Szłam w kierunku Podpromia ubrana w zwykłą białą bokserkę i jeansy. Zastanawiałam się nad założeniem pasiaka z nazwiskiem Kubiak, ale z racji tego, że nie odezwał się do mnie od wczoraj wrzuciłam ją z powrotem do szafy.
- Trochę więcej optymizmu. - zwróciłam się do Kaśki, która szła obok mnie z miną zbolałego psiaka.
- Dlaczego musimy tam iść? Nagle stałaś się fanką siatkówki?
- Nie, ale chłopakom zależało na tym, żebym była. Poza tym muszę zobaczyć się z Michałem.
- To po co ci w takim razie jestem potrzebna?
- Mam tam siedzieć sama? - popatrzyłam na nią, unosząc brwi. Jedynie westchnęła i pchnęła drzwi do hali. Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie i zaczęłyśmy w milczeniu obserwować rozciągających się siatkarzy. Odnalazłam wzrokiem Michała, który właśnie szedł ćwiczyć zagrywkę. Rozejrzał się po trybunach po czym uśmiechnął się od ucha do ucha i pomachał komuś. Powędrowałam tam spojrzeniem i zobaczyłam blondynkę, która mu odmachała. No tak, Gosia. Czułam, że podnosi mi się lekko ciśnienie. Na mnie nie zwraca już uwagi. Zaczęłam żałować, że w ogóle tu przyszłam. Popatrzyłam na Zbyszka, który uśmiechał się do mnie z rogu boiska. Przynajmniej on się cieszy na mój widok.
- Ten z 2 jest niezły.. - usłyszałam głos Kaśki i zaczęłam szukać siatkarza o którym mówi.
- Paul. - odpowiedziałam. - Tańczyłam z nim na balu. Bardzo fajny facet. - wzruszyłam ramionami.
- Widzę. - uśmiechnęła się pod nosem, a ja stwierdziłam, że nie chce wiedzieć o czym teraz myśli.
Mecz się rozpoczął i trwał ponad dwie godziny. Spotkanie było wyrównane bo drużyna z Kędzierzyna była równie mocna i dopiero w tie-breku przesądził się los całego meczu. Wygraliśmy, a najlepszym zawodnikiem został Zbyszek. Musiałam przyznać, że należało mu się to w pełni. Nie łudziłam się tym, że dostanę się do niego lub Miśka, więc stałam na trybunach i patrzyłam jak rozdają autografy.
- Może pójdziemy do tego z dwójką? - spytała Kaśka, patrząc na Paula i przygryzając wargę. - Chętnie poproszę go o autograf na dekolcie.
- Przerażasz mnie. - popatrzyłam na nią, kręcąc głową. - Odkąd rozstałaś się z Kubą jesteś niewyżyta.
- A ty przyprowadzasz mnie w miejsce, w którym pełno jest seksownych facetów.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się do niej. - Wiesz co, chyba się nie doczekamy. Najwyżej do niego zadzwonię. - westchnęłam, ruszając po schodach do wyjścia.
- Majka. - usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka, który wbiegał po schodach. - Wychodzisz już?
- Mecz się skończył. - przypomniałam mu. - Gratuluje nagrody, zasłużyłeś.
- Dziękuję. - uśmiechnął się do mnie. Nastała niezręczna cisza, którą przerwało chrząknięcie Kaśki.
- A tak. To jest moja przyjaciółka Kaśka, a to Zbyszek. - przedstawiłam ich sobie, a oni się przywitali.
- Idziemy świętować zwycięstwo i może chciałybyście dołączyć? - spytał nieśmiało.
- Pewnie. - opowiedziała, bez zastanowienia. Popatrzyłam na nią oburzona. - No co? Przecież i tak miałyśmy gdzieś wyjść. - wzruszyła ramionami.
- O której i gdzie?
- O 20 w "Fantazji". - odpowiedział z wielkim bananem na twarzy. - Do zobaczenia. - rzucił przez ramię i pobiegł w stronę szatni. Popatrzyłam na Kaśkę piorunując ją wzrokiem.
- Jestem wkurzona na Michała i nie mam zamiaru się z nim bawić. - fuknęłam.
- Nie musisz się z nim bawić. Zawsze możesz bawić się ze Zbyszkiem.. Podobasz mu się i to bardzo. - uniosła brwi. - A ja sobie poradzę. - uśmiechnęła się pod nosem. - Myślę, że ten z dwójką jest dobrym tancerzem.
- Jesteś nienormalna. - pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.
Przed 20 usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się zbiegać na dół, więc miałam nadzieję, że Filip będzie łaskaw otworzyć. Poprawiłam makijaż i stanęłam przed wielkim lustrem w moim pokoju. Efekt końcowy wyglądał lepiej, niż się spodziewałam.
- Proszę. - krzyknęłam słysząc pukanie do drzwi pokoju. Gdy się otworzyły zobaczyłam w nich Zbyszka. - Co ty tutaj robisz? - spytałam, patrząc na niego ze zdziwieniem. Wyglądał mega zajebiście w luźnych przetartych jeansach, białym podkoszulku w serek i czarnej marynarce. W końcu popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że on też mierzy mnie wzrokiem.
- Wow. - odparł jedyne i w końcu przeniósł spojrzenie na moją twarz. - Wyglądasz rewelacyjnie.
- Ty też niczego sobie. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Dlaczego po mnie przyjechałeś?
- Pomyślałem, że będziesz wolała jechać moim samochodem, niż taksówką. - wzruszył ramionami. - Po drodze weźmiemy Kaśkę.
- Poczekasz chwilkę? Skoczę tylko do łazienki.. - rzuciłam przez ramię i wyszłam z pokoju. Gdy wróciłam Zbyszek siedział na łóżku i przeglądał mój zeszyt do biologi.
- Zdajesz biologię na maturze? - spytał.
- Mhm. - mruknęłam, pakując kosmetyki do torebki.
- No to co to jest plejotropia?
- Kodowanie kilku cech przed jeden gen. Na przykład melanina, która odpowiada za kolor skóry, tęczówki..
- Kujonek. - wyszczerzył się, odkładając zeszyt na biurko.
- Nie jestem kujonkiem. Uczę się tylko tego co jest mi potrzebne. - odparłam, otwierając drzwi i wychodząc. Pożegnaliśmy się z Filipem i wyszliśmy z domu. Podjechaliśmy po Kaśkę i w trójkę po godzinie byliśmy w klubie.
- Już widzę miny chłopaków, gdy wejdę z takimi dwiema ślicznotkami. - powiedział dumnie Zbyszek.
- To już wiemy dlaczego nas zaprosiłeś.. - wywróciłam oczami. - A gdzie oni są?
- Chodźcie, widzę Igłę.
No tak, gdybym to ja miała dwa metry wzrostu też bym wszystko widziała. Przecisnęliśmy się przez tłum tańczących ludzi i w końcu dotarliśmy do loży wypełnionej siatkarzami i ich partnerkami. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsca. Kaśka od razu usiadła obok Paula i teraz próbowała nawiązać z nim rozmowę. Rozejrzałam się po wszystkich, ale Michała nie znalazłam.
- A gdzie Michał? - spytał Zbyszek, wyjmując mi to pytanie z ust.
- Wiesz jaki on jest.. Nie wiadomo czy będzie. - Igła wzruszył ramionami. - Może jest zajęty przyjaciółką. - dodał, unosząc znacząco brwi.
- Cześć. - odwróciłam głowę i zobaczyłam Michała, obok którego stała.. Gosia. - Przepraszam, że się spóźniliśmy, ale potrzebowałam czasu, żeby go przekonać. - powiedziała.
- Rozumiemy. - odparł Zbyszek, witając się z nią. Misiek usiadł obok mnie naburmuszony.
- Cześć. - przywitał się. Przeniosłam na niego wzrok.
- Cześć.
- Jesteś na mnie zła?
- O co miałabym być na ciebie zła?
- O to, że nie przyszedłem na kolację. Przepraszam..
- Nie gniewam się. Mówiłam ci już.
- Byłaś na meczu? Nie widziałem cię..
- Byłam i siedziałam w pierwszym rzędzie. Nie patrzyłeś w moją stronę. Zbyszek, chodź zatańczymy.. - zwróciłam się do Bartmana, dopijając reszt drinka. Pociągnęłam go za rękę na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziałam dlaczego Michał mnie tak denerwował. Po co mi się w ogóle tłumaczył? Chciał być ze swoją przyjaciółką. Rozumiem. O co miałabym się gniewać?
- Faceci pożerają cie wzrokiem.. - krzyknął mi do ucha Zbyszek, chcąc przekrzyczeć muzykę.
- A ciebie kobiety. - odparłam z uśmiechem.
- Pasujemy do siebie.
Nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam. Lubiłam go, nawet bardzo. Jest idealny. Przystojny, wysoki, umięśniony, seksowny, ma poczucie humoru. Może jest zbyt arogancki i pewny siebie, ale to nawet czasami było urocze.
- Chodźmy do baru. - krzyknęłam i pociągnęłam go w tamtym kierunku. Usiedliśmy na wysokich krzesłach.
- Co zamawiamy? - spytał, a ja przejrzałam listę drinków. Nazwy niewiele mi mówiły, więc zamknęłam oczy i wycelowałam palcem w nazwę jakiegoś drinku. - Dwa razy. - zwrócił się do barmana, a ten nalał nam jakiejś niebieskiej substancji. Stuknęliśmy się kieliszkami i przechyliliśmy do góry. Trunek był tak mocny, że wypalił mi nieźle gardło. - Ja też chce. - powiedział po czym zamknął oczy i wskazał kolejną nazwę. Tym razem drink był zielony i zdecydowanie lepszy od poprzedniego.
- Chodź, bo jak tak dalej pójdzie będziesz mnie musiał wynosić. - pociągnęłam go za ręke i dołączyliśmy ponownie do tańczących par. W głowie mi się kręciło, przestałam się kontrolować i poddałam całkowicie muzyce. Chciałam, żeby ta noc trwała wiecznie.
Oczami Michała...
Przestań. Nie patrz w tamtym kierunku. To są tylko nogi. Zgrabne i seksowne, ale tylko nogi, powtarzałem sobie w kółko, próbując nie patrzeć na nogi Majki, które wystawiła na maskę rozdzielczą, gdy odwoziłem ją do domu.
- Jak się bawiłaś? - spytałem, chcąc odwrócić swoją uwagę od jej ciała.
- Znakomicie. - westchnęła, opierając głowę o zagłówek. - A ty co? Zostałeś abstynentem?
- Po ostatniej imprezie mam dość alkoholu.
- Do czasu.. - mruknęła, uśmiechając się przebiegle.
- Dlaczego mnie ignorowałaś w klubie? - spytałem, bo gnębiło mnie to od początku imprezy. W ogóle mnie nie zauważała i traktowała jak powietrze. Wyglądało na to, że dobrze bawi się ze Zbyszkiem.
- Nie chciałam przeszkadzać tobie i Gosi.. Rozmawialiście i nie chciałam się wam wcinać. - wzruszyła ramionami.
- Myślałem, że jesteś na mnie o coś zła. Jeśli chodzi o tą kol..
- Michaś. - westchnęła, przerywając mi. - Nie chodzi o kolację. O nic mi nie chodzi, więc się nie przejmuj. Dziękuję za podwiezienie. Dobranoc. - wyrecytowała, próbując otworzyć drzwi. Patrzyłem jak szarpię za klamkę z krzywym uśmiechem. Wysiadłem z auta i otworzyłem od zewnątrz. - Są twoi rodzice w domu?
- Nie. Są na delegacji. - odpowiedziała, lekko się zataczając. Przytrzymałem ją za ramie, a ona się zaśmiała. - Wyłącz tą karuzele.
- Chodź. - pociągnąłem ją lekko w kierunku domu. Przystanęła, zdjęła szpilki i w gołych nogach dreptała ze mną pod rękę. Otworzyliśmy cicho drzwi i znaleźliśmy się w kompletnej ciemności.
- Cicho, mój brat śpi. - szepnęła, po czym zaczęła chichotać. - Z dziewczyną, której nawet nie znam. Ten to ma życie.. - westchnęła rozmarzona. - Dlaczego wchodzisz ze mną po schodach?
- Odprowadzam cię do pokoju. - odpowiedziałem, lekko się śmiejąc. Jej pozytywny nastrój, a raczej stan odurzenia był zaraźliwy. Pokój Majki był odzwierciedleniem jej charakteru. Nie było w nim porządku, ale panował artystyczny nieład. Opadła na łóżko z wielkim westchnieniem.
- Uwielbiam to miejsce. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. W tym samym czasie do pokoju wszedł jakiś chłopak. Po wyglądzie wywnioskowałem, że to jej brat.
- No nieźle siostra.. - wyszczerzył się. - Wychodzisz z innym, wracasz z innym.. - pokręcił głowę, wyciągając w moją stronę dłoń. - Filip..
- Michał. - uścisnąłem ją. - Odprowadziłem ją do pokoju bo trochę za dużo wypiła..
- Luz. Nie ty pierwszy i zakładam, że nie ostatni. - zaśmiał się. - Idź się kąpać śmierdzielu. - zwrócił się do niej.
- Nie mów tak do mnie, kretynie. - powiedziała oburzona, wypychając go z pokoju. - Wracam za 10 minut. - rzuciła przez ramię i wyszła zaraz za Filipem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i podszedłem do szafki ze zdjęciami. Uśmiechnąłem się, widząc małą Majkę stojącą przy choince w dwóch warkoczach i bez obu jedynek. Na następnym stała z Kaśką, a na głowie miała koronę z napisem "Pełnoletnia". Naprawdę była prześliczna.
Usiadłem na łóżku, oglądając jej zeszyt do biologii, gdy weszła ubrana w piżamę i z mokrymi włosami.
- No to wskakuj.. - wstałem, podnosząc kołdrę. Położyła się bez słowa, wyraźnie zmęczona. Przykryłem ją po sam czubek nosa.
- Dziękuję. - mruknęła, uśmiechając się lekko. - Wiesz, że jesteś kochany?
- Wiem. - przytaknąłem. - Ja już pójdę. Dobranoc. - powiedziałem, całując ją w czoło.
- Zostań ze mną.. - szepnęła, patrząc mi prosto w oczy. Położyłem się obok niej, a ona wtuliła się w moje ramiona.
_______________________________
Udało się :) Następny w piątek :) Jak zwykle proszę o komentarze :) Zapraszam do zakładki bohaterowie :) Możecie zobaczyć zdjęcia Filipa i Kaśki :)
sobota, 26 października 2013
środa, 23 października 2013
Prędzej czy później pojawi się w jego życiu dziewczyna i zniszczy to co tak długo budowali.
Oczami Michała..
Siedziałem przy stoliku, czekając na Majkę w naszej restauracji. Nerwowo podrygiwałem nogą ze wzrokiem wbitym w menu. Na pewno sobie poradzi. Przecież nie będzie oczekiwał od niej, że nauczy się grać jak zawodowiec. Nie będzie z niej siatkarki, ale odbijać potrafi. Na pewno zda. Nie ma innej opcji. Popatrzyłem nerwowo na zegarek. Spóźniała się już dziesięć minut, ale ona nigdy nie przychodziła na czas. Może siedzi gdzieś i płacze? Wyciągnąłem telefon z kieszeni, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich Majka. Wstałem, czekając na jej reakcję. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się od ucha do ucha i cała rozpromieniona rzuciła mi się na szyię.
- Zdałam! - krzyknęła, całując mnie w policzek. - Zdałam! Dziękuję.
- Obiecałem, że cię nauczę. - powiedziałem, czując, że na policzkach pojawiają mi się wypieki. Nie spodziewałem się, aż takiego podziękowania. Opadła na krzesełko obok mnie i westchnęła szczęśliwa.
- Zaliczyłam na piątkę.. Nie mam pojęcia jak.. On sam powiedział, że to cud.. - pokręciła głową, nie dowierzając. - Nie wiem jak ci mam dziękować..
- Nie musisz.. - uśmiechnąłem się. Uwielbiałem jej uśmiech i to była najlepsza zapłata jaką mogłem od niej dostać.
- Ale chce. - odparła zaciskając usta, zastanawiając się nad czymś intensywnie. - Zapraszam cię na kolację. Sama ją przygotuje.
- Serio?
- Zdziwiony, że umiem gotować? To było w czołówce rzeczy, które chce zrobić.. - wzruszyła ramionami.
- Nie chodzi mi o to. Jesteś pewna, że usiedzisz przy stole? Chyba, że jest w tym haczyk i ta kolacja będzie na przykład w samolocie lub na wieżowcu..
- Nie. Rozczaruję cię, ale zjemy w domu.. - wyszczerzyła się.
- Z twoją rodziną?
- Moi rodzice są na delegacji, zresztą jak zawsze, a mój brat.. To nie problem.. Musisz spróbować mojej sałatki.. Jest najlepsza na świecie.
- Nie wątpię. - uśmiechnąłem się. - O której?
- Myślę, że powinnam wyrobić się na 19. - zmarszczyła brwi po czym wstała zakładając ponownie torebkę na ramie.
- A ty dokąd? - spytałem zdziwiony. - Nie zamawiasz nic? Mieliśmy zjeść obiad.
- Jeśli mam się wyrobić to muszę już lecieć. A ty się nie objadaj bo kolacja będzie dość syta. - odpowiedziała jednym tchem. - Do zobaczenia. - rzuciła przez ramię i szybkim krokiem wyszła z restauracji. Patrzyłem na nią zdezorientowany. Nie nadążam za tą dziewczyną..
Oczami Majki..
- Zjeżdżaj stąd. - syknęłam, gdy Filip próbował dobrać się do mojej sałatki.
- Daj mi trochę i zniknę. - jęknął.
- Nie ma mowy! I bez tego znikniesz, więc po co mam tracić sałatkę?
- A jeśli będę chciał zostać?
- To ja zostanę jutro w domu, gdy przyjdziesz z tą swoją lalunią.. Może posiedze z wami? Chętnie ją poznam..
- Nie mów tak o niej. Ona ma imię.
- A mnie ono w ogóle nie obchodzi. I tak za tydzień znajdziesz sobie inną. Chociaż gdybym chciała zapamiętywać imiona dziewczyn z którym spałeś to chociaż poćwiczyłabym pamięć.. - powiedziałam, marszcząc brwi.
- Po kim ty jesteś taka złośliwa? - pokręcił głową, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Szczerość to nie złośliwość.. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Idę się przebrać. Popatrz tylko na tą sałatkę, a jutro opowiem twojej laluni jak do ósmego roku życia moczyłeś prześcieradło.
- Nienawidzę cię. - mruknął, wychodząc z kuchni. Pobiegłam do pokoju i wyjęłam z szafy czarną sukienkę. Zrzuciłam z siebie dres i już miałam ją zakładać, gdy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Słucham. - odebrałam, nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
- Cześć. - usłyszałam głos Michała.
- No hej. Za ile będziesz?
- No właśnie o to chodzi, że mnie nie będzie. - powiedział cicho. - Przepraszam, ale Gosia.. Pamiętasz ją?
- To ta kobieta z którą byłeś na balu?
- Dokładnie. Wróciła dzisiaj z USA i zrobiła mi niespodziankę. Dawno się nie widzieliśmy i..
- Rozumiem. - przerwałam. Nie znosiłam usprawiedliwiania się. Wystarczyło by "nie mogę przyjść, przepraszam."
- Nie gniewasz się? - spytał cicho. - Głupio mi teraz powiedzieć, że muszę wyjść. Naprawdę się postarała organizując to wszystko.
- Nie gniewam się. - westchnęłam, patrząc na sukienkę, która cały czas leżała na łóżku. - Miłej zabawy. - mruknęłam i się rozłączyłam. Ubrałam ponownie dres i już miałam wychodzić, gdy do pokoju wszedł Filip.
- Masz zamiar zostać w tym stroju? Sałatka chyba mu tego nie zrekompensuje.. - uniósł jedną brew.
- Nie będzie musiała bo Michała nie będzie. - wzruszyłam ramionami. - Jeśli chcesz to możesz zjeść całą..
- A ty co masz zamiar robić?
- Iść na kanapę, włączyć jakiś durny film i czekać, aż ten dzień się skończy. - mruknęłam. Byłam wkurzona, ale nie bardzo wiedziałam dlaczego.
- Chodź z nami do klubu. - zaproponował. Musiałam chyba wyglądać na prawdę żałośnie skoro z tym wyskoczył.
- Nie chce wam psuć męskiego wypadu. - pokręciłam głową.
- Uwierz mi, że moi kumple nie będą mieć nic przeciwko twojej obecności.. - uśmiechnął się pod nosem. - Tylko się ogarnij, żebyś mi wstydu nie zrobiła. Czekam na dole, masz 5 min. - rzucił przez ramie i wyszedł z pokoju. Zaczęłam się zastanawiać. Piątek. Wieczór. Mam siedzieć przed telewizorem i oglądać jakiś wyciskacz łez? Nigdy. Wyciągnęłam z szafy odważniejszą sukienkę i pomalowałam się. Przeczesałam włosy szczotką i znalazłam swoje ulubione szpilki. Idealnie. Wyszłam przed dom, gdzie czekał na mnie samochód pełen chłopaków. Gdyby nie byli idiotami, których znałam od dziecka to może by mi się to bardziej spodobało.
- Cześć mała. - usłyszałam, gdy tylko zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu.
- Mówiłam ci już, żebyś tak do mnie nie mówił, kretynie. - mruknęłam.
- Ona już nie jest taka mała. - powiedział Damian lustrując mnie wzrokiem. - Będziemy musieli ją mieć dzisiaj na oku, żeby odpędzać od niej chłopaków. Chyba, że wybierzesz jednego z nas, który się tobą zaopiekuję. - uśmiechnął się mnie, mrużąc oczy. - Osobiście mogę się poświęcić.
- Osobiście nie jestem zainteresowana. - odparłam. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś znajomego i nie będę musiała siedzieć z nimi przez cały wieczór.
Weszliśmy do klubu, w którym było pełno ludzi. Zajęliśmy jedyną wolną lożę, jaka była w całym budynku i zamówiliśmy drinki.
- Idę do łazienki. - mruknęłam, gdy zaczęli temat dziewczyn z którym ostatnio spali. Ruszyłam w stronę toalet, przepychając się przez tłum tańczących ludzi. Stanęłam przed lusterkiem i przeczesałam włosy palcami. Poprawiłam makijaż i wróciłam do loży, w której siedział tylko Damian. - A ty co? Nie znalazłeś jeszcze żadnej dziewczyny na tą noc?
- Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła? - spytał, przysuwając się do mnie.
- Nie jestem.. - odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie mogłam zaprzeczyć, że był przystojny i pewnie wiele dziewczyn dałoby się pokroić za to, żeby być teraz na moim miejscu.
- Jesteś. - mruknął. - Eh.. Gdybyś nie była siostrą Filipa.. - westchnął, odsuwając się ode mnie.- Chodź, przynajmniej zatańczymy. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Szliśmy trzymając się za ręce i zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Po kilkudziesięciu minutach na parkiecie, wróciliśmy do loży, gdzie wypiłam kolejne dwa drinki. Lekko wstawiona szłam do łazienki, gdy wpadłam na.. Zbyszka.
- Maja? Co ty tutaj robisz? Wytłumaczę ci to wszystko! To nie tak jak myślisz.. Ja i Patrycja.. - wskazał na małą blondynkę obok niego, która patrzyła na nas zdezorientowana.
- Co..
- Nie krzycz i nie rób scen! Błagam! Patrycja mogę prosić cię na bok? - zwrócił się do niej, po czym odeszli na chwilę ode mnie. Nie wiedziałam co robić, więc stałam i patrzyłam na nich. Po chwili podszedł do mnie Zbyszek i pociągnął w stronę wyjścia.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego wyszliśmy? - spytałam, gdy byliśmy już na zewnątrz.
- Wybacz, ale nie potrafiłem inaczej spławić tej dziewczyny. - powiedział, siadając na ławce przed klubem.
- Dlaczego chciałeś ją spławić? Ładna była. - opadłam na miejsce obok niego.
- Uroda to nie wszystko.. - westchnął, wstając. Tak bardzo różnił się od tych idiotów z którymi przyjechałam. Dla nich najważniejszy był rozmiar biustonosza i ładna buźka. Inteligencja i osobowość nie miały większego znaczenia w łóżku. - Przepraszam, że cię wyciągnąłem. Wracaj do Miśka. Ja będę się już zbierał.
- Nie jestem z Michałem tylko z bratem i jego kolegami, ale nie chce mi się tu zostawać. Odwieziesz mnie do domu? - spytałam, również wstając.
- Pewnie. Twój brat nie będzie się martwił?
- Jest zajęty kimś innym, więc nawet nie zauważy mojej nieobecności. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam razem z nim w stronę auta. - Nie macie jutro meczu?
- Mamy. Dlaczego pytasz?
- Nie powinieneś odpoczywać?
- Nie jestem taki święty jak Michał. Poza tym nie piłem, więc nie obudzę się jutro na kacu. To dlatego nie przyszłaś z nim?
- Nie. Jest z tą Gosią, czy jak tam ona ma na imię.. - mruknęłam, wsiadając do auta.
- Gosia wróciła z USA? - spytał zdziwiony. - Nawet do mnie nie zadzwoniła tylko od razu pobiegła do Miśka.. - pokręcił głową.
- Dobrze ją znasz?
- Poznałem ją wtedy kiedy Miśka, więc kilkanaście lat temu.
- A on od kiedy ją zna?
- Czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosna? Przyzwyczaiłaś się, że widujecie się codziennie, a tu nagle musisz się nim z kimś dzielić.
- Co? Nie prawda. Po prostu chciałabym coś o niej wiedzieć, skoro jest przyjaciółką Michała.
- Znają się od dziecka. Ich rodziny się przyjaźniły i wychowali się praktycznie razem. Kiedyś próbowali być razem, ale im nie wyszło i od tamtej pory są przyjaciółmi. Gosia jest naprawdę świetną dziewczyną i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby była z Miśkiem.
- On coś do niej czuje?
- Wydaje mi się, że traktuję ją jedynie jako przyjaciółkę. Ale on już tak ma, że przyjaźni się ze świetnymi dziewczynami, zamiast się o nie starać.. - wyszczerzył się do mnie. - Będziesz jutro na meczu?
- Michał mnie prosił, żeby była, ale..
- Nie ma żadnego ale. Musisz być i koniec kropka. - powiedział zatrzymując samochód przed bramą do mojego domu.
- Zobaczymy. - mruknęłam, otwierając drzwi. - Dzięki za podwiezienie. Może chcesz wejść?
- Chcę, ale nie mogę. Muszę odpocząć.. - wzruszył ramionami. - Poza tym wyglądasz cholernie seksownie, a jeśli mamy być przyjaciółmi to lepiej nie kusić losu..
- Czekaj, a co ty powiedziałeś tej dziewczynie zanim wyszliśmy? - spytałam, stojąc już na zewnątrz.
- Wyjaśniłem jej, że jesteś moją psychiczną fanką, która nie daje mi spokoju i muszę cię odwieźć do domu, żebyś nie zrobiła jej krzywdy..
__________________________________________
Mój ostatni "roboczy" rozdział. Więcej do przodu niestety nie mam, więc nie jestem w stanie obiecać, ale prawdopodobnie następny w niedziele :) Komentarze jako motywacja do dalszego pisania, mile widziane :)
Siedziałem przy stoliku, czekając na Majkę w naszej restauracji. Nerwowo podrygiwałem nogą ze wzrokiem wbitym w menu. Na pewno sobie poradzi. Przecież nie będzie oczekiwał od niej, że nauczy się grać jak zawodowiec. Nie będzie z niej siatkarki, ale odbijać potrafi. Na pewno zda. Nie ma innej opcji. Popatrzyłem nerwowo na zegarek. Spóźniała się już dziesięć minut, ale ona nigdy nie przychodziła na czas. Może siedzi gdzieś i płacze? Wyciągnąłem telefon z kieszeni, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich Majka. Wstałem, czekając na jej reakcję. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się od ucha do ucha i cała rozpromieniona rzuciła mi się na szyię.
- Zdałam! - krzyknęła, całując mnie w policzek. - Zdałam! Dziękuję.
- Obiecałem, że cię nauczę. - powiedziałem, czując, że na policzkach pojawiają mi się wypieki. Nie spodziewałem się, aż takiego podziękowania. Opadła na krzesełko obok mnie i westchnęła szczęśliwa.
- Zaliczyłam na piątkę.. Nie mam pojęcia jak.. On sam powiedział, że to cud.. - pokręciła głową, nie dowierzając. - Nie wiem jak ci mam dziękować..
- Nie musisz.. - uśmiechnąłem się. Uwielbiałem jej uśmiech i to była najlepsza zapłata jaką mogłem od niej dostać.
- Ale chce. - odparła zaciskając usta, zastanawiając się nad czymś intensywnie. - Zapraszam cię na kolację. Sama ją przygotuje.
- Serio?
- Zdziwiony, że umiem gotować? To było w czołówce rzeczy, które chce zrobić.. - wzruszyła ramionami.
- Nie chodzi mi o to. Jesteś pewna, że usiedzisz przy stole? Chyba, że jest w tym haczyk i ta kolacja będzie na przykład w samolocie lub na wieżowcu..
- Nie. Rozczaruję cię, ale zjemy w domu.. - wyszczerzyła się.
- Z twoją rodziną?
- Moi rodzice są na delegacji, zresztą jak zawsze, a mój brat.. To nie problem.. Musisz spróbować mojej sałatki.. Jest najlepsza na świecie.
- Nie wątpię. - uśmiechnąłem się. - O której?
- Myślę, że powinnam wyrobić się na 19. - zmarszczyła brwi po czym wstała zakładając ponownie torebkę na ramie.
- A ty dokąd? - spytałem zdziwiony. - Nie zamawiasz nic? Mieliśmy zjeść obiad.
- Jeśli mam się wyrobić to muszę już lecieć. A ty się nie objadaj bo kolacja będzie dość syta. - odpowiedziała jednym tchem. - Do zobaczenia. - rzuciła przez ramię i szybkim krokiem wyszła z restauracji. Patrzyłem na nią zdezorientowany. Nie nadążam za tą dziewczyną..
Oczami Majki..
- Zjeżdżaj stąd. - syknęłam, gdy Filip próbował dobrać się do mojej sałatki.
- Daj mi trochę i zniknę. - jęknął.
- Nie ma mowy! I bez tego znikniesz, więc po co mam tracić sałatkę?
- A jeśli będę chciał zostać?
- To ja zostanę jutro w domu, gdy przyjdziesz z tą swoją lalunią.. Może posiedze z wami? Chętnie ją poznam..
- Nie mów tak o niej. Ona ma imię.
- A mnie ono w ogóle nie obchodzi. I tak za tydzień znajdziesz sobie inną. Chociaż gdybym chciała zapamiętywać imiona dziewczyn z którym spałeś to chociaż poćwiczyłabym pamięć.. - powiedziałam, marszcząc brwi.
- Po kim ty jesteś taka złośliwa? - pokręcił głową, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Szczerość to nie złośliwość.. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Idę się przebrać. Popatrz tylko na tą sałatkę, a jutro opowiem twojej laluni jak do ósmego roku życia moczyłeś prześcieradło.
- Nienawidzę cię. - mruknął, wychodząc z kuchni. Pobiegłam do pokoju i wyjęłam z szafy czarną sukienkę. Zrzuciłam z siebie dres i już miałam ją zakładać, gdy usłyszałam dźwięk telefonu.
- Słucham. - odebrałam, nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
- Cześć. - usłyszałam głos Michała.
- No hej. Za ile będziesz?
- No właśnie o to chodzi, że mnie nie będzie. - powiedział cicho. - Przepraszam, ale Gosia.. Pamiętasz ją?
- To ta kobieta z którą byłeś na balu?
- Dokładnie. Wróciła dzisiaj z USA i zrobiła mi niespodziankę. Dawno się nie widzieliśmy i..
- Rozumiem. - przerwałam. Nie znosiłam usprawiedliwiania się. Wystarczyło by "nie mogę przyjść, przepraszam."
- Nie gniewasz się? - spytał cicho. - Głupio mi teraz powiedzieć, że muszę wyjść. Naprawdę się postarała organizując to wszystko.
- Nie gniewam się. - westchnęłam, patrząc na sukienkę, która cały czas leżała na łóżku. - Miłej zabawy. - mruknęłam i się rozłączyłam. Ubrałam ponownie dres i już miałam wychodzić, gdy do pokoju wszedł Filip.
- Masz zamiar zostać w tym stroju? Sałatka chyba mu tego nie zrekompensuje.. - uniósł jedną brew.
- Nie będzie musiała bo Michała nie będzie. - wzruszyłam ramionami. - Jeśli chcesz to możesz zjeść całą..
- A ty co masz zamiar robić?
- Iść na kanapę, włączyć jakiś durny film i czekać, aż ten dzień się skończy. - mruknęłam. Byłam wkurzona, ale nie bardzo wiedziałam dlaczego.
- Chodź z nami do klubu. - zaproponował. Musiałam chyba wyglądać na prawdę żałośnie skoro z tym wyskoczył.
- Nie chce wam psuć męskiego wypadu. - pokręciłam głową.
- Uwierz mi, że moi kumple nie będą mieć nic przeciwko twojej obecności.. - uśmiechnął się pod nosem. - Tylko się ogarnij, żebyś mi wstydu nie zrobiła. Czekam na dole, masz 5 min. - rzucił przez ramie i wyszedł z pokoju. Zaczęłam się zastanawiać. Piątek. Wieczór. Mam siedzieć przed telewizorem i oglądać jakiś wyciskacz łez? Nigdy. Wyciągnęłam z szafy odważniejszą sukienkę i pomalowałam się. Przeczesałam włosy szczotką i znalazłam swoje ulubione szpilki. Idealnie. Wyszłam przed dom, gdzie czekał na mnie samochód pełen chłopaków. Gdyby nie byli idiotami, których znałam od dziecka to może by mi się to bardziej spodobało.
- Cześć mała. - usłyszałam, gdy tylko zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu.
- Mówiłam ci już, żebyś tak do mnie nie mówił, kretynie. - mruknęłam.
- Ona już nie jest taka mała. - powiedział Damian lustrując mnie wzrokiem. - Będziemy musieli ją mieć dzisiaj na oku, żeby odpędzać od niej chłopaków. Chyba, że wybierzesz jednego z nas, który się tobą zaopiekuję. - uśmiechnął się mnie, mrużąc oczy. - Osobiście mogę się poświęcić.
- Osobiście nie jestem zainteresowana. - odparłam. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś znajomego i nie będę musiała siedzieć z nimi przez cały wieczór.
Weszliśmy do klubu, w którym było pełno ludzi. Zajęliśmy jedyną wolną lożę, jaka była w całym budynku i zamówiliśmy drinki.
- Idę do łazienki. - mruknęłam, gdy zaczęli temat dziewczyn z którym ostatnio spali. Ruszyłam w stronę toalet, przepychając się przez tłum tańczących ludzi. Stanęłam przed lusterkiem i przeczesałam włosy palcami. Poprawiłam makijaż i wróciłam do loży, w której siedział tylko Damian. - A ty co? Nie znalazłeś jeszcze żadnej dziewczyny na tą noc?
- Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła? - spytał, przysuwając się do mnie.
- Nie jestem.. - odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie mogłam zaprzeczyć, że był przystojny i pewnie wiele dziewczyn dałoby się pokroić za to, żeby być teraz na moim miejscu.
- Jesteś. - mruknął. - Eh.. Gdybyś nie była siostrą Filipa.. - westchnął, odsuwając się ode mnie.- Chodź, przynajmniej zatańczymy. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Szliśmy trzymając się za ręce i zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Po kilkudziesięciu minutach na parkiecie, wróciliśmy do loży, gdzie wypiłam kolejne dwa drinki. Lekko wstawiona szłam do łazienki, gdy wpadłam na.. Zbyszka.
- Maja? Co ty tutaj robisz? Wytłumaczę ci to wszystko! To nie tak jak myślisz.. Ja i Patrycja.. - wskazał na małą blondynkę obok niego, która patrzyła na nas zdezorientowana.
- Co..
- Nie krzycz i nie rób scen! Błagam! Patrycja mogę prosić cię na bok? - zwrócił się do niej, po czym odeszli na chwilę ode mnie. Nie wiedziałam co robić, więc stałam i patrzyłam na nich. Po chwili podszedł do mnie Zbyszek i pociągnął w stronę wyjścia.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego wyszliśmy? - spytałam, gdy byliśmy już na zewnątrz.
- Wybacz, ale nie potrafiłem inaczej spławić tej dziewczyny. - powiedział, siadając na ławce przed klubem.
- Dlaczego chciałeś ją spławić? Ładna była. - opadłam na miejsce obok niego.
- Uroda to nie wszystko.. - westchnął, wstając. Tak bardzo różnił się od tych idiotów z którymi przyjechałam. Dla nich najważniejszy był rozmiar biustonosza i ładna buźka. Inteligencja i osobowość nie miały większego znaczenia w łóżku. - Przepraszam, że cię wyciągnąłem. Wracaj do Miśka. Ja będę się już zbierał.
- Nie jestem z Michałem tylko z bratem i jego kolegami, ale nie chce mi się tu zostawać. Odwieziesz mnie do domu? - spytałam, również wstając.
- Pewnie. Twój brat nie będzie się martwił?
- Jest zajęty kimś innym, więc nawet nie zauważy mojej nieobecności. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam razem z nim w stronę auta. - Nie macie jutro meczu?
- Mamy. Dlaczego pytasz?
- Nie powinieneś odpoczywać?
- Nie jestem taki święty jak Michał. Poza tym nie piłem, więc nie obudzę się jutro na kacu. To dlatego nie przyszłaś z nim?
- Nie. Jest z tą Gosią, czy jak tam ona ma na imię.. - mruknęłam, wsiadając do auta.
- Gosia wróciła z USA? - spytał zdziwiony. - Nawet do mnie nie zadzwoniła tylko od razu pobiegła do Miśka.. - pokręcił głową.
- Dobrze ją znasz?
- Poznałem ją wtedy kiedy Miśka, więc kilkanaście lat temu.
- A on od kiedy ją zna?
- Czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosna? Przyzwyczaiłaś się, że widujecie się codziennie, a tu nagle musisz się nim z kimś dzielić.
- Co? Nie prawda. Po prostu chciałabym coś o niej wiedzieć, skoro jest przyjaciółką Michała.
- Znają się od dziecka. Ich rodziny się przyjaźniły i wychowali się praktycznie razem. Kiedyś próbowali być razem, ale im nie wyszło i od tamtej pory są przyjaciółmi. Gosia jest naprawdę świetną dziewczyną i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby była z Miśkiem.
- On coś do niej czuje?
- Wydaje mi się, że traktuję ją jedynie jako przyjaciółkę. Ale on już tak ma, że przyjaźni się ze świetnymi dziewczynami, zamiast się o nie starać.. - wyszczerzył się do mnie. - Będziesz jutro na meczu?
- Michał mnie prosił, żeby była, ale..
- Nie ma żadnego ale. Musisz być i koniec kropka. - powiedział zatrzymując samochód przed bramą do mojego domu.
- Zobaczymy. - mruknęłam, otwierając drzwi. - Dzięki za podwiezienie. Może chcesz wejść?
- Chcę, ale nie mogę. Muszę odpocząć.. - wzruszył ramionami. - Poza tym wyglądasz cholernie seksownie, a jeśli mamy być przyjaciółmi to lepiej nie kusić losu..
- Czekaj, a co ty powiedziałeś tej dziewczynie zanim wyszliśmy? - spytałam, stojąc już na zewnątrz.
- Wyjaśniłem jej, że jesteś moją psychiczną fanką, która nie daje mi spokoju i muszę cię odwieźć do domu, żebyś nie zrobiła jej krzywdy..
__________________________________________
Mój ostatni "roboczy" rozdział. Więcej do przodu niestety nie mam, więc nie jestem w stanie obiecać, ale prawdopodobnie następny w niedziele :) Komentarze jako motywacja do dalszego pisania, mile widziane :)
niedziela, 20 października 2013
Mężczyzna pożąda kobiety, kobieta mężczyzny.
Oczami Michała...
- Pobudka! - usłyszałem głos Zbyszka i poczułem, że ktoś szarpie mnie lekko za ramie. - Wstawaj, zaraz wychodzimy na trening! - po tych słowach od razu się podniosłem, czego szybko pożałowałem bo zakręciło mi się w głowie. - Chcesz wody?
- Mhm. - mruknąłem z twarzą schowana w dłonie. Dlaczego jestem u Zbyszka? Dlaczego tak się czuję? Dlaczego nic nie pamiętam? Wziąłem od niego butelkę wody mineralnej i duszkiem ją opróżniłem.
- Dobrze, że mam drugą bo Majka by cię zabiła, że jej nawet kropli nie zostawiłeś.. - wyszczerzył się, patrząc na mnie.
- To ona też tutaj jest? - spytałem zdziwiony, próbując sobie przypomnieć cokolwiek.
- Nic nie pamiętasz? - zaśmiał się, kręcąc głową. - Przyszliście do mnie koło 3 w nocy kompletnie zalani i chcieliście, żebym was przenocował. Nie wiem gdzie piliście bo mi nie powiedzieliście, ale nieźle się wstawiliście.
- Pamiętam, że po tym jak skoczyliśmy ze spadochronem..
- Słucham?! - przerwał mi. - Przecież ty masz lęk wysokości..
- Majka mnie namówiła.. - westchnąłem. - Ale nie żałuje.. Było ekstra.
- Powinienem się obrazić po pierwsze za to, że mnie nie wzięliście, a po drugie za to, że ze mną się tak nigdy nie upiłeś. Gdzie się podział rozsądny Misiek?
- Poznał Maję. - odparłem, opadając na poduszki. - A gdzie ona teraz jest?
- Śpi u mnie w sypialni. - wzruszył ramionami.
- Chyba wy nie...
- Za kogo ty mnie masz? - przerwał mi oburzony. - Ja spałem na kanapie w salonie. Dobra, koniec pogawędki. Wstawaj masz dwadzieścia minut i wychodzimy na trening. - powiedział, wychodząc z pokoju. Z wielkim bólem wstałem niezgrabnie z łóżka i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i dołączyłem do Zbyszka, który stał w drzwiach sypialni.
- Budzimy ją? - spytał, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Ona chyba powinna dzisiaj iść do szkoły.. - odpowiedziałem, sam nie wiedząc co robić.
- Na kacu pójdzie?
- Ale jak nie pójdzie to może mieć problemy.
- I tak już się spóźniła.. Jest 9. Od której zaczynają się lekcje?
- Nie mam pojęcia.. - wzruszyłem ramionami. - Ale chyba będzie lepiej jak pójdzie na drugą, czy na trzecią lekcję, niż cały dzień opuści.
- Znasz ją. Myślisz, że się tym przejmuję?
- To nie zmienia faktu, że my powinniśmy być rozsądni i ją obudzić, żeby szła do szkoły.
- Ty już pokazałeś jaki jesteś rozsądny. Przez ciebie teraz śpi nawalona.
- Jak przeze mnie? - oburzyłem się. - Nie pamiętam, ale mogę się założyć, że ja chciałem iść do domu.
- No szkoda, że nie poszedłeś. Dobra, zostawiamy ją. Ona pewnie jeszcze będzie pijana jak wstanie. Niech się chociaż wyśpi. - westchnął i zamknął drzwi. - Czekaj, napisze jej kartkę i wychodzimy.
- Musimy jeszcze podjechać do mnie po ciuchy. Gdzie ja mam samochód?
- Mówiliście wczoraj, że się zepsuł..
- Co? - krzyknąłem przerażony. - Ale gdzie?
- Nie wiem Misiek. Nie mam pojęcia. Ostatecznie stanęło na tym, że przyszliście pieszo. Później to załatwimy. Trener nas zabije jeśli się spóźnimy. - odpowiedział, wychodząc z mieszkania. Przerażony wyszedłem za nim. Nigdy więcej, pomyślałem.
Oczami Majki...
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Przerażona podniosłam się szybko. Gdzie ja jestem? Nie pamiętałam nic. Kompletnie nic. Gdzie jest Michał? Wstałam powoli i weszłam do przedpokoju.
- Jest tu ktoś? - rzuciłam pytanie, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Byłam sama w obcym mieszkaniu. Na dodatek nie wiedziałam nawet czyim. Zaczęłam szukać telefonu, ale nie mogłam znaleźć nawet torebki. Weszłam do kuchni i mój wzrok od razu powędrował w stronę butelki z wodą. Obok niej na stole leżała kartka. " Jesteśmy na treningu. Możesz poczekać, jeśli Twoja wczorajsza propozycja jest nadal aktualna. :) Zbyszek.". Jaka propozycja? Westchnęłam i wypiłam prawie całą butelkę wody. Wróciłam do łóżka i przykryłam się ponownie kołdrą. Niby jakie miałam wyjście? Nie miałam pieniędzy, ani telefonu. Nie miałam jak dostać się do domu. Nie minęło nawet 5 minut, gdy drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich uśmiechniętego Zbyszka.
- No cześć śpiochu. Jeszcze nie wstałaś? - zaśmiał się. - Ja się spodziewałem obiadu w zamian za przenocowanie..
- Mów ciszej.. - mruknęłam w poduszkę. - Gdzie jest moja torebka?
- Prawdopodobnie w samochodzie, którego też nie zlokalizowaliśmy.
- A Michał? - spytałam, podnosząc się.
- Wchodzi po schodach, ale jest w jeszcze gorszym stanie, niż ty.
- To możliwe? - westchnęłam. - O jakiej propozycji pisałeś? - zmrużyłam oczy, stojąc z nim w przejściu.
- Powiem ci, ale teraz idź się wykąpać bo jedzie od ciebie alkoholem. - powiedział, skrzywiony.
- Maja.. Pamiętasz gdzie zostawiliśmy samochód? - Michał wszedł do środka. Wyglądał naprawdę niewyraźnie.
- Pewnie pod tym barem.. - wzruszyłam ramionami.
- I stamtąd przyszliśmy pieszo? Przecież to są jakieś 3 kilometry..
- Nie wiem Michaś, nie pamiętam.. - jęknęłam. - Mogę skorzystać z prysznica? - zwróciłam się do Zibiego.
- Koniecznie. - odparł. - Zamówię taksówkę i pojedziemy po samochód.. - usłyszałam, wchodząc do łazienki.
Wzięłam najdłuższą kąpiel w swoim życiu i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki. Chłopaków jeszcze nie było, więc z talerzem kanapek rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam jakiś serial i zaczęłam oglądać, choć w ogóle go nie rozumiałam. Nie byłam miłośniczką tasiemców, które tylko zabierały ludziom czas. Przecież wiadomo od pierwszego odcinka, że bo milionie rozstań, ślubów i zdrad główni bohaterowie do siebie wrócą i będą żyli długo i szczęśliwie. Szkoda, że życie normalnego człowieka nie przebiega tak cudownie.
- Jesteśmy! - usłyszałam głos Zbyszka i dźwięk zamykanych drzwi.
- I co? Był pod klubem? - spytałam, wychodząc na przedpokój.
- Tak. Trzymaj torebkę. - odparł, rzucając nią w moim kierunku. - Ciągle ktoś do ciebie dzwoni.
- Domyślam się.. - westchnęłam i wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu widniały powiadomienia o kilkudziesięciu nieodebranych połączeniach od mamy, taty, Filipa i Kaśki. Już miałam dzwonić do mamy, gdy zaczął wibrować i wyświetliło się zdjęcie Kaśki. Wyszłam do kuchni i odebrałam.
- No w końcu! - krzyknęła mi prosto do ucha. - Możesz mi powiedzieć gdzie ty się podziewasz?!
- Jestem u Zbyszka.. Wczoraj trochę zabalowaliśmy i obudziłam się tutaj. Oszczędź mi kazania. Zaraz zadzwonię do mamy to pewnie usłyszę potrójne..
- Ne usłyszysz dzięki mnie. Rano do mnie dzwoniła i powiedziałam, że zasnęłaś u mnie i własnie idziemy do szkoły. Chciała z tobą rozmawiać, ale skłamałam, że się kąpiesz..
- Jejku dziękuję.. - odetchnęłam z ulgą.
- Ostatni raz cię kryje. - powiedziała oburzona.
- Więcej się to nie powtórzy. Jak tam w szkole?
- Piotrowski kazał ci przypomnieć, że czas zaliczenia się zbliża.
- Jakbym mogła o tym zapomnieć.. - mruknęłam. - Dobra kończę. Jeszcze raz dzięki.
Rozłączyłam się i już miałam wybierać numer do mamy, gdy uświadomiłam sobie, że bezsensu słuchać kazania dwukrotnie. Ruszyłam w kierunku salonu w drzwiach wpadając na Zbyszka. - Będę się już zbierać.
- Mam rozumieć, że propozycja nieaktualna? - wyszczerzył się.
- O czym ty mówisz?
- Wczoraj składałaś mi dwuznaczne propozycje. Musiałem cię od siebie odpychać..
- Śniło ci się. - pokręciłam głową.
- Nie chcesz wierzyć to nie.. - wzruszył ramionami i wszedł do kuchni. Gdyby żartował pewnie tak łatwo by mi nie odpuścił. Popatrzyłam na niego przerażona, a on się zaśmiał. - Przypomniałaś sobie już?
- Ja naprawdę ci.. - urwałam, czując, że się czerwienie. - Pożegnam się z Michałem. - rzuciałam przez ramie i prawie biegiem opuściłam pomieszczenie. Biorąc głęboki oddech weszłam do salonu. Michał wyglądał już znacznie lepiej i teraz rozłożony na kanapie oglądał wiadomości. - Ja już się zbieram.
- Do zobaczenia o 18 na hali. - popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Słucham?
- Obiecałem, że nauczę cię grać w siatkówkę.
- Ale to miało zając kilka godzin.. Nie mów, że będziemy ćwiczyć codziennie..
- Przykro mi, ale jesteś a sportowa i kilka godzin nie wystarczy.
- Może spróbuję czegoś innego? Ping pong na przykład.
- Paletka i mała piłeczka, w którą musisz trafić.. Maja ty masz problem z trafieniem w piłkę do siatki ręką, a co dopiero..
- Dobra, rozumiem. - przerwałam mu. - Niech będzie.. - westchnęłam i odwróciłam się na pięcie.
- To na nic.. - jęknęłam, gdy schodziliśmy z boiska. - Ja się do tego nie nadaje.
- Przecież było lepiej..
- No tak. Dzisiaj, aż tyle raz nie dostałam piłka w twarz..
- Z każdym dniem będzie coraz lepiej.
- Czekaj tutaj.. Idę pierwsza pod prysznic. - mruknęłam. Wyjęłam z torby ręcznik i cała obolała weszłam pod strumień letniej wody. Tego mi było trzeba. Po kazaniu rodziców i męczącym treningu prysznic był rajem. Mój błogostan przerwały jęki Michała, który zniecierpliwiony czekał na swoją kolei. Owinięta ręcznikiem w mokrych włosach z których spadały kropelki wody wyszłam spod prysznica i stanęłam centralnie przed Miśkiem. Zmierzył mnie wzrokiem i mimowolnie zaczerpnął powietrza. Otrząsnął się szybko i jak gdyby nigdy nic minął mnie bez słowa. Powstrzymując śmiech, zaczęłam suszyć włosy. Po chwili wyszedł owinięty ręcznikiem, susząc włosy drugim. Teraz to ja zaczerpnęłam powietrza. Czy każdy sportowiec jest taki seksowny? Korzystając z tego, że ciągle czochrał włosy ręcznikiem mierzyłam go wzrokiem z mimowolnym uśmiechem na twarzy. Jak mogę być taką idiotką, żeby przyjaźnić się z takim facetem? Przecież to wbrew logice. Na pewno łamię któreś z przykazań kobiet. Nawet nie zauważyłam tego, że przeniósł na mnie wzrok. Z suszarką przy głowie usłyszałam jego głośne chrząknięcie. Ocknęłam się, a on uśmiechnął się nieśmiało. Niechętnie odwróciłam się do niego tyłem. Może te całe treningi to nie taki zły pomysł?
~*~
Następny w czwartek :) Bardzo proszę o komentarze :)
- Pobudka! - usłyszałem głos Zbyszka i poczułem, że ktoś szarpie mnie lekko za ramie. - Wstawaj, zaraz wychodzimy na trening! - po tych słowach od razu się podniosłem, czego szybko pożałowałem bo zakręciło mi się w głowie. - Chcesz wody?
- Mhm. - mruknąłem z twarzą schowana w dłonie. Dlaczego jestem u Zbyszka? Dlaczego tak się czuję? Dlaczego nic nie pamiętam? Wziąłem od niego butelkę wody mineralnej i duszkiem ją opróżniłem.
- Dobrze, że mam drugą bo Majka by cię zabiła, że jej nawet kropli nie zostawiłeś.. - wyszczerzył się, patrząc na mnie.
- To ona też tutaj jest? - spytałem zdziwiony, próbując sobie przypomnieć cokolwiek.
- Nic nie pamiętasz? - zaśmiał się, kręcąc głową. - Przyszliście do mnie koło 3 w nocy kompletnie zalani i chcieliście, żebym was przenocował. Nie wiem gdzie piliście bo mi nie powiedzieliście, ale nieźle się wstawiliście.
- Pamiętam, że po tym jak skoczyliśmy ze spadochronem..
- Słucham?! - przerwał mi. - Przecież ty masz lęk wysokości..
- Majka mnie namówiła.. - westchnąłem. - Ale nie żałuje.. Było ekstra.
- Powinienem się obrazić po pierwsze za to, że mnie nie wzięliście, a po drugie za to, że ze mną się tak nigdy nie upiłeś. Gdzie się podział rozsądny Misiek?
- Poznał Maję. - odparłem, opadając na poduszki. - A gdzie ona teraz jest?
- Śpi u mnie w sypialni. - wzruszył ramionami.
- Chyba wy nie...
- Za kogo ty mnie masz? - przerwał mi oburzony. - Ja spałem na kanapie w salonie. Dobra, koniec pogawędki. Wstawaj masz dwadzieścia minut i wychodzimy na trening. - powiedział, wychodząc z pokoju. Z wielkim bólem wstałem niezgrabnie z łóżka i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i dołączyłem do Zbyszka, który stał w drzwiach sypialni.
- Budzimy ją? - spytał, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Ona chyba powinna dzisiaj iść do szkoły.. - odpowiedziałem, sam nie wiedząc co robić.
- Na kacu pójdzie?
- Ale jak nie pójdzie to może mieć problemy.
- I tak już się spóźniła.. Jest 9. Od której zaczynają się lekcje?
- Nie mam pojęcia.. - wzruszyłem ramionami. - Ale chyba będzie lepiej jak pójdzie na drugą, czy na trzecią lekcję, niż cały dzień opuści.
- Znasz ją. Myślisz, że się tym przejmuję?
- To nie zmienia faktu, że my powinniśmy być rozsądni i ją obudzić, żeby szła do szkoły.
- Ty już pokazałeś jaki jesteś rozsądny. Przez ciebie teraz śpi nawalona.
- Jak przeze mnie? - oburzyłem się. - Nie pamiętam, ale mogę się założyć, że ja chciałem iść do domu.
- No szkoda, że nie poszedłeś. Dobra, zostawiamy ją. Ona pewnie jeszcze będzie pijana jak wstanie. Niech się chociaż wyśpi. - westchnął i zamknął drzwi. - Czekaj, napisze jej kartkę i wychodzimy.
- Musimy jeszcze podjechać do mnie po ciuchy. Gdzie ja mam samochód?
- Mówiliście wczoraj, że się zepsuł..
- Co? - krzyknąłem przerażony. - Ale gdzie?
- Nie wiem Misiek. Nie mam pojęcia. Ostatecznie stanęło na tym, że przyszliście pieszo. Później to załatwimy. Trener nas zabije jeśli się spóźnimy. - odpowiedział, wychodząc z mieszkania. Przerażony wyszedłem za nim. Nigdy więcej, pomyślałem.
Oczami Majki...
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Przerażona podniosłam się szybko. Gdzie ja jestem? Nie pamiętałam nic. Kompletnie nic. Gdzie jest Michał? Wstałam powoli i weszłam do przedpokoju.
- Jest tu ktoś? - rzuciłam pytanie, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Byłam sama w obcym mieszkaniu. Na dodatek nie wiedziałam nawet czyim. Zaczęłam szukać telefonu, ale nie mogłam znaleźć nawet torebki. Weszłam do kuchni i mój wzrok od razu powędrował w stronę butelki z wodą. Obok niej na stole leżała kartka. " Jesteśmy na treningu. Możesz poczekać, jeśli Twoja wczorajsza propozycja jest nadal aktualna. :) Zbyszek.". Jaka propozycja? Westchnęłam i wypiłam prawie całą butelkę wody. Wróciłam do łóżka i przykryłam się ponownie kołdrą. Niby jakie miałam wyjście? Nie miałam pieniędzy, ani telefonu. Nie miałam jak dostać się do domu. Nie minęło nawet 5 minut, gdy drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich uśmiechniętego Zbyszka.
- No cześć śpiochu. Jeszcze nie wstałaś? - zaśmiał się. - Ja się spodziewałem obiadu w zamian za przenocowanie..
- Mów ciszej.. - mruknęłam w poduszkę. - Gdzie jest moja torebka?
- Prawdopodobnie w samochodzie, którego też nie zlokalizowaliśmy.
- A Michał? - spytałam, podnosząc się.
- Wchodzi po schodach, ale jest w jeszcze gorszym stanie, niż ty.
- To możliwe? - westchnęłam. - O jakiej propozycji pisałeś? - zmrużyłam oczy, stojąc z nim w przejściu.
- Powiem ci, ale teraz idź się wykąpać bo jedzie od ciebie alkoholem. - powiedział, skrzywiony.
- Maja.. Pamiętasz gdzie zostawiliśmy samochód? - Michał wszedł do środka. Wyglądał naprawdę niewyraźnie.
- Pewnie pod tym barem.. - wzruszyłam ramionami.
- I stamtąd przyszliśmy pieszo? Przecież to są jakieś 3 kilometry..
- Nie wiem Michaś, nie pamiętam.. - jęknęłam. - Mogę skorzystać z prysznica? - zwróciłam się do Zibiego.
- Koniecznie. - odparł. - Zamówię taksówkę i pojedziemy po samochód.. - usłyszałam, wchodząc do łazienki.
Wzięłam najdłuższą kąpiel w swoim życiu i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki. Chłopaków jeszcze nie było, więc z talerzem kanapek rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam jakiś serial i zaczęłam oglądać, choć w ogóle go nie rozumiałam. Nie byłam miłośniczką tasiemców, które tylko zabierały ludziom czas. Przecież wiadomo od pierwszego odcinka, że bo milionie rozstań, ślubów i zdrad główni bohaterowie do siebie wrócą i będą żyli długo i szczęśliwie. Szkoda, że życie normalnego człowieka nie przebiega tak cudownie.
- Jesteśmy! - usłyszałam głos Zbyszka i dźwięk zamykanych drzwi.
- I co? Był pod klubem? - spytałam, wychodząc na przedpokój.
- Tak. Trzymaj torebkę. - odparł, rzucając nią w moim kierunku. - Ciągle ktoś do ciebie dzwoni.
- Domyślam się.. - westchnęłam i wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu widniały powiadomienia o kilkudziesięciu nieodebranych połączeniach od mamy, taty, Filipa i Kaśki. Już miałam dzwonić do mamy, gdy zaczął wibrować i wyświetliło się zdjęcie Kaśki. Wyszłam do kuchni i odebrałam.
- No w końcu! - krzyknęła mi prosto do ucha. - Możesz mi powiedzieć gdzie ty się podziewasz?!
- Jestem u Zbyszka.. Wczoraj trochę zabalowaliśmy i obudziłam się tutaj. Oszczędź mi kazania. Zaraz zadzwonię do mamy to pewnie usłyszę potrójne..
- Ne usłyszysz dzięki mnie. Rano do mnie dzwoniła i powiedziałam, że zasnęłaś u mnie i własnie idziemy do szkoły. Chciała z tobą rozmawiać, ale skłamałam, że się kąpiesz..
- Jejku dziękuję.. - odetchnęłam z ulgą.
- Ostatni raz cię kryje. - powiedziała oburzona.
- Więcej się to nie powtórzy. Jak tam w szkole?
- Piotrowski kazał ci przypomnieć, że czas zaliczenia się zbliża.
- Jakbym mogła o tym zapomnieć.. - mruknęłam. - Dobra kończę. Jeszcze raz dzięki.
Rozłączyłam się i już miałam wybierać numer do mamy, gdy uświadomiłam sobie, że bezsensu słuchać kazania dwukrotnie. Ruszyłam w kierunku salonu w drzwiach wpadając na Zbyszka. - Będę się już zbierać.
- Mam rozumieć, że propozycja nieaktualna? - wyszczerzył się.
- O czym ty mówisz?
- Wczoraj składałaś mi dwuznaczne propozycje. Musiałem cię od siebie odpychać..
- Śniło ci się. - pokręciłam głową.
- Nie chcesz wierzyć to nie.. - wzruszył ramionami i wszedł do kuchni. Gdyby żartował pewnie tak łatwo by mi nie odpuścił. Popatrzyłam na niego przerażona, a on się zaśmiał. - Przypomniałaś sobie już?
- Ja naprawdę ci.. - urwałam, czując, że się czerwienie. - Pożegnam się z Michałem. - rzuciałam przez ramie i prawie biegiem opuściłam pomieszczenie. Biorąc głęboki oddech weszłam do salonu. Michał wyglądał już znacznie lepiej i teraz rozłożony na kanapie oglądał wiadomości. - Ja już się zbieram.
- Do zobaczenia o 18 na hali. - popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Słucham?
- Obiecałem, że nauczę cię grać w siatkówkę.
- Ale to miało zając kilka godzin.. Nie mów, że będziemy ćwiczyć codziennie..
- Przykro mi, ale jesteś a sportowa i kilka godzin nie wystarczy.
- Może spróbuję czegoś innego? Ping pong na przykład.
- Paletka i mała piłeczka, w którą musisz trafić.. Maja ty masz problem z trafieniem w piłkę do siatki ręką, a co dopiero..
- Dobra, rozumiem. - przerwałam mu. - Niech będzie.. - westchnęłam i odwróciłam się na pięcie.
- To na nic.. - jęknęłam, gdy schodziliśmy z boiska. - Ja się do tego nie nadaje.
- Przecież było lepiej..
- No tak. Dzisiaj, aż tyle raz nie dostałam piłka w twarz..
- Z każdym dniem będzie coraz lepiej.
- Czekaj tutaj.. Idę pierwsza pod prysznic. - mruknęłam. Wyjęłam z torby ręcznik i cała obolała weszłam pod strumień letniej wody. Tego mi było trzeba. Po kazaniu rodziców i męczącym treningu prysznic był rajem. Mój błogostan przerwały jęki Michała, który zniecierpliwiony czekał na swoją kolei. Owinięta ręcznikiem w mokrych włosach z których spadały kropelki wody wyszłam spod prysznica i stanęłam centralnie przed Miśkiem. Zmierzył mnie wzrokiem i mimowolnie zaczerpnął powietrza. Otrząsnął się szybko i jak gdyby nigdy nic minął mnie bez słowa. Powstrzymując śmiech, zaczęłam suszyć włosy. Po chwili wyszedł owinięty ręcznikiem, susząc włosy drugim. Teraz to ja zaczerpnęłam powietrza. Czy każdy sportowiec jest taki seksowny? Korzystając z tego, że ciągle czochrał włosy ręcznikiem mierzyłam go wzrokiem z mimowolnym uśmiechem na twarzy. Jak mogę być taką idiotką, żeby przyjaźnić się z takim facetem? Przecież to wbrew logice. Na pewno łamię któreś z przykazań kobiet. Nawet nie zauważyłam tego, że przeniósł na mnie wzrok. Z suszarką przy głowie usłyszałam jego głośne chrząknięcie. Ocknęłam się, a on uśmiechnął się nieśmiało. Niechętnie odwróciłam się do niego tyłem. Może te całe treningi to nie taki zły pomysł?
~*~
Następny w czwartek :) Bardzo proszę o komentarze :)
czwartek, 17 października 2013
Zwariowanemu zawsze wiatr w plecy; popychając go wytrwale w ramiona szaleństwa...
Bardzo powoli szłam w kierunku Podpromia, gdzie byłam umówiona z Michałem. Ostatnie na co miałam ochotę to gra w siatkówkę. A gdybym została w tej trzeciej klasie? Przecież w moim przypadku to i tak bez różnicy czy zdam, czy nie. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam sportową torbę i pchnęłam drzwi. Weszłam na wielką halę i zobaczyłam Miśka, który ćwiczył zagrywkę.
- Cześć. - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się dostatecznie blisko. Odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem. - Co?
- Myślałem, że nie przyjdziesz.. A na dodatek masz sportowy strój. - uśmiechnął się złośliwie.
- Zobaczymy czy będziesz taki wygadany 4 kilometry nad ziemią. - pokazałam mu język i zdjęłam torbę. - Dobra zaczynajmy.. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.. - westchnęłam.
- Na początek sposób górny. Daj ręce.. - podszedł do mnie i zaczął ustawiać mi palce.
- Tylko uważaj na moje palce... - powiedziałam przerażona tym, że mam odbić piłkę w takiej pozycji. - Chociaż.. Myślisz, że jak sobie je wybije to mi odpuści?
- Dasz rade. - uśmiechnął się, patrząc mi oczy. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam innego wyjścia.
- Dobra, mogę już zacząć?
Zaczęliśmy odbijać monotonnie do siebie. Od czasu do czasu dostałam piłką w twarz z czego Michał miał niezły ubaw. Potem przeszliśmy do sposobu dolnego z którym o dziwo było jeszcze gorzej. Zagrywki, jeśli w ogóle można je tak nazwać nie przechodziły ponad siatką. Sukces był, gdy dotarły do połowy naszej strony.
- Nie było tak źle.. - odezwał się jako pierwszy, gdy leżeliśmy na boisku.
- Mogło być gorzej? - popatrzyłam na niego, marszcząc brwi.
- No chyba nie, ale się przynajmniej starałaś.. - wzruszył ramionami.
- Za to nie dostanę pozytywnej oceny.. - mruknęłam.
- Dostaniesz. - powiedział stanowczo. - Już moja w tym głowa, żebyś zaliczyła tą siatkówkę. Uczy cię reprezentant Polski, kto miałby cię tego nauczyć jak nie ja? - usiadł i popatrzył na mnie z góry.
- Za dużo czasu spędzasz ze Zbyszkiem..
- Robię się tak samo zarozumiały.. - odparł przerażony.
- Jemu i tak nie dorównasz, nie martw się.
- Nocował u ciebie? - mruknął, nie patrząc na mnie.
- Raz. - odpowiedziałam, mrużąc oczy. - A co?
- Nie, nic..
- Chyba nie jesteś zazdrosny..
- Ja? No chyba żartujesz..
- To dobrze. - powiedziałam, wstając. - Jest pan gotowy, panie Kubiak? Samolot czeka..
- Na prawdę muszę? Jestem idiotą bo się na to zgodziłem. - jęknął. Skinęłam głową i wyciągnęłam do niego rękę. - Co ja z tobą mam..
- A to dopiero początek.. - wyszczerzyłam się i ruszyłam do szatni, wziąć prysznic.
- Nie zrobię tego.. - krzyknął Michał, gdy lecieliśmy samolotem.
- Dasz rade. - powiedziałam patrząc mu w oczy. - Ja się nauczę grać w siatkę, a ty skoczysz razem ze mną.
- To są dwie różne rzeczy! - odparł zdenerwowany.
- Nie wydaje mi się. - uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy.
- Powiedź mi jeszcze raz dlaczego się zgodziłem?
- Bo jesteś idiotą. - wzruszyłam ramionami.
- Gotowi? - spytał jeden z mężczyzn, z którymi mieliśmy skakać.
- Tak. - odpowiedziałam w tym samym momencie, gdy Michał odpowiedział nie. Wstaliśmy i zostaliśmy przypięci do instruktorów. Uśmiechnęłam się po raz ostatni do niego i skoczyłam.
Wylądowałam pierwsza i zaraz po odpięciu podbiegłam do Miśka rzucając mu się na szyję.
- I teraz powiedź mi, że żałujesz! - krzyknęłam, czując, że adrenalina jeszcze nie opadła.
- Musze się napić.. - odparł, po czym zaczerpnął głęboko powietrza.
- Należy ci się! - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę.
- No to co piwo? - spytałam, gdy usiedliśmy przy barze.
- Nie.. - pokręcił przecząco głową. - Potrzebuje czegoś mocniejszego.. - powiedział i przywołał gestem barmana.
- Co dla ciebie Maja? - zwrócił się do mnie mężczyzna zza lady, którego imienia nie pamiętałam.
- Dwa podwójne mad dogi. - odparłam z uśmiechem.
- Często tu bywasz? - uniósł brwi, rozglądając się po wnętrzu lokalu.
- Dwa, trzy razy w tygodniu.. - wzruszyłam ramionami. - A ty gdzie wychodzisz, żeby potańczyć?
- Do łazienki pod prysznic.. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam.
- No nie mówi mi, że nie wychodzisz.. - przymrużyłam oczy. - To co ty robisz wieczorami?
- Odpoczywam po treningu, czytam, oglądam telewizję.. - zaczął wymieniać, a ja patrzyłam na niego coraz mocniej kręcąc głową.
- Biedaku.. - westchnęłam. - A więc teraz opowiem ci twój dzień, a ty popraw mnie jeśli się pomylę, ok?
- No próbuj..
- Wstajesz i idziesz do łazienki.. Poranna toaleta, wiadomo. Jesz śniadanie i wychodzisz na trening, jesz obiad albo ze mną, albo z kolegami z drużyny. Idziesz na popołudniowy trening. Wracasz, jesz kolację i siadasz na kanapie z książką lub pilotem. Zakładam, że między 22, a 23 kładziesz się spać, żeby być rano wypoczętym i zrobić dokładnie to samo co dzień wcześniej. Dlaczego mnie nie poprawiasz?
- To prawda. - przytaknął.
- To rutyna. Jak można tak żyć? Nie nudzisz się? Nie męczy cię to?
- Robię to co kocham.. Gram w siatkówkę.
- A pierdolisz.. - wywróciłam oczami, przechylając kieliszek. Skrzywiłam sie lekko, gdy substancja wypalała mi gardło. Misiek patrzył na mnie z niedowierzaniem. - No co?
- Pijesz jak facet. - pokręcił głową, wciąż będąc w szoku.
- A ty jak baba.. - wskazałam na kieliszek, który nadal trzymał w ręku. - No pij. - zasmiałam się, a on przechylił kieliszek i skrzywił się dwa razy bardziej, sięgając po szklankę soku, którą zamówił wcześniej. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Widać, że nie wychodzisz zbyt często.. - westchnęłam, kręcąc głową z uśmiechem. - Jeszcze raz to samo! - krzyknęłam do barmana.
- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy wyszliśmy z baru. Cały czas chichotaliśmy, trzymając się za ręce. - Nie możesz prowadzić, auta. To jest zabronione. Jesteś nawalony.
- Nie jestem.. - pokręcił przecząco głową, zataczając się. - Jestem najtrzeźwiejszym facetem na tej ulicy.
- Jesteśmy sami na ulicy. - wybuchnęłam śmiechem.
- Odprowadzę cię do domu! - oznajmił, ruszając przed siebie.
- Nie chce nic mówić, ale mój dom jest w tamtym kierunku. - wskazałam na prawo palcem. - Poza tym na nogach dojdziemy tam rano. - usiadłam na krawężniku, cały czas się śmiejąc.
- No to zmiana planów. - odwrócił się na pięcie i popatrzył na mnie. - Weźmiemy taksówkę. Ale czekaj ty jesteś pijana.. Nie możesz wrócić do domu.
- Uwierz mi, że to nie będzie pierwszy raz.. Poza tym nie będę spała na dworcu.
- Idziesz do mnie. - powiedział stanowczo.
- O nie.. Nie jestem taka łatwa. - udałam oburzoną, wstając.
- Nie, nie Maja to nie o to.. - podbiegł do mnie z miną skruszonego szczeniaka, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Przecież wiem. Ale nie dzwońmy po taksówkę. Przejdźmy się. - poprosiłam.
- Jestem za, ale może wrócę i kupię coś na drogę? - spytał.
- Dobry pomysł. - skinęłam, a on wbiegł do środka. Zaczęłam kopać kamyk, ale gdy kilkakrotnie w niego nie trafiłam nogą dałam sobie spokój. Michał wrócił z butelką jakiejś brązowej substancji. - W którą stronę?
- Tam. - machnął ręką z butelką, a drugą złapał moją i razem szliśmy przed siebie. - Ale to był dzień.. - westchnął, odsuwając butelkę od ust i podając ją mi.
- Podobało się?
- Bardzo. - przytaknął. - Ty tak masz na co dzień?
- Nie codziennie gram w siatkę, skaczę ze spadochronu i upijam się z takim przystojniakiem, ale codziennie kładę się do łóżka z przekonaniem, że miałam udany dzień. O to chodzi właśnie w życiu. Żeby czerpać z każdego dnia tyle przyjemności ile się da. Co z tego, że będę miała maturę, rodzinę, pracę na wysokim stanowisku, gdy przy tym będę prowadziła nudne, monotonne życie? Przecież to jest kompletnie pozbawione jakiegokolwiek sensu! Życie ma się tylko jedno i nie wiadomo ile ono będzie trwało. Ludzie są idiotami.. - fuknęłam oburzona.
- Uważasz mnie za przystojniaka? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Z tej całej litanii o życiu usłyszałeś tylko to? - przystanęłam i walnęłam go w ramie.
- Uważasz, że jestem przystojny. - wyszczerzył się.
- Nie prawda.. - pokręciłam głową i upiłam duży łyk trunku.
- Słyszałem. Uważasz, że jestem seksownym przystojniakiem. - odparł dumnie.
- Nie mam siły już.. - usiadłam na krawężniku. - Nie zrobię już ani jednego kroku więcej. Dzwoń po taksówkę. - mruknęłam, a on wyjął telefon z kieszeni.
- Rozładowany.
- Czekaj ja zadzwonię. - chciałam sięgnąć do torebki, ale jej nie było. - Zostawiłam telefon w samochodzie. - jęknęłam i położyłam się na plecach. - I co teraz?
- Chwila.. - rozejrzał się dookoła. - Jesteśmy pod blokiem Zibiego.
- Wiesz, że jest środek nocy? Obudzimy go?
- Wolisz spać na chodniku? - spytał, wyciągając do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać. Wyobraziłam sobie siebie śpiącą na środku chodnika, wśród tłumu ludzi rano.
- Idziemy. - skinęłam głową. Podniosłam się i chwiejnym krokiem weszliśmy na klatkę schodową. - Czekaj. - szepnęłam, gdy Michał chciał dzwonić do drzwi. - Co my mu powiemy?
- Samochód nam się zepsuł pod jego blokiem. - odparł po chwili namysłu.
- Dobra. - skinęłam głową i zadzwoniłam do drzwi. Czekaliśmy dobre pięć minut zanim nam otworzył.
- Co wy tutaj robicie? - spytał, zaspanym głosem.
- Samochód nam się zepsuł pod twoim blokiem. - odpowiedzieliśmy jednogłośnie. Przetarł oczy i popatrzył na nas zdezorientowany.
- Że co?
- Przenocujesz nas? - poprosiłam z miną szczeniaka.
- To dla ciebie. - Misiek wyciągnął ręką z prawie pustą butelką. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Cii.. - syknął i wciągnął mnie za rękę do mieszkania. Michał chichocząc wszedł za nami. Zmierzyłam wzrokiem Zbyszka, który stał przede mną w samych bokserkach i uśmiechnęłam się przebiegle. Ja i oni. W jednym mieszkaniu. - Ta noc podoba mi się coraz bardziej. - westchnęłam.
- Ale się nawaliliście.. - pokręcił głową. - Na dodatek w środku tygodnia.
- Uuu.. - syknęłam cicho. - Ale nam się dostanie.
- Przyjechaliście tutaj samochodem?
- Nie, przyszliśmy pieszo. - powiedział Misiek ze spojrzeniem wbitym w ziemie. Wyglądał jak wyrośnięty przedszkolak, tłumaczący się rodzicom.
- Mówiliście, że wam się samochód zepsuł.
- Kłamaliśmy, żebyś nas przenocował. - odpowiedział.
- Zapamiętam, żeby cię nie brać napadając na bank, paplo.. - wywróciłam oczami. - Zbysiu.. Jest taka sprawa. Nie mamy telefonów, ani samochodu, ani miejsca żeby położyć się spać. I bardzo, bardzo prosimy o to, żebyś nas przygarnął. Prawda? - odwróciłam się, żeby Misiek mi przytaknął, ale jego już nie było. Razem z Zibim weszliśmy do pokoju i zobaczyliśmy, że śpi smacznie w ubraniach na łóżku. - Ale się nawalił.. - pokręciłam głową i czknęłam.
- Chodź.. Dam ci wody. - pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni. - Gdzie tak zabalowaliście?
- Tu i tam.. - odpowiedziałam z uśmiechem, siadając na blacie.
- Jak będziesz mnie tak lustrowała wzrokiem to się zarumienię. - powiedział, podając mi szklankę.
- Wiesz.. Ja jestem kobietą, ty jesteś mężczyzną..
- A oboje jesteśmy przyjaciółmi. - przerwał mi. - Sama tak powiedziałaś. Mi ta sytuacja w ogóle nie pasuję.
- Mi teraz też nie.. - pokręciłam głową, zatrzymując wzrok na jego klatce piersiowej.
- No i z tym teraz mamy problem. Jesteś pijana i nic nie możemy zrobić..
- Dlaczego? - jęknęłam.
- Bo jesteś pijana. - zaśmiał się. - Pójdziesz teraz do łazienki, sama.. - dodał, widząc, że otwieram usta, żeby coś powiedzieć. - A potem grzecznie położysz się spać, również sama.
- Dziewczyna sama pcha ci się do łóżka, a ty każesz jej iść grzecznie spać.. - westchnęłam, zeskakując z blatu. - Na pewno nie jesteś gejem? - spytałam, zatrzymując się w drzwiach.
- Na pewno nie chcesz nocować na chodniku? - uniósł brwi, a ja pobiegłam do łazienki.
~*~
Następny w poniedziałek :) Tak jak zawsze proszę o komentarze :)
- Cześć. - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się dostatecznie blisko. Odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem. - Co?
- Myślałem, że nie przyjdziesz.. A na dodatek masz sportowy strój. - uśmiechnął się złośliwie.
- Zobaczymy czy będziesz taki wygadany 4 kilometry nad ziemią. - pokazałam mu język i zdjęłam torbę. - Dobra zaczynajmy.. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.. - westchnęłam.
- Na początek sposób górny. Daj ręce.. - podszedł do mnie i zaczął ustawiać mi palce.
- Tylko uważaj na moje palce... - powiedziałam przerażona tym, że mam odbić piłkę w takiej pozycji. - Chociaż.. Myślisz, że jak sobie je wybije to mi odpuści?
- Dasz rade. - uśmiechnął się, patrząc mi oczy. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam innego wyjścia.
- Dobra, mogę już zacząć?
Zaczęliśmy odbijać monotonnie do siebie. Od czasu do czasu dostałam piłką w twarz z czego Michał miał niezły ubaw. Potem przeszliśmy do sposobu dolnego z którym o dziwo było jeszcze gorzej. Zagrywki, jeśli w ogóle można je tak nazwać nie przechodziły ponad siatką. Sukces był, gdy dotarły do połowy naszej strony.
- Nie było tak źle.. - odezwał się jako pierwszy, gdy leżeliśmy na boisku.
- Mogło być gorzej? - popatrzyłam na niego, marszcząc brwi.
- No chyba nie, ale się przynajmniej starałaś.. - wzruszył ramionami.
- Za to nie dostanę pozytywnej oceny.. - mruknęłam.
- Dostaniesz. - powiedział stanowczo. - Już moja w tym głowa, żebyś zaliczyła tą siatkówkę. Uczy cię reprezentant Polski, kto miałby cię tego nauczyć jak nie ja? - usiadł i popatrzył na mnie z góry.
- Za dużo czasu spędzasz ze Zbyszkiem..
- Robię się tak samo zarozumiały.. - odparł przerażony.
- Jemu i tak nie dorównasz, nie martw się.
- Nocował u ciebie? - mruknął, nie patrząc na mnie.
- Raz. - odpowiedziałam, mrużąc oczy. - A co?
- Nie, nic..
- Chyba nie jesteś zazdrosny..
- Ja? No chyba żartujesz..
- To dobrze. - powiedziałam, wstając. - Jest pan gotowy, panie Kubiak? Samolot czeka..
- Na prawdę muszę? Jestem idiotą bo się na to zgodziłem. - jęknął. Skinęłam głową i wyciągnęłam do niego rękę. - Co ja z tobą mam..
- A to dopiero początek.. - wyszczerzyłam się i ruszyłam do szatni, wziąć prysznic.
- Nie zrobię tego.. - krzyknął Michał, gdy lecieliśmy samolotem.
- Dasz rade. - powiedziałam patrząc mu w oczy. - Ja się nauczę grać w siatkę, a ty skoczysz razem ze mną.
- To są dwie różne rzeczy! - odparł zdenerwowany.
- Nie wydaje mi się. - uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy.
- Powiedź mi jeszcze raz dlaczego się zgodziłem?
- Bo jesteś idiotą. - wzruszyłam ramionami.
- Gotowi? - spytał jeden z mężczyzn, z którymi mieliśmy skakać.
- Tak. - odpowiedziałam w tym samym momencie, gdy Michał odpowiedział nie. Wstaliśmy i zostaliśmy przypięci do instruktorów. Uśmiechnęłam się po raz ostatni do niego i skoczyłam.
Wylądowałam pierwsza i zaraz po odpięciu podbiegłam do Miśka rzucając mu się na szyję.
- I teraz powiedź mi, że żałujesz! - krzyknęłam, czując, że adrenalina jeszcze nie opadła.
- Musze się napić.. - odparł, po czym zaczerpnął głęboko powietrza.
- Należy ci się! - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę.
- No to co piwo? - spytałam, gdy usiedliśmy przy barze.
- Nie.. - pokręcił przecząco głową. - Potrzebuje czegoś mocniejszego.. - powiedział i przywołał gestem barmana.
- Co dla ciebie Maja? - zwrócił się do mnie mężczyzna zza lady, którego imienia nie pamiętałam.
- Dwa podwójne mad dogi. - odparłam z uśmiechem.
- Często tu bywasz? - uniósł brwi, rozglądając się po wnętrzu lokalu.
- Dwa, trzy razy w tygodniu.. - wzruszyłam ramionami. - A ty gdzie wychodzisz, żeby potańczyć?
- Do łazienki pod prysznic.. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam.
- No nie mówi mi, że nie wychodzisz.. - przymrużyłam oczy. - To co ty robisz wieczorami?
- Odpoczywam po treningu, czytam, oglądam telewizję.. - zaczął wymieniać, a ja patrzyłam na niego coraz mocniej kręcąc głową.
- Biedaku.. - westchnęłam. - A więc teraz opowiem ci twój dzień, a ty popraw mnie jeśli się pomylę, ok?
- No próbuj..
- Wstajesz i idziesz do łazienki.. Poranna toaleta, wiadomo. Jesz śniadanie i wychodzisz na trening, jesz obiad albo ze mną, albo z kolegami z drużyny. Idziesz na popołudniowy trening. Wracasz, jesz kolację i siadasz na kanapie z książką lub pilotem. Zakładam, że między 22, a 23 kładziesz się spać, żeby być rano wypoczętym i zrobić dokładnie to samo co dzień wcześniej. Dlaczego mnie nie poprawiasz?
- To prawda. - przytaknął.
- To rutyna. Jak można tak żyć? Nie nudzisz się? Nie męczy cię to?
- Robię to co kocham.. Gram w siatkówkę.
- A pierdolisz.. - wywróciłam oczami, przechylając kieliszek. Skrzywiłam sie lekko, gdy substancja wypalała mi gardło. Misiek patrzył na mnie z niedowierzaniem. - No co?
- Pijesz jak facet. - pokręcił głową, wciąż będąc w szoku.
- A ty jak baba.. - wskazałam na kieliszek, który nadal trzymał w ręku. - No pij. - zasmiałam się, a on przechylił kieliszek i skrzywił się dwa razy bardziej, sięgając po szklankę soku, którą zamówił wcześniej. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Widać, że nie wychodzisz zbyt często.. - westchnęłam, kręcąc głową z uśmiechem. - Jeszcze raz to samo! - krzyknęłam do barmana.
- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy wyszliśmy z baru. Cały czas chichotaliśmy, trzymając się za ręce. - Nie możesz prowadzić, auta. To jest zabronione. Jesteś nawalony.
- Nie jestem.. - pokręcił przecząco głową, zataczając się. - Jestem najtrzeźwiejszym facetem na tej ulicy.
- Jesteśmy sami na ulicy. - wybuchnęłam śmiechem.
- Odprowadzę cię do domu! - oznajmił, ruszając przed siebie.
- Nie chce nic mówić, ale mój dom jest w tamtym kierunku. - wskazałam na prawo palcem. - Poza tym na nogach dojdziemy tam rano. - usiadłam na krawężniku, cały czas się śmiejąc.
- No to zmiana planów. - odwrócił się na pięcie i popatrzył na mnie. - Weźmiemy taksówkę. Ale czekaj ty jesteś pijana.. Nie możesz wrócić do domu.
- Uwierz mi, że to nie będzie pierwszy raz.. Poza tym nie będę spała na dworcu.
- Idziesz do mnie. - powiedział stanowczo.
- O nie.. Nie jestem taka łatwa. - udałam oburzoną, wstając.
- Nie, nie Maja to nie o to.. - podbiegł do mnie z miną skruszonego szczeniaka, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Przecież wiem. Ale nie dzwońmy po taksówkę. Przejdźmy się. - poprosiłam.
- Jestem za, ale może wrócę i kupię coś na drogę? - spytał.
- Dobry pomysł. - skinęłam, a on wbiegł do środka. Zaczęłam kopać kamyk, ale gdy kilkakrotnie w niego nie trafiłam nogą dałam sobie spokój. Michał wrócił z butelką jakiejś brązowej substancji. - W którą stronę?
- Tam. - machnął ręką z butelką, a drugą złapał moją i razem szliśmy przed siebie. - Ale to był dzień.. - westchnął, odsuwając butelkę od ust i podając ją mi.
- Podobało się?
- Bardzo. - przytaknął. - Ty tak masz na co dzień?
- Nie codziennie gram w siatkę, skaczę ze spadochronu i upijam się z takim przystojniakiem, ale codziennie kładę się do łóżka z przekonaniem, że miałam udany dzień. O to chodzi właśnie w życiu. Żeby czerpać z każdego dnia tyle przyjemności ile się da. Co z tego, że będę miała maturę, rodzinę, pracę na wysokim stanowisku, gdy przy tym będę prowadziła nudne, monotonne życie? Przecież to jest kompletnie pozbawione jakiegokolwiek sensu! Życie ma się tylko jedno i nie wiadomo ile ono będzie trwało. Ludzie są idiotami.. - fuknęłam oburzona.
- Uważasz mnie za przystojniaka? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Z tej całej litanii o życiu usłyszałeś tylko to? - przystanęłam i walnęłam go w ramie.
- Uważasz, że jestem przystojny. - wyszczerzył się.
- Nie prawda.. - pokręciłam głową i upiłam duży łyk trunku.
- Słyszałem. Uważasz, że jestem seksownym przystojniakiem. - odparł dumnie.
- Nie mam siły już.. - usiadłam na krawężniku. - Nie zrobię już ani jednego kroku więcej. Dzwoń po taksówkę. - mruknęłam, a on wyjął telefon z kieszeni.
- Rozładowany.
- Czekaj ja zadzwonię. - chciałam sięgnąć do torebki, ale jej nie było. - Zostawiłam telefon w samochodzie. - jęknęłam i położyłam się na plecach. - I co teraz?
- Chwila.. - rozejrzał się dookoła. - Jesteśmy pod blokiem Zibiego.
- Wiesz, że jest środek nocy? Obudzimy go?
- Wolisz spać na chodniku? - spytał, wyciągając do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać. Wyobraziłam sobie siebie śpiącą na środku chodnika, wśród tłumu ludzi rano.
- Idziemy. - skinęłam głową. Podniosłam się i chwiejnym krokiem weszliśmy na klatkę schodową. - Czekaj. - szepnęłam, gdy Michał chciał dzwonić do drzwi. - Co my mu powiemy?
- Samochód nam się zepsuł pod jego blokiem. - odparł po chwili namysłu.
- Dobra. - skinęłam głową i zadzwoniłam do drzwi. Czekaliśmy dobre pięć minut zanim nam otworzył.
- Co wy tutaj robicie? - spytał, zaspanym głosem.
- Samochód nam się zepsuł pod twoim blokiem. - odpowiedzieliśmy jednogłośnie. Przetarł oczy i popatrzył na nas zdezorientowany.
- Że co?
- Przenocujesz nas? - poprosiłam z miną szczeniaka.
- To dla ciebie. - Misiek wyciągnął ręką z prawie pustą butelką. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Cii.. - syknął i wciągnął mnie za rękę do mieszkania. Michał chichocząc wszedł za nami. Zmierzyłam wzrokiem Zbyszka, który stał przede mną w samych bokserkach i uśmiechnęłam się przebiegle. Ja i oni. W jednym mieszkaniu. - Ta noc podoba mi się coraz bardziej. - westchnęłam.
- Ale się nawaliliście.. - pokręcił głową. - Na dodatek w środku tygodnia.
- Uuu.. - syknęłam cicho. - Ale nam się dostanie.
- Przyjechaliście tutaj samochodem?
- Nie, przyszliśmy pieszo. - powiedział Misiek ze spojrzeniem wbitym w ziemie. Wyglądał jak wyrośnięty przedszkolak, tłumaczący się rodzicom.
- Mówiliście, że wam się samochód zepsuł.
- Kłamaliśmy, żebyś nas przenocował. - odpowiedział.
- Zapamiętam, żeby cię nie brać napadając na bank, paplo.. - wywróciłam oczami. - Zbysiu.. Jest taka sprawa. Nie mamy telefonów, ani samochodu, ani miejsca żeby położyć się spać. I bardzo, bardzo prosimy o to, żebyś nas przygarnął. Prawda? - odwróciłam się, żeby Misiek mi przytaknął, ale jego już nie było. Razem z Zibim weszliśmy do pokoju i zobaczyliśmy, że śpi smacznie w ubraniach na łóżku. - Ale się nawalił.. - pokręciłam głową i czknęłam.
- Chodź.. Dam ci wody. - pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni. - Gdzie tak zabalowaliście?
- Tu i tam.. - odpowiedziałam z uśmiechem, siadając na blacie.
- Jak będziesz mnie tak lustrowała wzrokiem to się zarumienię. - powiedział, podając mi szklankę.
- Wiesz.. Ja jestem kobietą, ty jesteś mężczyzną..
- A oboje jesteśmy przyjaciółmi. - przerwał mi. - Sama tak powiedziałaś. Mi ta sytuacja w ogóle nie pasuję.
- Mi teraz też nie.. - pokręciłam głową, zatrzymując wzrok na jego klatce piersiowej.
- No i z tym teraz mamy problem. Jesteś pijana i nic nie możemy zrobić..
- Dlaczego? - jęknęłam.
- Bo jesteś pijana. - zaśmiał się. - Pójdziesz teraz do łazienki, sama.. - dodał, widząc, że otwieram usta, żeby coś powiedzieć. - A potem grzecznie położysz się spać, również sama.
- Dziewczyna sama pcha ci się do łóżka, a ty każesz jej iść grzecznie spać.. - westchnęłam, zeskakując z blatu. - Na pewno nie jesteś gejem? - spytałam, zatrzymując się w drzwiach.
- Na pewno nie chcesz nocować na chodniku? - uniósł brwi, a ja pobiegłam do łazienki.
~*~
Następny w poniedziałek :) Tak jak zawsze proszę o komentarze :)
poniedziałek, 14 października 2013
Chodź, pokaże Ci co to jest zabawa...
Obudził mnie trzask drzwi. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Obok mnie na brzuchu spał Zbyszek przytulony do poduszki. Wstałam i ubrałam szlafrok. Ktoś wchodził po schodach i otwierał drzwi do pokoju Filipa. Usłyszałam głos mamy, która głośnym tonem zapytała kim jest ta blondynka. Stanęłam jak wryta, zdając sobie sprawę z tego, że rodzice wrócili wcześniej.
- Zbyszek wstawaj! - podbiegłam do niego i zaczęłam go budzić. - Zbyszek! - syknęłam. Otworzył oczy i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Co jest? - mruknął zaspanym głosem.
- Musisz się gdzieś schować.. Wstawaj! Na balkon już! - wskazałam na drzwi balkonowe.
- W bokserkach? - spytał zbierając swoje rzeczy.
- Ubierzesz się tam! Pośpiesz się!
Wyszedł z pokoju, a w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama.
- Ty też kogoś tu masz? - rozejrzała się po pokoju.
- Co? Kogo mam tu mieć? Dopiero wstałam..
- Twój brat spał w łóżku z jakąś dziewczyną.
- Mamo on ma 19 lat, chyba nie myślałaś, że jest..
- Nie, ale nie musi tego robić w naszym domu! Na dodatek z kompletnie obcą dziewczyną. Dobrze, że przynajmniej ty nie sprowadzasz tutaj chłopaków.. - westchnęła. - Zrobić ci śniadanie?
- Jeśli możesz.. - odpowiedziałam. Wyszła z pokoju, a ja odetchnęłam z ulgą. Otworzyłam drzwi balkonowe, gdzie Zbyszek siedział skulony w kącie. - Już poszła.
- Czuję się jak nastolatek.. - wyszczerzył się, wchodząc za mną.
- Powiedz mi lepiej jak ty teraz stąd wyjdziesz.. - złapałam się za głowę.
- Zagadasz ich, a ja wymknę się po cichu.. - wzruszył ramionami beztrosko. - Uwierz mi mam w tym wprawę. - powiedział, podchodząc do mnie. Zanim zdążyłam zareagować przyciagnął mnie do siebie i pocałował. Niechętnie odsunęłam się od niego.
- Zbyszek.. Wczoraj było naprawdę cudownie, ale.. Nie chce się teraz angażować..
- Zbywasz mnie?
- Nie, to nie tak.. Po prostu.. Zostańmy przyjaciółmi..
- Nie wiem co jest ze mną nie tak.. Jestem przystojny, miły, zajebiście całuję, a ty chcesz się ze mną przyjaźnić.
- Twoja zajebistość mnie przerasta. - zaśmiałam się.
- No to jest możliwe.. - zmarszczył brwi. - Chodź przyjaciółko. - powiedział, otwierając cicho drzwi. Rodzice byli w kuchni, więc oboje zeszliśmy po cichu ze schodów. Weszłam do kuchni i zaczęłam ich wypytywać o delegację do momentu, gdy dostałam smsa od Zbyszka, że jest już w samochodzie.
Oczami Michała...
Siedziałem w domu, czytając książkę, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Spodziewałem się, że to będzie Zbyszek, ale w głębi duszy miałem nadzieję zobaczyć za drzwiami Majkę.
- Siemanko. - przywitał się i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. - Co tam robisz?
- Czytam.. - mruknąłem, zamykając za nim.
- Tak myślałem dlatego wkraczam do akcji. Mam piwko i dobry film, idealny na niedzielny wieczór. Masz coś do żarcia? - spytał, otwierając lodówkę. - Pustki, pustki, pustki.. Weź zadzwoń szybko do Majki, żeby coś kupiła. - krzyknął.
- To ona też będzie? - spytałem zdziwiony, ale jednocześnie zadowolony.
- Wyśle jej smsa. - odpowiedział, jakby w ogóle mnie nie słuchał. Wszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.
- Wczoraj się chyba dobrze bawiliście.. - powiedziałem, czekając, aż zda mi relacje.
- Mówiła ci? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- O czym miała mi mówić?
- A nie, nieważne.. - machnął ręką i otworzył piwo. Patrzyłem na niego, świdrując go wzrokiem. W końcu westchnął i zaczął mówić. - Zostałem u niej na noc.
- Słucham? Zbyszek miałeś trzymać ręce przy sobie! - oburzyłem się.
- I trzymałem.. - odparł. - W pewnym sensie. - zreflektował się szybko. - Do niczego nie doszło i nie dojdzie bo chce, żebyśmy zostali przyjaciółmi..
- Auć. - syknąłem, po czym wybuchnąłem śmiechem. - Dała ci kosza biedaku?
- To nie tak.. - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknąłem bo nie chciało mi się wstawać. Weszła jak zwykle z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - przywitała się, rzucając reklamówkę do Zbyszka. - Następnym razem sam będziesz sobie latał za orzeszkami w miodzie.
- Jesteś cudowna. - odparł, wyjmując małe pudełeczko i patrząc na nie z niemal uwielbieniem.
- Wiem, nie każdy wysiadłby przystanek wcześniej, żeby iść do jedynego spożywczaka, w którym mają to świństwo.
- Tak zachowują się przyjaciele.. Sama chciałaś się przyjaźnić. - uśmiechnął się z satysfakcją. - Masz za to piwo. - rzuciło jej puszkę, a ona w ostatniej chwili złapała.
- Co oglądamy? - opadła obok mnie, chcąc widocznie skończyć tą bezsensowną wymianę zdań.
- Slumdog. Milioner z ulicy. - odpowiedział, wkładając płytę do odtwarzacza. Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
Oczami Majki...
WF. Ostatnia poniedziałkowa lekcja, na której moja obecność spełniała funkcję jedynie dekoracyjną. Nie wyobrażałam sobie biegać za piłką dla głupiego punktu lub co gorsza biegać w kółko po sali. Totalny bezsens. Potem miałabym chodzić spocona, zaróżowiona, rozczochrana i z zakwasami? Nigdy.
- Majka.. - usłyszałam za sobą głos mojego nauczyciela od wf-u, gdy wychodziłam z hali po lekcji.
- Słucham? - odparłam z uśmiechem, zatrzymując się.
- Uzupełniałem ostatnio dziennik i jak się okazało ćwiczyłaś od początku roku tylko raz. Na dodatek wtedy, gdy była wolna lekcja i siedziałyście na trybunach całą godzinę.
- Niemożliwe. - zmarszczyłam brwi.
- Będziesz nieklasyfikowana jeśli nie będziesz miała, ani jednej oceny..
- Można nie zdać z wf-u? - spytałam zaskoczona.
- Jak widać można. Słuchaj.. Pójdę ci na rękę. Masz dwa tygodnie, żeby znaleźć sobie jakąś dyscyplinę.. biegi, koszykówka, gimnastyka cokolwiek i masz ją zaliczyć. Jeśli to zrobisz dam ci spokój i postawie ci tą trójkę.
- W dwa tygodnie mam się nauczyć grać w koszykówkę?
- W cokolwiek co jest związane ze sportem. Może to być nawet pingpong. - odpowiedział.
- Ok.. - westchnęłam i odwróciłam się na pięcie. Cudownie..
2h później...
- I tak poszedł ci na rękę. Gdybyś trafiła na innego nauczyciela zostałabyś w trzeciej klasie. - powiedział Kubiak, gdy jedliśmy obiad w naszej restauracji.
- Dziękuję za takie coś. Michał ja nie umiem grać w koszykówkę.. Nie wspomnając już o gimnastyce..
- Musi być koszykówka?
- Nie.. Powiedział, że to może być wszystko co jest związane ze sportem.. - westchnęłam.
- No to zaliczysz siatkówkę, a ja cię nauczę. - wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
- Nie umiem grać w siatkówkę.
- A w co umiesz? - uśmiechnął się.
- Niech będzie.. - westchnęłam załamana.
- Spytam trenera, czy będziemy mogli jutro zająć sale.
- Jutro? - spytałam przerażona.
- Maja, masz dwa tygodnie. Nie obraź się, ale wydaje mi się, że potrzebne będzie kilka godzin..
- Cudownie. - mruknęłam upijając łyk soku. - Dobra.. Nie rozmawiajmy już o tym...
- To powiedz dlaczego chciałaś się koniecznie ze mną zobaczyć.
- Mam coś dla ciebie. - powiedziałam podekscytowana. Wyjęłam z torebki voucher i mu go podałam obserwując jego reakcje.
- Będziesz skakać ze spadochronem? - spytał, patrząc na mnie zdziwiony.
- Nie. - pokręciłam głową. - Będziemy. To jest dla ciebie.
- Chyba żartujesz..
- Nie, mówię poważnie. Nie patrz tak na mnie obiecuję, że będzie fajnie! - powiedziałam z bananem na twarzy. - No chyba się nie boisz..
- Mam lęk wysokości..
- Z lękami trzeba walczyć. Nie wierzę, że nigdy nie chciałeś skoczyć ze spadochronem..
- Nie miałem tego na liście..
- Nie miałeś na niej nic szalonego. - przerwałam mu. - Ale za to masz mnie. - wyszczerzyłam się.
- I to mnie chyba najbardziej przeraża.. - westchnął, patrząc na voucher z rozpaczą.
~*~
Następny w piątek :) Bardzo proszę o komentarze :)
- Zbyszek wstawaj! - podbiegłam do niego i zaczęłam go budzić. - Zbyszek! - syknęłam. Otworzył oczy i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Co jest? - mruknął zaspanym głosem.
- Musisz się gdzieś schować.. Wstawaj! Na balkon już! - wskazałam na drzwi balkonowe.
- W bokserkach? - spytał zbierając swoje rzeczy.
- Ubierzesz się tam! Pośpiesz się!
Wyszedł z pokoju, a w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama.
- Ty też kogoś tu masz? - rozejrzała się po pokoju.
- Co? Kogo mam tu mieć? Dopiero wstałam..
- Twój brat spał w łóżku z jakąś dziewczyną.
- Mamo on ma 19 lat, chyba nie myślałaś, że jest..
- Nie, ale nie musi tego robić w naszym domu! Na dodatek z kompletnie obcą dziewczyną. Dobrze, że przynajmniej ty nie sprowadzasz tutaj chłopaków.. - westchnęła. - Zrobić ci śniadanie?
- Jeśli możesz.. - odpowiedziałam. Wyszła z pokoju, a ja odetchnęłam z ulgą. Otworzyłam drzwi balkonowe, gdzie Zbyszek siedział skulony w kącie. - Już poszła.
- Czuję się jak nastolatek.. - wyszczerzył się, wchodząc za mną.
- Powiedz mi lepiej jak ty teraz stąd wyjdziesz.. - złapałam się za głowę.
- Zagadasz ich, a ja wymknę się po cichu.. - wzruszył ramionami beztrosko. - Uwierz mi mam w tym wprawę. - powiedział, podchodząc do mnie. Zanim zdążyłam zareagować przyciagnął mnie do siebie i pocałował. Niechętnie odsunęłam się od niego.
- Zbyszek.. Wczoraj było naprawdę cudownie, ale.. Nie chce się teraz angażować..
- Zbywasz mnie?
- Nie, to nie tak.. Po prostu.. Zostańmy przyjaciółmi..
- Nie wiem co jest ze mną nie tak.. Jestem przystojny, miły, zajebiście całuję, a ty chcesz się ze mną przyjaźnić.
- Twoja zajebistość mnie przerasta. - zaśmiałam się.
- No to jest możliwe.. - zmarszczył brwi. - Chodź przyjaciółko. - powiedział, otwierając cicho drzwi. Rodzice byli w kuchni, więc oboje zeszliśmy po cichu ze schodów. Weszłam do kuchni i zaczęłam ich wypytywać o delegację do momentu, gdy dostałam smsa od Zbyszka, że jest już w samochodzie.
Oczami Michała...
Siedziałem w domu, czytając książkę, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Spodziewałem się, że to będzie Zbyszek, ale w głębi duszy miałem nadzieję zobaczyć za drzwiami Majkę.
- Siemanko. - przywitał się i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. - Co tam robisz?
- Czytam.. - mruknąłem, zamykając za nim.
- Tak myślałem dlatego wkraczam do akcji. Mam piwko i dobry film, idealny na niedzielny wieczór. Masz coś do żarcia? - spytał, otwierając lodówkę. - Pustki, pustki, pustki.. Weź zadzwoń szybko do Majki, żeby coś kupiła. - krzyknął.
- To ona też będzie? - spytałem zdziwiony, ale jednocześnie zadowolony.
- Wyśle jej smsa. - odpowiedział, jakby w ogóle mnie nie słuchał. Wszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.
- Wczoraj się chyba dobrze bawiliście.. - powiedziałem, czekając, aż zda mi relacje.
- Mówiła ci? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- O czym miała mi mówić?
- A nie, nieważne.. - machnął ręką i otworzył piwo. Patrzyłem na niego, świdrując go wzrokiem. W końcu westchnął i zaczął mówić. - Zostałem u niej na noc.
- Słucham? Zbyszek miałeś trzymać ręce przy sobie! - oburzyłem się.
- I trzymałem.. - odparł. - W pewnym sensie. - zreflektował się szybko. - Do niczego nie doszło i nie dojdzie bo chce, żebyśmy zostali przyjaciółmi..
- Auć. - syknąłem, po czym wybuchnąłem śmiechem. - Dała ci kosza biedaku?
- To nie tak.. - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknąłem bo nie chciało mi się wstawać. Weszła jak zwykle z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - przywitała się, rzucając reklamówkę do Zbyszka. - Następnym razem sam będziesz sobie latał za orzeszkami w miodzie.
- Jesteś cudowna. - odparł, wyjmując małe pudełeczko i patrząc na nie z niemal uwielbieniem.
- Wiem, nie każdy wysiadłby przystanek wcześniej, żeby iść do jedynego spożywczaka, w którym mają to świństwo.
- Tak zachowują się przyjaciele.. Sama chciałaś się przyjaźnić. - uśmiechnął się z satysfakcją. - Masz za to piwo. - rzuciło jej puszkę, a ona w ostatniej chwili złapała.
- Co oglądamy? - opadła obok mnie, chcąc widocznie skończyć tą bezsensowną wymianę zdań.
- Slumdog. Milioner z ulicy. - odpowiedział, wkładając płytę do odtwarzacza. Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
Oczami Majki...
WF. Ostatnia poniedziałkowa lekcja, na której moja obecność spełniała funkcję jedynie dekoracyjną. Nie wyobrażałam sobie biegać za piłką dla głupiego punktu lub co gorsza biegać w kółko po sali. Totalny bezsens. Potem miałabym chodzić spocona, zaróżowiona, rozczochrana i z zakwasami? Nigdy.
- Majka.. - usłyszałam za sobą głos mojego nauczyciela od wf-u, gdy wychodziłam z hali po lekcji.
- Słucham? - odparłam z uśmiechem, zatrzymując się.
- Uzupełniałem ostatnio dziennik i jak się okazało ćwiczyłaś od początku roku tylko raz. Na dodatek wtedy, gdy była wolna lekcja i siedziałyście na trybunach całą godzinę.
- Niemożliwe. - zmarszczyłam brwi.
- Będziesz nieklasyfikowana jeśli nie będziesz miała, ani jednej oceny..
- Można nie zdać z wf-u? - spytałam zaskoczona.
- Jak widać można. Słuchaj.. Pójdę ci na rękę. Masz dwa tygodnie, żeby znaleźć sobie jakąś dyscyplinę.. biegi, koszykówka, gimnastyka cokolwiek i masz ją zaliczyć. Jeśli to zrobisz dam ci spokój i postawie ci tą trójkę.
- W dwa tygodnie mam się nauczyć grać w koszykówkę?
- W cokolwiek co jest związane ze sportem. Może to być nawet pingpong. - odpowiedział.
- Ok.. - westchnęłam i odwróciłam się na pięcie. Cudownie..
2h później...
- I tak poszedł ci na rękę. Gdybyś trafiła na innego nauczyciela zostałabyś w trzeciej klasie. - powiedział Kubiak, gdy jedliśmy obiad w naszej restauracji.
- Dziękuję za takie coś. Michał ja nie umiem grać w koszykówkę.. Nie wspomnając już o gimnastyce..
- Musi być koszykówka?
- Nie.. Powiedział, że to może być wszystko co jest związane ze sportem.. - westchnęłam.
- No to zaliczysz siatkówkę, a ja cię nauczę. - wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
- Nie umiem grać w siatkówkę.
- A w co umiesz? - uśmiechnął się.
- Niech będzie.. - westchnęłam załamana.
- Spytam trenera, czy będziemy mogli jutro zająć sale.
- Jutro? - spytałam przerażona.
- Maja, masz dwa tygodnie. Nie obraź się, ale wydaje mi się, że potrzebne będzie kilka godzin..
- Cudownie. - mruknęłam upijając łyk soku. - Dobra.. Nie rozmawiajmy już o tym...
- To powiedz dlaczego chciałaś się koniecznie ze mną zobaczyć.
- Mam coś dla ciebie. - powiedziałam podekscytowana. Wyjęłam z torebki voucher i mu go podałam obserwując jego reakcje.
- Będziesz skakać ze spadochronem? - spytał, patrząc na mnie zdziwiony.
- Nie. - pokręciłam głową. - Będziemy. To jest dla ciebie.
- Chyba żartujesz..
- Nie, mówię poważnie. Nie patrz tak na mnie obiecuję, że będzie fajnie! - powiedziałam z bananem na twarzy. - No chyba się nie boisz..
- Mam lęk wysokości..
- Z lękami trzeba walczyć. Nie wierzę, że nigdy nie chciałeś skoczyć ze spadochronem..
- Nie miałem tego na liście..
- Nie miałeś na niej nic szalonego. - przerwałam mu. - Ale za to masz mnie. - wyszczerzyłam się.
- I to mnie chyba najbardziej przeraża.. - westchnął, patrząc na voucher z rozpaczą.
~*~
Następny w piątek :) Bardzo proszę o komentarze :)
sobota, 12 października 2013
Przejście z dziewczyny na kobietę nie zależy od tego, kiedy straci dziewictwo.
Siedziałam w ostatniej ławce ze wzrokiem wbitym w tarczę zegarka. Albo mi się wydawało, albo naprawdę wskazówka poruszała się wolniej, niż zwykle. Kto wymyślał ten plan lekcji? Zmuszać nas, żeby w piątek na siódmej lekcji siedzieć na historii. Mój mózg już wtedy nie pracował. W końcu usłyszałam długo wyczekiwany dzwonek. Nareszcie..
- Idziesz ze mną na zakupy? - spytałam Kaśkę, która szło obok mnie rozpromieniona.
- W sumie mogę skoczyć.. A co chcesz kupić?
- Buty na jutro. - odpowiedziałam, wychodząc razem z nią ze szkoły.
- Dlaczego nie idziesz z Michałem tylko z tym jego kolegą? - zmarszczyła brwi.
- Bo zaprosił mnie jego kolega, a nie on.. - wzruszyłam ramionami. - Wydaje mi się, że Michałowi trochę przeszkadza mój wiek i nie chce mi w żaden sposób okazać tego, że traktuje mnie inaczej, niż znajomą. - dodałam.
- Dziwisz mu się? Może cię to dziwić, ale ludzie przejmują się niektórymi rzeczami..
- Też się przejmuję.. Teraz na przykład tym, że nie kupie tych butów i pójdę w trampkach.. - przerwałam jej.
- Przecież miałaś buty do tej kremowej sukienki.. - zmarszczyła brwi.
- Ale po imprezie u ciebie w jednym z nich nie ma obcasa. - odpowiedziałam.
- Nic dziwnego, chodziłaś jak połamana.. - zaśmiała się, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- Ja przynajmniej byłam w stanie chodzić. - uśmiechnęłam się złośliwie, a ona zamilkła. Wyszłyśmy do pierwszego sklepu, czym zapoczątkowałyśmy dwugodzinną wędrówkę po sklepach, nie tylko z butami.
- No, no, no.. - usłyszałam za sobą, głos Filipa. - Dla kogo się tak stroisz?
- Wcale się nie stroję.. - westchnęłam, próbując włożyć kolczyka. - A ty co masz zamiar dzisiaj robić?
- Zostanę w domu i pewnie coś obejrzę. - wzruszył ramionami i oparł się o framugę drzwi, patrząc na mnie. - Jak ma na imię?
- Kto?
- Facet z którym wychodzisz..
- Jeśli musisz wiedzieć to Zbyszek. Chcesz mi powiedzieć, że będziesz sam siedział w domu, gdy rodziców nie ma? - uniosłam brwi. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
- Nie mam żadnych planów. - odpowiedział. - A co z tym Michałem?
- Też będzie. Zbyszek to jego kolega.
- No to obaj padną, gdy cię zobaczą. - uśmiechnął się. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk smsa. "Czekam pod twoim domem. Zbyszek.", przeczytałam.
- Lecę. - powiedziałam, poprawiając sukienkę Ktoś zapukał do drzwi, a Filip pobiegł otworzyć. Pomalowałam usta szminką i zeszłam na dół. W holu stała jakaś dziewczyna.
- Miało nikogo nie być. - zwróciła się do mojego brata, lekko zawstydzona.
- Ja już wychodzę. - odparłam szybko. - Bawcie się dobrze dzieci. - wyszczerzyłam się do niego i wyszłam z domu. Nie zapoznawałam się z nią bo jak przypuszczałam była jedną z dziewczyn, które Filip zaprasza do siebie, gdy ma wolny dom. Więcej się pewnie z nią nie spotkam. Zbyszek czekał na mnie w samochodzie, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Cześć. - przywitałam się, wsiadając do auta. - Jedziemy po Michała, czy on jedzie swoim samochodem? - spytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Siedział i nadal patrzył na mnie lustrując mnie wzrokiem. - Coś nie tak? - zmarszczyłam brwi. Może źle się ubrałam?
- Nie możesz tak jechać.. - jęknął.
- Mam się iść przebrać?
- Nie, no już zostań w tym.. - westchnął. - Teraz będę musiał trzymać cię przy sobie przez całą imprezę, żeby mi cię nikt nie poderwał..
- A weź.. - oburzyłam się. - Już mnie przestraszyłeś.. Serio, nie mogłeś powiedzieć po prostu, że ładnie wyglądam?
- Wcale nie uważam, że ładnie wyglądasz.. Wyglądasz tak, że mogłabyś się spodobać moim kolegom, którzy prawdę mówiąc mają trochę gorszy gust ode mnie.. - wyszczerzył się.
- Skoro ja nie wyglądam ładnie to do siebie pasujemy. - uśmiechnęłam się, patrząc na niego i czekając na odpowiedź. Popatrzył na mnie i jego kąciki ust powędrowały ku górze.
- Myślę, że to będzie interesujący wieczór. - oznajmił, a ja jedynie skinęłam głową.
Wysiedliśmy z auta i znaleźliśmy się w tłumie elegancko ubranych ludzi. Każdy z każdym się witał, a co zauważyłam na początku, każdy z każdym tu się znał. Byłam zła na siebie, że nie nauczyłam się nazwisk siatkarzy, bo może czułabym się pewniej. Weszliśmy na salę i od razu zaczęłam szukać wzrokiem Michała. Jak się okazało siedział przy jednym ze stolików z jakąś blondynką. Zajęłam miejsce między nim a Zbyszkiem.
- Poznajcie się. - zaczął Misiek. - To jest Majka, a to Gosia.
- Miło mi - uśmiechnęłam się.
- Mnie również. - odpowiedziała. Wydawała się być bardzo sympatyczną osobą.
- Zajebiście wyglądasz.. - zwrócił się do mnie Michał.
- Mówiłem.. - mruknął Zbyszek, uśmiechając się pod nosem. Oboje popatrzyli na nas pytająco.
- Stwierdził, że nie wyglądam ładnie, ale ty i wasi koledzy nie macie gustu, więc pewnie wam się spodobam. - wyjaśniłam. W tym samym momencie do naszego stolika dosiadł się jakiś przystojniak z brunetką o piwnych oczach.
- Majka to jest Paul. - przedstawił nas sobie. Hm.. Amerykanin.. Uśmiechnął się do mnie ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Cóż.. Umiał zrobić dobre pierwsze wrażenie. Dosiadł się do nas również kapitan zespołu Olieg i jeden z najwyższych wśród nich.. Pit, czy jakoś tak. Zaczęły się przemówienia. Na początku głos zabrał prezes zarządu, następnie wiceprezes, a potem kilkanaście innych osób, których już nie słuchałam. Wiedziałam jedno. Wszyscy mówili to samo, tylko inaczej formułowali zdania.
- No i po co tyle gadać? - oburzył się Zbyszek. - Damy wam pieniądze, wy wygrywajcie, żeby zwróciło nam się dwa razy tyle, miłej zabawy. Po co prawić na ten temat litanie? - szepnął z wyrzutem. - Moglibyśmy już zacząć jeść. Jestem głodny.
- Wiedziałem, że o to chodzi. - zaśmiał się cicho Misiek. W końcu po ostatniej przemowie wicewicewiceprezesa zakończyła się część oficjalna. Na stołach pojawiła się kolacja i Zibi mógł w końcu się najeść.
- Zatańczymy? - spytał, gdy odłożył sztućce na talerz. Rozejrzałam się dookoła.
- Nikt nie tańczy.
- Bo ktoś musi zacząć. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Uśmiechnęłam się jedynie i również wstałam. Wyszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Czułam na sobie spojrzenia całej reszty, ale zaraz po nas na parkiecie znalazł się siatkarz, który z tego co pamiętam grał w innej koszulce, niż reszta. Razem z żoną po prostu wirowali obok nas.
- I co? Kłamałem? - popatrzył na mnie, unosząc brwi.
- Jak zatańczę ze wszystkimi siatkarzami to ci odpowiem. - uśmiechnęłam się. Tańczył dobrze, nawet bardzo dobrze. Pierwszy raz tańczyłam z kimś, aż tak umięśnionym. W jego żelaznych ramionach, czułam się.. wow. - Kim jest ta Gosia? - spytałam, żeby przypadkiem nie zauważył tego, że nasz taniec mi się podoba.
- Jego przyjaciółka. Znają się od dziecka.. - wzruszył ramionami. - Mówiłem, że będę musiał cię pilnować.. - szepnął mi na ucho. - Paul pożera cię wzrokiem..
- Przecież ma kogoś..
- To nie jego dziewczyna.
- Tyle samotnych przystojniaków.. Chyba zacznę interesować się siatkówką. - wyszczerzyłam się.
- Nie rób sobie nadziei.. Nie oddam cię dzisiaj nikomu. - odparł z uśmiechem. Jednak już kolejną piosenkę tańczyłam z Miśkiem, następną z Paulem, który okazał się być świetnym facetem nie tylko z wyglądu. Dopiero po kilkunastu utworach ponownie znalazłam się w objęciach Zbyszka. - Coż.. Nie wyszło mi..
- Było tak miło.. Aż mi się nie chce wracać do domu. - westchnął, gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- No to chodź do środka.. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Już północ.. - zauważył.
- Moich rodziców nie ma. W domu jest tylko brat, który jest zajęty.. kimś. Jutro nie masz treningów, a mi też nie chce się spać.
- Jeszcze żadna dziewczyna nie musiała mnie tak przekonywać, żebym wszedł do jej domu w nocy.
- Jeszcze żadnego faceta nie musiałam tak namawiać, żeby wszedł do mojego domu w nocy. - odparłam, unosząc brwi. - No więc?
- Skoro nalegasz.. - wzruszył ramionami i wysiadł razem ze mną z auta. Weszliśmy do domu, w którym panowała kompletna cisza. Zaświeciłam światła, ale nigdzie nie było Filipa.
- Chodź na górę. - zwróciłam się do Zbyszka. Byliśmy już przed drzwiami mojego pokoju, gdy z łazienki wyszedł Filip, a za nim ta dziewczyna.
- Co ty tu robisz? - spytał, poprawiając ręcznik.
- Podobno mieszkam.. - odparłam. - Nie przeszkadzajcie sobie. - pokręciłam głową i weszłam do pokoju. Zibi po tym jak przywitał się z moim bratem zamknął za sobą drzwi.
- To ty? - spytał podchodząc do szafki i biorąc moje zdjęcie z dzieciństwa do rąk.
- O mój Boże.. - ukryłam twarz w dłonie.
- Mogę je sobie wziąć? Misiek chętnie je zobaczy.. - zaśmiał się.
- Oddaj mi to.. - podeszłam do niego, ale on już schował je do kieszeni.
- Wezmę sobie na pamiątkę. - wyszczerzył się.
- Mówił ci ktoś, że jesteś denerwujący? - przymrużyłam oczy, kręcąc głową. On jedynie uśmiechnął się i przybliżył.
- Nie.. Mówili tylko, że jestem przystojny i seksowny. - powiedział, będąc coraz bliżej.
- Kłamali. - stwierdziłam, gdy jego dłonie znajdowały się na moich biodrach. Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam bo wpił się w moje usta. Zaskoczona dopiero po chwili odwzajemniłam pocałunek. Widać, że miał wprawę bo całował nieziemsko. Oparł mnie o biurko, a ja przyciągnęłam go jeszcze mocniej do siebie. Nie trwało to długo, bo już chwilę później leżeliśmy na moim łóżku. Już bez marynarki błądził ręką po moim udzie, a ja rozpinałam guziki koszuli. Nie wiedziałam dlaczego brnę w to dalej. No nie miało być teraz, nie z nim.
- Poczekaj.. - walcząc sama ze sobą odsunęłam go od siebie. - Nie możemy tego zrobić.. - wyrzuciłam z siebie, próbując nie patrzeć na jego umięśnioną klatkę piersiową.
- Dlaczego?
- Bo ja.. - urwałam. Nie wiedziałam jak na to zareaguję. Zacznie się śmiać? Będzie patrzył na mnie jak na kompletnego bachora?
- Nie robiłaś tego jeszcze? - spytał, patrząc na mnie.. ze zrozumieniem.
- Nie i sam rozumiesz, że skoro czekałam z tym tyle, to nie chce zrobić tego teraz z facetem, którego znam dwa tygodnie. - odpowiedziałam cicho.
- Rozumiem. - powiedział, całując mnie w nos. - Nie musimy tego robić. - dodał, po czym znów zaczął mnie całować.
~*~
Dziękuję za życzenia i komentarze :) Następny we wtorek :)
Bardzo mile widziane komentarze. :) Miłego weekendu! :)
- Idziesz ze mną na zakupy? - spytałam Kaśkę, która szło obok mnie rozpromieniona.
- W sumie mogę skoczyć.. A co chcesz kupić?
- Buty na jutro. - odpowiedziałam, wychodząc razem z nią ze szkoły.
- Dlaczego nie idziesz z Michałem tylko z tym jego kolegą? - zmarszczyła brwi.
- Bo zaprosił mnie jego kolega, a nie on.. - wzruszyłam ramionami. - Wydaje mi się, że Michałowi trochę przeszkadza mój wiek i nie chce mi w żaden sposób okazać tego, że traktuje mnie inaczej, niż znajomą. - dodałam.
- Dziwisz mu się? Może cię to dziwić, ale ludzie przejmują się niektórymi rzeczami..
- Też się przejmuję.. Teraz na przykład tym, że nie kupie tych butów i pójdę w trampkach.. - przerwałam jej.
- Przecież miałaś buty do tej kremowej sukienki.. - zmarszczyła brwi.
- Ale po imprezie u ciebie w jednym z nich nie ma obcasa. - odpowiedziałam.
- Nic dziwnego, chodziłaś jak połamana.. - zaśmiała się, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- Ja przynajmniej byłam w stanie chodzić. - uśmiechnęłam się złośliwie, a ona zamilkła. Wyszłyśmy do pierwszego sklepu, czym zapoczątkowałyśmy dwugodzinną wędrówkę po sklepach, nie tylko z butami.
- No, no, no.. - usłyszałam za sobą, głos Filipa. - Dla kogo się tak stroisz?
- Wcale się nie stroję.. - westchnęłam, próbując włożyć kolczyka. - A ty co masz zamiar dzisiaj robić?
- Zostanę w domu i pewnie coś obejrzę. - wzruszył ramionami i oparł się o framugę drzwi, patrząc na mnie. - Jak ma na imię?
- Kto?
- Facet z którym wychodzisz..
- Jeśli musisz wiedzieć to Zbyszek. Chcesz mi powiedzieć, że będziesz sam siedział w domu, gdy rodziców nie ma? - uniosłam brwi. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
- Nie mam żadnych planów. - odpowiedział. - A co z tym Michałem?
- Też będzie. Zbyszek to jego kolega.
- No to obaj padną, gdy cię zobaczą. - uśmiechnął się. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk smsa. "Czekam pod twoim domem. Zbyszek.", przeczytałam.
- Lecę. - powiedziałam, poprawiając sukienkę Ktoś zapukał do drzwi, a Filip pobiegł otworzyć. Pomalowałam usta szminką i zeszłam na dół. W holu stała jakaś dziewczyna.
- Miało nikogo nie być. - zwróciła się do mojego brata, lekko zawstydzona.
- Ja już wychodzę. - odparłam szybko. - Bawcie się dobrze dzieci. - wyszczerzyłam się do niego i wyszłam z domu. Nie zapoznawałam się z nią bo jak przypuszczałam była jedną z dziewczyn, które Filip zaprasza do siebie, gdy ma wolny dom. Więcej się pewnie z nią nie spotkam. Zbyszek czekał na mnie w samochodzie, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Cześć. - przywitałam się, wsiadając do auta. - Jedziemy po Michała, czy on jedzie swoim samochodem? - spytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Siedział i nadal patrzył na mnie lustrując mnie wzrokiem. - Coś nie tak? - zmarszczyłam brwi. Może źle się ubrałam?
- Nie możesz tak jechać.. - jęknął.
- Mam się iść przebrać?
- Nie, no już zostań w tym.. - westchnął. - Teraz będę musiał trzymać cię przy sobie przez całą imprezę, żeby mi cię nikt nie poderwał..
- A weź.. - oburzyłam się. - Już mnie przestraszyłeś.. Serio, nie mogłeś powiedzieć po prostu, że ładnie wyglądam?
- Wcale nie uważam, że ładnie wyglądasz.. Wyglądasz tak, że mogłabyś się spodobać moim kolegom, którzy prawdę mówiąc mają trochę gorszy gust ode mnie.. - wyszczerzył się.
- Skoro ja nie wyglądam ładnie to do siebie pasujemy. - uśmiechnęłam się, patrząc na niego i czekając na odpowiedź. Popatrzył na mnie i jego kąciki ust powędrowały ku górze.
- Myślę, że to będzie interesujący wieczór. - oznajmił, a ja jedynie skinęłam głową.
Wysiedliśmy z auta i znaleźliśmy się w tłumie elegancko ubranych ludzi. Każdy z każdym się witał, a co zauważyłam na początku, każdy z każdym tu się znał. Byłam zła na siebie, że nie nauczyłam się nazwisk siatkarzy, bo może czułabym się pewniej. Weszliśmy na salę i od razu zaczęłam szukać wzrokiem Michała. Jak się okazało siedział przy jednym ze stolików z jakąś blondynką. Zajęłam miejsce między nim a Zbyszkiem.
- Poznajcie się. - zaczął Misiek. - To jest Majka, a to Gosia.
- Miło mi - uśmiechnęłam się.
- Mnie również. - odpowiedziała. Wydawała się być bardzo sympatyczną osobą.
- Zajebiście wyglądasz.. - zwrócił się do mnie Michał.
- Mówiłem.. - mruknął Zbyszek, uśmiechając się pod nosem. Oboje popatrzyli na nas pytająco.
- Stwierdził, że nie wyglądam ładnie, ale ty i wasi koledzy nie macie gustu, więc pewnie wam się spodobam. - wyjaśniłam. W tym samym momencie do naszego stolika dosiadł się jakiś przystojniak z brunetką o piwnych oczach.
- Majka to jest Paul. - przedstawił nas sobie. Hm.. Amerykanin.. Uśmiechnął się do mnie ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Cóż.. Umiał zrobić dobre pierwsze wrażenie. Dosiadł się do nas również kapitan zespołu Olieg i jeden z najwyższych wśród nich.. Pit, czy jakoś tak. Zaczęły się przemówienia. Na początku głos zabrał prezes zarządu, następnie wiceprezes, a potem kilkanaście innych osób, których już nie słuchałam. Wiedziałam jedno. Wszyscy mówili to samo, tylko inaczej formułowali zdania.
- No i po co tyle gadać? - oburzył się Zbyszek. - Damy wam pieniądze, wy wygrywajcie, żeby zwróciło nam się dwa razy tyle, miłej zabawy. Po co prawić na ten temat litanie? - szepnął z wyrzutem. - Moglibyśmy już zacząć jeść. Jestem głodny.
- Wiedziałem, że o to chodzi. - zaśmiał się cicho Misiek. W końcu po ostatniej przemowie wicewicewiceprezesa zakończyła się część oficjalna. Na stołach pojawiła się kolacja i Zibi mógł w końcu się najeść.
- Zatańczymy? - spytał, gdy odłożył sztućce na talerz. Rozejrzałam się dookoła.
- Nikt nie tańczy.
- Bo ktoś musi zacząć. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Uśmiechnęłam się jedynie i również wstałam. Wyszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Czułam na sobie spojrzenia całej reszty, ale zaraz po nas na parkiecie znalazł się siatkarz, który z tego co pamiętam grał w innej koszulce, niż reszta. Razem z żoną po prostu wirowali obok nas.
- I co? Kłamałem? - popatrzył na mnie, unosząc brwi.
- Jak zatańczę ze wszystkimi siatkarzami to ci odpowiem. - uśmiechnęłam się. Tańczył dobrze, nawet bardzo dobrze. Pierwszy raz tańczyłam z kimś, aż tak umięśnionym. W jego żelaznych ramionach, czułam się.. wow. - Kim jest ta Gosia? - spytałam, żeby przypadkiem nie zauważył tego, że nasz taniec mi się podoba.
- Jego przyjaciółka. Znają się od dziecka.. - wzruszył ramionami. - Mówiłem, że będę musiał cię pilnować.. - szepnął mi na ucho. - Paul pożera cię wzrokiem..
- Przecież ma kogoś..
- To nie jego dziewczyna.
- Tyle samotnych przystojniaków.. Chyba zacznę interesować się siatkówką. - wyszczerzyłam się.
- Nie rób sobie nadziei.. Nie oddam cię dzisiaj nikomu. - odparł z uśmiechem. Jednak już kolejną piosenkę tańczyłam z Miśkiem, następną z Paulem, który okazał się być świetnym facetem nie tylko z wyglądu. Dopiero po kilkunastu utworach ponownie znalazłam się w objęciach Zbyszka. - Coż.. Nie wyszło mi..
- Było tak miło.. Aż mi się nie chce wracać do domu. - westchnął, gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- No to chodź do środka.. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Już północ.. - zauważył.
- Moich rodziców nie ma. W domu jest tylko brat, który jest zajęty.. kimś. Jutro nie masz treningów, a mi też nie chce się spać.
- Jeszcze żadna dziewczyna nie musiała mnie tak przekonywać, żebym wszedł do jej domu w nocy.
- Jeszcze żadnego faceta nie musiałam tak namawiać, żeby wszedł do mojego domu w nocy. - odparłam, unosząc brwi. - No więc?
- Skoro nalegasz.. - wzruszył ramionami i wysiadł razem ze mną z auta. Weszliśmy do domu, w którym panowała kompletna cisza. Zaświeciłam światła, ale nigdzie nie było Filipa.
- Chodź na górę. - zwróciłam się do Zbyszka. Byliśmy już przed drzwiami mojego pokoju, gdy z łazienki wyszedł Filip, a za nim ta dziewczyna.
- Co ty tu robisz? - spytał, poprawiając ręcznik.
- Podobno mieszkam.. - odparłam. - Nie przeszkadzajcie sobie. - pokręciłam głową i weszłam do pokoju. Zibi po tym jak przywitał się z moim bratem zamknął za sobą drzwi.
- To ty? - spytał podchodząc do szafki i biorąc moje zdjęcie z dzieciństwa do rąk.
- O mój Boże.. - ukryłam twarz w dłonie.
- Mogę je sobie wziąć? Misiek chętnie je zobaczy.. - zaśmiał się.
- Oddaj mi to.. - podeszłam do niego, ale on już schował je do kieszeni.
- Wezmę sobie na pamiątkę. - wyszczerzył się.
- Mówił ci ktoś, że jesteś denerwujący? - przymrużyłam oczy, kręcąc głową. On jedynie uśmiechnął się i przybliżył.
- Nie.. Mówili tylko, że jestem przystojny i seksowny. - powiedział, będąc coraz bliżej.
- Kłamali. - stwierdziłam, gdy jego dłonie znajdowały się na moich biodrach. Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam bo wpił się w moje usta. Zaskoczona dopiero po chwili odwzajemniłam pocałunek. Widać, że miał wprawę bo całował nieziemsko. Oparł mnie o biurko, a ja przyciągnęłam go jeszcze mocniej do siebie. Nie trwało to długo, bo już chwilę później leżeliśmy na moim łóżku. Już bez marynarki błądził ręką po moim udzie, a ja rozpinałam guziki koszuli. Nie wiedziałam dlaczego brnę w to dalej. No nie miało być teraz, nie z nim.
- Poczekaj.. - walcząc sama ze sobą odsunęłam go od siebie. - Nie możemy tego zrobić.. - wyrzuciłam z siebie, próbując nie patrzeć na jego umięśnioną klatkę piersiową.
- Dlaczego?
- Bo ja.. - urwałam. Nie wiedziałam jak na to zareaguję. Zacznie się śmiać? Będzie patrzył na mnie jak na kompletnego bachora?
- Nie robiłaś tego jeszcze? - spytał, patrząc na mnie.. ze zrozumieniem.
- Nie i sam rozumiesz, że skoro czekałam z tym tyle, to nie chce zrobić tego teraz z facetem, którego znam dwa tygodnie. - odpowiedziałam cicho.
- Rozumiem. - powiedział, całując mnie w nos. - Nie musimy tego robić. - dodał, po czym znów zaczął mnie całować.
~*~
Dziękuję za życzenia i komentarze :) Następny we wtorek :)
Bardzo mile widziane komentarze. :) Miłego weekendu! :)
środa, 9 października 2013
By zapragnąć przyjaźni nie potrzebujesz wiele czasu, lecz sama przyjaźń jest owocem, który dojrzewa powoli.
- Budzimy ją, czy chcesz, żeby została u ciebie na noc? - spytał Zibi z głupim uśmieszkiem na twarzy, patrząc na Majkę, która spała w rogu kanapy.
- Ona jutro idzie do szkoły. - przypomniałem mu. - Musimy ją obudzić.
- Co się wściekasz? Sam wybrałeś taki nudny film.. Jeszcze chwila i ja bym zasnął.. - mruknął, podchodząc do niej. - A właśnie.. Zapraszasz ją na bal sponsorów?
- Nie, raczej nie.. - odpowiedziałem. W ogóle o tym nie myślałem, a tym bardziej o tym kogo na niego zaproszę.
- Pobudka śpiochu.. - powiedział z uśmiechem, kucając obok niej. Otworzyła oczy i rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju.
- Zasnęłam? - spytała, ziewając. Usiadła prosto i się przeciągnęła. - Która godzina?
- Po 20.. - odparłem, patrząc na zegarek.
- No to muszę się już zbierać. - wstała niezgrabnie z kanapy i sięgnęła po płaszcz.
- Odwiozę cię. - zaoferował się Zbyszek zakładając szybko kurtkę. - Jutro muszę wcześnie wstać, więc też powinienem już lecieć. - dodał.
- Wpadnij jak będziesz miała czas. - zwróciłem się do Majki.
- Też wpadnę jak znajdę chwilę. - wyszczerzył się Zbyszek. Pokręciłem głową i pożegnałem się z nimi. Gdy zostałem sam opadłem na poduszki, zastanawiając się co teraz mam robić. A może napisać tą listę? Co mi szkodzi? Wyjąłem z szuflady kartkę i długopis i zacząłem zastanawiać się co chciałbym zrobić przed śmiercią.
Oczami Majki...
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Usiadłam wygodnie, kładąc nogi na maskę rozdzielczą. Nie wiedziałam dlaczego, ale taka pozycja była według mnie najwygodniejsza. Popatrzyłam na jego reakcję, ale on się jedynie uśmiechnął.
- Nie przeszkadza ci to? - spytałam.
- Nie, skąd.. - zaśmiał się. - Gdybym nie mierzył prawie 2 metry, to pewnie też bym tak siedział. - dodał.
- Jak ty kupujesz ubrania? Mają takie rozmiary?
- Ja to jeszcze nic, ale taki Możdżon..
- Kto to?
- Nie znasz kapitana reprezentacji? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie jestem fanką siatkówki..
- Serio? Myślałem, że skoro byłaś na meczu..
- Koleżanka mnie wyciągnęła. - weszłam mu w słowo.
- No chyba, że tak. - skinął lekko głową. - Jak już wspomniałem kapitan reprezentacji ma z tym większe problemy.. Szczególnie z oficjalnym strojem.. - uśmiechnął sie pod nosem. - A jeśli o tym mowa.. Chciałbym cię o coś zapytać.
- No to pytaj.. - popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Za tydzień nasz klub organizuje bal sponsorów.. Wiesz będzie część oficjalna, przemowy i inne głupoty, ale potem ma być przyjęcie. Wiem, że krótko się znamy, ale byłby mi bardzo miło, gdybyś poszła ze mną.. - skończył, gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Michał mówił ci ile ja mam lat? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Jak już mówiłem.. Dla mnie wiek to tylko cyfra. - popatrzył na mnie - I nie, nie chce iść na ten bal z twoją mamą. - dodał szybko.
- Będzie jej przykro, gdy jej to powiem.. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Umiesz tańczyć?
- Tańczę najlepiej w całym zespole.
- Śmiem w to wątpić, ale zaryzykuję. Kiedy konkretnie to jest?
- W sobotę o 20. - odparł, cały czas na mnie patrząc.
- Kremowy.
- Słucham? - zmarszczył brwi, nie wiedząc o czym mówię.
- Kremowy krawat, żebyś do mnie pasował. - wyjaśniłam i otworzyłam drzwi.
- Zgadzasz się? - spytał, nie dowierzając.
- A co zmieniłeś zdanie? - uniosłam brwi stojąc już na zewnątrz.
- Nie, nie..
- No to do soboty. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem i zamknęłam drzwi.
***
- Co robisz po szkole? - spytała Kaśka, gdy wracałyśmy do domu.
- Zjem obiad, poczytam biologię i pójdę do Michała. - odpowiedziałam, poprawiając torbę na ramieniu.
- Nadal się z nim spotykasz? - uniosła brwi.
- Nadal uważasz, że źle robię?
- On jest od ciebie starszy o 10 lat!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Powtarzam ci kolejny raz, że tylko sie przyjaźnimy.
- Od tego się zaczyna..
- Miałam ci coś powiedzieć, ale widzę, że dzisiaj coś cię ugryzło..
- Co mi chciałaś powiedzieć? - spytała, marszcząc brwi.
- Nieważne już.. - mruknęłam.
- No powiedz mi.. - jęknęła. - Nienawidzę, gdy to robisz..
- Idę na jakiś bal sponsorów z jego przyjacielem. - westchnęłam.
- On jest w jego wieku?
- Co ty masz z tym wiekiem do cholery? - oburzyłam się. - Nie wiem ile ma lat i jakoś mnie to nie obchodzi.. Idę z nim na bal, a nie przed ołtarz..
- Dobra, nie wkurzaj się.. Po prostu nie chce żebyś potem cierpiała..
- Nie martw się. - odpowiedziałam. - Dobra, to Filip. - wskazałam na samochód mojego brata.- Mamy cię podwieźć?
- Nie, nie.. - odparła szybko i lekko się zarumieniła. - Przejdę się.
- No jak chcesz.. - wzruszyłam ramionami. - Do jutra.
***
- Co to za facet? - spytał Filip, gdy jechaliśmy w stronę domu Michała.
- Prosiłam cię o to, żebyś mnie podwiózł. Nie o przesłuchanie. - odparłam.
- Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć. - popatrzył na mnie.
- Moj znajomy. Jest sportowcem i ma kontuzję. Jadę go odwiedzić bo siedzi sam w domu. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Sportowiec? - uniósł brwi. - Masz alergie na samo słowo sport. Macie wspólne tematy?
- O dziwo.
- Powiedziałaś mu? - spytał już ciszej.
- Nie. - odparłam, patrząc w okno. - Nie chce, żeby zachowywał się tak jak wy..
- Maja.. - powiedział tonem, typowym dla rozsądnego, starszego brata.
- No co? - westchnęłam. Dlaczego on nie mógł zachowywać się tak jak inni w stosunku do młodszej siostry? Powinien mnie olewać i zajmować się wyrywaniem kolejnych lasek. Nie, mi musiał trafić się ideał.
- Uważam, że powinien wiedzieć skoro spędzacie ze sobą tak dużo czasu. - popatrzył na mnie z powagą.
- Przyjęłam do wiadomości i to przemyślę. - rzuciłam przez ramie wychodząc z samochodu.
Weszłam po schodach i znalazłam się przed drzwiami Michała. Zapukałam i po usłyszeniu pozwolenia weszłam do środka. Misiek siedział w salonie na kanapie i oglądał jakiś program w telewizji.
- Nie jedź tyle.. - powiedziałam, patrząc na miskę chipsów, którą miał przy sobie.
- Też się cieszę, że cie widzę. - mruknął, odsuwając ją od siebie.
- Przepraszam, że dopiero dzisiaj przyszłam, ale miałam strasznie dużo na głowie. - opadłam na kanapę obok niego i usiadłam po turecku. - Nie wiem, czy wiesz, ale idę ze Zbyszkiem na ten cały wasz bal.. Też będziesz?
- Tak, tak.. Już mi zdejmą usztywnienie, więc nie mam się jak z tego wykręcić.. - westchnął, krzywiąc się.
- Dlaczego miałbyś się wykręcać? Na pewno będzie fajnie.
- Nie lubię takich imprez.. - mruknął, kręcąc głową.
- Będziemy wszyscy razem, więc nie będzie źle. - uśmiechnęłam się do niego. - Od niedzieli siedzisz tak i gapisz się w telewizor? - zmarszczyłam brwi.
- Między innymi.. - wzruszył ramionami. - Napisałem też tą listę..
- Serio? - przerwałam mu. - Pokaż.
- Nie.. To jest głupie.. - odparł szybko, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
- No chyba się mnie nie wstydzisz.. No co tam napisałeś? Chciałbyś wziąć udział w trójkącie? - spytałam, bo to pierwsze przyszło mi na myśl.
- Co? Nie..
- No to na pewno nie masz bardziej zbereźnej ode mnie.. - wyszczerzyłam się, a on popatrzył na mnie zdziwiony. - No proszę! - jęknęłam.
- Dobra.. - westchnął i wyjął kartkę papieru. Zaczęłam czytać, szukając czegoś, czego mógłby się wstydzić. - Serio? - spytałam, unosząc brwi. - Nie ma tu nic szalonego.. Naprawdę marzysz jedynie o tej jedynej, dzieciach, szczęściu i reszcie takich..
- To jest najważniejsze..
- Cóż.. W takim razie będziemy realizować moją listę. - stwierdziłam, oddając mu kartkę.
- Mam się bać?
- Nie, czemu? Pasuje ci Zbyszek jako trzeci do trójkąta, czy wolałbyś kobietę? - spytałam, obserwując jak na jego twarzy maluje się przerażenie.
- Żartuję. - westchnęłam, śmiejąc się.
14. Znaleźć rozsądnego przyjaciela.
~*~
Miał być później, ale z okazji moich urodzin jest dzisiaj :) Takie prezent ode mnie :) Następny w sobotę :)
Mile widziane komentarze :)
- Ona jutro idzie do szkoły. - przypomniałem mu. - Musimy ją obudzić.
- Co się wściekasz? Sam wybrałeś taki nudny film.. Jeszcze chwila i ja bym zasnął.. - mruknął, podchodząc do niej. - A właśnie.. Zapraszasz ją na bal sponsorów?
- Nie, raczej nie.. - odpowiedziałem. W ogóle o tym nie myślałem, a tym bardziej o tym kogo na niego zaproszę.
- Pobudka śpiochu.. - powiedział z uśmiechem, kucając obok niej. Otworzyła oczy i rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju.
- Zasnęłam? - spytała, ziewając. Usiadła prosto i się przeciągnęła. - Która godzina?
- Po 20.. - odparłem, patrząc na zegarek.
- No to muszę się już zbierać. - wstała niezgrabnie z kanapy i sięgnęła po płaszcz.
- Odwiozę cię. - zaoferował się Zbyszek zakładając szybko kurtkę. - Jutro muszę wcześnie wstać, więc też powinienem już lecieć. - dodał.
- Wpadnij jak będziesz miała czas. - zwróciłem się do Majki.
- Też wpadnę jak znajdę chwilę. - wyszczerzył się Zbyszek. Pokręciłem głową i pożegnałem się z nimi. Gdy zostałem sam opadłem na poduszki, zastanawiając się co teraz mam robić. A może napisać tą listę? Co mi szkodzi? Wyjąłem z szuflady kartkę i długopis i zacząłem zastanawiać się co chciałbym zrobić przed śmiercią.
Oczami Majki...
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Usiadłam wygodnie, kładąc nogi na maskę rozdzielczą. Nie wiedziałam dlaczego, ale taka pozycja była według mnie najwygodniejsza. Popatrzyłam na jego reakcję, ale on się jedynie uśmiechnął.
- Nie przeszkadza ci to? - spytałam.
- Nie, skąd.. - zaśmiał się. - Gdybym nie mierzył prawie 2 metry, to pewnie też bym tak siedział. - dodał.
- Jak ty kupujesz ubrania? Mają takie rozmiary?
- Ja to jeszcze nic, ale taki Możdżon..
- Kto to?
- Nie znasz kapitana reprezentacji? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie jestem fanką siatkówki..
- Serio? Myślałem, że skoro byłaś na meczu..
- Koleżanka mnie wyciągnęła. - weszłam mu w słowo.
- No chyba, że tak. - skinął lekko głową. - Jak już wspomniałem kapitan reprezentacji ma z tym większe problemy.. Szczególnie z oficjalnym strojem.. - uśmiechnął sie pod nosem. - A jeśli o tym mowa.. Chciałbym cię o coś zapytać.
- No to pytaj.. - popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Za tydzień nasz klub organizuje bal sponsorów.. Wiesz będzie część oficjalna, przemowy i inne głupoty, ale potem ma być przyjęcie. Wiem, że krótko się znamy, ale byłby mi bardzo miło, gdybyś poszła ze mną.. - skończył, gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Michał mówił ci ile ja mam lat? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Jak już mówiłem.. Dla mnie wiek to tylko cyfra. - popatrzył na mnie - I nie, nie chce iść na ten bal z twoją mamą. - dodał szybko.
- Będzie jej przykro, gdy jej to powiem.. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Umiesz tańczyć?
- Tańczę najlepiej w całym zespole.
- Śmiem w to wątpić, ale zaryzykuję. Kiedy konkretnie to jest?
- W sobotę o 20. - odparł, cały czas na mnie patrząc.
- Kremowy.
- Słucham? - zmarszczył brwi, nie wiedząc o czym mówię.
- Kremowy krawat, żebyś do mnie pasował. - wyjaśniłam i otworzyłam drzwi.
- Zgadzasz się? - spytał, nie dowierzając.
- A co zmieniłeś zdanie? - uniosłam brwi stojąc już na zewnątrz.
- Nie, nie..
- No to do soboty. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem i zamknęłam drzwi.
***
- Co robisz po szkole? - spytała Kaśka, gdy wracałyśmy do domu.
- Zjem obiad, poczytam biologię i pójdę do Michała. - odpowiedziałam, poprawiając torbę na ramieniu.
- Nadal się z nim spotykasz? - uniosła brwi.
- Nadal uważasz, że źle robię?
- On jest od ciebie starszy o 10 lat!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Powtarzam ci kolejny raz, że tylko sie przyjaźnimy.
- Od tego się zaczyna..
- Miałam ci coś powiedzieć, ale widzę, że dzisiaj coś cię ugryzło..
- Co mi chciałaś powiedzieć? - spytała, marszcząc brwi.
- Nieważne już.. - mruknęłam.
- No powiedz mi.. - jęknęła. - Nienawidzę, gdy to robisz..
- Idę na jakiś bal sponsorów z jego przyjacielem. - westchnęłam.
- On jest w jego wieku?
- Co ty masz z tym wiekiem do cholery? - oburzyłam się. - Nie wiem ile ma lat i jakoś mnie to nie obchodzi.. Idę z nim na bal, a nie przed ołtarz..
- Dobra, nie wkurzaj się.. Po prostu nie chce żebyś potem cierpiała..
- Nie martw się. - odpowiedziałam. - Dobra, to Filip. - wskazałam na samochód mojego brata.- Mamy cię podwieźć?
- Nie, nie.. - odparła szybko i lekko się zarumieniła. - Przejdę się.
- No jak chcesz.. - wzruszyłam ramionami. - Do jutra.
***
- Co to za facet? - spytał Filip, gdy jechaliśmy w stronę domu Michała.
- Prosiłam cię o to, żebyś mnie podwiózł. Nie o przesłuchanie. - odparłam.
- Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć. - popatrzył na mnie.
- Moj znajomy. Jest sportowcem i ma kontuzję. Jadę go odwiedzić bo siedzi sam w domu. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Sportowiec? - uniósł brwi. - Masz alergie na samo słowo sport. Macie wspólne tematy?
- O dziwo.
- Powiedziałaś mu? - spytał już ciszej.
- Nie. - odparłam, patrząc w okno. - Nie chce, żeby zachowywał się tak jak wy..
- Maja.. - powiedział tonem, typowym dla rozsądnego, starszego brata.
- No co? - westchnęłam. Dlaczego on nie mógł zachowywać się tak jak inni w stosunku do młodszej siostry? Powinien mnie olewać i zajmować się wyrywaniem kolejnych lasek. Nie, mi musiał trafić się ideał.
- Uważam, że powinien wiedzieć skoro spędzacie ze sobą tak dużo czasu. - popatrzył na mnie z powagą.
- Przyjęłam do wiadomości i to przemyślę. - rzuciłam przez ramie wychodząc z samochodu.
Weszłam po schodach i znalazłam się przed drzwiami Michała. Zapukałam i po usłyszeniu pozwolenia weszłam do środka. Misiek siedział w salonie na kanapie i oglądał jakiś program w telewizji.
- Nie jedź tyle.. - powiedziałam, patrząc na miskę chipsów, którą miał przy sobie.
- Też się cieszę, że cie widzę. - mruknął, odsuwając ją od siebie.
- Przepraszam, że dopiero dzisiaj przyszłam, ale miałam strasznie dużo na głowie. - opadłam na kanapę obok niego i usiadłam po turecku. - Nie wiem, czy wiesz, ale idę ze Zbyszkiem na ten cały wasz bal.. Też będziesz?
- Tak, tak.. Już mi zdejmą usztywnienie, więc nie mam się jak z tego wykręcić.. - westchnął, krzywiąc się.
- Dlaczego miałbyś się wykręcać? Na pewno będzie fajnie.
- Nie lubię takich imprez.. - mruknął, kręcąc głową.
- Będziemy wszyscy razem, więc nie będzie źle. - uśmiechnęłam się do niego. - Od niedzieli siedzisz tak i gapisz się w telewizor? - zmarszczyłam brwi.
- Między innymi.. - wzruszył ramionami. - Napisałem też tą listę..
- Serio? - przerwałam mu. - Pokaż.
- Nie.. To jest głupie.. - odparł szybko, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
- No chyba się mnie nie wstydzisz.. No co tam napisałeś? Chciałbyś wziąć udział w trójkącie? - spytałam, bo to pierwsze przyszło mi na myśl.
- Co? Nie..
- No to na pewno nie masz bardziej zbereźnej ode mnie.. - wyszczerzyłam się, a on popatrzył na mnie zdziwiony. - No proszę! - jęknęłam.
- Dobra.. - westchnął i wyjął kartkę papieru. Zaczęłam czytać, szukając czegoś, czego mógłby się wstydzić. - Serio? - spytałam, unosząc brwi. - Nie ma tu nic szalonego.. Naprawdę marzysz jedynie o tej jedynej, dzieciach, szczęściu i reszcie takich..
- To jest najważniejsze..
- Cóż.. W takim razie będziemy realizować moją listę. - stwierdziłam, oddając mu kartkę.
- Mam się bać?
- Nie, czemu? Pasuje ci Zbyszek jako trzeci do trójkąta, czy wolałbyś kobietę? - spytałam, obserwując jak na jego twarzy maluje się przerażenie.
- Żartuję. - westchnęłam, śmiejąc się.
Miał być później, ale z okazji moich urodzin jest dzisiaj :) Takie prezent ode mnie :) Następny w sobotę :)
Mile widziane komentarze :)
niedziela, 6 października 2013
Prawdziwy przyjaciel jest z tobą na dobre i na złe.
- Poradzę sobie.. - mruknął Michał, wysiadając z samochodu Zbyszka. Z usztywnioną nogą kuśtykał w stronę klatki schodowej.
- Tak w ogóle to Zbyszek jestem. - wyciągnął w moją stronę rękę.
- Majka. - uścisnęłam ją. Weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi.
- No to masz tydzień wolnego. - zwrócił się do Kubiaka, który opadł na kanapę.
- Cudownie.. - mruknął naburmuszony.
- Mogło być gorzej. - zauważył. - Dobra, wpadnę do ciebie jutro. Mam randkę w Galaktyce. Byliście tam kiedyś? Ja przecież nie umiem grać.. - westchnął.
- Tydzień temu. - odpowiedziałam. - Trzeba było poprosić Michała o to, żeby cię nauczył. Ja opanowałam to w niecałą godzinę, dzięki niemu.
- Wyciągnęłaś naszego Miśka na kręgle? Kim jesteś i jak tego dokonałaś? - spytał w głębokim szoku.
- Mam swoje sposoby. - wyszczerzyłam się.
- Podwieźć cię, czy zostajesz?
- Dasz sobie rade? - zwróciłam się do Michała.
- Tak, tak.. Jest już późno. Nie chce, żebyś potem wracała w nocy. - odpowiedział szybko.
- Wpadnę jutro. - powiedziałam, uśmiechając się.
Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Ty i Misiek to coś poważnego? - spytał, unosząc brwi.
- Co? Nie.. Jesteśmy po prostu znajomymi.. - odparłam automatycznie. - Dlaczego pytasz?
- Nie.. Nieważne. - mruknął.
- Powiedz.
- Widzę, że cię lubi. Nawet bardzo. Wiesz jak się dzisiaj za tobą rozglądał?
- Zależało mu na tym, żebym była..
- Już raz został skrzywdzony, nie chcę, żeby przechodził przez to ponownie.
- Nie mam zamiaru go skrzywdzić.
- Cieszę się. - odparł. - Stresuje się..
- Nie wyglądasz na faceta, który stresuje się randką.. - popatrzyłam na niego, mrużąc oczy.
- To są tylko pozory. Wewnątrz jestem wrażliwym, nieśmiałym romantykiem..
- Jasne. - zaśmiałam się.
- Poznasz mnie lepiej to się przekonasz. - odparł. - Który dom?
- 12. - odpowiedziałam, wskazując na duży kremowy dom. - Dzięki wielkie.
- Nie ma za co.
- I powodzenia na randce. - rzuciłam przez ramie, wychodząc.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - odpowiedział. - Cześć.
Oczami Michała...
- Mówię ci.. - powiedział Zibi, z pełną buzią resztek jedzenia, które miałem w lodówce. - Niby wszystko fajnie.. Miła, sympatyczna i w ogóle, ale pozbawiona jakiegokolwiek charakteru.. Ciągle mi przytakiwała i się uśmiechała..
- A powinna się z tobą kłócić i być cały czas naburmuszona, tak? - spytałem, unosząc brwi. Czasami w ogóle nie rozumiałem jego toku myślenia.
- Nie. - westchnął. - Ale mogłaby mieć swoje zdanie, od czasu do czasu. Nie lubię dziewczyn bez charakteru..
- To może dać ci numer do Majki? Ona ma go czasami, aż za dużo.. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- To nie jest głupi pomysł.. Skoro ty chcesz się z nią jedynie przyjaźnić.. - popatrzył na mnie jak na idiotę. - Ja nie będę miał nic przeciwko waszej przyjaźni.. - wyszczerzył się.
- Ona ma 18 lat. - powiedziałem, obserwując jego reakcję. Zakrztusił się sokiem i spojrzał na mnie zszokowany.
- Ile?
- 18. - powtórzyłem, uśmiechając się. - Chodzi do liceum i w tym roku będzie pisała maturę.
- To już wiem dlaczego chcesz się przyjaźnić z tak zajebistą laską. - zmarszczył brwi. - Serio, zacząłem myśleć, że po Karolinie przestały interesować cię kobiety..
- Dobrze wiedzieć. - mruknąłem.
- Wygląda na młodą, ale myślałem, że ma przynajmniej 20 lat.. - pokręcił głowa. - Stary, tylko żebyś ty się w niej przypadkiem nie zakochał..
- No co ty..
- Wiesz, ona jest nastolatką jeszcze.. Możesz być odskocznią od gówniarzy w jej wieku..
- Nie robię sobie nadziei. Poza tym jesteśmy tylko znajomymi.. Nie wiem czy wytrzymałbym z nią.. Jej temperamentu wystarczyłoby dla całej naszej drużyny..
- Dlaczego nie jest starsza i nie poznała mnie najpierw? - jęknął. - Ale w sumie.. Przecież jest już pełnoletnia i..
- Zbyszek. - przerwałem mu przekrzywiając głowę. - Ręce przy sobie! Proszę - krzyknąłem słysząc pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Majka cała obładowana siatkami.
- Przeszkodziłam? - spytała, uśmiechając się.
- Nie, skąd.. - odpowiedziałem automatycznie.
- Słyszałam, że kazałeś Zbyszkowi trzymać ręce przy sobie..
- Nie, to nie tak. - przerwał jej Zibi, a ja zakryłem oczy dłonią.
- Wiecie ja jestem tolerancyjna, więc nie musicie się z tym kryć przy mnie.. - wyszczerzyła się.- Zrobiłam ci zakupy i przyniosłam obiad. - uniosła lekko siatki. - Przepraszam, ale dla ciebie nie mam bo nie wiedziałam, że tu będziesz.. - zwróciła się do Zbyszka.
- Nie martw się o niego.. Zjadł całą zawartość mojej lodówki, więc na pewno nie jest już głodny. Poza tym już wychodzi..
- Ja? W sumie mogę zostać.. Poznamy się lepiej z Majką.- uśmiechnął się do mnie, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
- Rozpakować ci te zakupy? Od razu odgrzeje ci obiad.. - powiedziała, ściągając płaszczyk.
- Naprawdę nie musisz..
- Daj spokój, to nic takiego.. - uśmiechnęła się.
- Ugotowałaś mi obiad? - spytałem zdziwiony.
- Nacierpiałeś się już i tak wystarczająco.. Nie chciałam serwować ci na dodatek obiadu ugotowanego przeze mnie..
- Dzięki.. - zaśmiałem się. Wzięła reklamówki i wyszła z salonu.
- Pomóc ci? - spytał Zbyszek, patrząc za nią.
- Nie, nie trzeba.. - odpowiedziała już z kuchni.
- Od kiedy ty jesteś taki zaradny? - uniosłem brwi.
- Zawsze jestem skory pomóc pięknej kobiecie.. - odparł.
- Ona ma 18 lat! - syknąłem cicho.
- A mi to nie przeszkadza.. Ja nie jestem taki ograniczony jak ty.. - wzruszył ramionami.
- Powtarzam ręce przy sobie!
- Pies ogrodnika.. Sam nie zje i innemu tez nie da.. - mruknął.
- Drażnisz mnie.. - westchnąłem. - Dziękuję, że przyszedłeś ale możesz już iść.
- Gościnny jesteś nie ma co.. - wywrócił oczami, rozsiadając się wygodnie. - Powiedz po prostu, że chcesz z nią zostać sam na sam.. Człowieku to zrozumiałe.. Kto by nie chciał.. - uniósł znacząco brwi.
- Idź mi stąd. - szepnąłem. W tym samym momencie do pokoju weszła Majka z parującym obiadem na talerzu.
- Smacznego. - powiedziała, kładąc go przede mną.
- Misiek, ale z ciebie szczęściarz.. Też chciałbym mieć taką przyjaciółkę.. - westchnął, uśmiechając się do niej. Włożyłem do ust całego ziemniaka, żeby powstrzymać się od odpowiedzi.
- A właśnie.. Jak tam randka? - spytała, siadając obok mnie.
- Cóż.. Nie zaiskrzyło, więc muszę szukać dalej.. - wzruszył ramionami. - Nie wymagam wiele.. Ta jedyna musi być miła, sympatyczna, troskliwa.. Najlepiej, żeby była brunetką z brązowymi oczami.. Wiek się nie liczy.. To tylko cyfra według mnie. - rzucił niby od niechcenia.
- Gdyby nie mój tata to dałabym ci numer do mojej mamy.. - odpowiedziała, a ja zakrztusiłem się sokiem. Zbyszek zbity z tropu nie wiedział co powiedzieć. - Przyniosłam kilka filmów.. - powiedziała, wyciągając je z torebki.
Wybraliśmy jeden i w trójkę zaczęliśmy oglądać.
- Tak w ogóle to Zbyszek jestem. - wyciągnął w moją stronę rękę.
- Majka. - uścisnęłam ją. Weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi.
- No to masz tydzień wolnego. - zwrócił się do Kubiaka, który opadł na kanapę.
- Cudownie.. - mruknął naburmuszony.
- Mogło być gorzej. - zauważył. - Dobra, wpadnę do ciebie jutro. Mam randkę w Galaktyce. Byliście tam kiedyś? Ja przecież nie umiem grać.. - westchnął.
- Tydzień temu. - odpowiedziałam. - Trzeba było poprosić Michała o to, żeby cię nauczył. Ja opanowałam to w niecałą godzinę, dzięki niemu.
- Wyciągnęłaś naszego Miśka na kręgle? Kim jesteś i jak tego dokonałaś? - spytał w głębokim szoku.
- Mam swoje sposoby. - wyszczerzyłam się.
- Podwieźć cię, czy zostajesz?
- Dasz sobie rade? - zwróciłam się do Michała.
- Tak, tak.. Jest już późno. Nie chce, żebyś potem wracała w nocy. - odpowiedział szybko.
- Wpadnę jutro. - powiedziałam, uśmiechając się.
Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Ty i Misiek to coś poważnego? - spytał, unosząc brwi.
- Co? Nie.. Jesteśmy po prostu znajomymi.. - odparłam automatycznie. - Dlaczego pytasz?
- Nie.. Nieważne. - mruknął.
- Powiedz.
- Widzę, że cię lubi. Nawet bardzo. Wiesz jak się dzisiaj za tobą rozglądał?
- Zależało mu na tym, żebym była..
- Już raz został skrzywdzony, nie chcę, żeby przechodził przez to ponownie.
- Nie mam zamiaru go skrzywdzić.
- Cieszę się. - odparł. - Stresuje się..
- Nie wyglądasz na faceta, który stresuje się randką.. - popatrzyłam na niego, mrużąc oczy.
- To są tylko pozory. Wewnątrz jestem wrażliwym, nieśmiałym romantykiem..
- Jasne. - zaśmiałam się.
- Poznasz mnie lepiej to się przekonasz. - odparł. - Który dom?
- 12. - odpowiedziałam, wskazując na duży kremowy dom. - Dzięki wielkie.
- Nie ma za co.
- I powodzenia na randce. - rzuciłam przez ramie, wychodząc.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - odpowiedział. - Cześć.
Oczami Michała...
- Mówię ci.. - powiedział Zibi, z pełną buzią resztek jedzenia, które miałem w lodówce. - Niby wszystko fajnie.. Miła, sympatyczna i w ogóle, ale pozbawiona jakiegokolwiek charakteru.. Ciągle mi przytakiwała i się uśmiechała..
- A powinna się z tobą kłócić i być cały czas naburmuszona, tak? - spytałem, unosząc brwi. Czasami w ogóle nie rozumiałem jego toku myślenia.
- Nie. - westchnął. - Ale mogłaby mieć swoje zdanie, od czasu do czasu. Nie lubię dziewczyn bez charakteru..
- To może dać ci numer do Majki? Ona ma go czasami, aż za dużo.. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- To nie jest głupi pomysł.. Skoro ty chcesz się z nią jedynie przyjaźnić.. - popatrzył na mnie jak na idiotę. - Ja nie będę miał nic przeciwko waszej przyjaźni.. - wyszczerzył się.
- Ona ma 18 lat. - powiedziałem, obserwując jego reakcję. Zakrztusił się sokiem i spojrzał na mnie zszokowany.
- Ile?
- 18. - powtórzyłem, uśmiechając się. - Chodzi do liceum i w tym roku będzie pisała maturę.
- To już wiem dlaczego chcesz się przyjaźnić z tak zajebistą laską. - zmarszczył brwi. - Serio, zacząłem myśleć, że po Karolinie przestały interesować cię kobiety..
- Dobrze wiedzieć. - mruknąłem.
- Wygląda na młodą, ale myślałem, że ma przynajmniej 20 lat.. - pokręcił głowa. - Stary, tylko żebyś ty się w niej przypadkiem nie zakochał..
- No co ty..
- Wiesz, ona jest nastolatką jeszcze.. Możesz być odskocznią od gówniarzy w jej wieku..
- Nie robię sobie nadziei. Poza tym jesteśmy tylko znajomymi.. Nie wiem czy wytrzymałbym z nią.. Jej temperamentu wystarczyłoby dla całej naszej drużyny..
- Dlaczego nie jest starsza i nie poznała mnie najpierw? - jęknął. - Ale w sumie.. Przecież jest już pełnoletnia i..
- Zbyszek. - przerwałem mu przekrzywiając głowę. - Ręce przy sobie! Proszę - krzyknąłem słysząc pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Majka cała obładowana siatkami.
- Przeszkodziłam? - spytała, uśmiechając się.
- Nie, skąd.. - odpowiedziałem automatycznie.
- Słyszałam, że kazałeś Zbyszkowi trzymać ręce przy sobie..
- Nie, to nie tak. - przerwał jej Zibi, a ja zakryłem oczy dłonią.
- Wiecie ja jestem tolerancyjna, więc nie musicie się z tym kryć przy mnie.. - wyszczerzyła się.- Zrobiłam ci zakupy i przyniosłam obiad. - uniosła lekko siatki. - Przepraszam, ale dla ciebie nie mam bo nie wiedziałam, że tu będziesz.. - zwróciła się do Zbyszka.
- Nie martw się o niego.. Zjadł całą zawartość mojej lodówki, więc na pewno nie jest już głodny. Poza tym już wychodzi..
- Ja? W sumie mogę zostać.. Poznamy się lepiej z Majką.- uśmiechnął się do mnie, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
- Rozpakować ci te zakupy? Od razu odgrzeje ci obiad.. - powiedziała, ściągając płaszczyk.
- Naprawdę nie musisz..
- Daj spokój, to nic takiego.. - uśmiechnęła się.
- Ugotowałaś mi obiad? - spytałem zdziwiony.
- Nacierpiałeś się już i tak wystarczająco.. Nie chciałam serwować ci na dodatek obiadu ugotowanego przeze mnie..
- Dzięki.. - zaśmiałem się. Wzięła reklamówki i wyszła z salonu.
- Pomóc ci? - spytał Zbyszek, patrząc za nią.
- Nie, nie trzeba.. - odpowiedziała już z kuchni.
- Od kiedy ty jesteś taki zaradny? - uniosłem brwi.
- Zawsze jestem skory pomóc pięknej kobiecie.. - odparł.
- Ona ma 18 lat! - syknąłem cicho.
- A mi to nie przeszkadza.. Ja nie jestem taki ograniczony jak ty.. - wzruszył ramionami.
- Powtarzam ręce przy sobie!
- Pies ogrodnika.. Sam nie zje i innemu tez nie da.. - mruknął.
- Drażnisz mnie.. - westchnąłem. - Dziękuję, że przyszedłeś ale możesz już iść.
- Gościnny jesteś nie ma co.. - wywrócił oczami, rozsiadając się wygodnie. - Powiedz po prostu, że chcesz z nią zostać sam na sam.. Człowieku to zrozumiałe.. Kto by nie chciał.. - uniósł znacząco brwi.
- Idź mi stąd. - szepnąłem. W tym samym momencie do pokoju weszła Majka z parującym obiadem na talerzu.
- Smacznego. - powiedziała, kładąc go przede mną.
- Misiek, ale z ciebie szczęściarz.. Też chciałbym mieć taką przyjaciółkę.. - westchnął, uśmiechając się do niej. Włożyłem do ust całego ziemniaka, żeby powstrzymać się od odpowiedzi.
- A właśnie.. Jak tam randka? - spytała, siadając obok mnie.
- Cóż.. Nie zaiskrzyło, więc muszę szukać dalej.. - wzruszył ramionami. - Nie wymagam wiele.. Ta jedyna musi być miła, sympatyczna, troskliwa.. Najlepiej, żeby była brunetką z brązowymi oczami.. Wiek się nie liczy.. To tylko cyfra według mnie. - rzucił niby od niechcenia.
- Gdyby nie mój tata to dałabym ci numer do mojej mamy.. - odpowiedziała, a ja zakrztusiłem się sokiem. Zbyszek zbity z tropu nie wiedział co powiedzieć. - Przyniosłam kilka filmów.. - powiedziała, wyciągając je z torebki.
Wybraliśmy jeden i w trójkę zaczęliśmy oglądać.
czwartek, 3 października 2013
Wszyscy musimy, chcąc uczynić rzeczywistość znośną, utrzymać w sobie kilka drobnych szaleństw.
- Sztuka oniryczna.. - usłyszałam głos nauczycielki, gdy otworzyłam oczy. Widocznie musiałam się zdrzemnąć. Wszyscy skrzętnie notowali, więc chcąc stworzyć pozory też otworzyłam zeszyt. Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru pisać idiotycznych formułek, których potem będę musiała nauczyć się na pamięć. Po co mi wiedzieć co to jest jakaś sztuka oniryczna? Poczułam wibracje w kieszeni i zjeżdżając prawie pod ławkę, wyciągnęłam telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam smsa od Michała "Obiad o 14?" Hmm.. Rozgadany jest, nie ma co.. Wystukałam odpowiedź i schowałam telefon. Po dwudziestu minutach zadzwonił dzwonek. Nareszcie.. Spakowałam rzeczy do torby i ruszyłam w stronę wyjścia.
- A ty gdzie? - spytała Kaśka, stojąc za mną.
- Na obiad.. - odwróciłam się i popatrzyłam na nią.
- No fajnie, ale mamy jeszcze historię. - zmarszczyła brwi. - Znowu się zmywasz?
- Jak to znowu? Ostatni raz zmyłam się..
- Tydzień temu. - dokończyła za mnie. - Z kim idziesz na ten obiad? Z tym barmanem?
- Nie - odpowiedziałam szybko. - Umówiłam się z Michałem..
- Tym siatkarzem? On wie ile ty masz lat? Przecież on jest od ciebie starszy o jakieś dziesięć lat..
- A czy ja biorę z nim ślub? - spytałam oburzona. - Dobrze nam się rozmawia, więc chcemy utrzymywać kontakt. Jest w tym coś złego?
- Nie podoba mi się to wcale.. - pokręciła głową z grymasem na twarzy.
- I nie musi. - odparłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Sprawdziłam, czy nie dostałam smsa od Michała, ale nic nie było. Niby gdzie mieliśmy się spotkać? Wyszłam na chodnik i usłyszałam głośny klakson. Odwróciłam się i zobaczyłam Kubiaka siedzącego w samochodzie. Otworzyłam drzwi w lekkim szoku.
- Skąd wiedziałeś do którego liceum chodzę? - spytałam, zapinając pas.
- Cześć. - przywitał się z uśmiechem.
- No cześć. - wywróciłam oczami. - No więc?
- To jest najlepsze liceum w Rzeszowie, a ty wyglądasz na taką trochę kujonkę.. - wyszczerzył się. Przestałam się uśmiechać i spiorunowałam go wzrokiem.
- Moi rodzice mają po prostu duże ambicje. - odpowiedziałam z powagą. - Gdzie jedziemy?
- Mam tylko godzinę, więc nie oczekuj żadnych atrakcji. - odparł.
- A co potem?
- Trening. Mam dwugodzinną przerwę na obiad a potem wracam na halę.
- I tak codziennie? - spytałam zdziwiona.
- Weekendy mam wolne. Chyba, że jest mecz.
- Jejku.. Nie nudzi ci się to?
- Wiesz.. Robię to co kocham. - wzruszył ramionami. Popatrzyłam na niego, próbując doszukać się jakiejś oznaki kłamstwa. Wielu ludzi twierdzi, że praca sprawia mu przyjemność, choć tak naprawdę w ten sposób jedynie się pocieszają. - Nie patrz tak na mnie, nie kłamie. - uśmiechnął się pod nosem. Czy on umie czytać w myślach? Zatrzymaliśmy się pod jedną z rzeszowskich restauracji. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca przy stoliku w rogu.
- Na co masz ochotę? - spytał, przeglądając menu.
- Gyros na frytkach. - odpowiedziałam, uśmiechając się. Mniam.
- Nie boisz się o figurę?
- Sugerujesz, że powinnam zacząć? - przymrużyłam lekko oczy.
- Nie, nie, skąd.. - zreflektował się szybko. - Po prostu wiele dziewczyn w twoim wieku odchudza się i to nie potrzebnie.
- W twoim wieku.. - powtórzyłam.
- To znaczy.. Wiesz.. Młode dziewczyny. - poprawił się. - Ja wezmę zestaw dnia. - dodał, chcąc zmienić temat. Przywołał kelnera i złożył zamówienie. - To jak było w szkole?
- Tak, że na pewno nie mam ochoty o tym rozmawiać. Jak twoja lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią?
- To ja też miałem taką zrobić? - spytał zdziwiony.
- No, a co będziemy razem robić? W końcu skończą się nam tematy do rozmów. A jeśli oboje będziemy ją mieli to będziemy ją razem realizować. Może będziemy mieć wspólne punkty? Na przykład kąpiel nago w morzu? - uniosłam znacząco brwi, a on popatrzył na mnie zszokowany. Wybuchnęłam śmiechem. - Boże, ale z ciebie sztywniak.. - pokręciłam głową, upijając łyk soku.
- Nie jestem sztywniakiem.. - oburzył się.
- No to opowiedz mi o jednej szalonej rzeczy, którą zrobiłeś w całym swoim życiu..
- Kiedyś poszedłem na wagary..
- Ty wariacie.. - pokręciłam głową ze śmiechem. - Cóż.. Widzę, że nic lepszego, niż poznanie mnie nie mogło ci się przydarzyć. - westchnęłam, zabierając się za jedzenie.
- Z każdą kolejną minutą zaczynam w to wątpić. - uniósł brwi.
- Jasne. - powiedziałam mrużąc oczy. - Wiem, że mnie lubisz.
- Skąd taka pewność?
- Znam się na ludziach.. Poza tym mnie nie da się nie lubić. - wyszczerzyłam się. Pokręcił jedynie głową i zaczął jeść.
- No to jakie masz plany na resztę dnia? - spytał, patrząc na mnie.
- Zakupy - powiedziałam, popijając resztki jedzenia. - A ty co będziesz robił po treningu?
- Wrócę do domu i będę odpoczywał..
- To zawsze robisz po powrocie?
- Po całym dniu trenowania jestem zmęczony. Domyślam się, że w twoim słowniku nie ma takiego słowa, ale w moim jest na wysokim miejscu.
- Jejku naprawdę musisz to kochać.. O której w sobotę jest ten mecz?
- Chcesz przyjść? - spytał, unosząc brwi.
- Jeśli obiecasz mi, że tym razem zbierzecie się i wygracie to może wpadnę. - wzruszyłam ramionami, patrząc na jego rozpromienioną twarz.
- Przekażę chłopakom, że jeśli nawalimy to skopiesz nam tyłki. To ich zmotywuje.
- Niech będzie. - zgodziłam się.
- To co idziemy? - spytał, wstając. Wyjęłam portfel i chciałam zapłacić. - Nawet nie żartuj..
- Ty już płaciłeś. - przypomniałam mu. - Chcesz, żebym przyszła na mecz?
- To jest szantaż. - oburzył się. Nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Zapłaciłam i wyszliśmy z restauracji. - To gdzie cię odwieźć?
- Do domu. - odparłam, wsiadając do samochodu. Ruszyliśmy, a ja rozsiadłam się wygodnie, kładąc nogi na maskę rozdzielczą.
- Nie za wygodnie ci? - spytał, patrząc na nie.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, no w sumie nie.. - mruknął. Podkręciłam głośniej muzykę bo leciała moja ulubiona piosenka.
- Znasz to? - popatrzyłam na niego z nadzieją, ale on pokręcił przecząco głowa. Z przyzwyczajenia zaczęłam śpiewać, a on popatrzył na mnie zrozpaczony. - Wiem, że nie mam talentu. - uśmiechnęłam się.
- Nie jest tak źle. W szatni gorzej fałszują..
- Gorzej ode mnie? - spytałam zdziwiona. - Nie spotkałam nikogo kto śpiewałby gorzej, niż ja..
- Siedzisz koło takiego kogoś..
- Zaśpiewaj coś.. - powiedziałam, patrząc na niego wyczekująco. - No proszę..
- Nie ma mowy..
- No weź.. - jęknęłam, ale on cały czas kręcił przecząco głową. - Jeśli przyjdziesz na mecz i będziesz bardzo głośno kibicowała, ale tak głośno, że nawet ja cię usłyszę to może to przemyślę..
- Czy to nie ty zarzucałeś mi to, że cię szantażuję? - spytałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom.
- Uczę się od najlepszych. - wzruszył ramionami, posyłając mi promienny uśmiech. Westchnęłam.
- Zobaczymy co się da zrobić. - odparłam i znów zaczęłam siłować się z klamką. Jedynie zaśmiał się i ponownie mi pomógł. - Do zobaczenia. - rzuciłam przez ramię i wysiadłam.
- W sobotę, mam nadzieję. - dodał zanim zamknęłam drzwi.
- Maja! - usłyszałam, gdy tylko przekroczyłam próg domu. A jednak się dowiedziała. Zostawiłam torbę na przedpokoju i weszłam do salonu. Rodzice siedzieli na kanapie i oglądali jakiś durny program w telewizji. - Dlaczego nie byłaś na historii?
- Bo miałam inne plany. - odparłam, patrząc im prosto w oczy.
- Miała inne plany.. - powtórzyła mama, patrząc na tatę i załamując ręce. - Szkoła powinna być dla ciebie najważniejsza. Mogę wiedzieć jakie to były plany?
- Byłam na obiedzie. - powiedziałam niewzruszenie. Popatrzyli na mnie, nie wiedząc czy mówię poważnie.
- I nie mogłaś iść na niego po historii?
- Nie, nie mogłam. Byłam głodna przed historią. Nie poszłam, stało się. Chcecie mi dać szlaban, czy mogę iść do pokoju?
- Maja, skarbie.. - westchnęła mama, podchodząc do mnie. - Wiem, że jest ci ciężko, ale sama zdecydowałaś, że zostaniesz w szkole.
- Wiem i zostałam. Po prostu nie chce spędzać w ten sposób tego czasu. Rozumiecie? - spytałam, zaciskając usta w jedną, wąską kreskę, żeby się nie rozpłakać.
- Rozumiem, ale przynajmniej nie uciekaj z lekcji, dobrze?
- Mhm. - mruknęłam w jej ramie. Weszłam do pokoju i opadłam na poduszki, wkładając słuchawki do uszu.
Sobota...
Szłam na halę długim korytarzem razem z tłumem innych ludzi, trzymając Julkę za rękę. Tak jak inni podekscytowanie miała wymalowane na twarzy. Mijaliśmy stoisko z koszulkami, przy którym przystanęłyśmy. A może by go tak zaskoczyć? Kupiłam koszulkę z nazwiskiem Kubiak i założyłam na siebie. Weszłyśmy na trybuny i zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Siatkarze już się rozgrzewali, a Michał chyba się za mną rozglądał. W końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie. Wstał i ruszył w moim kierunku, a ja podeszłam razem z małą do barierek.
- A jednak przyszłaś.. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. - I na dodatek w koszulce zespołu z moim nazwiskiem..
- Nawet nie wiesz jak bardzo chce usłyszeć to jak śpiewasz.. - uśmiechnęłam się. - Co mam krzyczeć?
- Wystarczy Kubiak jesteś najlepszy. - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Nie wiem czy umiem, aż tak dobrze kłamać.. - skrzywiłam się.
- Wierzę w ciebie. - odparł.
- Wracaj do rozgrzewki.. - nakazałam, a on posłusznie się oddalił. Zajęłam ponownie miejsce na trybunach.
- To jest twój chłopak? - spytała Julka, patrząc na mnie.
- Nie, to jest mój.. kolega.
- To już nie jest idiotą?
- Nie.. - zaśmiałam się. - Okazało się, że jest bardzo fajnym facetem.
Rozgrzewka się skończyła i po prezentacji obu zespołów, przedstawiono pierwszą szóstkę. W niej był też Michał. Teraz wiedziałam dlaczego, aż tak bardzo zależało mu na tym, żebym była. Musiałam przyznać, że był jednym z najlepszych zawodników. Kończył wszystkie piłki, które dostawał, a przyjmował też chyba dobrze.. Nie wiem, nie znam się na tym. Wygraliśmy pierwszego seta i po krótkiej przerwie zaczął się drugi. Oglądałam bez większych emocji. Pomimo całej sympatii jaką darzyłam Kubiaka, siatkówka nadal mnie do siebie nie przekonała. Dopiero, gdy Michał upadł po tym jak skoczył do bloku wstałam i patrzyłam uważnie na boisko. Dlaczego się nie podnosił? Dlaczego leżał trzymając się za kostkę? Dlaczego wszyscy podbiegli do niego i teraz znoszą go z boiska? Co się dzieję?
~*~
To już 5! :) Bardzo, bardzo proszę o komentarze :) Następny w poniedziałek :) Miłego weekendu! :)
- A ty gdzie? - spytała Kaśka, stojąc za mną.
- Na obiad.. - odwróciłam się i popatrzyłam na nią.
- No fajnie, ale mamy jeszcze historię. - zmarszczyła brwi. - Znowu się zmywasz?
- Jak to znowu? Ostatni raz zmyłam się..
- Tydzień temu. - dokończyła za mnie. - Z kim idziesz na ten obiad? Z tym barmanem?
- Nie - odpowiedziałam szybko. - Umówiłam się z Michałem..
- Tym siatkarzem? On wie ile ty masz lat? Przecież on jest od ciebie starszy o jakieś dziesięć lat..
- A czy ja biorę z nim ślub? - spytałam oburzona. - Dobrze nam się rozmawia, więc chcemy utrzymywać kontakt. Jest w tym coś złego?
- Nie podoba mi się to wcale.. - pokręciła głową z grymasem na twarzy.
- I nie musi. - odparłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Sprawdziłam, czy nie dostałam smsa od Michała, ale nic nie było. Niby gdzie mieliśmy się spotkać? Wyszłam na chodnik i usłyszałam głośny klakson. Odwróciłam się i zobaczyłam Kubiaka siedzącego w samochodzie. Otworzyłam drzwi w lekkim szoku.
- Skąd wiedziałeś do którego liceum chodzę? - spytałam, zapinając pas.
- Cześć. - przywitał się z uśmiechem.
- No cześć. - wywróciłam oczami. - No więc?
- To jest najlepsze liceum w Rzeszowie, a ty wyglądasz na taką trochę kujonkę.. - wyszczerzył się. Przestałam się uśmiechać i spiorunowałam go wzrokiem.
- Moi rodzice mają po prostu duże ambicje. - odpowiedziałam z powagą. - Gdzie jedziemy?
- Mam tylko godzinę, więc nie oczekuj żadnych atrakcji. - odparł.
- A co potem?
- Trening. Mam dwugodzinną przerwę na obiad a potem wracam na halę.
- I tak codziennie? - spytałam zdziwiona.
- Weekendy mam wolne. Chyba, że jest mecz.
- Jejku.. Nie nudzi ci się to?
- Wiesz.. Robię to co kocham. - wzruszył ramionami. Popatrzyłam na niego, próbując doszukać się jakiejś oznaki kłamstwa. Wielu ludzi twierdzi, że praca sprawia mu przyjemność, choć tak naprawdę w ten sposób jedynie się pocieszają. - Nie patrz tak na mnie, nie kłamie. - uśmiechnął się pod nosem. Czy on umie czytać w myślach? Zatrzymaliśmy się pod jedną z rzeszowskich restauracji. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca przy stoliku w rogu.
- Na co masz ochotę? - spytał, przeglądając menu.
- Gyros na frytkach. - odpowiedziałam, uśmiechając się. Mniam.
- Nie boisz się o figurę?
- Sugerujesz, że powinnam zacząć? - przymrużyłam lekko oczy.
- Nie, nie, skąd.. - zreflektował się szybko. - Po prostu wiele dziewczyn w twoim wieku odchudza się i to nie potrzebnie.
- W twoim wieku.. - powtórzyłam.
- To znaczy.. Wiesz.. Młode dziewczyny. - poprawił się. - Ja wezmę zestaw dnia. - dodał, chcąc zmienić temat. Przywołał kelnera i złożył zamówienie. - To jak było w szkole?
- Tak, że na pewno nie mam ochoty o tym rozmawiać. Jak twoja lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią?
- To ja też miałem taką zrobić? - spytał zdziwiony.
- No, a co będziemy razem robić? W końcu skończą się nam tematy do rozmów. A jeśli oboje będziemy ją mieli to będziemy ją razem realizować. Może będziemy mieć wspólne punkty? Na przykład kąpiel nago w morzu? - uniosłam znacząco brwi, a on popatrzył na mnie zszokowany. Wybuchnęłam śmiechem. - Boże, ale z ciebie sztywniak.. - pokręciłam głową, upijając łyk soku.
- Nie jestem sztywniakiem.. - oburzył się.
- No to opowiedz mi o jednej szalonej rzeczy, którą zrobiłeś w całym swoim życiu..
- Kiedyś poszedłem na wagary..
- Ty wariacie.. - pokręciłam głową ze śmiechem. - Cóż.. Widzę, że nic lepszego, niż poznanie mnie nie mogło ci się przydarzyć. - westchnęłam, zabierając się za jedzenie.
- Z każdą kolejną minutą zaczynam w to wątpić. - uniósł brwi.
- Jasne. - powiedziałam mrużąc oczy. - Wiem, że mnie lubisz.
- Skąd taka pewność?
- Znam się na ludziach.. Poza tym mnie nie da się nie lubić. - wyszczerzyłam się. Pokręcił jedynie głową i zaczął jeść.
- No to jakie masz plany na resztę dnia? - spytał, patrząc na mnie.
- Zakupy - powiedziałam, popijając resztki jedzenia. - A ty co będziesz robił po treningu?
- Wrócę do domu i będę odpoczywał..
- To zawsze robisz po powrocie?
- Po całym dniu trenowania jestem zmęczony. Domyślam się, że w twoim słowniku nie ma takiego słowa, ale w moim jest na wysokim miejscu.
- Jejku naprawdę musisz to kochać.. O której w sobotę jest ten mecz?
- Chcesz przyjść? - spytał, unosząc brwi.
- Jeśli obiecasz mi, że tym razem zbierzecie się i wygracie to może wpadnę. - wzruszyłam ramionami, patrząc na jego rozpromienioną twarz.
- Przekażę chłopakom, że jeśli nawalimy to skopiesz nam tyłki. To ich zmotywuje.
- Niech będzie. - zgodziłam się.
- To co idziemy? - spytał, wstając. Wyjęłam portfel i chciałam zapłacić. - Nawet nie żartuj..
- Ty już płaciłeś. - przypomniałam mu. - Chcesz, żebym przyszła na mecz?
- To jest szantaż. - oburzył się. Nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Zapłaciłam i wyszliśmy z restauracji. - To gdzie cię odwieźć?
- Do domu. - odparłam, wsiadając do samochodu. Ruszyliśmy, a ja rozsiadłam się wygodnie, kładąc nogi na maskę rozdzielczą.
- Nie za wygodnie ci? - spytał, patrząc na nie.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, no w sumie nie.. - mruknął. Podkręciłam głośniej muzykę bo leciała moja ulubiona piosenka.
- Znasz to? - popatrzyłam na niego z nadzieją, ale on pokręcił przecząco głowa. Z przyzwyczajenia zaczęłam śpiewać, a on popatrzył na mnie zrozpaczony. - Wiem, że nie mam talentu. - uśmiechnęłam się.
- Nie jest tak źle. W szatni gorzej fałszują..
- Gorzej ode mnie? - spytałam zdziwiona. - Nie spotkałam nikogo kto śpiewałby gorzej, niż ja..
- Siedzisz koło takiego kogoś..
- Zaśpiewaj coś.. - powiedziałam, patrząc na niego wyczekująco. - No proszę..
- Nie ma mowy..
- No weź.. - jęknęłam, ale on cały czas kręcił przecząco głową. - Jeśli przyjdziesz na mecz i będziesz bardzo głośno kibicowała, ale tak głośno, że nawet ja cię usłyszę to może to przemyślę..
- Czy to nie ty zarzucałeś mi to, że cię szantażuję? - spytałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom.
- Uczę się od najlepszych. - wzruszył ramionami, posyłając mi promienny uśmiech. Westchnęłam.
- Zobaczymy co się da zrobić. - odparłam i znów zaczęłam siłować się z klamką. Jedynie zaśmiał się i ponownie mi pomógł. - Do zobaczenia. - rzuciłam przez ramię i wysiadłam.
- W sobotę, mam nadzieję. - dodał zanim zamknęłam drzwi.
- Maja! - usłyszałam, gdy tylko przekroczyłam próg domu. A jednak się dowiedziała. Zostawiłam torbę na przedpokoju i weszłam do salonu. Rodzice siedzieli na kanapie i oglądali jakiś durny program w telewizji. - Dlaczego nie byłaś na historii?
- Bo miałam inne plany. - odparłam, patrząc im prosto w oczy.
- Miała inne plany.. - powtórzyła mama, patrząc na tatę i załamując ręce. - Szkoła powinna być dla ciebie najważniejsza. Mogę wiedzieć jakie to były plany?
- Byłam na obiedzie. - powiedziałam niewzruszenie. Popatrzyli na mnie, nie wiedząc czy mówię poważnie.
- I nie mogłaś iść na niego po historii?
- Nie, nie mogłam. Byłam głodna przed historią. Nie poszłam, stało się. Chcecie mi dać szlaban, czy mogę iść do pokoju?
- Maja, skarbie.. - westchnęła mama, podchodząc do mnie. - Wiem, że jest ci ciężko, ale sama zdecydowałaś, że zostaniesz w szkole.
- Wiem i zostałam. Po prostu nie chce spędzać w ten sposób tego czasu. Rozumiecie? - spytałam, zaciskając usta w jedną, wąską kreskę, żeby się nie rozpłakać.
- Rozumiem, ale przynajmniej nie uciekaj z lekcji, dobrze?
- Mhm. - mruknęłam w jej ramie. Weszłam do pokoju i opadłam na poduszki, wkładając słuchawki do uszu.
Sobota...
Szłam na halę długim korytarzem razem z tłumem innych ludzi, trzymając Julkę za rękę. Tak jak inni podekscytowanie miała wymalowane na twarzy. Mijaliśmy stoisko z koszulkami, przy którym przystanęłyśmy. A może by go tak zaskoczyć? Kupiłam koszulkę z nazwiskiem Kubiak i założyłam na siebie. Weszłyśmy na trybuny i zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Siatkarze już się rozgrzewali, a Michał chyba się za mną rozglądał. W końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie. Wstał i ruszył w moim kierunku, a ja podeszłam razem z małą do barierek.
- A jednak przyszłaś.. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. - I na dodatek w koszulce zespołu z moim nazwiskiem..
- Nawet nie wiesz jak bardzo chce usłyszeć to jak śpiewasz.. - uśmiechnęłam się. - Co mam krzyczeć?
- Wystarczy Kubiak jesteś najlepszy. - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Nie wiem czy umiem, aż tak dobrze kłamać.. - skrzywiłam się.
- Wierzę w ciebie. - odparł.
- Wracaj do rozgrzewki.. - nakazałam, a on posłusznie się oddalił. Zajęłam ponownie miejsce na trybunach.
- To jest twój chłopak? - spytała Julka, patrząc na mnie.
- Nie, to jest mój.. kolega.
- To już nie jest idiotą?
- Nie.. - zaśmiałam się. - Okazało się, że jest bardzo fajnym facetem.
Rozgrzewka się skończyła i po prezentacji obu zespołów, przedstawiono pierwszą szóstkę. W niej był też Michał. Teraz wiedziałam dlaczego, aż tak bardzo zależało mu na tym, żebym była. Musiałam przyznać, że był jednym z najlepszych zawodników. Kończył wszystkie piłki, które dostawał, a przyjmował też chyba dobrze.. Nie wiem, nie znam się na tym. Wygraliśmy pierwszego seta i po krótkiej przerwie zaczął się drugi. Oglądałam bez większych emocji. Pomimo całej sympatii jaką darzyłam Kubiaka, siatkówka nadal mnie do siebie nie przekonała. Dopiero, gdy Michał upadł po tym jak skoczył do bloku wstałam i patrzyłam uważnie na boisko. Dlaczego się nie podnosił? Dlaczego leżał trzymając się za kostkę? Dlaczego wszyscy podbiegli do niego i teraz znoszą go z boiska? Co się dzieję?
~*~
To już 5! :) Bardzo, bardzo proszę o komentarze :) Następny w poniedziałek :) Miłego weekendu! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)