały czas widząc przed sobą nasz pocałunek. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mi się to podobało.
- Brałaś moje słuchawki? - spytał Filip, gdy weszłam do pokoju w którym leżał na łóżku i przeglądał mojego laptopa.
- Nie brałam. - odpowiedziałam, wchodząc pod kołdrę.
- Co jest? - spytał, marszcząc brwi.
- A co ma być?
- Jakaś za cicha jesteś.. Nie zrobisz mi awantury nawet o laptopa?
- Tylko go potem wyłącz.. - mruknęłam w poduszkę. Wyłączył od razu ale zamiast wyjść popatrzył na mnie uważnie.
- Stało się coś w Gdańsku?
- Nie. - odparłam.
- Nie powiesz mi co cię gryzie?
- Chyba się zakochałam..
- W Zbyszku? - spytał, a ja jedynie zaprzeczyłam głową bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić. - W Michale?
Nie musiałam odpowiadać. Dobrze znał odpowiedź, a jeśli nie to łzy, których nie mogłam dłużej powstrzymywać dały mu odpowiedź.
- Nie powiedziałaś mu prawda? - powiedział z lekkim wyrzutem. - Wiesz dobrze, że nie powinnaś tego ukrywać. Oni muszą wiedzieć.
- Filip myślisz, że powiedzenie o czymś takim jest proste? Jeśli takie by było to Kaśka już dawno by o tym wiedziała.
- No to co chcesz teraz zrobić?
- Nie mogę być egoistką.. Nie mogę nadal z nim utrzymywać kontaktu. To jest nie fair.
- A okłamywanie go jest ok? To nie jest twoim zdaniem egoistyczne? Powinnaś powiedzieć i jemu i Kaśce.
- Wiem, że nie jest.. - jęknęłam, załamana swoją bezsilnością.
- A on? Mówił ci co do ciebie czuje?
- Nie wprost, ale myślisz, że to, że mnie pocałował to znaczy, że chce być nadal moim przyjacielem?
- Musisz mu powiedzieć i to jak najszybciej. I Kaśce tak samo. Zasługują na to, żeby wiedzieć.
- Powiem im.. - westchnęłam, przygryzając wargę ze stresu na samą myśl o tym. - Ale muszę się zastanowić nad tym jak to zrobić.. Sam rozumiesz, że to nie jest temat do spotkania przy pizzy.. - powiedziałam, wycierając łzy ręką. Nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy chcąc jak najszybciej zasnąć.
Oczami Michała...
Minęły dwa tygodnie, a Majka nie dawała znaku życia. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała. Na smsy też nie odpisywała. Chciałem do niej pojechać, ale widocznie nie miała ochoty na spotkanie. Tęskniłem za nią z każdym dniem coraz bardziej. Treningi mi nie szły, chodziłem struty i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Może po prostu źle całujesz? - spytał Zbyszek, gdy w piątkowy wieczór wracaliśmy z treningu.
- Czy ty możesz być choć przez chwilę poważny? - popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- Ale ja pytam serio. - wzruszył ramionami. - Po naszym pocałunku mnie nie unikała, więc może nie spodobał jej..
- Przestań. - przerwałem mu.
- Misiek dlaczego po prostu do niej nie pojedziesz? Przecież wiesz gdzie mieszka.
- Gdyby chciała ze mną rozmawiać to by zadzwoniła albo przynajmniej odebrała, gdy ja kilkadziesiąt razy do niej dzwoniłem.
- Jedź do niej, wtedy nie będzie miała wyjścia i z tobą porozmawia. - powiedział, stając przy swoim samochodzie. - Czekając nic nie zdziałasz.
- Myślisz, że zastanę ją teraz w domu? - spytałem, układając sobie w głowie jak to wszystko miałoby wyglądać. Podjechałbym pod dom i co potem?
- Majkę? W piątek o 19 w domu? - uniósł brwi z po wątpieniem. - Mam lepszy pomysł! - krzyknął, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Wyciągnął telefon i wybrał do kogoś numer. Patrzyłem na niego zastanawiając się co zamierza zrobić. Odszedł na bok z komórką przy uchu.
- Wsiadaj. - powiedział, gdy wrócił.
- Co? - popatrzyłem na niego zdezorientowany.
- Chciałeś z nią porozmawiać, więc wskakuj.. - westchnął zniecierpliwiony. Nie pytając o nic więcej usiadłem obok niego i razem ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Podjechaliśmy pod jedną z rzeszowskich restauracji, gdzie dzisiaj zaplanowany był koncert miejscowej kapeli. Wszedłem razem z nim do środka i od razu zauważyłem Majkę przy jednym ze stolików blisko sceny. Wyglądała przepięknie w upiętych włosach i czarnej sukience na ramiączkach. Już po jej minie zauważyłem, że nie jest w nastroju do zabawy. Chyba po raz pierwszy widziałem ją bez uśmiechu na twarzy. Gdy mnie zobaczyła o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Podszedłem razem ze Zbyszkiem do stolika przy którym siedziała z Kaśką.
- Cześć. - przywitałem się cicho, ciągle na nią patrząc. - Możemy porozmawiać?
- Nie tutaj.. - westchnęła. Wydawało mi się, że była przygotowana na tą rozmowę ale miała nadzieję, że odbędzie się to znacznie później. - Chodźmy się przejść. - powiedziała, wstając. Ruszyłem za nią, słysząc jeszcze krzyk Zbyszka, że on tutaj zostaje.
Oczami Majki...
Szliśmy w milczeniu po prostu przed siebie. Nie miałam odwagi odezwać się pierwsza, a on chyba na to czekał. Przez te dwa tygodnie nie myślałam o niczym innym. Doszłam do wniosku, że nie mogę dalej ukrywać przed nim tak ważnej sprawy, ale z drugiej strony nie wyobrażałam sobie momentu, w którym mu to powiem. Wiedziałam, że ten moment zbliża się coraz bardziej i przez milczenie chciałam go odsunąć, choćby na kilka minut. Doszliśmy na jeden z rzeszowskich mostów. Nie miałam sił iść dalej, więc usiadłam na krawężniku, a on opadł obok mnie.
- Dlaczego się nie odzywałaś? - spytał, przerywając w końcu tą długotrwałą ciszę.
- Musiałam sobie coś przemyśleć.. - szepnęłam, patrząc przed siebie.
- I przemyślałaś?
- Tak.. Michał sądzę, że nie powinniśmy się spotykać. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz.
- Najlepiej dla kogo?
- Dla ciebie. - odparłam, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Dla mnie? Nie wydaje mi się. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a ja nie myślałem o niczym innym tylko o tobie. Majka co się dzieję?
- Mieliśmy być przyjaciółmi.. W tej sytuacji to chyba nie jest możliwe.. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał, więc proszę.. błagam.. zapomnij o mnie. - powiedziałam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy. - Nie jestem pierwszą dziewczyną w twoim życiu.. Znajdziesz sobie..
- Masz rację. - przerwał mi. - Nie jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu.. Ale jesteś pierwszą, w której zakochałem się tak bardzo.. - wyznał. Czułam na sobie jego wzrok. Nie mogłam tego wytrzymać, wstałam i oparłam się o barierkę.
- Miałeś się we mnie nie zakochiwać.. - powiedziałam takim tonem jakbym obwiniała go o całe zło na świecie.
- Ale się zakochałem! - podniósł głos. - Kocham cię jak wariat. Nie mogę spać, nie mogę jeść, a nie wspomnę już o treningach. Wiem, że nie jestem ci obojętny. Dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
- Szansy? - popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. - Szansy na co? Na związek? Na wspólną przyszłość? Na zestarzenie się razem? Michał to jest niemożliwe.. - czułam, że po policzkach spływają mi łzy, ale nawet ich nie wycierałam.
- Dlaczego? - spytał, przeszywając mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. - Majka, do jasnej cholery! - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wyjaśnij mi dlaczego to nie jest możliwe! Dlaczego nie możemy być razem? Mieć wspólnej przyszłości? Razem..
- Bo ja nie mam przyszłości... - szepnęłam.
~*~
Tym razem w terminie :) Kolejny w poniedziałek :) Jak zwykle proszę o komentarze :)
- Co się stało? - spytała, gdy tylko zobaczyła moją minę
- Michał mnie pocałował. - jęknęłam.
- Mówiłam, że tak będzie!
- Ale go odepchnęłam.. - powiedziałam siadając obok niej. - A potem pocałowałam.. - dodałam, widząc, że patrzy na mnie jak na idiotkę.
- No chyba nie chcesz mi wciskać, że tego nie chciałaś...
- Kaśka, gdyby to było takie proste.. - jęknęłam. - Mieliśmy być przyjaciółmi, a teraz wszystko spieprzyliśmy..
- Od początku było wiadomo, że ciągnie was do siebie. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz wiązać się z chłopakami.. Rozumiem, że lubisz być niezależna ale z Miśkiem tworzycie świetną parę
- Nie jesteśmy parą i nigdy nią nie będziemy.
- Ale dlaczego? - spytała, przeszywając mnie wzrokiem. O ile prościej by się rozmawiało gdyby wiedziała o wszystkim.
- Mam swoje powody. - odparłam.
- Rozumiem, że mi tego nie wyjaśnisz. To może powiedz mi co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie pozostaje mi nic innego niż zerwać z nim kontakt. - powiedziałam cicho, wbijając wzrok w chodnik.
- No ty nienormalna jednak jesteś..
- Myślisz, że postąpiłbym tak gdybym nie musiała?
- Jestem bardzo ciekawa tych twoich powodów.
- Przysięgam, że kiedyś się dowiesz. Lecę do domu bo już po 21.. Dzięki, że przyszłaś..
- Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Idziemy jutro na zakupy?
- Koniecznie. Musze mieć tą bluzkę z Reserved.
Złapałam taksówkę i po 20 minutach byłam już w domu. Chciałam wejść do pokoju niezauważalnie ale to w tym domu graniczyło z cudem.
- Kochanie to ty? - usłyszałam głos mamy z kuchni. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i ruszyłam w stronę kuchni. - Jak było?
- Fajnie.. Opaliłam się trochę
- Jakoś nie tryskasz entuzjazmem. Stało się coś?
- Nie, po prostu jestem zmęczona. Pójdę się położyć. Dobranoc. - pocałowałam ją w policzek i wyszłam szybko z kuchni, żeby mnie nie zatrzymała. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć o Michale. Wzięłam szybki prysznic, cały czas widząc przed sobą nasz pocałunek. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mi się to podobało.
- Brałaś moje słuchawki? - spytał Filip, gdy weszłam do pokoju w którym leżał na łóżku i przeglądał mojego laptopa.
- Nie brałam. - odpowiedziałam, wchodząc pod kołdrę.
- Co jest? - spytał, marszcząc brwi.
- A co ma być?
- Jakaś za cicha jesteś.. Nie zrobisz mi awantury nawet o laptopa?
- Tylko go potem wyłącz.. - mruknęłam w poduszkę. Wyłączył od razu ale zamiast wyjść popatrzył na mnie uważnie.
- Stało się coś w Gdańsku?
- Nie. - odparłam.
- Nie powiesz mi co cię gryzie?
- Chyba się zakochałam..
- W Zbyszku? - spytał, a ja jedynie zaprzeczyłam głową bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić. - W Michale?
Nie musiałam odpowiadać. Dobrze znał odpowiedź, a jeśli nie to łzy, których nie mogłam dłużej powstrzymywać dały mu odpowiedź.
- Nie powiedziałaś mu prawda? - powiedział z lekkim wyrzutem. - Wiesz dobrze, że nie powinnaś tego ukrywać. Oni muszą wiedzieć.
- Filip myślisz, że powiedzenie o czymś takim jest proste? Jeśli takie by było to Kaśka już dawno by o tym wiedziała.
- No to co chcesz teraz zrobić?
- Nie mogę być egoistką.. Nie mogę nadal z nim utrzymywać kontaktu. To jest nie fair.
- A okłamywanie go jest ok? To nie jest twoim zdaniem egoistyczne? Powinnaś powiedzieć i jemu i Kaśce.
- Wiem, że nie jest.. - jęknęłam, załamana swoją bezsilnością.
- A on? Mówił ci co do ciebie czuje?
- Nie wprost, ale myślisz, że to, że mnie pocałował to znaczy, że chce być nadal moim przyjacielem?
- Musisz mu powiedzieć i to jak najszybciej. I Kaśce tak samo. Zasługują na to, żeby wiedzieć.
- Powiem im.. - westchnęłam, przygryzając wargę ze stresu na samą myśl o tym. - Ale muszę się zastanowić nad tym jak to zrobić.. Sam rozumiesz, że to nie jest temat do spotkania przy pizzy.. - powiedziałam, wycierając łzy ręką. Nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy chcąc jak najszybciej zasnąć.
Oczami Michała...
Minęły dwa tygodnie, a Majka nie dawała znaku życia. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała. Na smsy też nie odpisywała. Chciałem do niej pojechać, ale widocznie nie miała ochoty na spotkanie. Tęskniłem za nią z każdym dniem coraz bardziej. Treningi mi nie szły, chodziłem struty i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Może po prostu źle całujesz? - spytał Zbyszek, gdy w piątkowy wieczór wracaliśmy z treningu.
- Czy ty możesz być choć przez chwilę poważny? - popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- Ale ja pytam serio. - wzruszył ramionami. - Po naszym pocałunku mnie nie unikała, więc może nie spodobał jej..
- Przestań. - przerwałem mu.
- Misiek dlaczego po prostu do niej nie pojedziesz? Przecież wiesz gdzie mieszka.
- Gdyby chciała ze mną rozmawiać to by zadzwoniła albo przynajmniej odebrała, gdy ja kilkadziesiąt razy do niej dzwoniłem.
- Jedź do niej, wtedy nie będzie miała wyjścia i z tobą porozmawia. - powiedział, stając przy swoim samochodzie. - Czekając nic nie zdziałasz.
- Myślisz, że zastanę ją teraz w domu? - spytałem, układając sobie w głowie jak to wszystko miałoby wyglądać. Podjechałbym pod dom i co potem?
- Majkę? W piątek o 19 w domu? - uniósł brwi z po wątpieniem. - Mam lepszy pomysł! - krzyknął, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Wyciągnął telefon i wybrał do kogoś numer. Patrzyłem na niego zastanawiając się co zamierza zrobić. Odszedł na bok z komórką przy uchu.
- Wsiadaj. - powiedział, gdy wrócił.
- Co? - popatrzyłem na niego zdezorientowany.
- Chciałeś z nią porozmawiać, więc wskakuj.. - westchnął zniecierpliwiony. Nie pytając o nic więcej usiadłem obok niego i razem ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Podjechaliśmy pod jedną z rzeszowskich restauracji, gdzie dzisiaj zaplanowany był koncert miejscowej kapeli. Wszedłem razem z nim do środka i od razu zauważyłem Majkę przy jednym ze stolików blisko sceny. Wyglądała przepięknie w upiętych włosach i czarnej sukience na ramiączkach. Już po jej minie zauważyłem, że nie jest w nastroju do zabawy. Chyba po raz pierwszy widziałem ją bez uśmiechu na twarzy. Gdy mnie zobaczyła o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Podszedłem razem ze Zbyszkiem do stolika przy którym siedziała z Kaśką.
- Cześć. - przywitałem się cicho, ciągle na nią patrząc. - Możemy porozmawiać?
- Nie tutaj.. - westchnęła. Wydawało mi się, że była przygotowana na tą rozmowę ale miała nadzieję, że odbędzie się to znacznie później. - Chodźmy się przejść. - powiedziała, wstając. Ruszyłem za nią, słysząc jeszcze krzyk Zbyszka, że on tutaj zostaje.
Oczami Majki...
Szliśmy w milczeniu po prostu przed siebie. Nie miałam odwagi odezwać się pierwsza, a on chyba na to czekał. Przez te dwa tygodnie nie myślałam o niczym innym. Doszłam do wniosku, że nie mogę dalej ukrywać przed nim tak ważnej sprawy, ale z drugiej strony nie wyobrażałam sobie momentu, w którym mu to powiem. Wiedziałam, że ten moment zbliża się coraz bardziej i przez milczenie chciałam go odsunąć, choćby na kilka minut. Doszliśmy na jeden z rzeszowskich mostów. Nie miałam sił iść dalej, więc usiadłam na krawężniku, a on opadł obok mnie.
- Dlaczego się nie odzywałaś? - spytał, przerywając w końcu tą długotrwałą ciszę.
- Musiałam sobie coś przemyśleć.. - szepnęłam, patrząc przed siebie.
- I przemyślałaś?
- Tak.. Michał sądzę, że nie powinniśmy się spotykać. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz.
- Najlepiej dla kogo?
- Dla ciebie. - odparłam, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Dla mnie? Nie wydaje mi się. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a ja nie myślałem o niczym innym tylko o tobie. Majka co się dzieję?
- Mieliśmy być przyjaciółmi.. W tej sytuacji to chyba nie jest możliwe.. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał, więc proszę.. błagam.. zapomnij o mnie. - powiedziałam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy. - Nie jestem pierwszą dziewczyną w twoim życiu.. Znajdziesz sobie..
- Masz rację. - przerwał mi. - Nie jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu.. Ale jesteś pierwszą, w której zakochałem się tak bardzo.. - wyznał. Czułam na sobie jego wzrok. Nie mogłam tego wytrzymać, wstałam i oparłam się o barierkę.
- Miałeś się we mnie nie zakochiwać.. - powiedziałam takim tonem jakbym obwiniała go o całe zło na świecie.
- Ale się zakochałem! - podniósł głos. - Kocham cię jak wariat. Nie mogę spać, nie mogę jeść, a nie wspomnę już o treningach. Wiem, że nie jestem ci obojętny. Dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
- Szansy? - popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. - Szansy na co? Na związek? Na wspólną przyszłość? Na zestarzenie się razem? Michał to jest niemożliwe.. - czułam, że po policzkach spływają mi łzy, ale nawet ich nie wycierałam.
- Dlaczego? - spytał, przeszywając mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. - Majka, do jasnej cholery! - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wyjaśnij mi dlaczego to nie jest możliwe! Dlaczego nie możemy być razem? Mieć wspólnej przyszłości? Razem..
- Bo ja nie mam przyszłości... - szepnęłam.
~*~
Tym razem w terminie :) Kolejny w poniedziałek :) Jak zwykle proszę o komentarze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)