Tylko sie we mnie nie zakochuj

Tylko sie we mnie nie zakochuj

środa, 11 grudnia 2013

EPILOG

                                                                                       podkład


Droga Gosiu,
   
          Wiem, że znasz Michała najlepiej ze wszystkich. Lepiej nawet, niż ja. Dlatego wierzę, że to Ty zajmiesz moje miejsce w jego sercu. Ja swoją rolę w jego życiu już odegrałam. Pokazałam mu jak cieszyć się życiem. Teraz chcę Cię prosić o to, żebyś zapewniła mu to, o czym marzył. Rodzinę i szczęście. Ja niestety nie mogę mu tego dać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak przez to cierpię. Nigdy nie myślałam, że będę pragnęła stabilizacji, męża i gromadki dzieci. Tak to już jest, że człowiek chce tego czego nie może mieć. Wiem, że przy Tobie będzie szczęśliwy. Wiem, że go kochasz i chcesz jego szczęścia, równie mocno. Nie wyobrażam sobie lepszej żony dla niego. Proszę Cię, a nawet błagam.. Zaopiekuj się nim. Pomóż mu o mnie zapomnieć i spraw by był szczęśliwy. Tylko o to Cię proszę...

                                                                                                                                             Majka.


                                                                                        ***

Tydzień po Jej śmierci. Kilka dni po Jej pogrzebie. Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. W końcu jesteś na miejscu. Klękasz przed Jej grobem i ze łzami w oczach czytasz tablicę.
                                                                          
                                                                            Majka Kubiak
                                                                    ur. 7 XII 1995 zm. 16 XI 2013
                                                                                Żyła lat 18
                                            "Tak krótko żyła, a tak żyć chciała. Bóg tak chciał, odejść musiała".

                                                                                                                                   Spoczywaj w pokoju


Patrzysz na Jej małe zdjęcie w rogu. Na Jej uśmiech, którego już nie zobaczysz. Na Jej oczy, za którymi tak tęsknisz i zaczynasz płakać jak małe dziecko. W końcu sam. Bez ludzi, którzy patrzą na ciebie ze współczuciem. W ręce trzymasz statuetkę, na której tak Jej zależało. Tą, którą Jej obiecałeś.
- Udało się.. - szepczesz przez łzy. - Dla ciebie..


10 lat później..

Idziesz długą aleją przez rzeszowski cmentarz. Kładziesz na Jej grobie wiązankę kwiatów i siadasz jak zawsze na ławce. Czytasz tablicę, której treść znasz na pamięć. Przypominasz sobie Jej ostatnie słowa "Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy..". Wyciągasz portfel i patrzysz na zdjęcie swojego 3 miesięcznego synka na rękach Gosi. Gosi, która była z tobą od zawsze. Gosi, która akceptowała to, że na komodzie w waszym domu stoi Jej zdjęcie, a drugie nosisz w portfelu. Gosi, która była z tobą, choć wiedziała, że nadal nosisz Ją w sercu. Gosi, która rozumiała to, że co najmniej raz w tygodniu przychodzisz w to miejsce i rozmawiasz z Nią. Gosi, która dała ci synka o którym zawsze marzyłeś. Wiedziałeś, że Ona patrzy na was z góry i się uśmiecha. Na tym jej zależało. Unosisz wzrok i patrzysz na jej małe zdjęcie.
- Jestem szczęśliwy.. - szepczesz. 


                                                                                          ***

Nie wiem czy zaskoczyłam Was epilogiem, czy też nie, ale w każdym bądź razie taki miałam w głowie od początku :) Jak zawsze kończąc opowiadania dziękuję moim najwierniejszym czytelniczkom :) I teraz też mam taki zamiar, więc.. Rilla, lupo_lupo, wikusiao8, Majka, Amelka, Anonimy :) --> DZIĘKUJĘ! :) Dawałyście mi niesamowitą motywację i mam nadzieję, że będziecie ze mną nadal podczas tworzenia nowego opowiadania: http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/ Pierwszy rozdział już jest! :)

Mam nadzieję, że Majkę i Michała będziecie miło wspominać, mimo tak smutnego zakończenia.

LR. :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Śmierć jest prze­cin­kiem w zda­niu twe­go życia

- Michaś przecież szanse były minimalne.. - westchnęłam, próbując go uspokoić. Po wizycie w szwajcarskiej klinice rozwalił kołpak w samochodzie. Usiadłam obok niego na krawężniku i złapałam za rękę.
- Nie wierzę, że nie da się nic zrobić.. - pokręcił z rozpaczą głową i uciekł spojrzeniem w przeciwnym  kierunku, żebym nie widziała jego łez. Chciałam dać mu chwilę na uspokojenie.
- Da się.. - odezwałam się w końcu. - Spędźmy czas, który nam został najlepiej jak możemy.. Jesteśmy w Szwajcarii.. Naprawdę chcesz siedzieć pod tą kliniką, aż do wyjazdu?
- Naprawdę masz ochotę na zabawę? - spytał, patrząc na ciebie z niedowierzaniem.
- Nigdy nie miałam większej.. - odpowiedziałam, wstając i wyciągając do niego rękę. - Mam jechać sama?
Nie musiałam długo czekać. Wstał i razem pojechaliśmy zwiedzać najciekawsze miejsca w Szwajcarii. Najlepiej bawiłam się wieczorem podczas ulicznej samby w Zurychu. To było coś niesamowitego. Ci ludzie to dopiero potrafią się cieszyć życiem. Wynajęliśmy pokój w jednym z hoteli w stolicy i spędzaliśmy tam romantyczną noc tylko we dwoje. Byłam cholernie szczęśliwa. Humor nie popsuł mi się nawet następnego dnia, gdy wracaliśmy do Polski.

W Polsce czas mijał nam w zawrotnym tempie. Wydawało mi się, że wszystko przyśpieszyło nam na złość. Dosłownie wszystko. Nowotwór coraz bardziej wykańczał mój organizm. Stawałam się z każdym dniem słabsza i bledsza. Doktor patrzył na mnie z coraz większym współczuciem. Moja mama wybuchała płaczem, gdy tylko na mnie popatrzyła. Michałowi nie szło w klubie bo ciągle myślał o tym czy jeszcze żyje. Kaśka starała się przy mnie nie płakać, ale co jakiś czas wychodziła do łazienki i wracała z zaczerwienionymi oczami. Filip przestał chodzić na imprezy i każdą wolną chwile spędzał ze mną. Wszyscy starali się udawać, że się z tym pogodzili, ale dobrze wiedziałam, że cały czas udają. To było dla mnie najgorsze. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpieli. Ja już dawno pogodziłam się  tym, że umrę. Każdy kiedyś umrze. Jedni wcześniej, drudzy później. Nie da się od tego uciec. Taka jest po prostu kolei rzeczy.

Przyszedł listopad, a z nim moja przeprowadzka do rodziców. Razem z Michałem zajęliśmy mój dawny pokój. Wszyscy uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Misiek większość dnia spędzał na treningach, a rodzice uparli się, że ktoś musi być zawsze przy mnie. W sumie nawet im się nie dziwie. Nie raz było tak, że mdlałam w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu nie chcieli dopuścić do sytuacji, w której nie będzie mi miał kto pomóc. Większość czasu spędzałam w wielkim fotelu w salonie. Przykryta kocami i z kubkiem herbaty w rękach. Mój organizm był podatny na wszystkie zarazki, bakterie i wirusy, więc ciągle kichałam, kasłałam i miewałam gorączkę.
- Nie zimno ci? - spytał Michał, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przed domem na ławce. Siedziałam ubrana jak na trzydziestostopniowy mróz i to w jego objęciach, a on pytał czy jest mi zimno.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową. - Oglądałam wasz dzisiejszy mecz..
- Nie chce o tym rozmawiać.. - mruknął.
- Michał co się dzieje? Przecież oboje dobrze wiemy, że stać cię na dużo, dużo więcej..
- Jak mam myśleć o jakiejś durnej grze, gdy wiem, że ty.. - urwał, a ja podniosłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Wiem dobrze, że dla ciebie to nie jest jakaś durna gra.. Nie możesz niszczyć swojej kariery. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby być najlepszym.
- Majka.. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
- Na meczu za tydzień chce widzieć jak odbierasz statuetkę MVP.
- A jeśli jej nie zdobędę? - zaśmiał się cicho i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Nie ma takiej opcji. - odpowiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w jego ramiona. 

Następnego dnia.
Oczami Filipa..

                                                                                  podkład

    Siedzieliśmy w trójkę na tarasie. Maja przykryta była dwoma kocami i zawzięcie coś pisała. Patrzyłem na nią i wiedziałem, że już wkrótce odejdzie. Jej blade policzki wskazywały na to, że koniec jest coraz bliżej. Nie chciałem, żeby widziała mojego smutku. Ona dawała radę więc i ja musiałem być silny. Dla niej. 
    Nagle podniosła wzrok, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Uśmiechnęła się tak, jakby zdała sobie z czegoś sprawę.
- Myślicie, że niebo istnieje? - spytała cicho. Z dnia na dzień mówiła coraz ciszej.
- Na pewno. - odpowiedziała Kaśka, uśmiechając  się do niej. Widziałem, że z całych sił powstrzymuje łzy.
- Nie byłam chyba złym człowiekiem? Nie zrobiłam nic takiego, czego Bóg nie mógłby mi wybaczyć..
- Pójdziesz do nieba.. To oczywiste. - odparła, drżącym głosem. - Kiedy przyjdzie Michał? - spytała szybko, żeby zmienić temat.
- Po treningu.. Przekażesz to Gosi? - spytała, dając jej kopertę z kartką, na której przed chwilą pisała. -  Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystkie rzeczy z mojej listy, a nawet o jedną więcej.. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że chodzi jej o Miśka. - Dostałam więcej, niż sobie życzyłam..
- To dlaczego nie zażyczyłaś sobie, żebyś nie umierała?
- Było coś, czego bardziej chciałam.. - wzruszyła ramionami.
- To poproś o to teraz.. Boże, słuchasz mnie? Nie możesz jej zabrać! Ma tutaj zostać!
- To na nic. - uśmiechnęła się do niej, łapiąc ją za rękę.
- Boisz się?
- Nie.. Już nie. - pokręciła przecząco głową. Kasia zacisnęła mocno usta, żeby przestać płakać i wszyscy skupiliśmy się na obserwowaniu Reksia, który ganiał za własnym ogonem. Po chwili popatrzyłem na Maję, ale ona miała zamknięte oczy.
- Majka.. - podszedłem do niej. Nic. - Majka. - potrząsnąłem nią lekko. Nadal nic. - Dzwoń na pogotowie. - zwróciłem się do Kaśki. Sam wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Michała. Włączyła się poczta głosowa. - Przyjedź do szpitala...

Oczami Michała...

Przemierzałem biegiem długie szpitalne korytarze. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale coś w środku wskazywało mi kierunek. W końcu dotarłem do odpowiedniej sali. Przy jej łóżku stali rodzice, Filip i Kasia. Panowała przerażająca cisza. Wszyscy płakali.. Tylko ona się uśmiechała. Złapałem ją za rękę, a z moich oczu popłynął strumyk łez.
- A mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał.. - szepnęła. - Przepraszam..
- Za co?
- Za to, że ci na to pozwoliłam..
- Przestań. To jeszcze nie koniec. Za tydzień miałaś zobaczyć jak zdobywam statuetkę.
- Nie myśl, że ci się upiecze.. Jeśli zawalisz to będę cię straszyć po nocach.. - uśmiecha się lekko. - Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko.
- Znajdź osobę, która pokochasz równie mocno. Nie chcę, żebyś był sam. Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. - wydusiłem z siebie bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić normalnie. Po chwili zamknęła oczy, a ja zacząłem płakać jak małe dziecko. Odeszła. Na zawsze.


                                                                                     ~*~

Wiem, że wiele z was ma mnie ochotę teraz zabić, ale tak musiało być. Mam nadzieję, że wstąpicie tutaj, żeby przeczytać epilog. Postaram się wrzucić go w czwartek.

Tak na pocieszenie.. Nie kończę mojej przygody z pisaniem. Mam mało czasu, dużo nauki, maturę za kilka miesięcy, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie piszę.. Zapraszam..
http://gorzkismakszczescia.blogspot.com/

sobota, 7 grudnia 2013

Jest tyl­ko jed­no szczęście w życiu, kochać i być kochanym.

Najważniejszy mecz w sezonie. Gwizdek. Akcja. I taaak! Mamy to! Resovia Mistrzem Polski! Chwila ciszy, gdy podawane jest nazwisko najlepszego zawodnika meczu, którym został.. Michał Kubiak! Mój Michaś.. Patrzyłam na niego z dumą jak odbiera statuetkę z uśmiechem na twarzy. Mokry od szampana i z konfetti przyklejonym do ciała dziękuje kibicom. Mimo tego, że z jego powodu drużyna została ukarana żółtą kartką bo wdał się w niepotrzebną dyskusje z sędzią - był dzisiejszym bohaterem, który poprowadził drużynę do zwycięstwa. Trzy najlepsze drużyny stały teraz na podium i czekały na wręczenie medali. Po całej ceremonii czekałam na Miśka obok trybun. Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
- Wygraliśmy! - krzyknął, cały rozpromieniony. Popatrzyłam na niego, chcąc zobaczyć jego radość. To w nim podobało mi się najbardziej. Gdy się cieszył w oczach pojawiały mu się radosne iskierki szczęścia, a w policzkach słodkie dołeczki.
- Nie mogło być inaczej.. - powiedziałam. - No to co? Idziecie świętować?
- Idziemy. - westchnął bo emocje powoli z niego schodziły.
- Mam na ciebie czekać w domu? - spytałam, ale po chwili dodałam. - Nie no.. Głupie pytanie.. Tylko grzecznie.
- Ale ty idziesz z nami. - powiedział, łapiąc mnie za rękę. - Ustaliliśmy, że bierzemy ze sobą żony bo nie każdy ma tak cudowną kobietę jak ja, która pozwoli mu iść samemu świętować.
- Widzisz jakim jesteś szczęściarzem.. - zaśmiałam się lekko.
- Największym na świecie. - przytaknął mi, całując mnie w nos.
- Koniec czułości. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Olę, dziewczynę Pita, która stała i kręciła głową. - Leć do szatni bo nie będziemy na ciebie czekać, a ty - zwróciła się tym razem do mnie. - Idziesz ze mną do reszty, która czeka przed halą. - pociągnęła mnie za rękę i bez słowa ruszyłam za nią.
- Gdzie idziemy? Do jakiegoś klubu? - spytałam.
- Nie wiem.. Pewnie tak, ale to Igła jest organizatorem wszelkiego rodzaju zabaw i imprez. - wzruszyła ramionami i pchnęła drzwi główne Podpromia. - Muszę cię uprzedzić, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele od dzisiejszego wieczoru. Chłopaki przez świętowanie rozumieją omawianie co było dobrze, a co źle w trakcie meczu. Wspominają najciekawsze akcje i ogólnie przez całą imprezę jest jeden temat.
- Serio? - jęknęłam. Cóż.. Zapowiadał się cudowny wieczór. Po 20 minutach dołączyli do nas zawodnicy, którzy odświeżeni wciąż byli w świetnych nastrojach. Postanowiliśmy, a raczej Igła zarządził to, że pójdziemy do klubu w pobliżu Podpromia. Wszyscy razem, dużą grupką przemierzaliśmy rzeszowskie ulice. Z Michałem szliśmy w samym środku rozmawiając ze wszystkimi dookoła, jednak cały czas trzymając się za ręce. Pierwszy raz byłam w tym klubie do którego weszliśmy. Myślałam, że znam wszystkie miejsca tego typu w Rzeszowie, a jednak okazało się, że nie. Zajęliśmy wolny stolik, chyba ostatni jaki został i zamówiliśmy pierwszego szampana. Tak jak ostrzegała mnie Ola jedynym tematem był mecz. Siedziałam, zresztą tak jak pozostałe dziewczyny i słuchałam ich podekscytowanych głosów.
- Może pójdziemy zatańczyć? - spytałam cicho Michała, który pochłonięty był rozmową z Pitem na temat żółtej kartki, którą dostał w dzisiejszym meczu. Jego zdaniem było to po prostu niesprawiedliwe i nie mógł się z tym pogodzić.
- Chwileczkę.. - odparł i wrócił do dalszej konwersacji. Popatrzyłam na Olę, która nawet nie próbowała przerywać Pitowi. Skinęłam głową w stronę parkietu, a ona z ulgą wstała. Dołączyłyśmy do tańczących par i zaczęłyśmy kołysać się w rytm muzyki. Po chwili dołączyła do nas dwójka facetów, którzy bez słowa zaczęli tańczyć obok nas. Nie minęły nawet 3 minuty, gdy obok mnie pojawił się Michał, a Pit już obejmował Olę. Ahh ta zazdrość.. pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Wtuliłam się w ramiona Miśka bo akurat leciała wolna piosenka. - Zmywamy się stąd? - spytał, patrząc na mnie.
- Nie chcesz zostać z kolegami?
- Szczerze? Mam ochotę położyć się z tobą pod kocem i włączyć jakąś komedie..
- No to w drogę. - odparłam bez namysłu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Na dworze zdążyło się zrobić chłodno więc nałożyłam marynarkę a Michał objął mnie ramieniem. - Pogodziłeś się z żółtą kartką? - spytałam, czekając na to, aż wybuchnie.
- Nie bo nie zasłużyłem na nią. Sama dobrze widziałaś, że był blok i to przed jego nosem.. - wycedził, a ja się tylko zaśmiałam. Uwielbiałam gdy się złościł.
- Kochanie, krzyczałeś tak głośno, że twoje przekleństwa słyszałam na trybunach.. - powiedziałam cicho.
- Bo się zdenerwowałem. Człowiek stara się jak może, a jakiś ślepy idiota.. - przerwałam mu pocałunkiem. Stanęliśmy na środku chodnika, nie przejmując się tym, że obok nas przechodzą cały czas ludzie. - Potrafisz mnie uspokoić.. - mruknął, gdy odsunęliśmy się od siebie, a ja jedynie się zaśmiałam.

Kolejne dni mijały nam zdecydowanie zbyt szybko. Michał, mimo tego, że nie chciał nawet słyszeć o przyjęciu powołania do kadry ostatecznie dał się przekonać. Nie chciałam, żeby z mojego powodu rezygnował z kariery i rozwoju. Za to ja miałam więcej czasu na przygotowania do matury. Nie widziałam sensu w tym, żeby do niej podchodzić, ale sama zdecydowałam się na to, żeby prowadzić normalne życie dopóki mogę. Przynajmniej nie odczuwałam tak wielkiego stresu jak moi znajomi. Nie spali, nie jedli, nie wychodzili z domu. Wciąż się uczyli, próbując zapamiętać po kilka rzeczy na raz. Ja nie miałam takiego problemu. Wyniki były mi obojętne. Chciałam tylko skończyć szkołę. Inaczej podchodził do tego Michał. Codziennie dzwonił do mnie ze Spały sprawdzając czy się uczę. Nie miał natomiast takiego problemu w weekendy kiedy spędzaliśmy 24 godziny na dobę razem. W końcu nadszedł początek maja, a wraz z nim egzaminy. Byłam zadowolona. Jak się okazało pamiętałam dość sporo z tych 3 lat nauki i wydawało mi się, że poszło mi całkiem nieźle. Michał dostał tydzień wolnego i dzięki temu odwiedziliśmy dwa pozostałe miejsca, które chciałam zobaczyć. Potem razem spędzaliśmy jedynie weekendy. Razem z rozgrywkami w Lidze Światowej rozpoczęły się moje problemy ze zdrowiem. Czułam się coraz bardziej osłabiona. Czasami nawet nie wstawałam z łóżka bo nie miałam po prostu na to siły. Nie chciałam martwić Michała i stawiałam się na każdym meczu reprezentacji, który miał miejsce w Polsce. Nie powiedziałam o tym nawet rodzicom. Znając ich od razu zaczęliby panikować, a mama cały czas wybuchałaby płaczem. Kontaktowałam się jedynie z moim lekarzem, który nie powiedział mi tego wprost, ale po jego minie dało się zauważyć, że mój czas się kończy. Miałam robione zaraz więcej badań. Czasami nawet zostawałam na noc w szpitalu. Jadłam dwa razy więcej, często na siłę bo mimowolnie chudłam, a nie chciałam, żeby mama zorientowała się czym to jest spowodowane. Niestety, to nic nie dało dlatego też  zaczęłam coraz rzadziej bywać w domu. Jedynie Michała nie udawało mi się oszukać. Pod koniec sezonu coraz trudniej było mi go wygonić z domu.

Sezon reprezentacyjny dobiegł końca. Nie można był go zaliczyć do udanych, ale ja się cieszyłam jedynie z tego, że mogłam spędzać dnie z Michałem. Czas przed powrotem do klubu spędziliśmy ponownie w Tajlandii, gdzie zrobiliśmy sobie tatuaże. O dziwo, nie musiałam go długo do tego namawiać. Gdy wróciliśmy powtórzyliśmy skok ze spadochronem, a resztę czasu spędziliśmy po prostu w domu, razem. Chciałam uniknąć wizyt u lekarza z Michałem, ale w tej sprawie był nieugięty. Chodził ze mną i w skupieniu słuchał zaleceń doktora. Starał się przekonać mnie i siebie, że trzeba mieć nadzieję. Próbował wierzyć w to, że zdarzy się cud i moje wyniki się polepszą. Jednak jak do tej pory nie było nawet minimalnej poprawy. Widocznie mój organizm zaakceptował nowotwór i pozwalał mu się niszczyć bez jakiejkolwiek obrony. Czułam, że słabnę. Nie mogłam już tego ukrywać. Moi rodzice zorientowali się, że mimo to, że jem jestem coraz chudsza. Michał cały czas szukał klinik, które zajmowały się tego typu nowotworami. Tłumaczyłam mu, że to na nic, ale nie miał zamiaru się poddawać.

- Michaś przecież wiesz, że to nie ma sensu.. - westchnęłam, zasuwając walizkę. Znalazł jedną z klinik w Szwajcarii, która cieszyła się największą liczbą wyleczonych nowotworów.
- Kochanie musimy spróbować. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i wychodząc z domu. Sprawdziłam, czy wszystko jest wyłączone i zamknęłam drzwi. Jednak nawet we mnie tliła się iskierka nadziei, że może.. może jakimś cudem, uda mi się wyzdrowieć...


                                                                                       ~*~

Rozdział na czas :) Następny już we wtorek! :) Bardzo proszę o komentarze :) Miłego weekendu! :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Naj­lep­szy przy­jaciel dos­ta­nie praw­do­podob­nie naj­lep­szą małżonkę, po­nieważ dob­re małżeństwo opiera się na ta­len­cie do przyjaźni.

- Michał to jest szaleństwo.. Nie ma rodziców, Kaśki.. Oni mi nie wybaczą.. - powiedziałam, zakładając zegarek. - Nie mam sukienki.. Gdzie my weźmiemy ten ślub? Kto nam go udzieli?
- Wszystko jest załatwione. - odpowiedział ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Kiedy to załatwiłeś jak wczoraj wieczorem się zgodziłam? - spytałam, zdziwiona.
- Zaryzykowałem i ustaliłem wszystko wcześniej.. - wzruszył ramionami.
- A gdybym się nie zgodziła?
- To bym wszystko odwołał. - odparł.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie rodziców. Jak się dowiedzą, że wyszłam za mąż to mnie wydziedziczą chyba.. A ciebie zabiją.. - westchnęłam. - Może powinnam do nich zadzwonić i im powiedzieć?
- Porozmawiamy o tym przy śniadaniu. - wszedł do łazienki i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, próbując to wszystko sobie poukładać. Miałam jutro wziąć ślub. Nie miałam sukienki, gości, a nawet rodziców. Kompletne szaleństwo. - Idziemy? - spytał, wychodząc z łazienki. Skinęłam głową, zamyślona. - Rozmyśliłaś się?
- Nie, nie.. - odpowiedziałam szybko. - Po prostu próbuję to wszystko ogarnąć. Już jutro będę panią Kubiak.
Zeszliśmy do restauracji, w której było pełno ludzi. Stanęłam na palcach rozglądając się za wolnym miejscem, gdy nagle przy jednym ze stolików zauważyłam.. Zbyszka. Miał prawie dwa metry, więc był widoczny wśród innych osób. Obok niego siedziała Kaśka, a obok niej Filip i reszta mojej rodziny. Popatrzyłam na Michała, ale on tylko pociągnął mnie w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co wy tu robicie? - spytałam, opadając na krzesełko obok mamy.
- Wiedzieliśmy o wszystkim zanim wyjechaliście.. - odpowiedziała mi Kaśka, cała w skowronkach.
- Rozumiem, że ja dowiaduje się ostatnia.. - pokręciłam głową. - Miło mi państwa poznać. - dopiero teraz zauważyłam rodziców Michała.
- Nam również. - odparła z uśmiechem jego mama. - W końcu mamy przyjemność się poznać. Michał ciągle o tobie mówił.
- Mam nadzieję, że nic złego.. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziała.
- Dobra dziewczyny zbieramy się bo mamy masę rzeczy do załatwienia. Musimy znaleźć fryzjera, kosmetyczkę, a przede wszystkim suknię. - zaczęła moja mama, wstając i czekając, aż się ruszymy.
- I zorganizować wieczór panieński. - dodała Kaśka, uśmiechając się znacząco do Gosi.
- I kawalerski. - wtrącił Zbyszek, przybijając piątkę z Filipem. Popatrzyłam z przerażeniem na Michała, ale on tylko uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi otuchy. Wyszłyśmy z hotelu i złapałyśmy taksówkę. Umówiliśmy się z fryzjerem i kosmetyczką i zaczęłyśmy wędrować od jednego salonu sukien ślubnych do drugiego. Byłam trochę zestresowana bo razem z nami była mama Michała i chciałam zrobić na niej dobre wrażenie. Dopiero po obiedzie znalazłam suknię, w której zakochałam się, gdy tylko ją zobaczyłam. Cała w skowronka wróciłam do hotelu, żeby się przebrać. Michał zostawił mi kartkę, że jest już na wieczorze kawalerskim. Myślałam, że większe obawy towarzyszą przyszłym żonom w związku z tym, że ich narzeczeni bawią się na wieczorze kawalerskim. Może miałam do Michała po prostu zaufanie? Chociaż z drugiej strony jest tam ze Zbyszkiem po którym nigdy nic nie wiadomo.. Spokojnie, jest Filip. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego. Chyba, że się upije.. Nie. Spokojnie. Walcząc sama ze sobą weszłam do łazienki. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Dzisiaj ostatni raz będę bawiła się jako panna Brzozowska. Już jutro będę miała męża. Nagle całe otoczenie widziałam jakby przez mgłę. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie mogłam ustać na nogach. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na zimnej posadzce. Schowałam twarz w dłonie. Nie, nie dzisiaj. Proszę. Popatrzyłam przed siebie, ale mgła zniknęła.
- Majka! - usłyszałam głos Kaśki, dobiegający z pokoju. Wzięłam głęboki oddech i wstałam. Dziewczyny czekały na mnie w pokoju. - No nareszcie!
- Gdzie idziemy? - spytałam, bojąc się, że sytuacja z łazienki się powtórzy. Nie chciałam ich martwić.
- Znalazłyśmy świetny klub. - odpowiedziała mi Gosia. - Spodoba ci się.
- No to prowadźcie. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Nie miałam ochoty na zabawę. Bałam się, że to się powtórzy, ale nie chciałam psuć jej dziewczynom. Miały rację klub był świetny. Przez większość czasu tańczyłyśmy. Nie chciałam pić. Jutro miałam wyglądać pięknie, a kac by mi w tym na pewno nie pomógł. Po jakimś czasie wyszłam na zewnątrz, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Kaśka próbowała się dogadać z jakimś Francuzem, który nie rozumiał angielskiego, a Gosia tańczyła z jakimś Hiszpanem. Usiadłam na schodach przed klubem i zaczerpnęłam głośno powietrza.
- Stresujesz się? - usłyszałam za sobą głos Gosi. Usiadła obok mnie i popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że to jeszcze do mnie nie dociera. Jutro będę miała męża. - pokręciłam głową. - To wszystko dzieje się tak szybko..
- Nigdy nie spodziewałabym się po Michale czegoś takiego. - zaśmiała się. - Zawsze był taki poważny, rozsądny.. Myślałam, że swój ślub będzie planował dwa lata wcześniej.. A jak się okazało wystarczyło mu kilka dni.
- Przyznam szczerze, że też się po nim tego nie spodziewałam..
- Zmienił się dzięki tobie. - powiedziała, patrząc w przeszłość. - Jest bardziej otwarty, pogodny.. Jest szczęśliwy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
-  Wiem, że byłaś z nim kiedyś. Nie jeste..
- Czy nie jestem zazdrosna? - przerwała mi. - Nie. Zawsze zależało mi na jego szczęściu. Nam nie wyszło. Chcę, żeby był szczęśliwy, a z tobą na pewno będzie.
- Kochasz go? - spytałam, patrząc na nią.
- To bez znaczenia. Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak zostanie. Naprawdę trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Tu jesteście! - usłyszałyśmy za sobą głos Kaśki.
- Jak tam twój Francuz? - uniosłam brwi.
- A daj spokój.. - westchnęła. - Nie zrozumiałam nic, a nic z tego co mówił.. Wracamy?
- Tak, proszę.. Nie chcę jutro stać przed ołtarzem z podkrążonymi oczami..
- Nie będziesz miała ołtarzu.. Bierze.. - zaczęła Kaśka, ale urwała, gdy dostała z łokcia od Gośki.
- Gdzie bierzemy ślub? - spytałam, zdziwiona. Myślałam, że Michał załatwił normalną mszę.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. - odparła Gosia i ruszyła w stronę hotelu, ciągnąc za sobą Kaśkę. Wiedziałam, że nic od nich już nie wyciągnę, więc nawet nie próbowałam. Gdy wróciłam Michała jeszcze nie było. Wzięłam jedynie piżamę i szczoteczkę do zębów i wyszłam ze swojego pokoju. Dziewczyny stwierdziły, że nie mogę spać z Michałem w jednym łóżku tuż przed ślubem. Położyłam się obok Kaśki i zaczęłam rozmyślać. Już jutro miałam być panią Kubiak. Będę miała męża. W wieku 18 lat! Czyste szaleństwo..

Następnego dnia wszystko działo się w zawrotnym tempie. Kaśka obudziła mnie już o 7 i prawie biegiem załatwiałyśmy fryzjera i kosmetyczkę. Nie wiem jak udało im się załatwić salę, kamerzystę i całą resztę w tak krótkim czasie. W południe ubrana w białą suknie czekałam w pokoju na moment w którym będę mogła w końcu zobaczyć się z Michałem. Podobno wrócił sam o przyzwoitej porze i na dodatek na własnych nogach. Zbyszek i Filip to inna bajka, ale Kaśka postawiła ich na nogi.
- Gotowa? - usłyszałam głos mojego taty, który właśnie wszedł do pokoju. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Tak myślę. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Nadal próbuje to wszystko sobie poukładać.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał, podchodząc do mnie. - Jeśli masz wątpliwości..
- Nie mam. - przerwałam mu szybko. - Nie mam żadnych wątpliwości. Ja po prostu nie wierzę w to, że mam takie szczęście..
- Zasługujesz na to. - powiedział, przytulając mnie. - Idziemy? Wszyscy już czekają..
Nie odpowiedziałam tylko skinęłam lekko głową bo poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Wzięłam głęboki oddech i cała spięta ruszyłam z tatą w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do długiej czarnej limuzyny, ale nawet nie byłam tym zdziwiona. Teraz już mnie nic nie zaskoczy. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jedziemy. Może do jakiejś małej świątyni? Nie jechaliśmy długo bo po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał. Gdy wysiadłam, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Mieliśmy wziąć ślub na.. plaży. Michał stał razem z księdzem, a przed nimi na białych krzesłach siedziała reszta. Szłam z tatą w ich stronę, czując na sobie ich spojrzenia. Nie potknij się, powtarzałam sobie w myślach. W końcu znalazłam sie obok Michała, który nie odrywał ode mnie wzroku.
- Wyglądasz przepięknie.. - szepnął po czym złapał mnie za rękę i oboje stanęliśmy przed księdzem. Nie mogłam się doczekać przysięgi, a kiedy nadeszła na nią pora popatrzyłam Miśkowi prosto w oczy i zaczęłam powtarzać za kapłanem.
- Ja, Majka, biorę ciebie Michale, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


***

- No chyba nie chcesz.. - powiedziałam, ale już niósł mnie przez próg do naszego pokoju. - Przecież już mnie przenosiłeś, gdy wchodziliśmy do restauracji na przyjęcie.
- Od dzisiaj będę cię codziennie nosił na rękach. - odpowiedział, stawiając mnie na ziemi.
- Trzymam cię za słowo. - uśmiechnęłam się. - Wiesz, że nie miałabym nic przeciwko gdybyś napił się z resztą?
- Wiem, ale wolałem napić się z moją żoną. - odparł, wyciągając szampana i dwa kieliszki. Usiadłam na brzegu łóżka, patrząc jak go otwiera. Usiadł obok mnie, podając mi jeden z kieliszków
- Za co wypijemy? - spytałam, mrużąc oczy.
- Za nas. Za to, żebyśmy byli zawsze tacy szczęśliwi jak dzisiaj.. - powiedział. Upiłam łyk szampana.
- Nie wierze w to, że się pobraliśmy.. - westchnęłam szczęśliwa, patrząc na złotą obrączkę. Przeniosłam wzrok na niego i musnęłam dłonią jego policzek. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. - szepnęłam, a w moich oczach nie wiadomo dlaczego pojawiły się łzy. Odgarnął mi pojedyncze włosy z twarzy i założył za ucho. Przez chwile patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a potem jakby na niesłyszalny znak wpiliśmy się w swoje usta. Chyba nie tylko ja czekałam z niecierpliwością na naszą noc poślubną. Położyliśmy się na jedwabnej pościeli nie odrywając się od siebie. W między czasie zdjęłam mu marynarkę, a teraz siłowałam się z krawatem. Chyba zorientował się, że sama sobie nie poradzę bo sam go ściągnął. Powoli odpinałam guziki jego białej koszuli, a on sunął ręką po moim udzie, cały czas mnie całując...



                                                                                       ~*~

Wiem, że znów się spóźniłam, ale nie miałam kiedy się za to zabrać. Wybaczcie. Następny prawdopodobnie koło soboty. :) Miłego tygodnia! :)

niedziela, 24 listopada 2013

Ani różni­ca poglądów, ani różni­ca wieku, nic w ogóle nie może być po­wodem zer­wa­nia wiel­kiej miłości.

Zatrzymaliśmy się w jednym z tajlandzkich hoteli, który znajdował się zaledwie kilkaset metrów od plaży. Zostawiliśmy bagaż w pokoju i od razu wyruszyliśmy zwiedzać okolice.
- I powiedz, że tu nie jest jak w raju.. - westchnęłam, patrząc na niesamowite krajobrazy, które zapierały dech w piersiach. Szliśmy po gorącym piasku, trzymając się za ręce. Było idealnie
- Przyznaje, że miałaś racje. - odparł, nasuwając okulary przeciwsłoneczne na nos. - Piękna kobieta, piękne widoki czego można chcieć więcej? - popatrzył na mnie, przyciągając mnie do siebie.
- Przydałby się jeszcze przystojny mężczyzna.. - mruknęłam, obserwując jego reakcje.
- Okulary masz chyba zbyt ciemne.. - zmarszczył brwi z uśmiechem, a ja zaczęłam się śmiać.
Całe popołudnie spędziliśmy na plaży, robiąc przy tym miliony zdjęć. W tym jedno specjalnie dla Zbyszka, na tle tysięcy dziewczyn w bikini. Wysłaliśmy mu je i z niecierpliwością czekaliśmy na odpowiedź. Nie rozczarował nas. Zadzwonił z pretensjami o to, że go nie zabraliśmy ze sobą. Wieczorem wybraliśmy się na kolację do jednej z tutejszych restauracji. Nie dałam się namówić na spróbowanie owoców morza, choć Michał przez całe pół godziny próbował mnie przekonać. Ostatecznie wzięłam sałatkę, a on z uwielbieniem patrzył na talerz pełen skorupiaków. Jak można coś takiego jeść? Przecież to kiedyś żyło. Nie byłam wegetarianką, ale do kurczaków też miałam odrazę.
- Na pewno nie chcesz spróbować? - spytał wyciągając w moją stronę widelec z krewetką. Popatrzyłam na nią z obrzydzeniem.
- Ona mogła mieć rodzinę.. - odparłam oburzona i wróciłam do grzebania w sałatce. Jedynie się zaśmiał i demonstracyjnie włożył ją do ust. - Jesteś okropny.. - westchnęłam, kręcąc głową.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu. Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju bo wcześniej nie miałam na to nawet czasu. Położyłam się na wielkim łóżku, które stało w samym centrum pokoju i westchnęłam. Byłam szczęśliwa. Tym bardziej, gdy Michał wyszedł z łazienki w samym ręczniku z mokrymi włosami. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Łazienka wolna. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Wstałam i niby od niechcenia  otarłam się o niego, gdy przechodziłam obok. Z wielkim bananem na twarzy weszłam do łazienki. Po tak długim i męczącym dniu prysznic był tak wielką przyjemnością, że najchętniej bym spod niego nie wychodziła. Przypomniałam sobie jednak, że w pokoju czeka na mnie najseksowniejszy facet jakiego do tej pory poznałam i prawie wybiegłam spod niego. Michał leżał na łóżku i oglądał mecz.. siatkówki.
- Siatkówka, wszędzie siatkówka..- wywróciłam oczami. Popatrzył na mnie i wyłączył. - Nie musisz wyłączać mogłam obejrzeć z tobą.
- Nie chce, żebyś zasnęła. - odpowiedział, patrząc na mnie.
- Masz jakieś inne propozycje? - uniosłam brwi.
- Wziąłem ze sobą kilka filmów. Możemy coś obejrzeć. - powiedział, podchodząc do telewizora, obok którego leżało kilka pudełek z płytami.
- No to wybierz coś. - położyłam się na łóżku, patrząc jak szuka czegoś odpowiedniego.
- Horror?
- Nie. -  odpowiedziałam stanowczo. Włożył jakąś płytę do odtwarzacza i położył się obok mnie. Na wielkim ekranie zobaczyłam tytuł "W pogoni za szczęściem."
- Oglądałaś? - spytał, patrząc na moją minę.
- Nie.
- Mój ulubiony. Spodoba ci się. - dodał, łapiąc mnie za rękę. W milczeniu oglądaliśmy film, a ja próbowałam nie zwracać uwagi na klatkę piersiową Michała, która była na wciągnięcie ręki. To są jakieś tortury. Jesteśmy sami w hotelowym pokoju. Jest odpowiedni klimat, wszystko jest idealnie. Dlaczego on nic nie robi?
- Pójdę się przebrać.. - szepnęłam, nie chcąc mu przeszkadzać. Wyjęłam z walizki piżamę i weszłam do łazienki. Może tego nie chce? Może nadal uważa mnie jedynie za przyjaciółkę.. Ale chyba wtedy nie całowalibyśmy się prawie co 10 minut. Przebrałam się i wyszłam z łazienki, mając zamiar sama go sprowokować. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu Michał już spał. - No nie.. - westchnęłam. Wyłączyłam telewizor i położyłam się obok niego. Widocznie on nie należał do facetów, którzy wykorzystują pierwszą nadarzającą się okazję..

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez niezasłonięte okno. Michał jeszcze spał, więc odwróciłam się na drugi bok i oparłam na łokciu, patrząc jak słodko wygląda. Jemu też słońce nie pozwalało spać i po chwili, krzywiąc się otworzył oczy.
- Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem.
- Nawet bardzo dobry. - mruknął przyciągając mnie do siebie. - Gotowa na dzień pełen wrażeń?
- Wiesz w sumie nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy tu zostali cały dzień. - powiedziałam, wtulona w jego ramiona.
- Nadrobimy wieczorem, a teraz zmykaj do łazienki pierwsza bo mamy mało czasu.. - odparł, całując mnie w czoło.
- Idę, idę.. - westchnęłam. Niezgrabnie zeszłam z łóżka i weszłam do łazienki się ogarnąć, po drodze biorąc ubrania z walizki. Po dwudziestu minutach wyszłam już ubrana i gotowa do całodniowego zwiedzania. Michałowi zajęło to jeszcze więcej czasu, a podobno nam się śpieszyło. Zjedliśmy śniadanie w błyskawicznym tempie i wypożyczonym samochodem pojechaliśmy do Bangkoku. Zaczęliśmy od najstarszej świątyni w tym mieście z leżącym Buddą i zrobiliśmy tam kurs masażu tajskiego. Potem pojechaliśmy do najważniejszej świątyni Wat Phra Keao ze szmaragdowym Buddą. Obiad zjedliśmy przy Pałacu Królewskim, a stamtąd pojechaliśmy do centrum Bangkoku, żeby zobaczyć Wat Phra Kaew. Najgorsze było wchodzenie przez kilkadziesiąt minut po schodach, żeby zobaczyć Wat Doi Suthep, ale widok był tak nieziemski, że od razu przestały boleć mnie nogi. Wycieczkę po Bangkoku skończyliśmy na Wat Arun, który oświetlony nocą wyglądał przepięknie. Dopiero w siedząc w samochodzie poczułam jak bardzo zmęczona i głodna jestem.
- Michaś umieram z głodu nie możemy zjeść gdzieś po drodze? Musimy jeść kolację w hotelu? - jęknęłam.
- Tak. - odparł tylko i jechał dalej. - Bardzo zmęczona?
- Nogi mnie jedynie trochę bolą. - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon, żeby odpisać mamie na smsa, którego wysłała mi jakieś 3 godziny temu. Dojechaliśmy na miejsce, a Michał zaczął zachowywać się dziwnie. Razem szliśmy do pokoju, a on nagle gdzieś zniknął. Weszłam sama i zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego na kolacje. Przebrałam się a w między czasie pojawił się Michał.
- Gdzie byłeś? - spytałam, marszcząc brwi.
- Zarezerwować stolik, żebyśmy nie  musieli czekać. - odpowiedział, wchodząc do łazienki. No tak, logiczne. Czekając na niego włączyłam telewizję, ale wszystkie programy były w języku tajskim i tylko oglądałam ludzi poruszających się na ekranie. - Rozumiesz co mówią?
- Nic a nic. - pokręciłam przecząco głową, wyłączając telewizor. Popatrzyłam na Michała i ze zdziwienie otworzyłam szeroko usta. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru, koszulę, a na nią założył marynarkę. - Wow.
- Przy tobie i tak wyglądam przeciętnie. - powiedział, podchodząc do mnie i całując mnie w nos. - Idziemy?
- Tak bo umieram z głodu.. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę, żeby jak najszybciej znaleźć się w restauracji.
- Nie w tą stronę. - pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Restauracja jest przecież tam. - wskazałam palcem w przestrzeń, idąc w przeciwnym kierunku.
- Nie idziemy do restauracji.
- Misiek... Jestem głodna i po prostu skręca mnie z.. - urwałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdował się jeden nakryty stolik ze świecami i innymi romantycznymi dekoracjami. - Michał.. - wydusiłam z siebie, widząc w rogu mężczyzn ze skrzypcami. Odsunął mi krzesełko, a ja bez słowa usiadłam. Z tego wszystkiego, aż zapomniałam o głodzie. - Mogłeś mi powiedzieć.. Ubrałabym się ładniej.
- To miała być niespodzianka, poza tym wyglądasz przepięknie. - odpowiedział, otwierając wino. Przyniesiono pierwsze danie, a mój organizm dał znać o tym, że jestem głodna. Zajęliśmy się jedzeniem, a ja cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy. - Co się stało?
- Nic, nic.. Jak się stresuję to mi się śmiać chce.. -powiedziałam i zaśmiałam się cicho. - Kiedy ty to wszystko przygotowałeś?
- Wczoraj, kiedy zasnęłaś.. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie spałeś wtedy?
- Wybacz, ale musiałem cię oszukać w imię wyższego dobra. - wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową śmiejąc się. Byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pierwszy razy jadłam romantyczną kolację z facetem. Musiałam powstrzymywać się przed tym, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Każdy inaczej radził sobie ze stresem. Ja akurat chichotałam jak głupia. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego Michał zorganizował to wszystko. Nie przypominałam sobie sytuacji w której dałabym mu do zrozumienia, że tego oczekuję. Może zrobił to tak po prostu? Może należy do tego typu mężczyzn, którzy robili takie rzeczy dla swoich dziewczyn? Ale czy to możliwe, żebym była taką szczęściarą? - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to wszystko zorganizowałem.. - popatrzył na mnie, a ja przerażona zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, żeby potrafił czytać mi w myślach.
- Jest jakiś konkretny powód? - spytałam, zaskoczona. Serce zaczęło mi jeszcze szybciej bić, gdy wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Mężczyźni stojący w rogu zaczęli cicho grać na skrzypcach, a Michał.. uklęknął. Zakryłam usta dłonią, przerażona tym co może się wydarzyć.
- Majka.. Wiem, że znamy się dopiero kilka miesięcy. Wiem, że mimo tego, że jesteś pełnoletnia chodzisz wciąż do liceum. Wiem też, że nie będziemy mogli się razem zestarzeć. Ale wiem też, że cię kocham jak nikogo innego na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę żebyś była moją żoną - wyjął małe, czerwone pudełeczko i je otworzył. - Wyjdziesz za mnie?
- Michał.. - wydusiłam z siebie. - To jest szaleństwo..
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale kto mnie tego nauczył? - uniósł brwi.
- Będziesz wdowcem..
- Będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi jeśli się zgodzisz.. - przerwał mi.
- Naprawdę tego chcesz? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
- W życiu nie byłem niczego bardziej pewien. - odpowiedział poważnie. - Wyjdziesz za mnie? - spytał ponownie, a ja jedynie skinęłam głową, wycierając łzy, które płynęły po moich policzkach. Nałożył mi pierścionek na palec, wstał i mnie przytulił. - Kocham cię.. - szepnął w moje włosy.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam cała rozpromieniona. Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Musisz jutro poszukać sukienki..
- Dlaczego już jutro? - spytałam zdziwiona.
- Bo pojutrze bierzemy ślub..


                                                                                   ~*~

Wiem, że rozdział miał być w sobotę ale mam teraz tyle na głowie, że nie miałam kiedy się za niego zabrać. Następny w niedziele :) Proszę o komentarze, które są ogromną motywacją i może dzięki nim uda mi się naskrobać coś wcześniej :) Miłego poniedziałku! :)

niedziela, 17 listopada 2013

Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz.

- To było pół roku temu.. Zaczęłam się niewyraźnie czuć zresztą.. tak samo wyglądałam. Zignorowałam to. Myślałam, że jestem po prostu zmęczona. Przystopowałam z imprezami, zaczęłam się zdrowiej odżywiać i więcej spać, ale to nic nie dało. W końcu mama prawie siłą zaciągnęła mnie do lekarza. Nawet nie wiesz jaką jej awanturę zrobiłam o to, że traktuje mnie jak dziecko, które nie potrafi o siebie zadbać. Zrobili mi wszystkie badania i okazało się, że jestem właśnie takim dzieckiem. Tydzień po tym badaniu zostałam wezwana na dodatkowe badania, które miały potwierdzić obawy lekarzy. Niestety, potwierdziły. Znowu zostałam wezwana i oznajmiono mi, że mam raka okrężnicy i został mi niecały rok życia. Wiesz.. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Mam umrzeć? Ale dlaczego? W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem dzieckiem szczęścia. Uświadomiłam sobie, że Bóg nie wymyślił dla mnie dalszej przyszłości.. Męża, kariery, dzieci, wnucząt.. Pogodziłam się z tym. Zajęło mi to trochę czasu, ale nauczyłam się żyć ze świadomością, że mój czas się kończy. Postanowiłam sobie, że wykorzystam go najlepiej jak będę umiała. Wiesz niektórych to może dziwić.. Co prawda mogłabym się teraz rzucić z mostu bo i tak za jakiś czas umrę, ale wydaje mi się, że dostałam ten czas po coś.  Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu, ale.. Zrozum, że ja się z tym pogodziłam, ale inni nie. Moi rodzice najchętniej zamknęli by mnie w klatce, jakby to miało zapewnić im to, że nie umrę. Filip niby zachowuje się normalnie, ale widzę jak na mnie patrzy. Jakby musiał się napatrzeć dzisiaj bo jutro już może mnie nie zobaczyć. Nie chcę, żeby inni tak na mnie patrzyli. W domu już się duszę od tej litości. Gdy byłam z Kaśka, tobą, czy nawet ze Zbyszkiem mogłam przynajmniej na chwile od tego uciec. - skończyłam mówić, wycierając ostatnią łzę, która jeszcze błąkała się po moim policzku. Popatrzyłam na Miśka, który ocierał policzki. Nie odzywał się przez dłuższy czas. Rozumiałam, że to był dla niego szok. Sama nie wiem jakbym zareagowała na jego miejscu. Wiedziałam, że musi sobie to wszystko poukładać.
- Nie da się już nic zrobić? Przecież ludzie walczą z nowotworami. Jeśli nie w Polsce to zagranicą..
- Michał sprawdziliśmy wszystkie najlepsze kliniki. Ze wszystkich dostaliśmy tą samą odpowiedź. Mój nowotwór jest w takim stadium, że nie da się nic zrobić. - powiedziałam cicho.
- Może nie wszystkie? Może..
- Michał.. - przerwałam mu, patrząc na jego twarz, którą przepełniała rozpacz. - Nie ma szans na to, że przeżyję.
- To nie możliwe.. - pokręcił szybko głową. - To nie może być prawdą.. Nie możesz umrzeć!- wydusił z siebie, a potem zaczął płakać jak małe dziecko. Poczułam się jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chciałam zapobiec jego cierpieniu. Wtuliłam się w niego a on zatopił twarz w moich włosach.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- Za co? - mruknął w moje włosy.
- Gdybym nie pozwoliła ci się we mnie zakochać to teraz byś nie cierpiał.. - odpowiedziałam, czując obrzydzenie do samej siebie. Jak mogłam być taką egoistką? Odsunął mnie od siebie i popatrzył mi prosto w oczy.
- Nigdy więcej mnie za to nie przepraszaj.. Kocham cię i będę z tobą do końca. - powiedział stanowczo. Ujęłam jego twarz w dłonie. Zamiast coś powiedzieć pocałowałam go w policzek, po którym wolno sunęła pojedyncza łza. Nie odsuwając głowy popatrzyłam mu prosto w oczy. Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął moje usta. Dwutygodniowa tęsknota dała o sobie znać. Nasz początkowo delikatny pocałunek po chwili stał się namiętny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, chcąc być jeszcze bliżej siebie. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. - Chcę ci coś obiecać.. - szepnął, obejmując mnie w tali. - Każdy punkt z twojej listy zrobimy razem. - powiedział, patrząc na mnie z taką czułością, że prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie we włosy. Kochałam go. Kochałam go najbardziej na świecie.


Następnego dnia obudził mnie dźwięk smsa. Zaspana odczytałam wiadomość od Michała "O 14  w Chilicie. Dzień dobry :)" westchnęłam i opadłam ponownie na poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Już czułam, że powoli odpływam do krainy Morfeusza, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Filip.
- Śpisz? - spytał, wchodząc i siadając obok mnie na łóżku. - Rozmawiałaś z Michałem?
- Tak. - mruknęłam w poduszkę. - I tak, powiedziałam mu. A teraz daj mi spokój i pozwól mi iść spać.
- Teraz i tak już nie uśniesz..
- Nienawidzę cię.. - westchnęłam, siadając i przecierając oczy. - Chcesz coś konkretnego, czy przyszedłeś, żeby mnie obudzić?
- Chciałem po prostu pogadać.. - wzruszył ramionami, a ja od razu zorientowałam się, ze coś go gryzie. - Tak sobie.. O niczym konkretnym.. Byłaś wczoraj na koncercie? Widziałem Kaśkę ze Zbyszkiem, ale ciebie z nimi nie było..
- Wyszłam z Michałem zanim się zaczął, a oni zostali w środku.
- Kręcą ze sobą? - spytał, niby od nie chcenia ale ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie sądzę. Lubią się i nic poza tym. Czemu pytasz? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Tak po prostu... - odpowiedział szybko. Zmarszczyłam brwi i już miałam coś mówić, ale on był szybszy. - Mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Patrzyłam jeszcze przez chwile na drzwi zastanawiając się, czy to możliwe, żeby podobała mu się Kaśka.

Kilka minut po 14 otworzyłam z impetem drzwi restauracji i rozejrzałam się, szukając Michała. Siedział przy stole, przeglądając kartę dań.
- Jestem. - powiedziałam zdyszana, opadając na krzesełko na przeciw niego.
- Nie musiałaś się spieszyć.. - odpowiedział, patrząc na mnie z troską. Tak, jakbym zaraz miała spaść z krzesełka i już nie wstać. Tego bałam się najbardziej.
- Nie chciałam, żebyś czekał. Zamówiłeś już coś?
- Nie jeszcze nie. - odparł, podając mi druga kartę dań. - A ty na co masz ochotę?
- Zjadłabym gyrosa na frytkach.. - odpowiedziałam nawet jej nie otwierając.
- Myślę, ze powinnaś wziąć coś zdrowszego..
- Sugerujesz, ze powinnam się odchudzać? - zmarszczyłam brwi. - Rozumiem szczerość, szczerością, ale..
- Nie chodzi o odchudzanie. Wiesz w twoim stanie..
- Michał. - przerwałam mu, uświadamiając sobie o co mu tak naprawdę chodzi. - Bo sprawisz, że będę żałowała tego, że ci powiedziałam. Gorzej być już nie może. - powiedziałam, przywołując kelnera. - Gyros na frytkach dla mnie, a dla ciebie? - popatrzyłam na Miśka, który tylko popatrzył na mnie i wybrał pierwsze lepsze danie z menu. - Co było tak ważne, że chciałeś się ze mną spotkać?
- Pamiętasz co ci wczoraj obiecałem?
- Pamiętam.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i położył na stole bilet lotniczy. Wzięłam go do ręki i aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co było na nim napisane.
- Tajlandia? - popatrzyłam na niego zszokowana. - Żartujesz?
- Ani trochę. - uśmiechnął się promiennie. - Mam tydzień wolnego bo potem zaczynamy pla.. Zresztą nieważnie i tak nie wiesz co to. Będzie problem z tym, że opuścisz tydzień w szkole?
- Serio myślisz, że mogłabym chodzić do szkoły wiedząc, że mogłam być w Tajlandii?
- W Tajlandii a dokładniej na wyspach Ko Phi Phi. - dodał.
- Pamiętałeś? - spytałam zdziwiona. - Naprawdę nie musiałeś..
- Ale chciałem. I opłacało się, choćby po to by zobaczyć cię taką rozpromienioną. - odparł, patrząc na mnie czule.
- Uwielbiam cię.. - westchnęłam, całując go.
Zjedliśmy obiad i odprowadziłam Michała na Podpromie. Nalegał, żebym została i popatrzyła, ale już wcześniej umówiłam się z Kaśką. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Opanowanie płaczu zajęło jej dobre dwie godziny. Rozumiałam ja doskonale i cierpliwie czekałam, aż się z tym oswoi. Wiedziałam, że od tej pory już nie będzie miedzy nami tak samo. Nie będzie kłótni o błahostki, czy nawet złego spojrzenia. Będzie obchodziła się ze mną jak z jajkiem, zresztą tak jak cala reszta...

W poniedziałek podekscytowana czekałam na Michała ze spakowaną walizką. Czekał nas jeszcze obiad z moimi rodzicami, którzy zgodzili się na wyjazd pod warunkiem, ze poznają Miśka. Chyba nadal nie zdawali sobie sprawy z tego, że mam 18 lat i nie potrzebuję ich pozwolenia na to, żeby wyjechać. Nie chciałam się jednak kłócić i od razu przystałam na ten warunek. Poza tym skoro byłam już oficjalnie z Michałem to moi rodzice powinni go poznać. Pełna obaw, aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze wskazówki wskazują równą 14. Jak zwykle punktualny. Zbiegłam po schodach i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. - przywitałam się z uśmiechem, całując go w policzek.
- Cześć. - odpowiedział, przyciągając mnie  do siebie i całując w usta znacznie dłużej i namiętniej. Weszliśmy do salonu, w którym przy stole siedział już mój tata. Po dość sztywnym przywitaniu usiedliśmy wszyscy przy stole.
- No to może powiesz nam czym się zajmujesz? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nikt z mojej rodziny nie interesuje się siatkówką. - wtrąciłam. Musiałam przyznać, że Michał miał dużo cierpliwości. Nie wiem czy ja zniosłabym takie przesłuchanie jakie zaserwowali mu moi rodzice. Próbowałam im kilka razy przeszkodzić, ale nie uważali, żeby robili coś nie na miejscu. Zresztą Michał też zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. W końcu zajęłam się jedzeniem, ale gdy przypomniałam sobie, że już za kilkanaście godzin będę musiała pokazać się Miśkowi w bikini z tym też dałam sobie spokój.

- Mamo możemy już wyjść? - jęknęłam w jej objęciach, stojąc na przedpokoju. - Spóźnimy się. Wrócę za tydzień.
- No już, już.. - odparła, puszczając mnie. - Zapomniałabym! Zrobiłam wam kanapki na drogę!- powiedziała i pobiegła szybko do kuchni. Popatrzyłam przepraszająco na Michała, ale on się tylko uśmiechnął. Widocznie polubił moja roztrzepaną mamę. Wróciła z pełną reklamówka jedzenia.
- Mamo przecież tego starczy na cały tydzień.. - westchnęłam, biorąc od niej siatkę.
- Nie jest tego tak dużo. Na pewno będziecie głodni. - odpowiedziała.
- Przecież lecicie na bezludną wyspę bez sklepów z jedzeniem.. - wtrącił złośliwie Filip, za co został spiorunowany jej spojrzeniem.
- Wychodzimy. - powiedziałam, otwierając drzwi.
- Do widzenia. Milo było państwa poznać. - Michał zaczął się żegnać, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Tak, tak.. Chodź bo teraz ciebie zaczną przytulać..
- Masz świetną rodzinę - zaśmiał się, chowając moją walizkę do bagażnika.
- W sumie mogłam trafić gorzej.. - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do samochodu.
- Gotowa? - spytał, odpalając silnik.
- Jedźmy..

                                                                               ~*~

Rozdział wcześniej :) Chyba ciągle męczy mnie sumienie za to, że raz spóźniłam się z dodaniem. Następny w sobotę :) Komentarze mile widziane :) Miłego poniedziałku! :)

środa, 13 listopada 2013

Prawdę można wyz­nać będąc przy­goto­wanym, al­bo zwle­kać z tym, aż sa­ma nieo­cze­kiwa­nie wyj­dzie na jaw, w naj­mniej od­po­wied­nim momencie.

Szłam po rzeszowskich chodnikach, ciągnąc za sobą walizkę z ubraniami. Kaśka czekała na mnie siedząc na murku w centrum Rzeszowa. Musiałam z kimś porozmawiać, a ona była pierwszą osobą o której pomyślałam.
- Co się stało? - spytała, gdy tylko zobaczyła moją minę
- Michał mnie pocałował. - jęknęłam.
- Mówiłam, że tak będzie!
- Ale go odepchnęłam.. - powiedziałam siadając obok niej. - A potem pocałowałam.. - dodałam, widząc, że patrzy na mnie jak na idiotkę.
- No chyba nie chcesz mi wciskać, że tego nie chciałaś...
- Kaśka, gdyby to było takie proste.. - jęknęłam. - Mieliśmy być przyjaciółmi, a teraz wszystko spieprzyliśmy..
- Od początku było wiadomo, że ciągnie was do siebie. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz wiązać się z chłopakami.. Rozumiem, że lubisz być niezależna ale z Miśkiem tworzycie świetną parę
- Nie jesteśmy parą i nigdy nią nie będziemy.
- Ale dlaczego? - spytała, przeszywając mnie wzrokiem. O ile prościej by się rozmawiało gdyby wiedziała o wszystkim.
- Mam swoje powody. - odparłam.
- Rozumiem, że mi tego nie wyjaśnisz. To może powiedz mi co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie pozostaje mi nic innego niż zerwać z nim kontakt. - powiedziałam cicho, wbijając wzrok w chodnik.
- No ty nienormalna jednak jesteś..
- Myślisz, że postąpiłbym tak gdybym nie musiała?
- Jestem bardzo ciekawa tych twoich powodów.
- Przysięgam, że kiedyś się dowiesz. Lecę do domu bo już po 21.. Dzięki, że przyszłaś..
- Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Idziemy jutro na zakupy?
- Koniecznie. Musze mieć tą bluzkę z Reserved.
Złapałam taksówkę i po 20 minutach byłam już w domu. Chciałam wejść do pokoju niezauważalnie ale to w tym domu graniczyło z cudem.
- Kochanie to ty? - usłyszałam głos mamy z kuchni. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i ruszyłam w stronę kuchni. - Jak było?
- Fajnie.. Opaliłam się trochę
- Jakoś nie tryskasz entuzjazmem. Stało się coś?
- Nie, po prostu jestem zmęczona. Pójdę się położyć. Dobranoc. - pocałowałam ją w policzek i wyszłam szybko z kuchni, żeby mnie nie zatrzymała. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć o Michale. Wzięłam szybki prysznic, cały czas widząc przed sobą nasz pocałunek. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mi się to podobało.
- Brałaś moje słuchawki? - spytał Filip, gdy weszłam do pokoju w którym leżał na łóżku i przeglądał mojego laptopa.
- Nie brałam. - odpowiedziałam, wchodząc pod kołdrę.
- Co jest? - spytał, marszcząc brwi.
- A co ma być?
- Jakaś za cicha jesteś.. Nie zrobisz mi awantury nawet o laptopa?
- Tylko go potem wyłącz.. - mruknęłam w poduszkę. Wyłączył od razu ale zamiast wyjść popatrzył na mnie uważnie.
- Stało się coś w Gdańsku?
- Nie. - odparłam.
- Nie powiesz mi co cię gryzie?
- Chyba się zakochałam..
- W Zbyszku? - spytał, a ja jedynie zaprzeczyłam głową bo wielka gula w gardle nie pozwalała mi mówić. - W Michale?
Nie musiałam odpowiadać. Dobrze znał odpowiedź, a jeśli nie to łzy, których nie mogłam dłużej powstrzymywać dały mu odpowiedź.
- Nie powiedziałaś mu prawda? - powiedział z lekkim wyrzutem. - Wiesz dobrze, że nie powinnaś tego ukrywać. Oni muszą wiedzieć.
- Filip myślisz, że powiedzenie o czymś takim jest proste? Jeśli takie by było to Kaśka już dawno by o tym wiedziała.
- No to co chcesz teraz zrobić?
- Nie mogę być egoistką.. Nie mogę nadal z nim utrzymywać kontaktu. To jest nie fair.
- A okłamywanie go jest ok? To nie jest twoim zdaniem egoistyczne? Powinnaś powiedzieć i jemu i Kaśce.
- Wiem, że nie jest.. - jęknęłam, załamana swoją bezsilnością.
- A on? Mówił ci co do ciebie czuje?
- Nie wprost, ale myślisz, że to, że mnie pocałował to znaczy, że chce być nadal moim przyjacielem?
- Musisz mu powiedzieć i to jak najszybciej. I Kaśce tak samo. Zasługują na to, żeby wiedzieć.
- Powiem im.. - westchnęłam, przygryzając wargę ze stresu na samą myśl o tym. - Ale muszę się zastanowić nad tym jak to zrobić.. Sam rozumiesz, że to nie jest temat do spotkania przy pizzy.. - powiedziałam, wycierając łzy ręką. Nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy chcąc jak najszybciej zasnąć.


Oczami Michała...

Minęły dwa tygodnie, a Majka nie dawała znaku życia. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała. Na smsy też nie odpisywała. Chciałem do niej pojechać, ale widocznie nie miała ochoty na spotkanie. Tęskniłem za nią z każdym dniem coraz bardziej. Treningi mi nie szły, chodziłem struty i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Może po prostu źle całujesz? - spytał Zbyszek, gdy w piątkowy wieczór wracaliśmy z treningu.
- Czy ty możesz być choć przez chwilę poważny? - popatrzyłem na niego z wyrzutem.
- Ale ja pytam serio. - wzruszył ramionami. - Po naszym pocałunku mnie nie unikała, więc może nie spodobał jej..
- Przestań. - przerwałem mu.
- Misiek dlaczego po prostu do niej nie pojedziesz? Przecież wiesz gdzie mieszka.
- Gdyby chciała ze mną rozmawiać to by zadzwoniła albo przynajmniej odebrała, gdy ja kilkadziesiąt razy do niej dzwoniłem.
- Jedź do niej, wtedy nie będzie miała wyjścia i z tobą porozmawia. - powiedział, stając przy swoim samochodzie. - Czekając nic nie zdziałasz.
- Myślisz, że zastanę ją teraz w domu? - spytałem, układając sobie w głowie jak to wszystko miałoby wyglądać. Podjechałbym pod dom i co potem?
- Majkę? W piątek o 19 w domu? - uniósł brwi z po wątpieniem. - Mam lepszy pomysł! - krzyknął, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Wyciągnął telefon i wybrał do kogoś numer. Patrzyłem na niego zastanawiając się co zamierza zrobić. Odszedł na bok z komórką przy uchu.
- Wsiadaj. - powiedział, gdy wrócił.
- Co? - popatrzyłem na niego zdezorientowany.
- Chciałeś z nią porozmawiać, więc wskakuj.. - westchnął zniecierpliwiony. Nie pytając o nic więcej usiadłem obok niego i razem ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Podjechaliśmy pod jedną z rzeszowskich restauracji, gdzie dzisiaj zaplanowany był koncert miejscowej kapeli. Wszedłem razem z nim do środka i od razu zauważyłem Majkę przy jednym ze stolików blisko sceny.  Wyglądała przepięknie w upiętych włosach i czarnej sukience na ramiączkach. Już po jej minie zauważyłem, że nie jest w nastroju do zabawy. Chyba po raz pierwszy widziałem ją bez uśmiechu na twarzy. Gdy mnie zobaczyła o mało co nie zachłysnęła się powietrzem. Podszedłem razem ze Zbyszkiem do stolika przy którym siedziała z Kaśką.
- Cześć. - przywitałem się cicho, ciągle na nią patrząc. - Możemy porozmawiać?
- Nie tutaj.. - westchnęła. Wydawało mi się, że była przygotowana na tą rozmowę ale miała nadzieję, że odbędzie się to znacznie później. - Chodźmy się przejść. - powiedziała, wstając. Ruszyłem za nią, słysząc jeszcze krzyk Zbyszka, że on tutaj zostaje.

Oczami Majki...

Szliśmy w milczeniu po prostu przed siebie. Nie miałam odwagi odezwać się pierwsza, a on chyba na to czekał. Przez te dwa tygodnie nie myślałam o niczym innym. Doszłam do wniosku, że nie mogę dalej ukrywać przed nim tak ważnej sprawy, ale z drugiej strony nie wyobrażałam sobie momentu,  w którym mu to powiem. Wiedziałam, że ten moment zbliża się coraz bardziej i przez milczenie chciałam go odsunąć, choćby na kilka minut. Doszliśmy na jeden z rzeszowskich mostów. Nie miałam sił iść dalej, więc usiadłam na krawężniku, a on opadł obok mnie.
- Dlaczego się nie odzywałaś? - spytał, przerywając w końcu tą długotrwałą ciszę.
- Musiałam sobie coś przemyśleć.. - szepnęłam, patrząc przed siebie.
- I przemyślałaś?
- Tak.. Michał sądzę, że nie powinniśmy się spotykać. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz.
- Najlepiej dla kogo?
- Dla ciebie. - odparłam, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Dla mnie? Nie wydaje mi się. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a ja nie myślałem o niczym innym tylko o tobie. Majka co się dzieję?
- Mieliśmy być przyjaciółmi.. W tej sytuacji to chyba nie jest możliwe.. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał, więc proszę.. błagam.. zapomnij o mnie. - powiedziałam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy. - Nie jestem pierwszą dziewczyną w twoim życiu.. Znajdziesz sobie..
- Masz rację. - przerwał mi. - Nie jesteś pierwszą dziewczyną w moim życiu.. Ale jesteś pierwszą, w której zakochałem się tak bardzo.. - wyznał. Czułam na sobie jego wzrok. Nie mogłam tego wytrzymać, wstałam i oparłam się o barierkę.
- Miałeś się we mnie nie zakochiwać.. - powiedziałam takim tonem jakbym obwiniała go o całe zło na świecie.
- Ale się zakochałem! - podniósł głos. - Kocham cię jak wariat. Nie mogę spać, nie mogę jeść, a nie wspomnę już o treningach. Wiem, że nie jestem ci obojętny. Dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
- Szansy? - popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. - Szansy na co? Na związek? Na wspólną przyszłość? Na zestarzenie się razem? Michał to jest niemożliwe.. - czułam, że po policzkach spływają mi łzy, ale nawet ich nie wycierałam.
- Dlaczego? - spytał, przeszywając mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. - Majka, do jasnej cholery! - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wyjaśnij mi dlaczego to nie jest możliwe! Dlaczego nie możemy być razem? Mieć wspólnej przyszłości? Razem..
- Bo ja nie mam przyszłości... - szepnęłam.


                                                                                   ~*~

Tym razem w terminie :) Kolejny w poniedziałek :) Jak zwykle proszę o komentarze :)

piątek, 8 listopada 2013

Między mężczyzną a ko­bietą przy­jaźń nie jest możli­wa. Na­miętność, wro­gość, uwiel­bienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń.

- Nie zimno ci? - spytałem, gdy szliśmy po plaży, szukając odpowiedniego miejsca. Było dość chłodno, a ona miała na sobie jedynie letnią sukienkę.
- Nie. - pokręciła głową, siadając na piachu.
- Na pewno? - uniosłem brwi.
- No może trochę, ale nie ma mowy nawet, żebym się wróciła. - odparła stanowczo. Westchnąłem, uśmiechając się pod nosem. Usiadłem za nią i ją przytuliłem. Musiało być jej naprawdę zimno bo wtuliła się w moją bluzę. Jeszcze wczoraj, siedząc tak czułbym się naturalnie, ale z głowy nie mogłem wyrzucić snu z nią w roli głównej. A może nie chciałem? - Jesteś na mnie zły? - spytała cicho.
- O co miałbym być zły?
- O to, że weszłam do waszego pokoju przez balkon i obudziłam cię o piątej rano, a teraz musisz przeze mnie marznąć..
- Teraz gdy to powiedziałaś, zdałem sobie sprawę, że mam powód do złości, ale wybaczam. Zastanawiam się tylko dlaczego mnie obudziłaś? Wszyscy inni cię spławili?
- Zbyszek pewnie utopił by mnie w tym morzu, gdybym go obudziła. Kaśka bez przerwy marudziłaby, że jej zimno i chce wracać, a Gosi nie znam na tyle, żeby budzić ją rano i oglądać z nią wschód słońca.
- Dogadujecie się?
- Pewnie. Przegadałyśmy pół nocy, bo Kaśka chrapała i nie mogłyśmy zasnąć.
- O czym rozmawiałyście?
- Nie mogę ci powiedzieć. - uśmiechnęła się. - To są tajemnice kobiet..
- Rozumiem. - skinąłem głową z uśmiechem. - O facetach?
- Między innymi. - wzruszyła ramionami.
- Byłem jednym z tych facetów?
- Za dużo byś chciał wiedzieć. - odparła. - Nic ci więcej nie powiem.
- Czyli byłem. - uśmiechnąłem się pod nosem. Nie odpowiedziała nic. Oboje patrzyliśmy daleko przed siebie podziwiając słońce wychodzące znad horyzontu. 
- Pięknie. - mruknąłem.
- Gdyby nie ja, teraz spałbyś w łóżku, nie widząc tego. - powiedziała z satysfakcją.
- Nie wiem skąd bierzesz tyle energii.. - pokręciłem głową.
- Ja też się nad tym zastanawiam, gdy widzę osoby, które marnują sobie życie. - odpowiedziała. - Nie martw się. Dopóki będę mogła, nie pozwolę ci na to.
- Mam rozumieć, że jestem prawdziwym szczęściarzem, że cię poznałem? - uniosłem brwi.
- Największym na świecie. - odparła, uśmiechając się. - Tylko się we mnie nie zakochuj.. - dźgnęła mnie łokciem w brzuch.
- Wtedy musiałbym z tobą żyć, aż do śmierci.. - powiedziałem, udając przerażonego.
- Nie wytrzymałbyś ze mną tyle?
- Na pewno, nie narzekałbym na nudę.
- To chyba dobrze.. - uniosła głowę i popatrzyła na mnie. Zatopiłem spojrzenie w jej
brązowych oczach i nie potrafiłem wydusić z siebie nawet słowa. Co się ze mną dzieje?
- Mówiłem! - usłyszałem głos Zbyszka i oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Szedł razem z dziewczynami i kręcił głową. - Wybaczcie, że przerywamy tą romantyczną scenę, ale też chcieliśmy popatrzeć na wschód słońca.
-  Od kiedy ty jesteś taki romantyczny? - spytałem.
- Od zawsze. Nie udawaj, że tego nie widziałeś. - odparł, szczerząc się. Usiedli obok nas i wszyscy razem patrzyliśmy przed siebie, podziwiając wschodzące słońce.

Oczami Majki...


Cały dzień spędziliśmy na plaży bo dziewczynom nie spodobał się pomysł zwiedzania miasta. Jedynie na godzinę wyrwaliśmy się z chłopakami zobaczyć Ratusz Głównego Miasta i kilka innych ciekawych miejsc. Wieczorem wybraliśmy się na imprezę do jednego z gdańskich klubów. Po dwóch godzinach razem z Kaśką, lekko wstawione spacerowałyśmy po gdańskim molo.
- Pięknie tu. - powiedziała.
- Mogłabym tu mieszkać. - odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Uwilibyście tutaj sobie gniazdko z Miśkiem.. - wyszczerzyła się, a ja popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Co?
- Chociaż nie.. Nie słyszałam o drużynie siatkarskiej z Gdańska..
- O czym ty w ogóle mówisz? Nie pij więcej.
- Dobrze wiesz o czym mówie. - popatrzyła na mnie nadal z bananem na twarzy. - Przecież nie jestem ślepa i widzę co się dzieję. Kompletnie stracił dla ciebie głowę. Nie mów, że nie zauważyłaś jak na ciebie patrzy. A ta scena na plaży? No chyba mi nie powiesz, że tak zachowują się przyjaciele..
- Muszę ograniczyć ci alkohol bo widocznie rzuca ci się na oczy.. - pokręciłam głową, siadając na drewnianym pomoście.
- Nie musisz przede mną ukrywać co do niego czujesz..
- Kaśka.. - westchnęłam. - Nic przed tobą nie ukrywam. Jeśli coś poczuję to będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Obiecuje. - popatrzyłam na nią unosząc brwi.
- Wracajmy. - odpowiedziała, dziwnie się uśmiechając.

Oczami Michała...

Następnego dnia o 10 wyjechaliśmy z Gdańska. Dziewczyny na tylnym siedzeniu, ściśnięte i na lekkim kacu spały w trójkę na sobie. Ja jako jedyny w pełni kontaktujący prowadziłem z wesołą miną samochód, zadowolony, że nie czuje się tak jak oni. Wysadzałem wszystkich po kolei, aż w końcu zostałem sam z Majką, która przesiadła się teraz do przodu.
- No to jakie masz plany na wieczór? - spytałem, gdy poprawiała się w lusterku.
- Żadnych. Zalegnę na kanapie i będę oglądała pewnie jakiś film. Co robisz? - zmarszczyła brwi, widząc, że gwałtownie zawracam.
- Obejrzymy coś u mnie. - odparłem uśmiechając się. - Idziesz jutro do szkoły?
- Nie, nie opłaca mi się. Mam tylko dwie lekcje.. - wzruszyła ramionami.
- No to świetnie się składa.
Resztę drogi słuchałem śpiewu Majki, jeśli to można było nazwać śpiewem. Gdy dotarliśmy rzuciłem torbę do pokoju, a ona wybrała film. Na szczęście nie należała do tych dziewczyn, które uwielbiają komedie romantyczne. Wybrała jeden z horrorów, którego jeszcze nie oglądałem.
- Nie boisz się?
- Czego? Wyobraźni scenarzysty? - uniosła brwi.
- Wiesz.. Niektóre dziewczyny nie lubią oglądać horrorów..
- Nie jestem jedną z nich. - uśmiechnęła się, wkładając płytę do odtwarzacza DVD. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy ogąldać. Film od początku był dobry.
- Michaś. - szepnęła w pewnym momencie.
- Hm..
- Głodna jestem..
- Weź sobie coś z lodówki. - mruknąłem. Wstała i zatrzymała film. Westchnąłem i zmieniłem pozycje na kanapie, czekając na nią.
- Nie masz popcornu? - usłyszałem jej głos z kuchni.
- Nie! - odkrzyknąłem. - Tylko to co jest w lodówce!
- Ale tutaj za wiele nie ma.. - jęknęła. Wstałem i poszedłem do niej. Stała przed lodówką, krzywiąc się.
- Zapomniałem zrobić zakupów.. - odparłem.
- Masz 4 jajka.. Zrobimy jajecznice. - skinęła głową i zaczęła krzątać się po kuchni. Uwinęła sie w niecałe 10 minut i juz po chwili siedzieliśmy na kanapie jedząc.
- Pyszne. - powiedziałem z uznaniem.
- To mi wychodzi najlepiej - zaśmiała się. Włączyliśmy ponownie film i rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie. W pewnym momencie popatrzyłem na nią przypadkowo i zauważyłem, że ma zamknięte oczy.
- Śpisz? - spytałem cicho.
- Co? Nie, nie.. - pokręciła szybko głową, a ja zacząłem się śmiać.
- Boisz się i nie oglądasz! - stwierdziłem, cały czas trząsąc się ze śmiechu. - To jednak boisz się wyobraźni scenarzysty..
- Nie prawda! - oburzyła się. - Po prostu..
- No co? Nie musimy tego oglądać jeśli się boisz..
- Nie boje się. - odporwiedziała, będąc tak zdenerwowaną, że jeszcze jej takiej nie widziałem. Uroczo wyglądała, gdy się denerwowała.
- Boisz się.
- Nie boję się.
- Boisz się. Przyznaj się. Nie będę się śmiał.
- Nie będę się do niczego przyznawać bo się nie boje! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Niby taka odważna.. - pokręciłem głową, prowokując ją.
- Michał mówię ci, że wcale się nie.. - nie skończyła. Nie pozwoliłem jej. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale to jakoś się stało. Nie kontrolowałem tego. Nawet nie wiem kiedy przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta. Odepchnęła mnie i popatrzyła prosto w oczy. Nie wiedziałem co mam robić. Widziałem, że walczy ze sobą, zastanawiając się co zrobić. Westchnęła cichutko i przyciągnęła mnie do siebie. Było idealnie. Gdy leżeliśmy już na kanapie, nagle oderwała się ode mnie i wstała.
- Muszę już iść. - powiedziała, pakując rzeczy do torebki.
- Ale..
- Zadzwonię. - rzuciła przez ramię. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mi trzaśnięcie drzwi.


Oczami Majki...

Wybiegłam z klatki schodowej z prędkością światła. Nie zamówiłam taksówki. Chciałam się przejść, żeby ochłonąć. Cholera. Co ja zrobiłam? Cholera. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Kaśki.
- Słucham? - usłyszałam jej zaspany głos.
- Chyba coś poczułam...


                                                                                      ~*~

Przepraszam za opóźnienie, ale miałam tak ciężki tydzień, że nie miałam nawet chwili by zająć się rozdziałem. Niestety klasa maturalna do czegoś zobowiązuje. Następny będzie w piątek, a może nawet w czwartek wieczorem. :) Standardowo proszę o komentarze :) Miłego weekendu :)

A mojej najwierniejszej czytelniczce A. Wszystkiego najlepszego z okazji niedzielnych 18-tych urodzin!! :)

piątek, 1 listopada 2013

Czy przy­jaźń dam­sko-męska is­tnieje, czy tyl­ko my za­bija­my w so­bie miłość, która w nas się rodzi?

- Zostań ze mną.. - szepczę, patrząc mu prosto w oczy. Nie odrywając ode mnie wzroku zbliża się do mnie i wpija w moje usta. Zaskoczona, reaguję po chwili i przyciągam go do siebie. Zatopieni w jedwabnej pościeli błądzimy rękoma po swoich ciałach, spragnieni jeszcze bliższego kontaktu.Wciąga mnie na siebie i wplata dłoń w moje mokre włosy. Odpinam kolejne guziki koszulki z coraz większym sfrustrowaniem. Zdecydowanie za dużo ich tutaj. W końcu udaje mi się pozbawić go tego zbędnego skrawka odzieży. Sunę ręką po jego umięśnionej klatce piersiowej, czując twarde mięśnie pod palcami. Uświadamia sobie, że chce iść na całość. Szybkim, zwinnym ruchem zdejmuje mój biały podkoszulek. Gwałtownie kładzie mnie na materacu i obdarowuje każdy skrawek mojego ciała gorącymi pocałunkami, na dłużej zatrzymując się jedynie w okolicy piersi. Nabieram powietrza, zamykając oczy. Nagle chce, żeby to działo się szybciej. Mój temperament nie pozwala na romantyczne gry wstępne. Przyciągam go do siebie...
Otworzyłam oczy i od razu zostałam oślepiona, przez promienie słońca, które przedostawały się przez nie zasłonięte okno. Nigdy więcej, pomyślałam gdy poczułam, że głowa pęka mi z bólu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie śpie na łóżku, tylko na kimś. Popatrzyłam szybko do góry i zobaczyłam śpiącego Miśka, który śpiąc wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż zwykle. Jęknęłam zawiedziona, że to był tylko sen. Jakby wyczuwając to, że na niego patrze otworzył oczy i zaspanym wzrokiem spojrzał na mnie.
- Dzień dobry. - wymruczał, uśmiechając się lekko.
- Zostałeś na noc? - spytałam, siadając i chwytając się za głowę. Nie mogłam znieść tego bólu.
- Prosiłaś mnie o to..
- Poważnie? Nie musiałeś..
- Nie umiem odmawiać, gdy kobieta błaga mnie o to, żebym spędził z nią noc. - uśmiechnął się, opierając się na łokciach.
- Błagałam cię o to? - popatrzyłam na niego przerażona. - Muszę się napić. - jęknęłam, bo w buzi miałam Saharę. Wybiegłam z pokoju i od razu skierowałam się do kuchni. Wypiłam duszkiem większą połowę butelki z wodą mineralną i usiadłam na krześle, próbując przywrócić swój organizm do normalnego stanu.
- Główka boli? - usłyszałam głos Filipa i jęknęłam. Tylko jego tutaj brakowało.
- Daj mi spokój.. - mruknęłam. - Bądź dobrym bratem i zrób śniadanie.
- Na co masz ochotę?
- Ja nie przełknę nic, ale Michał pewnie jest głodny. - odpowiedziałam, wstając.
- Uhuhu - zagwizdał. - Został na noc?
- Nie twój interes.. Idę się kąpać. - rzuciłam przez ramie i wyszłam z kuchni. Napuściłam gorącej wody do wanny i rozłożyłam się w niej wygodnie. Na pewno dobrze mi to zrobi. Zaczęłam się zastanawiać co mam dalej robić. Ewidentnie sprawy z Michałem zaszły za daleko. Nie powinnam się do niego przywiązywać, a szczególnie on do mnie. To nie było fair. Z drugiej strony teraz nie wyobrażałam sobie, że go nie będzie. Może źle zrobiłam zaczynając tą przyjaźń? A jeśli się w nim zakocham lub co gorsza on we mnie? Nie, nie mogę do tego dopuścić.
    Woda zrobiła się chłodna, więc wyszłam i zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się i zeszłam z powrotem do kuchni, gdzie przy stole siedział Filip z Michałem.
- Jak się czujesz? - spytał Misiek, patrząc na mnie z troską.
- Lepiej. Zdecydowanie lepiej. - odpowiedziałam, nalewając sobie soku do szklanki. - Musze zadzwonić do Zbyszka. Wczoraj był chyba w jeszcze gorszym stanie niż ja..
- Nic mu nie będzie - uśmiechnął się.
- O wilku mowa. - powiedziałam, patrząc na wyświetlacz, na którym pojawił się numer Zbyszka. - Cześć. - przywitałam się. - Jak się czujesz?
- Nie najlepiej, ale nie o tym chce rozmawiać. Mam propozycję nie do odrzucenia.
- Zamieniam się w słuch..
- Następny weekend mamy wolny i ma być naprawdę ciepło, więc pomyślałem, że trzeba wykorzystać okazję i wybrać się gdzieś odpocząć.
- We dwoje? - spytałam, lekko przerażona. Myślałam, że dotarło do niego, że między nami oprócz przyjaźni nie będzie nic.
- Chciałabyś. - odpowiedział złośliwie. - Chodzi mi raczej o grupowy wyjazd. Ja, ty, Misiek, Gosia.. Możesz wziąć tą twoją przyjaciółkę bo mamy miejsce jedno w samochodzie.
- A gdzie konkretnie chcesz jechać?
- Może Gdańsk? Zakopane mi się już znudziło, a chętnie poleżałbym na plaży.
- I popatrzył na dziewczyny w bikini. - dokończyłam za niego, śmiejąc się. - Cóż, ja jestem jak najbardziej za. Michał wie?
- Nie. Miałem nadzieję, że pomożesz mi go przekonać. Wiesz jaki on jest.. - westchnął. Popatrzyłam na Miśka, który teraz rozmawiał z Filipem.
- Załatwię to. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Weszłam ponownie do kuchni.
- Umówiłem się z chłopakami, więc będe się już zbierał. - powiedział Filip, wkładając naczynia do zlewu. - Weź pozmywaj.. - rzucił przez ramie i zanim zdążyłam zaprotestować już go nie było. Wywróciłam oczami i opadłam na krzesełko obok Miśka.
- Masz jakieś plany na następny weekend? - spytałam, jak gdyby nigdy nic.
- Nie, a co? - spytał, upijając łyk kawy.
- No to już masz. - odparłam z uśmiechem. - Jedziemy do Gdańska.
- Jak to? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Po co?
- Dzwonił Zbyszek i to zaproponował. Macie wolne, więc nie masz się jak wykręcić.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale.. Jedziemy i koniec kropka. - przerwałam mu, tonem nie znaczącym sprzeciwu. - Skakać ze spadochronem też nie chciałeś i co, żałujesz?
- No nie.. - westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że mam racje.
- No właśnie. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się z satysfakcją.

Tydzień ciągnął mi się niemiłosiernie. Nie mogłam doczekać się piątku. W czwartek razem z Kaśką, wybrałyśmy się na zakupy i wieczorem byłam już spakowana. Następnego dnia o 14  byliśmy już w drodze do Gdańska. Nie mogłam powiedzieć, że siedmiogodzinna podróż na tylnym siedzeniu, między Gosią, a Kaśką należała do przyjemnych.
- Mamy tylu znajomych, a zabraliśmy trzy dziewczyny z najmniejszymi pęcherzami na świecie.. - mruknął Zbyszek do Miśka, zjeżdżając na trzecią już stację paliw.
- Nie chodzi o potrzebę fizjologiczną tylko o rozprostowanie kości. Wiesz jak tutaj jest niewygodnie? - spytałam oburzona. - Zamień się miejscami to nie będziemy musieli się zatrzymywać.
- Zamieniłbym się miejscami gdybyś miała prawo jazdy, a skoro nie masz to musisz cierpieć. - wzruszył ramionami, zatrzymując się na miejscu parkingowym. - Za 5 minut wszystkich widzę na swoim miejscu. - oznajmił i wysiadł z samochodu. Kaśka poszła do łazienki, a reszta do sklepu, który znajdował się na stacji. Oparłam się o samochód i wtedy wpadłam na pewien pomysł. Z przebiegłą miną ruszyłam w stronę sklepu.
- Daj mi kluczyki bo nie będę na was czekała na tym słońcu. - zwróciłam się do Zibiego.
- Nie możesz poczekać tu?
- Widzisz jaka jest kolejka? - uniosłam brwi i wyciągnęłam rękę po kluczyki. Z grymasem na twarzy podał mi je, a ja prawie wybiegłam na zewnątrz. Usiadłam za kierownicą i z niecierpliwością czekałam na widok miny Zbyszka. Nie zawiodłam się. Jego mina była bezcenna.
- Nie pomyliły ci się miejsca? - spytał, otwierając drzwi.
- Nie. Powiedziałeś, że gdybym miała prawo jazdy to byś się ze mną zamienił, a tak się składa, że mam prawko. Siadaj do tyłu bo pojedziemy bez ciebie.
- To jest mój samochód. - oburzył się.
- Przecież nic ci z nim nie zrobię. Wsiadaj bo tracimy jedynie czas.
- Zbyszek nie martw się. Odkąd rozbiła swój samochód nic więcej nie zrobiła.. - powiedziała Kaśka, a on popatrzył na nią przerażony.
- Misiek powiedź coś.. - jęknął.
- Przykro mi, ale sam powiedziałeś, że gdyby miała prawko to byś się z nią zamienił. Nie panikuj tylko ładuj się do tyłu. - wzruszył ramionami, rozbawiony.
- Kiedy rozbiłaś ten samochód? - spytał, zamykając za sobą drzwi.
- Nie rozbiłam żadnego samochodu.. Jestem świetnym kierowcą. - odpowiedziałam, ruszając z piskiem opon, wbijając wszystkich w siedzenia.


- Kto ci dał prawo jazdy?- spytał Zbyszek, wysiadając z auta i patrząc na samochód. - Zaparkowałaś na dwóch miejscach parkingowych!
- Ale zaparkowałam, nie marudź.. - wzruszyłam ramionami, otwierając bagażnik i wyjmując swoją torbę. - Dzięki mnie jesteśmy przed czasem.
- Misiek powiedź coś.. - westchnął, wsiadając do auta, żeby go prze parkować.
- Nie mogę.. Od tych zakrętów jest mi jakoś niedobrze.. - mruknął.
- Dajcie już spokój.. - wywróciłam oczami. - Dojechaliśmy? To w czym problem..
- Jakie pokoje zarezerwowałeś? - spytała Gosia, chcąc widocznie mnie wybawić i zmienić temat.
- Dla was trójkę, a dla mnie i Miśka dwuosobowy.. No chyba, że któraś chce ze mną spać to się zamienimy. - wyszczerzył się.
- Jak widzisz.. Brak chętnych. - wzruszyłam ramionami, idąc w kierunku wejścia. Odebraliśmy kluczę do pokojów i po wejściu na najwyższe schody, jakie w życiu widziałam dotarliśmy na miejsce. Pokój mnie zaskoczył. Myślałam, że Zbyszek znajdzie jakiś byle hotel, byle tani, ale się wykazał. Po kilkugodzinnej podróży nie marzyłam o niczym innym, tylko o kąpieli. Niestety, jedyną wadą tego lokum był brak wanny. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem, wyszłam z łazienki. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam w pokoju Zibiego i Miśka.
- Pokój ci się podoba, złośnico? - spytał Zbyszek, mierząc mnie wzrokiem.
- O dziwo. - odpowiedziałam, mrużąc oczy. Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej piżamę.
- No to wyśpijcie się bo z samego rana wyruszamy. - odparł Misiek, zerkając na mnie kątem oka. Weszłam ponownie do łazienki zostawiając ich samych.

Oczami Michała...

- Dobranoc. - mówi, uśmiechając się słodko. Nie rusza się jednak. Stoi i patrzy na mnie. Już mam odpowiadać, gdy nagle mnie całuje. Szybko, przelotnie, a potem odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie nieśmiało. Zdezorientowany, nie wiele myśląc nad tym co robię przyciągam ją do siebie i wpijam się w jej usta. Obejmuję ją w talii i przyciągam jeszcze mocniej do siebie. Jest taka drobna. Przypieram ją do ściany i podciągam koszulę nocną do góry. Łapię ją za udo i unoszę na wysokość swojego biodra. Jedną ręką otwieram drzwi i nawet nie wiem kiedy znajdujemy się na łóżku...
- Michał! - otworzyłem oczy słysząc zniecierpliwiony głos Majki, która teraz ani trochę nie przypominała nieśmiałej dziewczyny ze snu. - Śpisz jak zabity.. - westchnęła.
- Która godzina? - spytałem, zaspanym głosem.
- Odpowiednia do tego, żeby iść na plażę i zobaczyć wschód słońca. No wstawaj...- jęknęła.
- Jak ty tutaj weszłaś? Drzwi były zamknięte.. - mruknąłem w poduszkę.
- Przez balkon. Wiesz jak mi się adrenalina podniosła, gdy przechodziłam przez barierkę kilkadziesiąt metrów nad ziemią? Doceń to i wstań w końcu!
- Nie możesz iść z kimś innym?
- Nie. - odparła stanowczo. Wiedziałem, że nie odpuści, więc nawet się nie kłóciłem. Wstałem i ruszyłem w stronę łazienki. Po drodze zerknąłem na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę 5. Odpoczynek z Majką.. Jasne..


                                                                   ~*~

Jakoś się udało i rozdział jest na czas :) Jeszcze wczoraj wyglądał zupełnie inaczej, ale ostatecznie ta wersja trafiła do opublikowania :) Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Następny w czwartek :) Standardowo proszę o komentarze :)

sobota, 26 października 2013

Przy­jaźń dam­sko-męska jest jak do­mek z kart us­ta­wiony na og­ro­dowym sto­le. Wys­tar­czy de­likat­ny pod­much wiat­ru, a wszys­tko się rozpada.

Szłam w kierunku Podpromia ubrana w zwykłą białą bokserkę i jeansy. Zastanawiałam się nad założeniem pasiaka z nazwiskiem Kubiak, ale z racji tego, że nie odezwał się do mnie od wczoraj wrzuciłam ją z powrotem do szafy.
- Trochę więcej optymizmu. - zwróciłam się do Kaśki, która szła obok mnie z miną zbolałego psiaka.
- Dlaczego musimy tam iść? Nagle stałaś się fanką siatkówki?
- Nie, ale chłopakom zależało na tym, żebym była. Poza tym muszę zobaczyć się z Michałem.
- To po co ci w takim razie jestem potrzebna?
- Mam tam siedzieć sama? - popatrzyłam na nią, unosząc brwi. Jedynie westchnęła i pchnęła drzwi do hali. Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie i zaczęłyśmy w milczeniu obserwować rozciągających się siatkarzy. Odnalazłam wzrokiem Michała, który właśnie szedł ćwiczyć zagrywkę. Rozejrzał się po trybunach po czym uśmiechnął się od ucha do ucha i pomachał komuś. Powędrowałam tam spojrzeniem i zobaczyłam blondynkę, która mu odmachała. No tak, Gosia. Czułam, że podnosi mi się lekko ciśnienie. Na mnie nie zwraca już uwagi. Zaczęłam żałować, że w ogóle tu przyszłam. Popatrzyłam na Zbyszka, który uśmiechał się do mnie z rogu boiska. Przynajmniej on się cieszy na mój widok.
- Ten z 2 jest niezły.. - usłyszałam głos Kaśki i zaczęłam szukać siatkarza o którym mówi.
- Paul. - odpowiedziałam. - Tańczyłam z nim na balu. Bardzo fajny facet. - wzruszyłam ramionami.
- Widzę. - uśmiechnęła się pod nosem, a ja stwierdziłam, że nie chce wiedzieć o czym teraz myśli.
Mecz się rozpoczął i trwał ponad dwie godziny. Spotkanie było wyrównane bo drużyna z Kędzierzyna była równie mocna i dopiero w tie-breku przesądził się los całego meczu. Wygraliśmy, a najlepszym zawodnikiem został Zbyszek. Musiałam przyznać, że należało mu się to w pełni. Nie łudziłam się tym, że dostanę się do niego lub Miśka, więc stałam na trybunach i patrzyłam jak rozdają autografy.
- Może pójdziemy do tego z dwójką? - spytała Kaśka, patrząc na Paula i przygryzając wargę. - Chętnie poproszę go o autograf na dekolcie.
- Przerażasz mnie. - popatrzyłam na nią, kręcąc głową. - Odkąd rozstałaś się z Kubą jesteś niewyżyta.
- A ty przyprowadzasz mnie w miejsce, w którym pełno jest seksownych facetów.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się do niej. - Wiesz co, chyba się nie doczekamy. Najwyżej do niego zadzwonię. - westchnęłam, ruszając po schodach do wyjścia.
- Majka. - usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka, który wbiegał po schodach. - Wychodzisz już?
- Mecz się skończył. - przypomniałam mu. - Gratuluje nagrody, zasłużyłeś.
- Dziękuję. - uśmiechnął się do mnie. Nastała niezręczna cisza, którą przerwało chrząknięcie Kaśki.
- A tak. To jest moja przyjaciółka Kaśka, a to Zbyszek. - przedstawiłam ich sobie, a oni się przywitali.
- Idziemy świętować zwycięstwo i może chciałybyście dołączyć? - spytał nieśmiało.
- Pewnie. - opowiedziała, bez zastanowienia. Popatrzyłam na nią oburzona. - No co? Przecież i tak miałyśmy gdzieś wyjść. - wzruszyła ramionami.
- O której i gdzie?
- O 20 w "Fantazji". - odpowiedział z wielkim bananem na twarzy. - Do zobaczenia. - rzucił przez ramię i pobiegł w stronę szatni. Popatrzyłam na Kaśkę piorunując ją wzrokiem.
- Jestem wkurzona na Michała i nie mam zamiaru się z nim bawić. - fuknęłam.
- Nie musisz się z nim bawić. Zawsze możesz bawić się ze Zbyszkiem.. Podobasz mu się i to bardzo. - uniosła brwi. - A ja sobie poradzę. - uśmiechnęła się pod nosem. - Myślę, że ten z dwójką jest dobrym tancerzem.
- Jesteś nienormalna. - pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.


Przed 20 usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się zbiegać na dół, więc miałam nadzieję, że Filip będzie łaskaw otworzyć. Poprawiłam makijaż i stanęłam przed wielkim lustrem w moim pokoju. Efekt końcowy wyglądał lepiej, niż się spodziewałam.
- Proszę. - krzyknęłam słysząc pukanie do drzwi pokoju. Gdy się otworzyły zobaczyłam w nich Zbyszka. - Co ty tutaj robisz? - spytałam, patrząc na niego ze zdziwieniem. Wyglądał mega zajebiście w luźnych przetartych jeansach, białym podkoszulku w serek i czarnej marynarce. W końcu popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że on też mierzy mnie wzrokiem.
- Wow. - odparł jedyne i w końcu przeniósł spojrzenie na moją twarz. - Wyglądasz rewelacyjnie.
- Ty też niczego sobie. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Dlaczego po mnie przyjechałeś?
- Pomyślałem, że będziesz wolała jechać moim samochodem, niż taksówką. - wzruszył ramionami. - Po drodze weźmiemy Kaśkę.
- Poczekasz chwilkę? Skoczę tylko do łazienki.. - rzuciłam przez ramię i wyszłam z pokoju. Gdy wróciłam Zbyszek siedział na łóżku i przeglądał mój zeszyt do biologi.
- Zdajesz biologię na maturze? - spytał.
- Mhm. - mruknęłam, pakując kosmetyki do torebki.
- No to co to jest plejotropia?
- Kodowanie kilku cech przed jeden gen. Na przykład melanina, która odpowiada za kolor skóry, tęczówki..
- Kujonek. - wyszczerzył się, odkładając zeszyt na biurko.
- Nie jestem kujonkiem. Uczę się tylko tego co jest mi potrzebne. - odparłam, otwierając drzwi i wychodząc. Pożegnaliśmy się z Filipem i wyszliśmy z domu. Podjechaliśmy po Kaśkę i w trójkę po godzinie byliśmy w klubie.
- Już widzę miny chłopaków, gdy wejdę z takimi dwiema ślicznotkami. - powiedział dumnie Zbyszek.
- To już wiemy dlaczego nas zaprosiłeś.. - wywróciłam oczami. - A gdzie oni są?
- Chodźcie, widzę Igłę.
No tak, gdybym to ja miała dwa metry wzrostu też bym wszystko widziała. Przecisnęliśmy się przez tłum tańczących ludzi i w końcu dotarliśmy do loży wypełnionej siatkarzami i ich partnerkami. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsca. Kaśka od razu usiadła obok Paula i teraz próbowała nawiązać z nim rozmowę. Rozejrzałam się po wszystkich, ale Michała nie znalazłam.
- A gdzie Michał? - spytał Zbyszek, wyjmując mi to pytanie z ust.
- Wiesz jaki on jest.. Nie wiadomo czy będzie. - Igła wzruszył ramionami. - Może jest zajęty przyjaciółką. - dodał, unosząc znacząco brwi.
- Cześć. - odwróciłam głowę i zobaczyłam Michała, obok którego stała.. Gosia. - Przepraszam, że się spóźniliśmy, ale potrzebowałam czasu, żeby go przekonać. - powiedziała.
- Rozumiemy. - odparł Zbyszek, witając się z nią. Misiek usiadł obok mnie naburmuszony.
- Cześć. - przywitał się. Przeniosłam na niego wzrok.
- Cześć.
- Jesteś na mnie zła?
- O co miałabym być na ciebie zła?
- O to, że nie przyszedłem na kolację. Przepraszam..
- Nie gniewam się. Mówiłam ci już.
- Byłaś na meczu? Nie widziałem cię..
- Byłam i siedziałam w pierwszym rzędzie. Nie patrzyłeś w moją stronę. Zbyszek, chodź zatańczymy.. - zwróciłam się do Bartmana, dopijając reszt drinka. Pociągnęłam go za rękę na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziałam dlaczego Michał mnie tak denerwował. Po co mi się w ogóle tłumaczył? Chciał być ze swoją przyjaciółką. Rozumiem. O co miałabym się gniewać?
- Faceci pożerają cie wzrokiem.. - krzyknął mi do ucha Zbyszek, chcąc przekrzyczeć muzykę.
- A ciebie kobiety. - odparłam z uśmiechem.
- Pasujemy do siebie.
Nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam. Lubiłam go, nawet bardzo. Jest idealny. Przystojny, wysoki, umięśniony, seksowny, ma poczucie humoru. Może jest zbyt arogancki i pewny siebie, ale to nawet czasami było urocze.
- Chodźmy do baru. - krzyknęłam i pociągnęłam go w tamtym kierunku. Usiedliśmy na wysokich krzesłach.
- Co zamawiamy? - spytał, a ja przejrzałam listę drinków. Nazwy niewiele mi mówiły, więc zamknęłam oczy i wycelowałam palcem w nazwę jakiegoś drinku. - Dwa razy. - zwrócił się do barmana, a ten nalał nam jakiejś niebieskiej substancji. Stuknęliśmy się kieliszkami i przechyliliśmy do góry. Trunek był tak mocny, że wypalił mi nieźle gardło. - Ja też chce. - powiedział po czym zamknął oczy i wskazał kolejną nazwę. Tym razem drink był zielony i zdecydowanie lepszy od poprzedniego.
- Chodź, bo jak tak dalej pójdzie będziesz mnie musiał wynosić. - pociągnęłam go za ręke i dołączyliśmy ponownie do tańczących par. W głowie mi się kręciło, przestałam się kontrolować i poddałam całkowicie muzyce. Chciałam, żeby ta noc trwała wiecznie.


Oczami Michała...

Przestań. Nie patrz w tamtym kierunku. To są tylko nogi. Zgrabne i seksowne, ale tylko nogi, powtarzałem sobie w kółko, próbując nie patrzeć na nogi Majki, które wystawiła na maskę rozdzielczą, gdy odwoziłem ją do domu.
- Jak się bawiłaś? - spytałem, chcąc odwrócić swoją uwagę od jej ciała.
- Znakomicie. - westchnęła, opierając głowę o zagłówek. - A ty co? Zostałeś abstynentem?
- Po ostatniej imprezie mam dość alkoholu.
- Do czasu.. - mruknęła, uśmiechając się przebiegle.
- Dlaczego mnie ignorowałaś w klubie? - spytałem, bo gnębiło mnie to od początku imprezy. W ogóle mnie nie zauważała i traktowała jak powietrze. Wyglądało na to, że dobrze bawi się ze Zbyszkiem.
- Nie chciałam przeszkadzać tobie i Gosi.. Rozmawialiście i nie chciałam się wam wcinać. - wzruszyła ramionami.
- Myślałem, że jesteś na mnie o coś zła. Jeśli chodzi o tą kol..
- Michaś. - westchnęła, przerywając mi. - Nie chodzi o kolację. O nic mi nie chodzi, więc się nie przejmuj. Dziękuję za podwiezienie. Dobranoc. - wyrecytowała, próbując otworzyć drzwi. Patrzyłem jak szarpię za klamkę z krzywym uśmiechem. Wysiadłem z auta i otworzyłem od zewnątrz. - Są twoi rodzice w domu?
- Nie. Są na delegacji. - odpowiedziała, lekko się zataczając. Przytrzymałem ją za ramie, a ona się zaśmiała. - Wyłącz tą karuzele.
- Chodź. - pociągnąłem ją lekko w kierunku domu. Przystanęła, zdjęła szpilki i w gołych nogach dreptała ze mną pod rękę. Otworzyliśmy cicho drzwi i znaleźliśmy się w kompletnej ciemności.
- Cicho, mój brat śpi. - szepnęła, po czym zaczęła chichotać. - Z dziewczyną, której nawet nie znam. Ten to ma życie.. - westchnęła rozmarzona. - Dlaczego wchodzisz ze mną po schodach?
- Odprowadzam cię do pokoju. - odpowiedziałem, lekko się śmiejąc. Jej pozytywny nastrój, a raczej stan odurzenia był zaraźliwy. Pokój Majki był odzwierciedleniem jej charakteru. Nie było w nim porządku, ale panował artystyczny nieład. Opadła na łóżko z wielkim westchnieniem.
- Uwielbiam to miejsce. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. W tym samym czasie do pokoju wszedł jakiś chłopak. Po wyglądzie wywnioskowałem, że to jej brat.
- No nieźle siostra.. - wyszczerzył się. - Wychodzisz z innym, wracasz z innym.. - pokręcił głowę, wyciągając w moją stronę dłoń. - Filip..
- Michał. - uścisnąłem ją. - Odprowadziłem ją do pokoju bo trochę za dużo wypiła..
- Luz. Nie ty pierwszy i zakładam, że nie ostatni. - zaśmiał się. - Idź się kąpać śmierdzielu. - zwrócił się do niej.
- Nie mów tak do mnie, kretynie. - powiedziała oburzona, wypychając go z pokoju. - Wracam za 10 minut. - rzuciła przez ramię i wyszła zaraz za Filipem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i podszedłem do szafki ze zdjęciami. Uśmiechnąłem się, widząc małą Majkę stojącą przy choince w dwóch warkoczach i bez obu jedynek. Na następnym stała z Kaśką, a na głowie miała koronę z napisem "Pełnoletnia". Naprawdę była prześliczna.
Usiadłem na łóżku, oglądając jej zeszyt do biologii, gdy weszła ubrana w piżamę i z mokrymi włosami.
- No to wskakuj.. - wstałem, podnosząc kołdrę. Położyła się bez słowa, wyraźnie zmęczona. Przykryłem ją po sam czubek nosa.
- Dziękuję. - mruknęła, uśmiechając się lekko. - Wiesz, że jesteś kochany?
- Wiem. - przytaknąłem. - Ja już pójdę. Dobranoc. - powiedziałem, całując ją w czoło.
- Zostań ze mną.. - szepnęła, patrząc mi prosto w oczy. Położyłem się obok niej, a ona wtuliła się w moje ramiona.




_______________________________

Udało się :) Następny w piątek :) Jak zwykle proszę o komentarze :) Zapraszam do zakładki bohaterowie :) Możecie zobaczyć zdjęcia Filipa i Kaśki :)