Bardzo powoli szłam w kierunku Podpromia, gdzie byłam umówiona z Michałem. Ostatnie na co miałam ochotę to gra w siatkówkę. A gdybym została w tej trzeciej klasie? Przecież w moim przypadku to i tak bez różnicy czy zdam, czy nie. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam sportową torbę i pchnęłam drzwi. Weszłam na wielką halę i zobaczyłam Miśka, który ćwiczył zagrywkę.
- Cześć. - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się dostatecznie blisko. Odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem. - Co?
- Myślałem, że nie przyjdziesz.. A na dodatek masz sportowy strój. - uśmiechnął się złośliwie.
- Zobaczymy czy będziesz taki wygadany 4 kilometry nad ziemią. - pokazałam mu język i zdjęłam torbę. - Dobra zaczynajmy.. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.. - westchnęłam.
- Na początek sposób górny. Daj ręce.. - podszedł do mnie i zaczął ustawiać mi palce.
- Tylko uważaj na moje palce... - powiedziałam przerażona tym, że mam odbić piłkę w takiej pozycji. - Chociaż.. Myślisz, że jak sobie je wybije to mi odpuści?
- Dasz rade. - uśmiechnął się, patrząc mi oczy. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam innego wyjścia.
- Dobra, mogę już zacząć?
Zaczęliśmy odbijać monotonnie do siebie. Od czasu do czasu dostałam piłką w twarz z czego Michał miał niezły ubaw. Potem przeszliśmy do sposobu dolnego z którym o dziwo było jeszcze gorzej. Zagrywki, jeśli w ogóle można je tak nazwać nie przechodziły ponad siatką. Sukces był, gdy dotarły do połowy naszej strony.
- Nie było tak źle.. - odezwał się jako pierwszy, gdy leżeliśmy na boisku.
- Mogło być gorzej? - popatrzyłam na niego, marszcząc brwi.
- No chyba nie, ale się przynajmniej starałaś.. - wzruszył ramionami.
- Za to nie dostanę pozytywnej oceny.. - mruknęłam.
- Dostaniesz. - powiedział stanowczo. - Już moja w tym głowa, żebyś zaliczyła tą siatkówkę. Uczy cię reprezentant Polski, kto miałby cię tego nauczyć jak nie ja? - usiadł i popatrzył na mnie z góry.
- Za dużo czasu spędzasz ze Zbyszkiem..
- Robię się tak samo zarozumiały.. - odparł przerażony.
- Jemu i tak nie dorównasz, nie martw się.
- Nocował u ciebie? - mruknął, nie patrząc na mnie.
- Raz. - odpowiedziałam, mrużąc oczy. - A co?
- Nie, nic..
- Chyba nie jesteś zazdrosny..
- Ja? No chyba żartujesz..
- To dobrze. - powiedziałam, wstając. - Jest pan gotowy, panie Kubiak? Samolot czeka..
- Na prawdę muszę? Jestem idiotą bo się na to zgodziłem. - jęknął. Skinęłam głową i wyciągnęłam do niego rękę. - Co ja z tobą mam..
- A to dopiero początek.. - wyszczerzyłam się i ruszyłam do szatni, wziąć prysznic.
- Nie zrobię tego.. - krzyknął Michał, gdy lecieliśmy samolotem.
- Dasz rade. - powiedziałam patrząc mu w oczy. - Ja się nauczę grać w siatkę, a ty skoczysz razem ze mną.
- To są dwie różne rzeczy! - odparł zdenerwowany.
- Nie wydaje mi się. - uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy.
- Powiedź mi jeszcze raz dlaczego się zgodziłem?
- Bo jesteś idiotą. - wzruszyłam ramionami.
- Gotowi? - spytał jeden z mężczyzn, z którymi mieliśmy skakać.
- Tak. - odpowiedziałam w tym samym momencie, gdy Michał odpowiedział nie. Wstaliśmy i zostaliśmy przypięci do instruktorów. Uśmiechnęłam się po raz ostatni do niego i skoczyłam.
Wylądowałam pierwsza i zaraz po odpięciu podbiegłam do Miśka rzucając mu się na szyję.
- I teraz powiedź mi, że żałujesz! - krzyknęłam, czując, że adrenalina jeszcze nie opadła.
- Musze się napić.. - odparł, po czym zaczerpnął głęboko powietrza.
- Należy ci się! - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę.
- No to co piwo? - spytałam, gdy usiedliśmy przy barze.
- Nie.. - pokręcił przecząco głową. - Potrzebuje czegoś mocniejszego.. - powiedział i przywołał gestem barmana.
- Co dla ciebie Maja? - zwrócił się do mnie mężczyzna zza lady, którego imienia nie pamiętałam.
- Dwa podwójne mad dogi. - odparłam z uśmiechem.
- Często tu bywasz? - uniósł brwi, rozglądając się po wnętrzu lokalu.
- Dwa, trzy razy w tygodniu.. - wzruszyłam ramionami. - A ty gdzie wychodzisz, żeby potańczyć?
- Do łazienki pod prysznic.. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam.
- No nie mówi mi, że nie wychodzisz.. - przymrużyłam oczy. - To co ty robisz wieczorami?
- Odpoczywam po treningu, czytam, oglądam telewizję.. - zaczął wymieniać, a ja patrzyłam na niego coraz mocniej kręcąc głową.
- Biedaku.. - westchnęłam. - A więc teraz opowiem ci twój dzień, a ty popraw mnie jeśli się pomylę, ok?
- No próbuj..
- Wstajesz i idziesz do łazienki.. Poranna toaleta, wiadomo. Jesz śniadanie i wychodzisz na trening, jesz obiad albo ze mną, albo z kolegami z drużyny. Idziesz na popołudniowy trening. Wracasz, jesz kolację i siadasz na kanapie z książką lub pilotem. Zakładam, że między 22, a 23 kładziesz się spać, żeby być rano wypoczętym i zrobić dokładnie to samo co dzień wcześniej. Dlaczego mnie nie poprawiasz?
- To prawda. - przytaknął.
- To rutyna. Jak można tak żyć? Nie nudzisz się? Nie męczy cię to?
- Robię to co kocham.. Gram w siatkówkę.
- A pierdolisz.. - wywróciłam oczami, przechylając kieliszek. Skrzywiłam sie lekko, gdy substancja wypalała mi gardło. Misiek patrzył na mnie z niedowierzaniem. - No co?
- Pijesz jak facet. - pokręcił głową, wciąż będąc w szoku.
- A ty jak baba.. - wskazałam na kieliszek, który nadal trzymał w ręku. - No pij. - zasmiałam się, a on przechylił kieliszek i skrzywił się dwa razy bardziej, sięgając po szklankę soku, którą zamówił wcześniej. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Widać, że nie wychodzisz zbyt często.. - westchnęłam, kręcąc głową z uśmiechem. - Jeszcze raz to samo! - krzyknęłam do barmana.
- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy wyszliśmy z baru. Cały czas chichotaliśmy, trzymając się za ręce. - Nie możesz prowadzić, auta. To jest zabronione. Jesteś nawalony.
- Nie jestem.. - pokręcił przecząco głową, zataczając się. - Jestem najtrzeźwiejszym facetem na tej ulicy.
- Jesteśmy sami na ulicy. - wybuchnęłam śmiechem.
- Odprowadzę cię do domu! - oznajmił, ruszając przed siebie.
- Nie chce nic mówić, ale mój dom jest w tamtym kierunku. - wskazałam na prawo palcem. - Poza tym na nogach dojdziemy tam rano. - usiadłam na krawężniku, cały czas się śmiejąc.
- No to zmiana planów. - odwrócił się na pięcie i popatrzył na mnie. - Weźmiemy taksówkę. Ale czekaj ty jesteś pijana.. Nie możesz wrócić do domu.
- Uwierz mi, że to nie będzie pierwszy raz.. Poza tym nie będę spała na dworcu.
- Idziesz do mnie. - powiedział stanowczo.
- O nie.. Nie jestem taka łatwa. - udałam oburzoną, wstając.
- Nie, nie Maja to nie o to.. - podbiegł do mnie z miną skruszonego szczeniaka, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Przecież wiem. Ale nie dzwońmy po taksówkę. Przejdźmy się. - poprosiłam.
- Jestem za, ale może wrócę i kupię coś na drogę? - spytał.
- Dobry pomysł. - skinęłam, a on wbiegł do środka. Zaczęłam kopać kamyk, ale gdy kilkakrotnie w niego nie trafiłam nogą dałam sobie spokój. Michał wrócił z butelką jakiejś brązowej substancji. - W którą stronę?
- Tam. - machnął ręką z butelką, a drugą złapał moją i razem szliśmy przed siebie. - Ale to był dzień.. - westchnął, odsuwając butelkę od ust i podając ją mi.
- Podobało się?
- Bardzo. - przytaknął. - Ty tak masz na co dzień?
- Nie codziennie gram w siatkę, skaczę ze spadochronu i upijam się z takim przystojniakiem, ale codziennie kładę się do łóżka z przekonaniem, że miałam udany dzień. O to chodzi właśnie w życiu. Żeby czerpać z każdego dnia tyle przyjemności ile się da. Co z tego, że będę miała maturę, rodzinę, pracę na wysokim stanowisku, gdy przy tym będę prowadziła nudne, monotonne życie? Przecież to jest kompletnie pozbawione jakiegokolwiek sensu! Życie ma się tylko jedno i nie wiadomo ile ono będzie trwało. Ludzie są idiotami.. - fuknęłam oburzona.
- Uważasz mnie za przystojniaka? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Z tej całej litanii o życiu usłyszałeś tylko to? - przystanęłam i walnęłam go w ramie.
- Uważasz, że jestem przystojny. - wyszczerzył się.
- Nie prawda.. - pokręciłam głową i upiłam duży łyk trunku.
- Słyszałem. Uważasz, że jestem seksownym przystojniakiem. - odparł dumnie.
- Nie mam siły już.. - usiadłam na krawężniku. - Nie zrobię już ani jednego kroku więcej. Dzwoń po taksówkę. - mruknęłam, a on wyjął telefon z kieszeni.
- Rozładowany.
- Czekaj ja zadzwonię. - chciałam sięgnąć do torebki, ale jej nie było. - Zostawiłam telefon w samochodzie. - jęknęłam i położyłam się na plecach. - I co teraz?
- Chwila.. - rozejrzał się dookoła. - Jesteśmy pod blokiem Zibiego.
- Wiesz, że jest środek nocy? Obudzimy go?
- Wolisz spać na chodniku? - spytał, wyciągając do mnie rękę, żeby pomóc mi wstać. Wyobraziłam sobie siebie śpiącą na środku chodnika, wśród tłumu ludzi rano.
- Idziemy. - skinęłam głową. Podniosłam się i chwiejnym krokiem weszliśmy na klatkę schodową. - Czekaj. - szepnęłam, gdy Michał chciał dzwonić do drzwi. - Co my mu powiemy?
- Samochód nam się zepsuł pod jego blokiem. - odparł po chwili namysłu.
- Dobra. - skinęłam głową i zadzwoniłam do drzwi. Czekaliśmy dobre pięć minut zanim nam otworzył.
- Co wy tutaj robicie? - spytał, zaspanym głosem.
- Samochód nam się zepsuł pod twoim blokiem. - odpowiedzieliśmy jednogłośnie. Przetarł oczy i popatrzył na nas zdezorientowany.
- Że co?
- Przenocujesz nas? - poprosiłam z miną szczeniaka.
- To dla ciebie. - Misiek wyciągnął ręką z prawie pustą butelką. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Cii.. - syknął i wciągnął mnie za rękę do mieszkania. Michał chichocząc wszedł za nami. Zmierzyłam wzrokiem Zbyszka, który stał przede mną w samych bokserkach i uśmiechnęłam się przebiegle. Ja i oni. W jednym mieszkaniu. - Ta noc podoba mi się coraz bardziej. - westchnęłam.
- Ale się nawaliliście.. - pokręcił głową. - Na dodatek w środku tygodnia.
- Uuu.. - syknęłam cicho. - Ale nam się dostanie.
- Przyjechaliście tutaj samochodem?
- Nie, przyszliśmy pieszo. - powiedział Misiek ze spojrzeniem wbitym w ziemie. Wyglądał jak wyrośnięty przedszkolak, tłumaczący się rodzicom.
- Mówiliście, że wam się samochód zepsuł.
- Kłamaliśmy, żebyś nas przenocował. - odpowiedział.
- Zapamiętam, żeby cię nie brać napadając na bank, paplo.. - wywróciłam oczami. - Zbysiu.. Jest taka sprawa. Nie mamy telefonów, ani samochodu, ani miejsca żeby położyć się spać. I bardzo, bardzo prosimy o to, żebyś nas przygarnął. Prawda? - odwróciłam się, żeby Misiek mi przytaknął, ale jego już nie było. Razem z Zibim weszliśmy do pokoju i zobaczyliśmy, że śpi smacznie w ubraniach na łóżku. - Ale się nawalił.. - pokręciłam głową i czknęłam.
- Chodź.. Dam ci wody. - pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni. - Gdzie tak zabalowaliście?
- Tu i tam.. - odpowiedziałam z uśmiechem, siadając na blacie.
- Jak będziesz mnie tak lustrowała wzrokiem to się zarumienię. - powiedział, podając mi szklankę.
- Wiesz.. Ja jestem kobietą, ty jesteś mężczyzną..
- A oboje jesteśmy przyjaciółmi. - przerwał mi. - Sama tak powiedziałaś. Mi ta sytuacja w ogóle nie pasuję.
- Mi teraz też nie.. - pokręciłam głową, zatrzymując wzrok na jego klatce piersiowej.
- No i z tym teraz mamy problem. Jesteś pijana i nic nie możemy zrobić..
- Dlaczego? - jęknęłam.
- Bo jesteś pijana. - zaśmiał się. - Pójdziesz teraz do łazienki, sama.. - dodał, widząc, że otwieram usta, żeby coś powiedzieć. - A potem grzecznie położysz się spać, również sama.
- Dziewczyna sama pcha ci się do łóżka, a ty każesz jej iść grzecznie spać.. - westchnęłam, zeskakując z blatu. - Na pewno nie jesteś gejem? - spytałam, zatrzymując się w drzwiach.
- Na pewno nie chcesz nocować na chodniku? - uniósł brwi, a ja pobiegłam do łazienki.
~*~
Następny w poniedziałek :) Tak jak zawsze proszę o komentarze :)
Wiedziałam, wiedziałam, że Maja jeszcze naszego Misiaczka rozkręci ! :D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że jak sama się rozkręci to nie umie się zakręcić :D
Na pewno "miło" będzie wspominać pogawędkę ze Zbychem :)
Mega rozdział, uśmiałam się;D jesteś świetną pisarką;) aaa i jestem ciekawa co jest na rzeczy z tą Majką bo często się przewijają jakieś tajemnicze teksty typu: "Przecież w moim przypadku to i tak bez różnicy czy zdam, czy nie.". Ciekawe;D
OdpowiedzUsuńcudny ciekawe jaki będzie ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńA kiedy będzie następny ?
OdpowiedzUsuńmega <3
OdpowiedzUsuńzajefajny ale zdecydowanie za krótki :P mam taką małą nadzieję... dalej, że Maja jednak będzie z Miskiem a nie z Zbyszkiem
OdpowiedzUsuńdo następnego